„Wszyscy zazdrościli mi przystojnego męża i pieniędzy. Nikt nie wiedział, ile siniaków mnie kosztuje to idealne życie”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Jego wybuchy stały się częstsze i coraz bardziej agresywne. Tomasz karał mnie ciszą, szantażował, a nawet upokarzał i nazywał utrzymanką, leniem czy nieudacznicą. Wiele razy mnie uderzył, a potem przepraszał i znowu obsypywał prezentami. Swoje zachowanie tłumaczył stresem i napięciem w pracy”.
/ 15.06.2024 20:30
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

– Ty to masz szczęście z tym Tomkiem – westchnęła moja przyjaciółka Kalina. – Pracować nie musisz, masz wygodne życie, a on jeszcze cię nosi na rękach.

– Mhm... – mruknęłam głosem wypranym z emocji. – Ale nie możesz narzekać, kochana. Może i macie kłopoty finansowe, ale Wojtek kocha cię na zabój.

– Ech, no wiem... Po prostu ostatnio te wszystkie długi zaczynają nas już frustrować i generują między nami kłótnie – odpowiedziała smutno.

Widzieli w nas idealną parę

Z ust przyjaciółek i krewnych regularnie słyszałam, że moje życie wygląda jak bajka. Oczywiście, w ich wyobrażeniach tak pewnie wyglądało. Niestety, w rzeczywistości z bajką miało bardzo niewiele wspólnego, chyba że przywołamy jakąś historię, w której księżniczka była więziona w złotej klatce.

Za zamkniętymi drzwiami mojego domu rozgrywała się prawdziwa tragedia, o której nikt nie miał pojęcia. Tomek, mój przystojny, świetnie zbudowany, przedsiębiorczy i niezwykle zaradny mąż, który na zewnątrz zawsze emanował urokiem i elegancją, w rzeczywistości był kimś zupełnie innym. Gdy tylko zostawaliśmy sami, zamieniał się w tyrana, który kontrolował każdy aspekt mojego życia.

Kiedyś był bardzo czuły

Na początku naszego małżeństwa wszystko wydawało się idealne. Tomek był czuły, troskliwy i hojny. Obsypywał mnie prezentami i komplementami, sprawiając, że czułam się jak najważniejsza osoba na świecie.

– Widzę, jak ci ciężko w tej pracy, a nie płacą ci tam tyle, żeby to było warte twojego zdrowia i energii... – mówił ze smutkiem.

– No ale co mam zrobić? Jakieś pieniądze muszę mieć – westchnęłam.

– Ależ przecież mamy wystarczająco pieniędzy! Ja swoją pracę bardzo lubię i doszedłem już do takiego poziomu, że jestem w stanie utrzymać nas oboje. Odpocznij, zajmij się domem, jakimiś pasjami, jeśli tylko chcesz. Nie musisz harować tylko po to, żeby mieć własne kieszonkowe. Dostęp do mojego konta masz, korzystaj z niego jak ze swojego – zadeklarował i uścisnął mnie czule.

Pamiętam, że nawet nie biłam się wtedy szczególnie z myślami. Byłam tak wykończona i sfrustrowana swoją pracą, że odetchnęłam na myśl o tym, że będę mogła z niej zrezygnować.

– No i świetna decyzja, nie potrzebujesz ich! Ja ci zapewnię wygodne życie – uścisnął mnie radośnie Tomasz, gdy powiadomiłam go, że złożyłam wypowiedzenie.

Zaczął pokazywać prawdziwą twarz

I to gdzieś w tamtym momencie mąż zaczął się zmieniać. Zaczęło się od drobnych rzeczy, w których teraz, z perspektywy czasu, widzę potrzebę kontroli pod płaszczykiem troski i hojności. Tomek płacił za wszystko, a więc i kontrolował, co kupujemy i ile wydajemy. I dotyczyło to nie tylko większych wydatków, ale i moich prywatnych takich jak kosmetyki, ubrania czy wyjścia na miasto.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy Tomek stracił nad sobą panowanie.

– Na co wydałaś wczoraj dwieście złotych w restauracji? Posiłek i kieliszek wina to maksymalnie sto – zaatakował mnie, przyglądając się zestawieniom operacji na koncie.

– Wypiłyśmy butelkę wina i zostawiłyśmy napiwek – wyjaśniłam.

– Butelkę? Nie przesadzasz troszkę? Możesz sobie na takie rzeczy pozwalać, jak jesteś ze mną, ale sama na mieście? – odparł nieprzyjemnie i chłodno.

– Ale przecież byłam z Kaliną! – roześmiałam się, bo naprawdę myślałam, że to żart. – W czym problem?

– W tym, że nie zarabiasz i rozwalasz moje pieniądze na szlajanie się po mieście z głupimi koleżankami – warknął.

Lubił mnie poniżać

Zatkało mnie. Nigdy w życiu nie słyszałam, żeby mówił coś podobnego. Ale Tomek jednego dnia potrafił zachowywać się właśnie w taki sposób, a drugiego – obsypywał mnie drogimi ubraniami, biżuterią czy butami. Byłam kompletnie skołowana, bo nie rozumiałam, o co tak naprawdę chodziło. Przecież mąż nie był skąpy, więc raczej nie o same pieniądze...

Od tamtej pory jednak wybuchy stały się częstsze i coraz bardziej agresywne. Tomasz karał mnie ciszą, szantażował, a nawet upokarzał i nazywał utrzymanką, leniem czy nieudacznicą. Wiele razy mnie uderzył, a potem przepraszał i znowu obsypywał prezentami. Swoje zachowanie tłumaczył stresem i napięciem w pracy.

