Już w szkole średniej wiedziałem, że chcę wyjechać za granicę. I to nie tylko na jakiś czas, ale na całe życie. Problemem była kasa, która umożliwiłaby mi start w nowym kraju. Jednak nie miałem skąd jej wziąć. Próbowałem pożyczyć od matki, która jednak nie zgadzała się na mój wyjazd. Ale ja nie poddawałem się i w końcu wymyśliłem plan. I chociaż nie postąpiłem uczciwie, to niczego nie żałuję.
Miałem swój świat
Odkąd pamiętam, to zawsze czułem się swego rodzaju wyrzutkiem. Wyglądałem inaczej niż większość kolegów, słuchałem innej muzyki i interesowałem się czymś zupełnie innym niż przeciętny licealista. Byłem po prostu inny. A że inność nie zawsze się podoba, to miałem z tego powodu sporo nieprzyjemności.
– Weź ty się w końcu ogarnij – słyszałem w szkole, gdy nie chciałem grać w piłkę nożną lub przechodzić kolejnych poziomów w grze komputerowej. Mnie interesowało coś zupełnie innego.
– Interesuje mnie sztuka – próbowałem tłumaczyć zszokowanym kolegom. – Nie chcę kopać piłki i urządzać wirtualnych strzelanek. Chcę malować. Czy to takie dziwne? – pytałem. I niestety otrzymywałem odpowiedź, że jestem dziwakiem.
– Dziwny jesteś – słyszałem za każdym razem, gdy wolałem pójść do galerii, a nie na mecz piłki nożnej.
I chociaż początkowo próbowałem jeszcze tłumaczyć, że każdy ma prawo do swoich zainteresowań, to z czasem przestałem to robić. Wolałem odsunąć się od szkolnych kolegów, niż wciąż wysłuchiwać, że ze mną jest coś nie tak.
I pewnie dlatego dosyć szybko przekonałem się, że w Polsce nie będzie mi łatwo spełnić swoje marzenia. Zamierzałem zatem wyjechać za granicę, aby tam spróbować swoich sił w dziedzinie, która dla wielu była wymysłem i dziwactwem.
Rodzice byli przeciwni
– Synu, opamiętaj się – usłyszałem od ojca, któremu powiedziałem, co zamierzam robić w przyszłości. – Zamiast marzeń o tworzeniu bohomazów, to powinieneś wziąć się do roboty i zdobyć jakiś poważny zawód. Przecież nie będziemy cię wiecznie utrzymywać – dodał ze złością.
Spojrzałem na matkę, aby to u niej poszukać wsparcia. Doskonale pamiętałem, gdy wiele lat temu mówiła mi, że spełnianie marzeń jest najważniejsze. Ale chyba zmieniła zdanie.
– Ojciec ma rację – powiedziała. – Nie stać nas na to, aby wychowywać syna artystę – dodała.
A mi zrobiło się bardzo przykro. Właśnie dotarło do mnie, że jeżeli chcę spełnić swoje marzenia, to mogę liczyć tylko na siebie.
Postanowiłem wyjechać za granicę
Po skończeniu szkoły średniej poszedłem do pracy. Jednak moim celem nie było zapomnienie o swoich marzeniach i znalezienie tak zwanego przyzwoitego zawodu. Tak naprawdę zamierzałem zarobić trochę pieniędzy i wyjechać za granicę.
– Wreszcie się opamiętałeś – pochwalił mnie ojciec, gdy przyniosłem do domu swoją pierwszą wypłatę. Już dawno temu przestałem z nim rozmawiać o swoich życiowych planach i marzeniach, bo wiedziałam, że nie ma to większego sensu. – Teraz powinieneś znaleźć jakąś przyzwoitą dziewczynę i założyć z nią rodzinę – dodał.
A ja nie zamierzałem wyprowadzać go z błędu.
– Taki mam plan – powiedziałem tylko.
Ale gdy spojrzałem na mamę, to dotarło do mnie, że ona chyba w to nie wierzy. Jednak nic nie powiedziała. Być może nie chciała się sprzeciwiać ojcu, a być może wierzyła, że i tak nie uda mi się osiągnąć tego, co planuję.
Ale ja miałem swoje marzenia, które wcale się nie zmieniły. Chciałem wyjechać do zagranicznej szkoły artystycznej, aby tam zgłębiać tajniki sztuk plastycznych. Marzyłem o tym, aby w przyszłości zostać artystą, który zadziwia i zachwyca świat. I tylko żałowałem, że w tych swoich marzeniach nie mam żadnego wsparcia.
– To może porozmawiasz z rodzicami? – proponował dziadek, który jako jedyny wspierał mnie w moich marzeniach. – Jesteś ich synem. A oni na pewno ci pomogą – pocieszał mnie.
Jednak ja wiedziałem swoje. Już kilkakrotnie wspominałem im o swoich artystycznych planach i za każdym razem słyszałem, że nie są one godne prawdziwego faceta. Więc zaprzestałem informowania rodziców o tym, co zamierzam zrobić.
Śmierć ojca była nagła
Doskonale pamiętam dzień, w którym dowiedziałem się o śmierci ojca. W drodze do pracy wstąpiłem do galerii sztuki, gdy poczułem w kieszeni wibrację telefonu. Początkowo nie chciałem go odebrać, ale dzwonek był bardzo natarczywy.
– Stało się coś? – zapytałem ze złością, gdy tylko opuściłem mury galerii.
– Tak, stało się – usłyszałem zapłakany głos matki. – Ojciec nie żyje – powiedziała.
