Mamuśka Roberta już na starcie mnie nie trawiła. Nawet nie kiwnęła palcem, żeby mnie polubić. Kiedy pierwszy raz się zobaczyłyśmy, zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem, mruknęła coś jak „witam”, a potem poleciała do kuchni, jasno dając mi do zrozumienia, że gadać ze mną to ona wcale nie ma zamiaru.
Teść okazywał mi sympatię i był uprzejmy
Schlebiał mi, prawił miłe słówka i dbał o to, żeby gadka się kleiła. Był świadomy oświadczyn Roberta i pragnął mnie bliżej poznać. Ona z kolei tylko podała kawę, i to dopiero gdy syn stanowczo ją o to poprosił. Postawiła filiżanki i zaraz zniknęła w kuchni, nie odezwawszy się do mnie ani słowem. Byłam kompletnie skołowana tą sytuacją, w końcu spotkałyśmy się pierwszy raz i nie zdążyłam jeszcze niczym zawinić, żeby zasłużyć na takie traktowanie.
Mam tylko jedną poważną teorię, która tłumaczy jej zachowanie – jest zazdrosna o swojego syna jedynaka i sądzi, że żadna dziewczyna nie zasługuje na niego. Gdy ta niefortunna wizyta wreszcie dobiegła końca, od razu podzieliłam się z Robertem moimi spostrzeżeniami.
– Nie, to nie o to chodzi... Matka bardzo pragnie, abym wziął ślub. Ale nie z tobą, skarbie – przyznał otwarcie.
– Jeśli nie ze mną, to z kim? – zapytałam zaintrygowana, nadstawiając uszu.
– Z Natalią.
– No to kim jest ta Natalia?
– Jak to kim? Córką najlepszej kumpeli ukochanej mamusi mojej. Według niej też jedyną słuszną przyszłą synową.
– Jakoś nie łapię…
– Kurcze, no to oczywiste przecież. Matka i ta jej koleżanka od serca, Halinka, ubzdurały sobie dawno temu, że ożenię się z tą Natalią. I obie zawzięcie próbują doprowadzić do tego. Odkąd tylko pamiętam, ciągle nam powtarzają, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Absurd.
– I co, faktycznie tak jest?
– Daj spokój! Lubimy się, bo jako dzieciaki zawsze trzymaliśmy się razem, ale nigdy nie poczuliśmy tej iskry. Setki razy tłumaczyliśmy to naszym matkom, ale one nadal nie łapią. Wciąż planują dla nas jakieś rodzinne wypady, imprezy… Zupełnie jakby czekały, aż nagle zapłoniemy wielką miłością i ich największe pragnienie stanie się rzeczywistością.
– A stanie?
– Wiesz doskonale Nineczko, że to z tobą pragnę być już na zawsze. Poza tym, Natalia chyba też jest już z kimś związana.
– W takim razie nadszedł najwyższy czas, aby twoja matka wreszcie zrozumiała, że wy dwoje nigdy nie będziecie parą.
– Na pewno w końcu to do niej dotrze… Jednak obawiam się, że nastąpi to dopiero w dniu, gdy weźmiemy ślub. Do tego momentu nadal będzie zapraszać Natalię do naszego domu i wychwalać ją, ile tylko się da. Taka już po prostu jest. Lubi stawiać na swoim.
– Ojej, chyba nadchodzi dla mnie naprawdę trudny czas.
– Dasz sobie radę, no nie?
– Dam radę, nie martw się – wtuliłam się w Roberta.
Był dla mnie wszystkim i nie wyobrażałam sobie, że miałabym zrezygnować z tego, co nas czeka.
Matka Roberta była naprawdę uparta
Raz za razem urządzała jakieś imprezy i spotkania przy grillu, zapraszając na nie swoją wyśnioną przyszłą synową. Mój narzeczony zabierał mnie ze sobą, więc miałam szansę lepiej poznać Natalię. Ku mojemu zaskoczeniu, wydawała się nie tylko miła, ale również inteligentna. Z tego powodu nie mogłam pojąć, czemu w ogóle bierze udział w tej zabawie.
Ja będąc na jej miejscu, już dawno postawiłabym sprawę jasno – albo przyszłabym z własnym facetem, dając mamie Roberta do zrozumienia, że jej marzenie pozostanie tylko marzeniem, albo po prostu odmawiała wszystkich zaproszeń. Ale ona pojawiała się na każdym wydarzeniu. I to w pojedynkę.
