Miał nienaganną ogładę i był ponadprzeciętnie błyskotliwy. Poza mną nie dostrzegał nikogo innego. Prawie ideał. Sprawiał wrażenie wymarzonego kandydata na małżonka. A jeśli chodzi o mnie? Cóż, owszem, darzyłam go sympatią i doceniałam liczne zalety, jednak nie pałałam do niego głębszym uczuciem.
Pomijając szkolne sympatie i zauroczenia, które przeżywałam, będąc nastolatką, nie miałam pojęcia, jak to jest kochać kogoś tak mocno, żeby być w stanie zrobić dla tej osoby dosłownie wszystko.
Uległam namowom
Mimo że przekroczyłam już trzydziestkę i według mojej mamy powinnam się spieszyć, to w głębi duszy czułam się ciągle młodo i nie spieszyłam się do stałego związku. Rodzina jednak nie dawała mi spokoju, więc w końcu skapitulowałam. Stwierdziłam, że skoro i tak mam wziąć ślub bez miłości, to niech przynajmniej mój przyszły mąż będzie kimś, dla kogo ten krok ma sens. Andrzej wydawał się odpowiednim kandydatem, dlatego razem wyznaczyliśmy termin ceremonii.
Niedługo po ślubie wprowadziliśmy się do jego mieszkania. Mój świeżo poślubiony był wniebowzięty, a ja non stop się uśmiechałam, żeby nie zauważył, że nie cieszę się tak bardzo jak on. Byłam też odrobinę zaskoczona, bo mimo iż znaliśmy się od lat, to czułam się tak, jakbym poznała go dopiero w dniu zaślubin. Usiłowałam oswoić się z tym, że teraz ciągle jest obok mnie.
Zależało mi na tym związku, więc zdecydowałam, że dam z siebie wszystko, by nasze małżeństwo się udało. Według naszych wspólnych znajomych, Marek był po prostu nieskazitelny.
– Asia, jesteś naprawdę szczęściarą. Ten gość to prawdziwy skarb i taki zakochany w tobie – stwierdziła Lena, moja najbliższa kumpela. – Dba o ciebie jak nikt inny. A te upominki, które ci kupuje...
Tylko lubiłam męża
Ale ja ciągle czułam jakiś niedosyt. Brakowało mi odrobiny spontaniczności, szaleństwa i… namiętności, która wbija w fotel. Nie darzyłam męża miłością. To on był we mnie zakochany, więc jego uczucie musiało starczyć dla nas obojga. Ja go po prostu lubiłam, ceniłam i podziwiałam.
Przez cztery lata dzieliliśmy wspólne życie. Mąż robił to, chciałam. Nie sprzeciwiał mi się. Ot, istny pantoflarz! Wraz z mijającymi dniami coraz mocniej się do niego przywiązywałam, być może w podzięce za jego troskę i serdeczność zaczęłam snuć marzenia o naszej przyszłości. Pragnęłam zbudować wspólne gniazdko, w którym oboje odnajdziemy radość. Wtedy przyszła mi do głowy myśl o powiększeniu rodziny.
Poznałam innego mężczyznę
I nagle uderzyła mnie prawdziwa miłość… Poznałam faceta i od razu wiedziałam, że to on nadaje sens mojemu życiu, że poza nim nic innego nie ma znaczenia, że moje życie tak naprawdę dopiero teraz się rozpoczęło.
Rafał był przystojny i uroczy. Czułam chemię między nami a to, czym do tej pory żyłam, nagle stało się nieistotne. Uczucie, które mnie dopadło, pojawiło się z opóźnieniem, ale wywróciło moje życie do góry nogami. Nie martwiłam się tym jednak, ponieważ nareszcie czułam się szczęśliwa. Oszalałam z miłości do kochanka.
Kiedy spoglądał na mnie swoimi niebieskimi oczami przepełnionymi czułością, a z jego ust płynęły słowa, od których kręciło mi się w głowie, wtedy cały świat wokół nas przestawał mieć znaczenie. Czułam się, jakbyśmy tańczyli w upojnym, grzesznym tańcu bez końca na naszym własnym balu. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś podobnego i pragnęłam, aby to uczucie trwało bez końca.
Czułam się jak w potrzasku
Mimo usilnych prób nie byłam w stanie zataić przed moim mężem tego, co działo się w mojej głowie. Zaczęło mnie w nim irytować dosłownie wszystko, a zwłaszcza jego nadopiekuńczość i nadmierne przejmowanie się moim stanem.
Pragnęłam większej niezależności, a tak naprawdę marzyłam tylko o tym, by wreszcie dał mi spokój. Z drugiej strony dręczyły mnie wyrzuty sumienia, bo zdawałam sobie sprawę, że go krzywdzę i że przeze mnie się męczy, bo przecież domyśla się, jak wygląda obecnie nasza relacja.
