„Wybrałam się na urlop z teściową. Już w samolocie zdjęła obrączkę i znalazła sobie wakacyjnego kochanka”

starsza kobieta na wakacjach fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Nie zdążyłyśmy jeszcze wylądować we Włoszech, jak przygruchała sobie w samolocie jakiegoś starszego gościa. Flirtowali tak, jakby nikogo nie było obok, a ja nie miałam bladego pojęcia, jak się zachować”.
/ 30.08.2024 20:30
starsza kobieta na wakacjach fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Propozycja teściowej, abyśmy wybrały się na urlop tylko we dwie, prawie przyprawiła mnie o zawał. Po kim, jak po kim, ale po niej nigdy bym się tego nie spodziewała. Na moje pytanie, kto zostanie z dziećmi, odparła spokojnie, że mają przecież tatę, a Czarkowi korona z głowy nie spadnie. Zgodziłam się, bo w sumie co niby miałam do stracenia?

Teściowa wychowała maminsynka

Zawsze miałam do teściowej ogromny żal, że wychowała Czarka na maminsynka. Żałowałam, że różowe okulary spadły mi z nosa dopiero po ślubie, bo gdy bym nie była w niego aż tak zapatrzona, to raczej wątpię, żebyśmy zostali małżeństwem.

Wydaje mi się, że większość kobiet ma tak, że chce we wszystkim dogadzać ukochanemu mężczyźnie, co niezmiennie ma ten sam finał – kończą wpuszczone w maliny. Mnie spotkało dokładnie to samo.

O ile na początku naszej znajomości słodkie wydawało mi się to, że Czarek jest bardzo związany ze swoją matką, o tyle potem przestało to być zabawne. Zachowywał się jak książę. Oczekiwał, że będę spełniać jego zachcianki, bo jest to – jak twierdził – powinnością każdej dobrej żony. Nie tak wyobrażałam sobie małżeńskie pożycie, a on raczej był zadowolony – miał osobistą kucharkę, sprzątaczkę i do tego matkę dzieci.

Do pomocy się nie kwapił, ale do krytykowania i wytykania mi najdrobniejszych potknięć był oczywiście pierwszy. Przysięgałam w duchu, że jak tylko dzieciaki trochę podrosną, a ja ustawię się jako tako finansowo, to złożę pozew o rozwód i kopnę lenia w cztery litery.

On wylegiwał się na kanapie, a ja zasuwałam 

Czarek uważał siebie za pana domu, co w jego opinii wiązało się z wieloma przywilejami. On po powrocie z pracy mógł zalec na kanapie, podczas gdy ja, zamiast odpocząć, musiałam przygotować obiad. Nie poczuwał się do tego, aby kiwnąć palcem w kwestii sprzątania, a włożenie brudnych skarpetek do kosza na pranie czy do pralki stanowiło dla niego nadludzki wysiłek.

Kiedy odkryłam, że jestem w ciąży, byłam bardziej przerażona niż szczęśliwa. Miałam już bowiem świadomość, co to dla mnie oznacza – po prostu więcej obowiązków. Naturalnie się nie pomyliłam. On rzecz jasna na lewo i prawo chwalił się, jakie to urocze ma maluchy, ale całą czarną robotę odwalałam ja. Był wielce niezadowolony, gdy na jakiś czas wypadłam z rynku pracy, bo to oznaczało mniej pieniędzy w domowej kasie. Chcąc nie chcąc, to on musiał zadbać o to, aby było ich więcej.

Poskarżyłam się

Któregoś dnia nie wytrzymałam i poskarżyłam się jego matce. Słuchała tego z niedowierzaniem. Byłam święcie przekonana, że od razu stanie w obronie synusia, ale nic takiego nie nastąpiło.

W głowie mi się to nie mieści – westchnęła ciężko – nie tak go wychowałam.

W to akurat wierzyć mi się nie chciało, bo pewne rzeczy wynosi z domu rodzinnego i kropka. Na dodatek był jedynakiem. Wystarczyło zresztą popatrzeć, jak teściowa skacze wokół swojego męża, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Niemniej pomiędzy mną a teściową nigdy nie było zgrzytów. Czasami jak słuchałam opowieści moich koleżanek o ich teściowych, to Bogu dziękowałam, że wcale nie trafiłam najgorzej.

Już ja z nim porozmawiam– w jej głosie pobrzmiewała bojowa nuta.

– Może lepiej nie? – szczerze powiedziawszy, obawiałam się jego relacji. – Zaraz mi będzie gadał, że jestem skarżypytą.

– O nic się nie martw, przemówię mu do rozsądku – zapewniła.

Nie przypuszczałabym, że znajdę w teściowej wsparcie. Właściwie to nawet nie wiem, jak to się w ogóle stało, że się przed nią otworzyłam i opowiedziałam, jak naprawdę wygląda moje małżeństwo. Chyba po prostu miałam już do tego stopnia serdecznie dość usługiwania Czarkowi, że było mi wszystko jedno, kto tego wysłucha – byle tylko wyrzucić z siebie to, co się we mnie nagromadziło.

– Widać, że jesteś zmęczona – nie umknęło to jej uwadze.

– Bo tak jest – przytaknęłam. – Na nic nie mam siły. U fryzjerki byłam chyba z pół roku temu, a kosmetyczki to wieki na oczy nie widziałam.

– Nie martw się, znajdziesz na to czas.

– Aż trudno uwierzyć, że twój syn to taki leń – sapnęłam.

Przez moment pomyślałam, że może zbytnio się zagalopowałam, ale teściowa posłała mi pełne zrozumienia spojrzenie.