Wielokrotnie miałam ochotę zapytać ją wprost, czy ta zabawa nie zaczyna jej już nudzić, ale krępowałam się to zrobić. Zdecydowałam, że najlepiej będzie uzbroić się w cierpliwość i poczekać na to, aż sytuacja sama się rozwiąże. Pewnego wieczoru parę tygodni przed ceremonią ślubną udałam się do galerii handlowej położonej na drugim końcu miasta. Planowałam po prostu trochę pochodzić po sklepach. Mijając kawiarenkę, machinalnie rzuciłam okiem do środka. I aż mnie zamurowało. W kącie sali, przy stoliku, siedziała Natalia. Tuż obok niej... ojciec Roberta. Wpatrywali się w siebie intensywnie, przytulali, co chwilę dotykali swoich rąk. Sprawiali wrażenie, jakby cały świat dookoła przestał dla nich istnieć.
– No to teraz już wiem, czemu tak często bywałaś u Roberta. Chodziło ci o spotkania z jego ojcem. A mamusia tak cię uwielbiała, tak chwaliła na prawo i lewo… Zastanawiam się, jaką minę by zrobiła, jakby teraz tu była zamiast mnie – powiedziałam pod nosem. Parsknęłam w duchu na wspomnienie, jak teściowa wielbiła Natalię. Mnie to nawet z łaski kawą nie poczęstowała.
Jakoś się ocknęłam po tym zaskoczeniu i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
Pragnęłam pozostać niezauważona. W tamtym momencie nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić dalej. Ta sytuacja tak bardzo mnie zaskoczyła, że potrzebowałam trochę czasu, aby to wszystko na spokojnie przeanalizować. Przez całą drogę powrotną do mieszkania głowiłam się nad tym, co robić. Ostatecznie zdecydowałam, że nie wspomnę ani słowem Robertowi o tym, co zobaczyłam między jego ojcem a Natalią. Przyznaję, że miałam wielką ochotę mu o tym powiedzieć, ale trzymałam język za zębami. Po pierwsze dlatego, że nie byłam w stu procentach przekonana, czy faktycznie są parą – w końcu nie nakryłam ich razem w łóżku. Po drugie, nie chciałam być osobą, która przekazuje takie wieści. Moja mama zawsze mi wpajała, żeby nie wtrącać się w takie sprawy.
To może przynieść tylko nieszczęście
Gdybym zdradziła, co wiem, pewnie niewiele by to dało, więc grałam nieświadomą i w duchu chichotałam pod nosem. Szczególnie kiedy matka mojego Robcia dalej traktowała Natalkę jak królewnę i ciągle ją do siebie zapraszała. Kiedyś bolało mnie to, że ją tak rozpieszcza, a mnie ma gdzieś. Teraz te spotkania mnie rozśmieszały. Zerkałam ukradkiem na tatę Roberta i Natalię. I z każdą chwilą byłam coraz bardziej pewna, że są w sobie totalnie zakochani i coraz gorzej im wychodzi ukrywanie się. Całym sercem prosiłam Boga, żeby nie wyznali prawdy przed moim ślubem. To przecież miała być najcudowniejsza chwila mojego życia. A mogłaby zamienić się w totalną masakrę.
Udało im się przetrwać do ceremonii ślubnej. Samo przyjęcie weselne też obyło się bez poważniejszych problemów. Ojciec pana młodego bawił się wyśmienicie, z kolei teściowa sprawiała wrażenie niezadowolonej. Można było zauważyć, że nadal nie potrafi zaakceptować faktu, iż to nie Natalia stanęła na ślubnym kobiercu u boku jej syna. Po dwóch dniach wylecieliśmy w podróż poślubną do słonecznej Italii. Tuż przed wejściem na pokład samolotu, ogłosiliśmy wszystkim, że podczas wyjazdu nie zamierzamy odbierać telefonów od nikogo.
Chcieliśmy ten wyjątkowy czas spędzić tylko we dwójkę, uciec od codziennych stresów i kłopotów. Rodzina uszanowała naszą decyzję, nikt nie dzwonił ani się nie odzywał. Ale ledwo wyszliśmy z samolotu powrotnego na Okęciu, a tu nagle zadzwonił telefon Roberta. Dzwoniła jego matka. Poprosiła, aby wszystko rzucił i od razu do niej pojechał.
– Chyba mnie tu nie zostawisz samej z tymi walizkami? – pokazałam na nasze bagaże.
– Nie, oczywiście, że nie. Najpierw podrzucę cię do mieszkania, a potem pojadę do mamy. Wybacz kochanie, ale muszę do niej jechać. Miała jakiś taki płaczliwy i nerwowy ton głosu. Boję się, że coś się stało. Może z tatą? – odpowiedział.