Nikt nie wiedział o moim cierpieniu

Tomasz potrafił doskonale ukrywać swoje prawdziwe oblicze przy innych ludziach, a ja bałam się komukolwiek powiedzieć. Paraliżował mnie wstyd i strach. Bo co miałam powiedzieć? Że mąż wkurza się na mnie, gdy wydaję za dużo pieniędzy, a potem przeprasza i obsypuje drogimi prezentami? Przecież to z boku brzmi jak kompletnie idiotyczna sytuacja, w dodatku na moją niekorzyść. Tomek jednak zaczął w końcu zauważać, że nikt z moich bliskich zdaje się nie wiedzieć o jego zachowaniu. I wykorzystywał to.

Z zewnątrz wyglądałam jak kobieta, której nie brakuje niczego – piękny dom, drogie ubrania, zagraniczne wycieczki. Ale pod ubraniem chowałam siniaki, a wewnątrz czułam się jak więzień. Właściwie byłam więźniem. Tomek, który najpierw subtelnie odradzał mi pracę, teraz nie pozwalał mi pracować. Wściekał się, że jestem niewdzięczna, że powinnam się skupić na tym, co ważne, czyli rodzeniu dzieci, bo przecież „zawsze rzekomo chciałam je mieć”.

Gdy tłumaczyłam, że nic się w tej kwestii nie zmieniło, zarzucał mi kłamstwo i atakował mówiąc, że pewnie wolę karierę od dzieci, zwyczajnie go omotałam i oszukałam dla pieniędzy, żeby tylko się ze mną ożenił. Jego zarzuty były naprawdę abstrakcyjne. Tak bardzo, że czasem miałam wrażenie, że odchodzę od zmysłów i już sama nie wiem, co jest prawdą, co moją winą, a co nie.

Gdy tylko widział, że nachodzą mnie wątpliwości, zasłaniał się miłością, twierdząc, że to dla mojego dobra, że chce mnie chronić przed złem świata. I znowu miękłam. Ale to nie była miłość. To była obsesja posiadania i władzy.

Znalazłam w sobie odwagę

To dlatego tamta rozmowa z Kaliną tak bardzo mnie rozdrażniła. Oczywiście, przyjaciółka nie miała pojęcia, że życie, którego tak bardzo mi zazdrości, jest w rzeczywistości koszmarem. Sama też narzekała na swojego męża, który, wiedziałam to w głębi duszy, był cudownym, czułym i troskliwym facetem. Takim, o jakim sama marzyłam.

I to chyba wtedy coś się we mnie zbuntowało. Po tamtej rozmowie, gdy po raz kolejny przytaknęłam, kiedy ktoś powiedział, że moje życie z Tomkiem musi być bajką, poczułam, że nie mogę tego ciągnąć.

Więc już następnego wieczoru, gdy Tomek wyjechał w służbową podróż, postanowiłam, że nie mogę tak dłużej żyć. Zrozumiałam, że jeśli nie zrobię czegoś teraz, mogę nigdy nie mieć szansy na ucieczkę. Spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, wzięłam wszystkie oszczędności, jakie udało mi się ukryć przed Tomkiem i opuściłam dom. Pojechałam do Kaliny. Byłam przerażona, ale i zdeterminowana.

W końcu poprosiłam o pomoc

Kalina przyjęła mnie bez pytań. Wystarczyło jedno spojrzenie na moją twarz, żeby zrozumieć, że potrzebuję pomocy. Przez łzy opowiedziałam jej wszystko. Była w szoku, ale nawet nie śmiała wmawiać mi, że „wymyślam problemy” i że na pewno przesadzam. Od razu urządziła mi pokój gościnny w swoim domu i powiedziała, że mogę u niej zostać tak długo, jak będę potrzebować. Było mi głupio, bo wiedziałam, że jestem tylko obciążeniem dla jej i tak nieciekawej sytuacji finansowej.

– Niczym się nie przejmuj. Są rzeczy ważne i ważniejsze – uścisnęła mnie.

Dziś wiem, że gdyby nie jej wsparcie, w życiu nie przeszłabym przez rozwód sama. To ona dawała mi siłę, gdy chciałam się poddać i kiedy znowu miękłam przed kłamstwami Tomka.

Uwolniłam się od niego

Z ostatnich oszczędności opłaciłam prawnika, ale wyszło mi to na dobre. Mąż był na tyle nieostrożny, że wiele agresywnych kłótni odbywał ze mną przez komunikatory albo przez telefon, co (już po wyprowadzce) za każdym razem nagrywałam. Orzeczono rozwód z jego winy, a ja dostałam spore alimenty i mniejsze mieszkanie, które dotychczas wynajmował. Sprzedałam je i znalazłam sobie inne, bo nie chciałam, żeby wiedział, gdzie mieszkam. A nadwyżką pieniędzy podzieliłam się z przyjaciółką.

Z początku nie chciała ich przyjąć, ale nie dałam jej wyboru.

– Bierz. Pomogłaś mi się uwolnić, więc ja chcę teraz pomóc tobie – odpowiedziałam.

I gdy zobaczyłam łzy wzruszenia w jej oczach, wiedziałam, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji. A mój mąż? Po rozwodzie na szczęście dał mi spokój. Ale słyszałam, że już znalazł sobie nową, o wiele młodszą i pewnie o wiele bardziej uzależnioną od niego kandydatkę... Ale to już nie mój problem.

Helena, 32 lata

Czytaj także: „Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”
„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”
„Ja szykowałam suknię ślubną, a on tylko dobrze się bawił. Mój chłopak okazał się żonatym kłamcą i zimnym uwodzicielem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA