„Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”

Zmartwiony mezczyzna fot. Getty Images, laflor
„Ela nie posiadała się z radości, gdy zobaczyła kasę. Pognała do galerii, żeby zrobić ogromne zakupy. Zaczęła nalegać, abyśmy zmienili mieszkanie na większe i kupili nowe auto. Nic nie dały moje wyjaśnienia, że lepiej sensownie ulokować te fundusze”.
/ 13.06.2024 20:30
Zmartwiony mezczyzna fot. Getty Images, laflor

– Czy ty sobie żartujesz ze mnie? W życiu się na coś takiego nie zgodzę! – wydarłem się na cały głos. Kiedy moja była małżonka oznajmiła mi, że zamierza wyjechać na stałe do Anglii, po prostu mnie zatkało z wściekłości. – Jedź sobie, gdzie ci się podoba, ale nasza Marianna nigdzie się stąd nie ruszy. Zostaje w kraju – oświadczyłem stanowczo. Marianna jest naszą córką.

Gdy Ela poznała faceta z zagranicy, nasza córeczka była zaledwie dziesięciolatką i stanowiła cały mój świat. Jedynie ze względu na nią relacja z Elżbietą miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Wyłącznie. Ta dziewczynka uratowała mnie, kiedy moje małżeństwo legło w gruzach. Okazało się bowiem, że moja żona to dwulicowa, nieczuła jędza.

Przyciągnęła mój wzrok

Gdy nasze drogi się zeszły, pracowała jako sprzedawczyni w salonie z obuwiem. Nie cierpię łażenia po sklepach, ale od czasu do czasu muszę odświeżyć swoją szafę. Pewnego dnia wstąpiłem do galerii, popatrzyłem na wystawione modele, lecz żaden nie przykuł mojej uwagi. Ale mam na myśli tylko obuwie, bo moją uwagę natychmiast przyciągnęła przecudna, młodziutka ekspedientka.

Chociaż miałem ochotę od razu stamtąd wyjść, coś mnie powstrzymało. Zamiast tego pozwoliłem sympatycznej ekspedientce znosić mi następne pary butów, póki w końcu nie zdecydowałem się na zakup dwóch par. Opuściłem sklep kompletnie ogłupiały. Kiedy wróciłem do mieszkania, naszły mnie wątpliwości – na co mi te okropne buciory? Zupełnie do mnie nie pasują. Co więcej, zabrakło mi odwagi, żeby poprosić tę sympatyczną sprzedawczynię o jej numer telefonu...

Przez parę dni głowiłem się nad tym, co zrobić, aż w końcu postanowiłem, że jedne buty zatrzymam, a drugie oddam. W ten sposób będę miał dobrą wymówkę, żeby ponownie odwiedzić sklep... Tak też zrobiłem, jednak uroczej ekspedientki nigdzie nie było widać. Zawiedziony oddałem obuwie i opuściłem sklep. Na Elżbietę natknąłem się, gdy już miałem wychodzić z galerii handlowej. Kiedy ją zobaczyłem, zamarłem w bezruchu, jakbym wrósł w ziemię.

Dziewczyna ewidentnie mnie rozpoznała, bo posłała mi cudowny uśmiech. To dodało mi odwagi i przyznałem się jej, że musiałem oddać jedną parę butów, które kupiłem.

– Coś nie tak? Źle dopasowane? Kiepsko ci je dobrałam? – zauważyłem, że zwróciła się do mnie per „ty”, co jeszcze bardziej mnie ośmieliło. W ramach przeprosin za kłopot zapytałem, czy zechciałaby wyskoczyć ze mną na kawę.

– Z przyjemnością. Ale kończę pracę późno, jakoś po dziewiątej – usłyszałem w odpowiedzi. Byłem przeszczęśliwy i cały dzień odliczałem minuty do naszego spotkania.