Początkowo nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. A potem pognałem do domu, w którym zastałem zapłakaną matkę. Okazało się, że ojciec dostał zawału serca i nic nie dało się już zrobić.
– A mówiłam mu, żeby zadbał o siebie – chlipała matka.
I chociaż próbowałem ja pocieszyć, to wiedziałem, że nie będzie to takie proste. Zresztą sam czułem się nieswojo. Wprawdzie nie miałem zbyt dobrych relacji ze swoim ojcem, ale to nie zmieniało faktu, że bardzo go kochałem.
Mimo wszystko poczułem, że jest to dla mnie szansa. Odkąd pamiętam, to właśnie ojciec najbardziej sprzeciwiał się moim planom wyjechania za granicę i rozpoczęcia nauki w szkole artystycznej. A teraz wszystko się zmieniło.
Matka się wściekła
– Moje marzenia się nie zmieniły – powiedziałem któregoś wieczoru do matki, która akurat wróciła z cmentarza. – Dalej chciałbym wyjechać za granicę – dodałem.
I od razu zrozumiałem, że popełniłem błąd. Matka spojrzała na mnie z oburzeniem i głośno zaprotestowała przeciwko moim planom.
– Oszalałeś?! – zawołała. – Zamierzasz zostawić mnie tu samą? – zapytała.
A potem wykrzyczała, że nigdy nie zgodzi się na to, abym wyjechał za granicę. I jakoś nie przyjmowała do wiadomości, że jestem już dorosły i mogę robić co chcę. Jedynym problemem były pieniądze, których nie miałem. Wprawdzie udało mi się trochę oszczędzić, ale to wciąż było za mało, aby rozpocząć życie w nowym i zupełnie obcym mi kraju.
Wymyśliłem cwany plan
Długo zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób spełnić swoje marzenie o wyjeździe za granicę. Wprawdzie praca umożliwiała mi odkładanie sporej sumki co miesiąc, ale to wciąż była zbyt mała kwota. A ja wiedziałem, że nie mogę czekać w nieskończoność. Przecież nie byłem już taki młody i nie mogłem na kolejne lata odkładać swojej edukacji.
– A mama ci nie pożyczy? – zapytał mnie dziadek, któremu zwierzyłem się ze swoich problemów.
I chociaż poinformowałem go, że mamie niezbyt podoba się mój pomysł, to nie wspomniałem o tym, że tak kategorycznie wyraziła swój sprzeciw.
– Nie wiem – odpowiedziałem, chociaż w głębi duszy znałem odpowiedź.
Ale wtedy przyszła mi do głowy pewna myśl. "Przecież nie musi wiedzieć, że pożycza mi na wyjazd, prawda?" – zapytałem sam siebie.
I w głowie zaczął mi kiełkować pewien plan. Po powrocie do domu zacząłem przygotowywać grunt.
Kłamałem prosto w oczy
– Pomyślałem o tym, aby otworzyć swój warsztat samochodowy – poinformowałem matkę przy kolacji. Ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała. – Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałem.
– A co z twoimi planami na zostanie artystą? – zapytała ironicznie.
– Stwierdziłam, że są bez sensu – odparłem jak gdyby nigdy nic. – Chyba postanowiłem wydorośleć – odpowiedziałem z uśmiechem.
A potem dokończyłem obiad, chwaląc matkę za to, że jest tak świetną kucharką. Kilka kolejnych tygodni spędziłem na wprowadzaniu swojego planu w życie. Każdego dnia po powrocie z pracy udawałem, że szukam odpowiedniego miejsca na swój nowy warsztat. I matka chyba w to uwierzyła.
– Jestem z ciebie taka dumna – powiedziała któregoś wieczoru.
Uśmiechnąłem się do niej.
– Jest tylko jeden problem – westchnąłem. – Brakuje mi 20 tysięcy na rozpoczęcie działalności – powiedziałem.
To była dokładnie taka kwota, jaka była mi potrzebna na wyjechanie za granicę i rozpoczęcie tam swojego nowego życia.
– Pożyczę ci – usłyszałem.
A kiedy padły te słowa, to o mało nie podskoczyłem z radości.
– Nie chcę, abyś wydawała na mnie swoje oszczędności – powiedziałem.
W głębi duszy miałem jednak nadzieję, że matka nie zmieni zdania. Nie zmieniła. Kilka dni później przelała mi swoje oszczędności, a ja zapewniłem ją, że oddam je tak szybko jak tylko się da.
To nie była prawda. Jeszcze tego samego dnia wynająłem małe mieszkanko za granicą i kupiłem bilety lotnicze w jedną stronę. Potem spakowałem wszystkie swoje rzeczy i udałem się na lotnisko. "Zaczynam nowe życie" – pomyślałem, gdy samolot wnosił się do chmur. I chociaż wieczorem miałem kilkanaście nieodebranych połączeń od matki, to żadnego z nich nie odebrałem. Napisałem tylko, że żyję i żeby się o mnie nie martwiła. I tylko jest mi trochę głupio, że nie oddam pożyczonych 20 tysięcy. Ale cel uświęca środki.
Marek, 25 lat
Czytaj także: „Mąż zdradza mnie z moją siostrą, a mama każe mi milczeć. Zabrania mi rozwodu, bo przysięgałam przed Bogiem”
„Z wywiadówki syna wróciłam z pamiątką. Za 9 miesięcy okaże się, czy ma oczy męża, czy może przystojnego wychowawcy”
„Szwagierka dawała mojemu synowi darmowe korepetycje z matematyki. Zamiast równań uczyła go anatomii w praktyce”