„Wyjechałam ze wsi do miasta, by zrobić karierę. Wszystko zmieniło się, gdy na biurku zauważyłam notatkę od szefa”

dziewczyna z wypowiedzeniem fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Nie mogłam w to uwierzyć, bo wydawało się, że tak sumiennej i lojalnej osoby jak ja tylko ze świecą szukać. Widocznie mocno przeceniłam swoją rolę w firmie i okazało się, że łatwo można mnie zastąpić”.
/ 28.10.2024 11:15
dziewczyna z wypowiedzeniem fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Z całego serca marzyłam o tym, żeby wyrwać się z mojej maleńkiej miejscowości do wielkiego świata. Tutaj wszyscy się znali i wytykali palcami na każdym kroku. A ja chciałam czasami po prostu móc wyjść do teatru czy galerii handlowej. Czy potrzebowałam aż tak wiele?

Nawet po ubrania musiałam udawać się w daleką podróż i miałam tego już zwyczajnie dość. Lubiłam te okolice i przyrodę, pośród której mogłam dorastać, ale z czasem moje priorytety się zmieniły. Postawiłam na Poznań i nic nie mogło odwieść mnie od tej decyzji. Tuż po maturze ruszyłam prosto przed siebie.

Byłam z siebie taka dumna

Początkowo czułam się zagubiona w tak dużym mieście. Wszechobecny pęd, gonitwa za karierą i ogrom możliwości nieco mnie przytłaczały. Ale zauważyłam, że znajomi zaczęli dostrzegać wartość w tym, że byłam inna i mogłam dać im coś wyjątkowego od siebie. Natomiast chłopcy podziwiali moją urodę.

Pierwszą pracę udało mi się podjąć jeszcze w trakcie nauki. Mogłam od razu wykorzystać wiedzę zdobytą podczas ćwiczeń i wykładów. To znacząco wpłynęło na moją pewność siebie. Stałam się też niezależna.

Coraz częściej łapałam się na tym, że planuję swoją przyszłość po skończeniu uczelni. I tak oto po napisaniu pracy magisterskiej zostałam przyjęta do korporacji z dużym potencjałem. Nie mogłam w to uwierzyć! Ja, sama, z małego miasteczka, dotarłam aż tutaj?! Naprawdę?! Aż podskakiwałam z radości.

Zaangażowałam się w to zajęcie na maksa, po cichu licząc na szybki awans. Cyferki na moim koncie z czasem zaczęły rosnąć, a mi tylko świeciły się oczy z ekscytacji. Miałam coraz więcej motywacji, aby udowodnić swoim rówieśnikom z rodzinnej wsi, że rzeczywiście coś tutaj znaczę.

Wspominałam trudne czasy, kiedy rodzice musieli odkładać pieniądze na jeden wakacyjny wyjazd w roku. Tymczasem ja mogłam sobie pozwolić na spontaniczne wycieczki co drugi weekend. Byłam z siebie taka dumna... Wszystko zmieniło się, gdy na moim biurku nagle wylądowało wypowiedzenie

Poczułam się samotna

Nie mogłam w to uwierzyć, bo wydawało się, że tak sumiennej i lojalnej osoby jak ja tylko ze świecą szukać. Widocznie mocno przeceniłam swoją rolę w firmie i okazało się, że łatwo można mnie zastąpić.

– Marlena, bardzo doceniam cię jako naszego pracownika, ale sama rozumiesz, potrzebujemy stworzyć dynamiczny zespół zupełnie nowej generacji... – zaczął cytować formułki mój szef.

– Kto w takim razie zajmie moje miejsce? – przerwałam ten banalny wywód. 

– Jedna z twoich podopiecznych zna dodatkowo języki obce. Bardzo mi przykro – wyjaśnił.

Wiedziałam, że nie mam już szans na żadne negocjacje. Skruszona podpisałam stosowne dokumenty i zaczęłam sprzątać swoją szafkę. Na koniec dostałam solidną odprawkę i to by było na tyle.

Gdy wróciłam do swoich czterech ścian, nie miałam co ze sobą zrobić. Okazało się, że przez całą dekadę poświęciłam się pracodawcy, który tak mnie potraktował, a teraz... nie mam własnego życia. Nie miałam nawet bliskiej przyjaciółki, której mogłabym się zwierzyć. Wszystkie znajomości nawiązałam w pracy, a znajomi ze studiów zaczęli spotykać się sami, bo wiecznie nie miałam dla nich czasu.

Pewnie zazdrościliby mi tego idealnie zaprojektowanego mieszkania w dobrej lokalizacji, ale tak się składa, że nigdy ich tutaj nie zaprosiłam. W imię czego robiłam to wszystko? Zapadłam się w fotel i zalałam się łzami. Przeglądałam telefon, ale nie miałam do kogo zadzwonić. Poczułam samotność. 

Kilka tygodni później zrozumiałam, że muszę wrócić w rodzinne strony. Tam czekają na mnie bliskie osoby, do których od lat nie chciałam się przyznawać, a tak naprawdę to im chciałam zaimponować.

Rozpłynęłam się ze szczęścia

Gdy dojechałam na miejsce, ledwo je poznałam. Znane mi dawniej kąty porosły chwastami. Czułam się dziwnie, że nagle drapacze chmur zamieniły się na drzewa, a autostrady na wąskie uliczki.

Nareszcie nie miałam przed sobą ekranu komputera, tylko mogłam bez limitu gapić się w niebo. Z ulgą zapukałam do drzwi moich rodziców. Mama powitała mnie ciepłym uśmiechem.

Okazało się, że w środku nic się nie zmieniło! Na ścianie dalej wisiały moje obrazki, a na łóżku cierpliwie czekały pluszowe zabawki z dzieciństwa. Rozpłynęłam się ze szczęścia pośród kolorowych poduszek.

– Ten rysunek przypominał mi o tobie bardziej niż zdjęcia z czasów studenckich, które nam przysyłałaś – mama zdjęła jeden z moich malunków i spojrzała na niego wzruszona.

Byłam zdumiona, że rodzice nie mieli do mnie pretensji. Zawsze czekali na mnie z otwartymi ramionami.

Dotarło do mnie, że pogoń za karierą była tylko przykrywką dla moich kompleksów. Prawdziwa wartość tkwi w rodzinie i bliskich, z którymi na koniec dnia możesz usiąść przy kubku gorącej herbaty. 

Marlena, 32 lata

Czytaj także:
„Gdy mąż wyjeżdżał w delegację, pilnowała mnie teściowa. A potem raportowała synkowi, czy jestem grzeczna”
„Uciekłam na wieś i wpadłam w ramiona muskularnego rolnika. Zmieniłam szpilki na gumiaki i wcale mi to nie przeszkadza”
„Żonaty kolega z pracy prowadził ze mną niebezpieczną grę. Flirtowaliśmy do upadłego, aż jedno z nas nie wytrzymało”

Redakcja poleca

REKLAMA