– Dobrze, w takim razie ruszaj. Poinformuj mnie, gdyby okazało się, że to jakaś poważna sprawa. W końcu jesteśmy rodziną, mimo że twoja rodzicielka pewnie nadal nie może się z tym pogodzić – powiedziałam, usiłując nie dać po sobie poznać, co czuję.
Intuicja podpowiadała mi, że Natalia i ojciec mojego małżonka wyznali sobie miłość, a teściowa zamierza poskarżyć się na ten temat synowi.
Moja intuicja nie zawiodła
Robert wszedł do mieszkania mocno przygnębiony. Bez żadnego przywitania opadł ciężko na sofę, zakrywając twarz rękoma.
– Mój stary zupełnie oszalał! – w końcu zdecydował się coś powiedzieć.
– O co dokładnie chodzi? – dalej grałam, że nic nie wiem.
– Zabujał się w kimś i wszystko wygadał mamie. Potem spakował manatki i się wyniósł. Możesz w to uwierzyć?
– Wpadł po uszy? Ale w kim? W asystentce z biura? – kontynuowałam przesłuchanie.
– Nie, uwierz mi lub nie, ale w Natalce…
– Moment, o której Natalce mowa? Chyba nie o tej, którą twoja rodzicielka ciągle ci podsuwała pod nos?!
– Dokładnie o niej… Ponoć kręcą ze sobą od dłuższego czasu… Kiedy mama się o tym dowiedziała, mało co nie zeszła na zawał, biedna kobieta…
– Ani trochę jej się nie dziwię. Darzyła ją taką sympatią i troską. Widziała w niej przyszłą synową. A ta co zrobiła? Odebrała jej ukochanego. To tak, jakby wbiła jej sztylet prosto w samo serce – zrobiłam oburzoną minę.
– Otóż to! Przebiegła jędza. Oby kiedyś poniosła za to karę! – wkurzył się.
Byłam już gotowa rzucić, że jego ukochana mamcia ponosi całkowitą odpowiedzialność za obecną sytuację, gdyż wpuściła lisa do swojej zagrody, jednak w ostatniej chwili powstrzymałam swój niewyparzony język. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak bardzo mój mąż przeżywa rozpad małżeństwa swoich rodziców, więc nie miałam zamiaru dobijać go dodatkowo.
Od tamtych wydarzeń upłynęły już całe cztery tygodnie. Robert praktycznie każdego dnia dzwoni do swojego taty, starając się przekonać go, by wrócił do domu. Ten jednak nie wykazuje najmniejszej chęci, by choćby o tym pomyśleć. Zamiast tego, zdążył już złożyć pozew rozwodowy i wynająć lokum dla siebie i swojej wybranki serca.
Kiedy teściowa poznała prawdę, załamała się
Jak opowiadał mój mąż, jego matka praktycznie w ogóle nie wychodzi z domu. Raz rzuca przekleństwami w stronę męża i Natalii, a za chwilę zanosi się płaczem. Podobno wyznała Robertowi, że żałuje, iż traktowała Natalię niemal jak własne dziecko. Obarcza się winą, że dała się zwieść, bo tak bardzo zależało jej na tym, aby byli razem. Zerwała wszelkie kontakty ze swoją przyjaciółką, matką Natalii, i postanowiła o niej zapomnieć. W końcu zrobiło mi się szkoda teściowej. Wprawdzie wciąż miałam w pamięci, jak nieuprzejmie mnie traktowała i jak usiłowała zniechęcić mnie do związku z Robertem, ale stwierdziłam, że nadszedł czas, by puścić w niepamięć dawne urazy.
Doszłam do wniosku, że ta kobieta już dość wycierpiała przez swoje paskudne knowania. Kiedy więc mój małżonek oznajmi mi nazajutrz, że po raz kolejny wybiera się do niej, by dodać jej otuchy, postanowiłam mu towarzyszyć. Być może jeśli okażę jej odrobinę empatii i zrozumienia, w końcu mnie polubi…
Nina, 28 lat
Czytaj także:
„Mój mąż wszystkie wydatki dzielił na pół. Gdy straciłam pracę, miałam u niego dług zaciągnięty na chleb i podpaski”
„Rodzice chcieli, bym był kimś, a nie zwykłym prostakiem. Chcieli zrobić ze mnie maszynkę do zarabiania pieniędzy”
„Niechcący odkryłem romans żony. Zamiast ją zostawić, postanowiłem obmyślić sposób, by pokochała mnie na nowo”