„Żonaty kolega z pracy prowadził ze mną niebezpieczną grę. Flirtowaliśmy do upadłego, aż jedno z nas nie wytrzymało”

Kobieta uśmiecha się do telefonu fot. iStock by Getty Images, vorDa
„Tak bardzo się przyzwyczaiłam, że nie wyobrażałam już sobie dnia bez wymiany wiadomości. Sprawdzałam telefon od razu po przebudzeniu, w pracy niemal się z nim nie rozstawałam, a w domu zamykałam się w łazience, aby powymieniać namiętne SMS-y”.
/ 24.09.2024 13:15
Kobieta uśmiecha się do telefonu fot. iStock by Getty Images, vorDa

Kiedy wychodziłam za mąż za Marcina, to byłam przekonana, że będziemy jedną z tych par, których nigdy nie dopada kryzys. Niestety, przeliczyłam się. Po kilku latach małżeństwa w naszym związku zrobiło się przewidywalnie i nudno. A ja postanowiłam poprawić sobie humor niewinnym flirtem. Jednak szybko okazał się nie być tak niewinnym, a jego konsekwencje mogły zniszczyć dwa związki. 

W moje małżeństwo wdarła się monotonia

Kiedy stałam przed ołtarzem w białej sukni ślubnej, to byłam przekonana, że czeka nas świetlana przyszłość. Kochałam Marcina nad życie i wierzyłam, że on darzył mnie podobnym uczuciem. Co mogło pójść nie tak?

Codzienne życie to jednak nie bajka, a w każdym małżeństwie przychodzi taki czas, w którym musi się ono zmierzyć z mniejszym lub większym kryzysem. Nas dopadł on trzy lata po ślubie.

Znowu wyjeżdżasz? – zapytałam ze złością Marcina, który właśnie pakował swoją walizkę.

Mój mąż tylko westchnął i bezradnie wzruszył ramionami.

– Przecież wiesz, że muszę – powiedział cicho. Marcin był przedstawicielem handlowym i jego praca w dużej mierze składała się z wyjazdów. A ja miałam już tego dosyć.

– Czasami mam wrażenie, że praca jest dla ciebie ważniejsza ode mnie – powiedziałam. I chociaż w głębi duszy wiedziałam, że jestem niesprawiedliwa, to nie mogłam się powstrzymać.

Marcin nic nie powiedział, ale w jego wzroku widziałam rozczarowanie. Bo tak naprawdę on robił to wszystko dla nas. Od zawsze marzyliśmy o domu za miastem, a mój mąż robił wszystko, aby to marzenie spełnić.

– Wrócę w sobotę – powiedział tylko. A potem skierował się w stronę wyjścia. – I pamiętaj, że cię kocham – dodał jeszcze.

A ja zostałam sama ze swoimi myślami. I owszem, wiedziałam, że Marcin kocha mnie tak samo jak na początku naszego małżeństwa, ale coraz częściej odnosiłam wrażenie, że nie ma między nami już takiej chemii jak jeszcze kilka lat temu. A ja tęskniłam za ogniem i porywami namiętności. Tymczasem nasze życie w ostatnim czasie ograniczało się do wspólnego robienia listy zakupów i ustalania, kto się czym zajmie w kolejnym tygodniu. I tak w kółko.

– Każde małżeństwo przechodzi gorsze dni – próbowała pocieszać mnie przyjaciółka, której zwierzałam się ze swoich problemów i dylematów związkowych. – Ale to minie. A Marcin cię kocha – zapewniała mnie. A ja bardzo chciałam w to wierzyć. Jednak tęskniłam za tym, co było wcześniej. I to przez poszukiwania tych minionych doznać wplątałam się w bardzo niebezpieczną grę.

Niewinny flirt zapewnił mi rozrywkę

Piotrek był moim kolegą z pracy. Pracował w pokoju obok i często mijaliśmy się na korytarzu lub spotykaliśmy się w pokoju socjalnym.