Liczyłam, że się zaprzyjaźnimy

Propozycja wspólnego wyjazdu okazała się przede wszystkim zaskakująca, ale pomyślałam, że będzie to świetna sposobność do nawiązania bliskiej relacji z teściową. Nasi mężowie nie byli tym pomysłem zbytnio zachwyceni, ale wyjścia nie mieli. Nie pozostało im nic innego, jak pogodzenie się z naszą decyzją i dostosowanie się do niej. My zaś miałyśmy do rozstrzygnięcia inny dylemat: Chorwacja czy Włochy? W ostateczności padło na słoneczną Italię, a konkretnie na Rzym.

– Wiesz, mnie to się zawsze marzyły rzymskie wakacje – uśmiechnęła się i wspomniała o kultowym filmie z niezapomnianą Audrey Hepburn.

– A komu nie? – przyznaję, że i mnie zrobiło się nieco sentymentalnie.

Nastawiłam się pozytywnie do tych naszych babskich wakacji, ale szydło szybko wyszło z worka. Owszem, podobnie jak i ja teściowa chciała odpocząć i zobaczyć Wieczne Miasto, ale zamierzała też się zabawić w męskim towarzystwie.

Teściowej puściły hamulce

Nie zdążyłyśmy jeszcze wylądować we Włoszech, jak przygruchała sobie w samolocie jakiegoś starszego gościa. Flirtowali tak, jakby nikogo nie było obok, a ja nie miałam bladego pojęcia, jak się zachować. O zgrozo, zdjęła nawet obrączkę i udawała, że jest wdową!

Mało tego, wcisnęła biedakowi kit, że ja jestem jej ukochaną córką i że taką mamy tradycję, że raz w rok jeździmy we dwie na urlop. Miałam wrażenie, że patrzę na zupełnie inną osobę niż ta, którą znam na co dzień. Facet był nią zachwycony i wpatrywał się nią niczym w święty obrazek. Przyznać uczciwie trzeba, iż Irena była zadbaną, elegancką kobietą – i teraz najwyraźniej wykorzystywała to, jakie wrażenie robiła na mężczyznach. Oczywiście wymienili się numerami telefonów.

Byłam zaskoczona

Kiedy dotarłyśmy do hotelu, zażądałam wyjaśnień – uznałam, że jako jej synowa mam do tego prawo.

– Co mam ci powiedzieć? – wzruszyła ramionami. – Należy mi się co nieco od życia. Myślisz, że ja mam jak w raju?

– Kłamałaś temu człowiekowi w żywe oczy i nawet powieka ci nie drgnęła – nie kryłam zdumienia.

– A właśnie – zignorowała to, co przed sekundą powiedziała – umówiłam się z tym człowiekiem na wieczór.

Miałam poczucie, że znalazłam się między młotem a kowadłem. Nie zadzwonię przecież do teścia czy Czarka i nie powiem, co ona tu odwala. Z doświadczenia wiem, że takie wtrącanie się zwróci się wyłącznie przeciwko mnie. Postanowiłam zatem przemówić Irenie do rozsądku, ale w ogóle nie chciała słuchać. Jak mantrę powtarzała, że zasługuje na to, aby skorzystać z uroków życia, skoro trafia się okazja. Włoski romans trwał w najlepsze, więc sama zwiedzałam Rzym i napawałam się jego urodą.

Zaczęłam jej współczuć

Irena w końcu zdobyła się na szczerość, a mnie zrobiło się jej szkoda
To był ostatni wieczór w Rzymie. Nastawiłam się na to, że spędzę go w pojedynkę, ale teściowa niespodziewanie wyszła z zaproszeniem na kolację.

– Nie umówiłaś się z tym swoim Stanisławem, czy jak mu tam? – nie potrafiłam wstrzymać się od złośliwości.

– Jak widać nie – odparła ze stoickim spokojem.

Podczas kolacji po raz kolejny wprawiła mnie w zdumienie. Wyznała, że jej małżeństwo to ruina, a mąż od dawna ją zdradza. Jest święcie przekonany, że ona o niczym nie wie.

– Mężczyźni to idioci – skwitowała. – Im się wydaje, że jesteśmy naiwnymi, ślepymi kretynkami.

– Jesteś pewna, że to prawda?

– Moja droga, mogę ci nawet podać jej adres i numer telefonu.

W tym momencie zrobiło mi się żal Ireny.

Dlaczego się nie rozwiedziesz?

– W moim wieku? Komu by się chciało…

– Ludzie zaczynają nowe życie w różnym wieku.

– Nie wiem, czy mi się chce bawić w to wszystko – odpowiedziała zrezygnowana.

Nasze rzymskie wakacje dały mi sporo do myślenia. Czy oby na pewno chcę skończyć tak, jak Irena? Nie zliczę, ile razy zadawałam sobie to pytanie, gdy leciałyśmy do Polski. Nie miałam ochoty użerać się z Czarkiem i do starości odgrywać roli jego służącej. Nie tak miało wyglądać nasze małżeństwo, nie to mi obiecywał. Na początek czeka nas poważna rozmowa, a co będzie dalej – czas pokaże.

Anna, 36 lat

Czytaj także: „Żona wkręciła mnie w dwójkę dzieci i kredyt na mieszkanie. Ja musiałem tylko na to harować, bo ona nie miała zamiaru”
„Znaleziony portfel z pieniędzmi wybawił mnie od piekła. Bardziej przydadzą się mnie niż prawdziwemu właścicielowi”
„Siostra mamy to złośliwa stara panna. Mój ojciec sam postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście jest taka niedostępna”

 

Redakcja poleca

REKLAMA