Od jakiegoś czasu Jarek zachowywał się inaczej niż zwykle. Bez przerwy gdzieś wychodził, przepadał jak kamień w wodę na długie godziny lub siedział zamknięty na cztery spusty w swojej sypialni. Chodziłam cała zestresowana, nie wiedząc, co się z nim dzieje. Miałam wrażenie, że wplątał się w jakieś tarapaty. Czy trafił na nieodpowiednie towarzystwo? Teraz ciągle trąbią w mediach o dragach i innych świństwach. A może nie daj Boże pokłócił się z kimś i teraz ma przez to jakieś kłopoty? Albo podpadł jakimś typom spod ciemnej gwiazdy?
Miałam tylko jego
Starałam się delikatnie dowiedzieć, co u niego, ale on tylko posyłał mi rozbrajający uśmiech
– Mamo, serio, wszystko gra. Nie dzieje się nic niepokojącego.
– Wiesz synku, od kiedy tata odszedł, zostałeś mi tylko ty. Nie mam nikogo innego. Czuję się taka opuszczona i schorowana… Wieczorami nie mam z kim posiedzieć. A jak mi się pogarsza, to nawet nie ma kto zrobić mi herbaty… W ostatnim czasie mało o mnie dbasz… – poczułam, jak oczy zachodzą mi łzami.
Jarek w mgnieniu oka przybrał minę winowajcy i zaczął mnie przepraszać.
– Po prostu grałem z kolegami w piłkę. Ale obiecuję, że spróbuję to ograniczyć – odrzekł.
Musiałam sobie poradzić
Nie, żebym mu kategorycznie zakazywała grania w piłkę, ale przeczuwałam, że coś przede mną zataja. Obawiałam się, że faktycznie wpadnie w tarapaty. Wystarczy, że Marian, ojciec Jarka, sporo problemów sprawił nam swoją nagłą śmiercią. Skończył raptem 52 lata, nasz syn miał wtedy tylko 15, a córka Asia 25.
Nie było na kogo liczyć w tej sytuacji. Jaruś to jeszcze dzieciaczek był, z Joasią też miałam nie za wesoło. Zamiast na studia, poleciała sobie do Anglii, wpadła na takiego jednego Johna czy innego obcokrajowca i przepadła jak kamień w wodę. Mieszka w tym Manchesterze już z 10 lat. Czasem tylko na jakieś święta przyjedzie, ale i to prawie wcale. Olała rodzinę i tyle. Ten Anglik namieszał jej w głowie.
Obwiniałam córkę
To przez niego Marian dostał zawału! Stres go wykończył i dopadł atak serca. Powiedziałam Asi, że to jej wina. Powinna wrócić do kraju, a nie szwendać się gdzieś po świecie.
– Najpierw ojca do grobu wpędziłam, a teraz mnie chcesz wykończyć? – wypominałam jej.
– Mamo! – wrzasnęła – Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do śmierci ojca, to tylko ty! Przez ciebie wyjechałam z Polski, poczekaj aż Jarek będzie pełnoletni to też da nogę, gdzie pieprz rośnie.
Jej bezpodstawne pomówienia doprowadzały mnie do szału. Nie wytrzymałam i zalałam się łzami.
– Co ty wygadujesz? Zero wdzięczności! Masz wracać do Polski i skończyć te dyskusje ze mną!
Pomimo podjętych starań, nic to nie zmieniło. Córka opuściła dom, z impetem zatrzaskując za sobą drzwi. Nawet nie miała na tyle przyzwoitości, by uszanować żałobę po swoim tacie. Od razu popędziła z powrotem do tego swojego faceta. Nie mam pojęcia, w którym momencie popełniliśmy błąd, ale najwyraźniej nie wychowaliśmy jej właściwie.
Syn się zmienił
W tej sytuacji zdecydowałam, że muszę jeszcze bardziej zaangażować się w sprawy Jarka. Był właśnie w tym trudnym okresie dojrzewania. Wiedziałam, że powinnam poświęcić mu jeszcze więcej swojego czasu. No i tak też postąpiłam. Był całym moim światem. I nagle zaczęły się te kłopoty… Zdałam sobie sprawę, że muszę uważniej mu się przyjrzeć.
– Ma dziewczynę, na bank. Przystojniak z niego, kumaty, chłop jak drzewo, wąsacz i brodacz, prezentuje się z klasą, to nic dziwnego – gadała Helenka, moja sąsiadka z naprzeciwka, gdy jej opowiedziałam, co mnie gryzie.
Postukałam się palcem w czoło. Jarek z dziewczyną? Też coś! Phi, a na co mu to? Ja mu gotuję, sprzątam, piorę. Kanapeczki do pracy przygotuję, rano go budzę... Toż to szczeniak jeszcze głupi, nie chłop! Będzie miał na to czas! Ale ta Hela zasiała we mnie ziarenko wątpliwości... Zaczęłam żałować, że w ogóle coś jej wspomniałam! No ale cóż, stało się.