– Z mlekiem i cukrem? – zapytał mnie tego poranka, gdy tylko pojawiłam się w przy ekspresie do kawy.

– Poproszę – powiedziałam z wdzięcznością. Poprzednia noc nieźle dała mi do wiwatu. Wieczorem zadzwonił do mnie mąż i jak zwykle się posprzeczaliśmy. A ja potem nie mogłam spać, bo rozmyślałam o tym, co dalej będzie z naszym małżeństwem.

Ciężka noc? – zapytał i mrugnął do mnie okiem. A ja dopiero po chwili zorientowałam się, co kolega miał na myśli.

– Nie w tym sensie – odburknęłam i się zaczerwieniłam. Już wcześniej słyszałam, że Piotrek lubi sobie pożartować w rubaszny sposób, ale nigdy nie sądziłam, że zrobi to tak otwarcie.

– To tak jak u mnie – westchnął. – Ostatnio panuje posucha – powiedział i się roześmiał.

A ja od razu wyobraziłam go sobie w sytuacji, która w ogóle nie powinna przyjść mi na myśl. Oboje mieliśmy współmałżonków, a mi nigdy wcześniej nie przyszłoby do głowy, aby w taki sposób myśleć o kimkolwiek innym niż o moim mężu. 

– Przykro mi – mruknęłam zawstydzona. I czym prędzej wzięłam kubek z kawą i wróciłam do swojego pokoju. Nie chciałam dopuścić do tego, aby kolega zauważył, jakie wrażenie wywołały na mnie jego słowa.

Piotrek jednak nie dał o sobie zapomnieć. Jeszcze tego samego dnia napisał do mnie SMS-a, że przeze mnie nie może skupić się na pracy. „Dlaczego?” – zapytałam zdziwiona. „Bo próbuje sobie wyobrazić, jaką bieliznę masz na sobie” – odpisał po kilku sekundach. A ja poczułam, że się czerwienię. I zamiast zostawić tę wiadomość bez odpowiedzi lub napisać mu wprost, że nie zamierzam z nim flirtować, to dałam się wciągnąć w jego gierkę. Odpisałam zalotnie, że jestem bez bielizny. I tak to się wszystko zaczęło. Przez resztę dnia wymienialiśmy się SMS-ami, które były coraz bardziej niegrzeczne. Tak naprawdę, to nie poznawałam samej siebie. I przez chwilę nawet próbowałam to zakończyć, ale nic z tego nie wyszło. Co tu dużo mówić – podobało mi się to.

Flirt z kolegą z pracy trwał w najlepsze

Przez kolejne dni mój wirtualny romans z kolegą z pracy rozwijał się coraz bardziej. Nie tylko wymienialiśmy się wiadomościami podczas pobytu w biurze, ale także długo po opuszczeniu budynku firmy.

– Słyszysz, co do ciebie mówię? – usłyszałam głos mamy. Tego popołudnia wpadłam do niej na pogaduchy. Ale byłam tak zajęta intensywnym flirtowaniem z Piotrkiem, że zupełnie nie słuchałam tego, co ma mi do powiedzenia. 

– Tak, tak – powiedziałam szybko i odłożyłam telefon. Ale po kilku minutach pożegnałam się z nią i pobiegłam do swojego mieszkania. Chciałam całkowicie oddać się przyjemności wymieniania namiętnych SMS-ów z kolegą z pracy.

A wiadomości te były coraz bardziej niegrzeczne. Rozmawialiśmy już nie tylko tym, jaką mam bieliznę, ale także o tym, co byśmy robili, gdybyśmy chociaż przez chwilę zostali sami.