Należało mu wszystko wytłumaczyć, ale za każdym razem tchórzyłam. Miałam nadzieję, że jako pierwszy zapyta mnie, co zaszło. On jednak nic nie mówił, nie dopytywał, nie oczekiwał żadnych wyjaśnień, tylko spokojnie czekał.
Bajka się skończyła
Rafał zostawił mnie tak niespodziewanie, jak się zjawił. Ten cios mnie powalił i sprawił, że straciłam ochotę do życia. Czułam się zdruzgotana i przygnębiona. Z jakiego powodu postąpił ze mną w taki sposób? Dlaczego odszedł ode mnie? Przecież twierdził, że jestem jego ukochanym kwiatem – najcudowniejszą różą w jego życiu.
Przez dłuższy czas nie potrafiłam zaakceptować faktu, że Rafał okazał się jedynie przeciętnym kobieciarzem, który – dzięki swej atrakcyjności fizycznej – mógł omamić każdą przedstawicielkę płci pięknej. Zabawił się moimi uczuciami, a kiedy mu się znudziłam, przepadł bez śladu.
W końcu to do mnie dotarło. Później nie umiałam sobie darować, że zaślepiona uczuciem nie dostrzegłam jego manipulacji, że nie zauważyłam żadnego sygnału, który mógłby poddać w wątpliwość autentyczność jego uczuć.
Mąż był wyrozumiały
Miłość do niego przeszła przez moje życie niczym tornado, pozostawiając po sobie jedynie ruiny. Wtedy zdecydowałam, że opowiem wszystko małżonkowi i dam mu wolność – stwierdziłam, że nadszedł dobry czas na rozstanie. Gdy zaczęłam swoją spowiedź, on mi przerwał.
– Zdaję sobie sprawę, że nie jestem facetem, o jakim marzysz, ale cię kocham. Chciałbym, abyś wiedziała, że w każdej sytuacji możesz na mnie liczyć. Zaakceptuję każdą twoją decyzję, ale mam prośbę: nie spieszmy się tak, poczekajmy chwilę, aż opadną emocje.
Ta scena na zawsze utkwiła mi w pamięci – jego oblicze przepełnione żalem i serdeczny uścisk, którym mnie otoczył. Mój ukochany wybaczył mi romans oraz wszelkie przykrości, jakie mu zafundowałam. Okazał mi ogromne zrozumienie, bo sam wiedział, co to znaczy kochać ponad wszystko. Kiedy przeżywałam katusze, był dla mnie jedynym oparciem i pocieszeniem.
Był dla mnie wsparciem
W najtrudniejszych chwilach, gdy miałam wrażenie, że świat zawalił mi się na głowę, a ja sama padłam ofiarą kłamstw i fałszu, on trwał przy mnie. Choć sam zmagał się z podobnym rozczarowaniem, nigdy nie odsunął się ode mnie.
Jego miłość – tak bezinteresowna i prawdziwa – była dla nas ratunkiem, światełkiem w tunelu. To dzięki wsparciu i oddaniu męża udało nam się pokonać przeciwności losu.
Minęło sporo czasu, zanim Rafał przestał zaprzątać moje myśli. A kiedy wreszcie mi się to udało, dotarło do mnie, jaką jestem szczęściarą, mogąc dzielić swoje życie z tak niezwykłą osobą, nie mającą sobie równych. Odkryłam w nim przyjaciela, który potrafił wybaczyć moje oszustwo i ponownie obdarzyć mnie zaufaniem.
W tamtym momencie poczułam do niego prawdziwą miłość. Nie była ona jednak tak porywcza i pełna pasji. To, co czuję do męża, jest uczuciem spokojnym, opartym na przyjaźni, przywiązaniu i zaufaniu. Dzięki temu, co przeżyłam z Rafałem, zrozumiałam, że miłość ma wiele odcieni. Już nie marzę o wielkim uczuciu pełnym namiętności. Teraz czuję się szczęśliwa u boku męża i pragnę spędzić z nim resztę swoich dni.
Magda, 39 lat
Czytaj także:
„Po śmierci męża znalazłam ukryty pendrive. Dzięki niemu mogłam się zapoznać z całą kolekcją jego kochanek”
„Z mężem czułam się jakbym żyła w grobie. Nie ruszała go nawet kusząca bielizna, więc wymieniłam go na żwawego kochanka”
„Mąż dał kochance moją biżuterią. Byłam zielona z wściekłości, kiedy zobaczyłam swoją bransoletkę na ręce tej dziuni”