„Po śmierci męża znalazłam ukryty pendrive. Dzięki niemu mogłam się zapoznać z całą kolekcją jego kochanek”

załamana kobieta fot. iStock, miniseries
„Nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że Miron może mieć na boku kochankę. Tymczasem on spotykał się przynajmniej z ośmioma kobietami. Próbowałam sobie wmawiać, że to mogą być jakieś stare zdjęcia. Z czasów sprzed naszego ślubu, ale nie”.
/ 28.05.2024 07:15
załamana kobieta fot. iStock, miniseries

Śmierć Mirona była dla mnie niewyobrażalnym ciosem. Był jeszcze taki młody. Nie mieliśmy czasu, żeby się sobą nacieszyć. Nie zdążyliśmy powołać na ten świat nowego życia. „To niesprawiedliwe!” – krzyczałam, waląc pięścią w ścianę. Moja gehenna trwała i trwała, a upływający czas wcale nie łagodził bólu. Pewnego dnia znalazłam coś, co pozwoliło mi zrozumieć, że tak naprawdę wcale nie znałam swojego męża, ale to w niczym nie pomogło.

Nie potrafiłam wyrzucić jego rzeczy

– Już czas, Monika – powiedziała Marta, moja przyjaciółka.

– Kiedy ja nie mogę. Nie potrafię ot tak pozbyć się jego rzeczy – łkałam.

– Zrozum, ból nigdy cię nie opuści, jeżeli wszystko dookoła będzie ci przypominać o tej stracie. Nie możesz spędzić życia, tuląc się do jego koszul. Musisz wreszcie ruszyć z miejsca i iść naprzód. Minęło już szesnaście miesięcy.

– Wiem, że masz rację. Ale na samą myśl o tym, że miałabym komuś oddać wszystko, co należało do niego, aż ściska mi się serce.

– Nie musisz pozbywać się wszystkiego. Nawet nie powinnaś. Zostaw sobie te rzeczy, które dobrze ci się kojarzą. Ale zrozum, jeżeli to mieszkanie dalej będzie wyglądać, jakby on wciąż tu był, nigdy nie uda ci się pogodzić z jego śmiercią.

Marta powiedziała mi samą prawdę. Musiałam w końcu się z tym uporać. Mój mąż zginął ponad rok temu, a od czasu jego śmierci w mieszkaniu nie zmieniło się absolutnie nic. Na półce w łazience nadal stały jego przybory do golenia i szczoteczka do zębów. Na wieszaku wciąż wisiał jego szlafrok. Na oparciu krzesła w salonie przez cały czas wisiała jego ulubiona koszula flanelowa, którą zawsze nosił w domu. Prałam ją regularnie i po wysuszeniu zawsze odkładałam na to samo miejsce.

Nie chciałam uwierzyć policjantom

Wiedziałam, że w końcu będę musiała się z tym uporać i pogodzić się z faktem, że Mirona nie ma już obok mnie. Ale jak miałam to zrobić? Odszedł tak nagle! Nawet nie mogłam go pożegnać. To było listopadowe popołudnie. Miron wyszedł z biura i udał się na przystanek. Autobus miał wkrótce nadjechać, ale wcześniej zjawił się tam on – szaleniec, który mi go odebrał.

Kończyłam gotować późny obiad, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. W progu zobaczyłam dwóch policjantów. Przedstawili się, a następnie potwierdzili moją tożsamość. Potem jeden z nich powiedział coś, co sprawiło, że mój cały świat runął w posadach.

– Czy możemy wejść? – zapytał policjant.

– Co się stało? Coś z Mironem, tak? Inaczej nie pytałby pan, czy jestem jego żoną – przeraziłam się.

– Mam dla pani złą informację i będzie lepiej, jeżeli przekażę ją pani w mieszkaniu.

– Proszę, niech pan nie trzyma mnie w niepewności – powiedziałam, gdy weszli do przedpokoju.

Pani mąż nie żyje. Bardzo mi przykro z powodu pani straty – wycedził służbowym tonem, a ja w tym momencie przestałam go słuchać.

To był cios

Cały świat wirował mi przed oczami. Nie mogłam złapać tchu. Pamiętam tylko, że policjanci zaprowadzili mnie do salonu i pomogli usiąść na kanapie.

– Pani Moniko, czy potrzebuje pani pomocy medycznej?

– To na pewno pomyłka – stwierdziłam, jakbym nie słyszała pytania mundurowego. – To nie może chodzić o Mirona. Pomyliliście się, panowie. Mój mąż za chwilę będzie w domu. Zobaczycie, że nie mieliście racji – bredziłam.

– Bardzo mi przykro, ale to nie jest pomyłka. Może chciałaby pani, żebyśmy kogoś zawiadomili? Nie powinna być pani sama w tej trudnej chwili.

„To nie jest pomyłka” – te słowa grały mi w głowie jak upiorna melodia. Powtarzałam je bezgłośnie, aż w końcu zaczęło do mnie docierać, że policjant naprawdę mówi o moim mężu. Zalałam się łzami. Jeden z funkcjonariuszy podał mi chusteczkę.

– Co się stało? – zapytałam w końcu.

– Pani mąż stał na przystanku, gdy uderzył w niego rozpędzony samochód. Zginął na miejscu.

Potrzebowałam wsparcia

Po pogrzebie nie mogłam dojść do siebie. Wzięłam w pracy bezpłatny urlop, nie podając nawet przybliżonego terminu powrotu do swoich obowiązków. Szczęście w nieszczęściu, moja szefowa to wyrozumiała kobieta i nie robiła mi żadnych problemów. Zajęła się mną Marta. Wprowadziła się do mnie i otoczyła opieką.

Tak, „opieka” to właściwe słowo, bo naprawdę nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Mieszkała ze mną ponad trzy miesiące i gdyby nie ona, nie wiem, jak przetrwałabym najtrudniejszy okres. Wspiera mnie do dziś i wspierała także w dniu, w którym nadszedł czas, by uporządkować rzeczy po zmarłym mężu.

– Dobrze, zróbmy to – powiedziałam w końcu. – Chyba jestem już gotowa.

– Postępujesz słusznie, kochana.

Spakowałam większość rzeczy

Spakowałyśmy wszystkie ciuchy i większość rzeczy osobistych Mirona do kartonów. Zostawiłam sobie tylko jego zegarek, telefon i kilka drobiazgów, które miały dla mnie szczególne znaczenie.

– Zostało coś jeszcze? – zapytała Marta.

– Tylko rzeczy w biurku. Ale chyba nic stamtąd nie będzie nadawało się do oddania.

Przejrzałam szufladę. Były tam same dokumenty i pendrive. Nie znalazłam niczego, co mogłoby się komuś przydać.

– Możesz sama zawieść te rzeczy? – zapytałam. – Ja chyba nie dam rady.

– No jasne, że tak. Uwinę się raz, dwa i wrócę do ciebie.

– Nie musisz. Na pewno masz masę własnych spraw. I tak za dużo mi pomagasz.

– To żaden problem. Jeżeli chcesz...

– Nie – przerwałam jej. – Dziś wieczorem wolę być sama.

– Rozumiem – powiedziała i objęła mnie. – Ale pamiętaj, jakby coś, możesz dzwonić o każdej porze.

– Wiem, kochana. Bardzo ci dziękuję.

Mąż mnie zdradzał

Sama nie wiem dlaczego, ale po wyjściu Marty zainteresowałam się znalezionym pendrive'em. Uruchomiłam komputer, by sprawdzić jego zawartość. To były fotografie. Otworzyłam pierwszą i natychmiast pożałowałam, że to zrobiłam.

Na zdjęciach były uwiecznione kobiety. Niektóre w seksownej bieliźnie, niektóre nagie. Doliczyłam się ośmiu. W pierwszej chwili pomyślałam, że Miron chował przede mną erotyczne fotki. Szybko jednak zaczęłam zastanawiać się, po co miałby to robić. Po pierwsze, nie jestem zakonnicą i erotyka nigdy mnie nie gorszyła, a po drugie, nikt w dobie internetu nie trzyma takich fotek zapisanych w pamięci, skoro w sieci można znaleźć ich miliony. Wtedy zauważyłam, że oprócz zdjęć jest jeszcze film.

Nagranie nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Była na nim jedna z kobiet ze zdjęć i... mój mąż. Zabawiali się w najlepsze, a wszystko rejestrowała kamera ustawiona naprzeciwko łóżka. „Zdradzał mnie? Ale jak? Dlaczego?” – pytałam samą siebie.

Nie mogłam w to uwierzyć

Układało nam się bardzo dobrze i nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że Miron może mieć na boku kochankę. Tymczasem on spotykał się przynajmniej z ośmioma kobietami. Próbowałam sobie wmawiać, że to mogą być jakieś stare zdjęcia. Z czasów sprzed naszego ślubu, ale nie. Sygnatura czasowa wyraźnie wskazywała, że wykonał je, gdy już byliśmy małżeństwem.

Czy to znalezisko pomogło mi pogodzić się ze stratą? Nie. Te zdjęcia tylko powiększyły mętlik w mojej głowie. Dopadła mnie wściekłość, później zaczęłam go usprawiedliwiać przed samą sobą, a później zaczęłam robić sobie wyrzuty, że złoszczę się na zmarłego. Rany! Dlaczego musiałam to znaleźć? Dlaczego sprawdziłam zawartość tego przeklętego urządzenia?

Monika, 32 lata

Czytaj także:
„Siostra wpadła w szał, bo ojciec przepisał mi mieszkanie. Całe życie miała go gdzieś, a teraz paniusia ma pretensje”

Podałam pomocną dłoń byłemu mężowi, a on potraktował to jako zaproszenie na numerek. Liczył na nowy początek”
„Chciałam poderwać jurnego młodzika w autobusie, a zrobiłam z siebie pośmiewisko roku. Zachciało mi się na starość amorów”

Redakcja poleca

REKLAMA