I od tamtej pory, zaczęłam uważniej obserwować mojego syna. No i rzeczywiście, coś było na rzeczy! Zachowywał się jakoś inaczej, bardziej o siebie dbał. Niby regularnie wychodził na zajęcia sportowe, a ciągle paradował w tych samych spodniach. Do tego po powrocie wcale nie sprawiał wrażenia zmęczonego.
Zaczęłam mieć pretensje
Czasami wracał do domu o bardzo późnych porach! Jaki trening trwa od szóstej do dziesiątej wieczorem? To chyba lekka przesada. A w weekendy to w ogóle potrafił się zjawić grubo po dwunastej w nocy! Zawsze miał jakieś wytłumaczenie – a to urodziny znajomego, a to znowu inna okazja.
– Synu, ja wszystko pojmuję. Wiem, że miałeś swoje urodziny... Tylko że tutaj ze strachu prawie umarłam. Mogłeś dać znać wcześniej! – szlochałam.
– Mówiłem ci, mamuś, że wrócę trochę po czasie... – usiłował się nieporadnie wytłumaczyć.
– Niby tak. Ale trochę po czasie to nie oznacza, że grubo po dwunastej w nocy! Jezus Maria, mało zawału przez ciebie nie dostałam... – łkałam, kreśląc znak krzyża w powietrzu.
Manipulowałam nim
Zauważyłam, że Jarkowi było głupio, kiedy łączyłam swój smutek z religijnością. I słusznie! Kto tak traktuje własną matkę? Od tego momentu nabrałam rozumu. Gdy tylko znikał na dłużej, od razu chwytałam za telefon. Nie chodziło o to, żeby wzbudzać w nim litość, ale faktycznie dokuczały mi wtedy te nerwowe bóle… Za każdym razem czułam taki ucisk w klatce piersiowej, że aż strach o tym mówić. Aż w końcu pewnego dnia Jarek oznajmił mi, że tym razem nie przyjedzie natychmiast.
– Mamo, wszystko z tobą w porządku, jak zawsze zresztą. Idź się położyć, a ja zaraz będę z powrotem. Skończyłem już 25 lat, jestem dorosłym facetem i mogę od czasu do czasu wyskoczyć gdzieś bez ciebie i spędzić trochę czasu sam na sam ze sobą!
Auć, te słowa naprawdę mnie zraniły. Przez dwa dni nawet się do niego nie odezwałam. Źle się czułam, jakbym połknęła truciznę. On doskonale wiedział, że jest ze mną kiepsko. Bez przerwy odczuwałam zmęczenie i brakowało mi tchu. To przez to napięcie nerwowe. W końcu przeprosił i sytuacja się unormowała, ale niestety na krótko...
Syn wyznał mi prawdę
Po kilku miesiącach takiego szamotania się i oszustw z jego strony, bo przecież dostrzegałam, że coś przede mną zataja, Jarek w końcu wyjawił mi prawdę. Byłam przekonana, że się przesłyszałam.
– Zaraz, co ty mówisz?
– Muszę ci w końcu powiedzieć prawdę. Ta sytuacja staje się nie do zniesienia… Bez przerwy wypytujesz mnie o to, gdzie byłem i co robiłem. Wystarczy, że przestąpię próg domu, a ty od razu do mnie wydzwaniasz… Ta presja działa destrukcyjnie na mnie i na Kasię. Chcemy po prostu cieszyć się sobą i spędzać razem czas jak normalna para. Mamo, posłuchaj mnie uważnie – kontynuował. – Bardzo cię kocham, jestem ci niesamowicie wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiłaś i zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Ale teraz jest też Kasia, z którą chcę budować naszą relację. Spotykać się z nią, wychodzić gdzieś we dwoje, jeździć na wycieczki, zapraszać ją do ciebie na rodzinne obiady, a w przyszłości może nawet razem zamieszkać…
– O czym ty w ogóle gadasz?! – nie wytrzymałam i weszłam mu w słowo. – Na cholerę ci ta cała Kasia? I po kiego grzyba chcesz z nią zamieszkać? Aż tak źle ci tu ze mną? – z trudem wykrztusiłam, a łzy spływały mi po policzkach.
– Mamo, daj spokój… – ton jego głosu zdradzał, że powoli odpuszcza. – Nie możesz wiecznie trzymać mnie pod kloszem. Dorosłem już i mam prawo decydować o swoim życiu!