„A może wypróbujemy to na żywo?” – padła w końcu propozycja od Piotrka. I chociaż trochę mnie kusiło, to jednak nie zdecydowałam się na to. Telefoniczny czy internetowy flirt to jedno, ale zdrada rzeczywista to coś zupełnie innego. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam, bo w głębi duszy doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Ale i tak nie byłam w stanie tego przerwać. Z każdym kolejnym dniem nasza wymiana wiadomości była coraz bardziej namiętna, a ja czułam, że nie jestem w stanie się od tego uwolnić.

Wirtualny romans zamienił się w coś więcej

Tak bardzo przyzwyczaiłam się do flirtu z Piotrkiem, że nie wyobrażałam już sobie dnia bez wymiany wiadomości. Sprawdzałam telefon od razu po przebudzeniu, w pracy niemal się z nim nie rozstawałam, a w domu zamykałam się w łazience, aby powymieniać z Piotrkiem namiętne SMS-y. 

Nie przeszkadza ci to, że znowu wyjeżdżam? – zapytał mnie któregoś wieczoru Marcin. Właśnie zaczął się pakować na kolejną delegację.

– Przeszkadza – westchnęłam. – Ale rozumiem, że jest to konieczne – dodałam po chwili z uśmiechem. A w głębi duszy nie mogłam się doczekać chwili, aż mąż zamknie za sobą drzwi, a ja będę mogła bez przeszkód oddać się rozmowom z Piotrem.

I tak trwaliśmy w tym chorym układzie przez kolejne miesiące. Aż któregoś dnia Piotrek dorwał mnie na firmowym korytarzu i powiedział, że musimy porozmawiać.

– Stało się coś? – zapytałam z niepokojem. Mina mojego wirtualnego adoratora właśnie na to wskazywała.

– Tak – odpowiedział. A ja byłam przekonana, że albo jego żona dowiedziała się o naszej relacji albo on chce po prostu to zakończyć.

Moje przewidywania okazały się zupełnie błędne.

Zakochałem się w tobie – usłyszałam po kilku minutach w pokoju socjalnym. – I jestem gotów rozstać się z żoną, aby rozpocząć wszystko od nowa z tobą. A ty? – zapytał.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Owszem, lubiłam ten nasz wirtualny romans, ale nigdy nie zamierzałam rozstawać się z Marcinem. Tak naprawdę kochałam swojego męża i to z nim zamierzałam spędzić resztę swojego życia. A ten niewinny flircik? Dla mnie to była tylko zabawa.

Ale ja ciebie nie kocham – powiedziałam w końcu. – I nie zamierzam niszczyć swojego małżeństwa – dodałam.

I wtedy w oczach Marcina pojawił się jakiś cień.

Pożałujesz tego – powiedział. I szybko opuścił pokój socjalny. A ja zaczęłam zastanawiać się, czy mój kolega zniszczy mi życie.

Przez kolejne dni i tygodnie żyłam w ciągłym strachu. Za każdym razem, gdy spotykałam Piotra, to widziałam w jego oczach czystą złość. I za każdym razem zastanawiałam się, czy zrobi coś, aby odegrać się na mnie. A przecież mógłby to łatwo zrobić.

Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że Piotrek zrezygnował z pracy. Czy to oznacza, że zrezygnował z zemsty i postanowił rozpocząć wszystko od nowa? Oby. Ale mimo to już cały czas będę żyć w strachu, że kiedyś wszystko się wyda, a mój mąż dowie się, co wyczyniałam za jego plecami.  

Dagmara, 34 lata

Czytaj także:
„Żona mnie kochała, dopóki miałem kasę. Gdy źródełko pieniędzy się wyczerpało, znalazła sobie forsiastego obcokrajowca”
„Zostawiłem żonę, bo wydawała mi się zbyt przeciętna. Doceniłem ją gdy kolejna panienka okazała się pusta jak dzban”
„Miałam robić karierę, a błyszczałam tylko w łóżku szefa. Gdy na teście wyszły 2 kreski, pokazał swoją prawdziwą twarz”

Redakcja poleca

REKLAMA