Byłam wściekła
Co się z nim dzieje? Kompletnie tego nie pojmuję. Dopiero co doszłam do siebie po rozczarowaniu, jakie spotkało mnie ze strony Asi. Zaledwie zaczęłam wracać do normalnego funkcjonowania, a tu nagle kolejny policzek. Mój własny syn postępuje identycznie! Co im odbiło? W którym momencie popełniłam błąd, że zasłużyłam sobie na takie traktowanie? Przecież oddałabym im ostatnią kroplę krwi!
Doszło między nami do ostrej wymiany zdań. Wyszedł z domu, ale zjawił się z powrotem pod wieczór. Miałam nadzieję, że przyszedł mnie przeprosić, wytłumaczyć, że ta cała sprawa z Kasią to jakieś nieporozumienie i że definitywnie z nią zerwał. Ale się pomyliłam. Przysiadł się do mnie i na początku znowu zaczął mi się zwierzać, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo jestem mu potrzebna. Jednak potem zaczął zupełnie inny temat:
– Zdaję sobie sprawę, że Asia zrobiła ci przykrość, ale sporo racji było w jej słowach. Próbujesz wszystkim dookoła rozkazywać, narzucać własne zasady i odcinać od reszty świata. Tata nie spotykał się z kumplami, w ogóle nie opuszczał mieszkania. Tak naprawdę nie utrzymujemy żadnych relacji z innymi członkami rodziny. Zamykasz się w sobie, jedynie panią Helę wpuszczasz do swojego świata, ale i to z dużym dystansem. Zakazywałaś Asi przyjaźnić się z koleżankami, kolegami, spotykać się z chłopakiem… W końcu nie wytrzymała i postanowiła wyjechać. Odnalazła tam swoje szczęście, poznała cudownego mężczyznę. Czemu nie chcesz się tym z nią cieszyć? Dlaczego się na nią obraziłaś za to, że poukładała sobie życie? To nienormalne, mamo…
Syn był uparty
Próbowałam wtrącić się w jego wywód, lecz on kontynuował:
– Nie jestem już małym berbeciem, któremu trzeba wycierać nosek po kichnięciu. Mam już pracę i jestem w związku z fantastyczną kobietą, do której od razu czujesz niechęć i której nie zamierzasz dać nawet cienia nadziei, mimo że jej nawet nie poznałaś! Mamo, nie stawiaj mnie przed tym chorym i nienaturalnym wyborem – ty albo ona!
– Nie do wiary, że padłby na nią twój wybór! – Moje słowa były pełne emocji i wzburzenia.
– Tutaj nie chodzi o mój wybór. Kasia doskonale wie, że nigdy by mnie przed nim nie postawiła. Żaden człowiek nie powinien nikogo zmuszać do dokonywania takiego wyboru! To po prostu nieludzkie i chore, mamo. Obie jesteście dla mnie ważne, choć każdą z was kocham na swój sposób. Daj mi szansę na szczęście! I sobie też pozwól cieszyć się nim razem ze mną. Próbując na siłę mnie przy sobie zatrzymać, tak naprawdę mnie od siebie odpychasz…
Stałam bez słowa, a po policzkach strumieniami płynęły mi łzy. W końcu przemówiłam:
– Ale ja naprawdę potrzebuję, żebyś mi pomógł, tak strasznie boli mnie w piersi... Ojej, zrobiło mi się tak duszno. Szybko, otwórz okno!
– Mamo, dość już tego! Proszę cię! Bo pewnego dnia faktycznie będziesz potrzebować pomocy, a ja wtedy już ci nie zaufam!
Zdenerwował mnie
Fuknęłam pod nosem. Słucham? Że niby grałam komedię? Dobre sobie! Faktycznie czułam się fatalnie! Jarek tylko kazał mi to wszystko porządnie rozważyć i rzucił, że wpadnie następnego dnia. Po czym się zmył. Następnego dnia? Będę tu całą noc sama jak palec! Chyba padnę ze stresu do rana! No i kto mu przygotuje kanapki do roboty? Kto go postawi na nogi? Bo raczej nie ta jego, nie przymierzając, Kasia! I co mam teraz, u licha, zrobić? Czy to wszystko, co do mnie mówił, to szczera prawda…? Nigdy w życiu nie próbowałam nikogo odcinać od świata. Nigdy nie próbowałam na siłę nikomu układać życia. O co ona mnie, do cholery, oskarża?
Założę się, że ta cała Kasia nieźle mu namieszała w głowie! Tylko co zrobię jeśli on również ją wybierze? Raczej nie mam wyboru. Chyba pozostało mi jedynie zaprosić ją na jakiś obiad. Przynajmniej będę miała okazję na własne oczy zobaczyć co to za jedna. Pogadamy sobie w cztery oczy i od razu wyrobię sobie jakieś zdanie na jej temat. Inaczej się chyba nie da. Nie mogę przecież dopuścić do tego, żeby odeszła ode mnie ostatnia bliska mi osoba...
Hanna, 58 lat
Czytaj także: „Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”