Zakochany po uszy 

Od tego momentu, gdy po raz pierwszy odebrałem Elżbietę z pracy o godzinie 21, stało się to naszą codziennością. Byłem nią totalnie zauroczony i kompletnie nie dostrzegłem, że tak naprawdę jest ona pustą materialistką.

Interesowało ją tylko to, w co jej chłopak jest ubrany i jakim jeździ autem, a zupełnie nie obchodziło jej, czym się zajmuje, byleby tylko zarabiał sporą kasę. Ja pasowałem do jej wymagań: w tamtym okresie rozkręcałem biznes z kolegą i szło nam całkiem nieźle. Było mnie stać na zapraszanie Eli do knajp i na wypady poza miasto w weekendy.

Nasza decyzja o ślubie była dość pośpieszna, bo spodziewaliśmy się już dziecka, ale rzeczywistość w związku mocno nas zaskoczyła. Moja wybranka po ślubie stała się apodyktyczna i miała spore oczekiwania. Chciała mieć wpływ na każdą sferę mojego życia, również zawodową. W krótkim czasie poróżniła mnie z biznesowym partnerem. Bezustannie powtarzała, że Maksymilian na pewno mnie okrada.

Choć nie do końca ogarniała, czym się zajmujemy, na wszelki wypadek oskarżała nas o różne rzeczy. Albo non stop truła mi głowę, albo sama leciała z pretensjami prosto do Maksa. No i mógł poczuć się dotknięty... W końcu stwierdził, że nie ma co dalej w to brnąć i trzeba zakończyć współpracę. Cóż, nie pozostało mi nic innego, jak tylko przyznać mu rację. A że to on wpadł na pomysł założenia firmy, to on mnie spłacił.

Oczy się jej zaświeciły

Ela nie posiadała się z radości, gdy zobaczyła taką kasę. Czym prędzej pognała do centrum handlowego, żeby zrobić ogromne zakupy. Do tego zaczęła nalegać, abyśmy zmienili mieszkanie na bardziej przestronne i sprawili sobie nowiutkie auto. Nic nie dały moje wyjaśnienia, że lepiej sensownie ulokować te fundusze.

Nieruchomość to również lokata kapitału – upierała się jak osioł, a mnie oznajmiła, że mam znaleźć stałą posadę.

Posłuchałem jej, ale kokosów z tego nie było. Na dokładkę po pewnym czasie zlikwidowali moje stanowisko i byłem zmuszony rozejrzeć się za nowym zajęciem.

Przez dłuższy czas miałem problem ze znalezieniem pracy i to właśnie wtedy atmosfera w domu zrobiła się nie do zniesienia. Małżonka ciągle mi wypominała, że nie potrafię zapewnić bytu rodzinie, że jestem mięczakiem, a nie prawdziwym mężczyzną. Przy każdej okazji podawała w wątpliwość moją męskość, również podczas zbliżeń intymnych.

Ciężko mi było znieść takie traktowanie, a jeszcze trudniej puścić to wszystko w niepamięć, chociaż szczerze się starałem. To nie ja zdecydowałem o zakończeniu naszego małżeństwa, tylko ona. Byłem kompletnie zbity z tropu, bo, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że nasze relacje są w aż tak fatalnym stanie.

Niedawno udało mi się znaleźć pracę i sądziłem, że sprawy zaczynają iść ku lepszemu. Jak się okazało, myliłem się.

Moja żona była nieugięta i nakreśliła tak negatywny obraz naszego związku przed sądem, że sędzia nawet nie widziała sensu, aby skierować nas na terapię małżeńską. Zamiast tego, od razu orzekła rozwód. Byłem totalnie załamany...

Nowa rzeczywistość po rozstaniu

Kiedy doszło do podziału naszego dobytku, nie chciałem wojować i przystałem na propozycję, żeby podzielić wszystko na pół, mimo że doskonale wiedziałem, iż lwia część tego majątku pochodziła z moich zarobków. To nie był dobry ruch z mojej strony, bo niedługo potem wyszły na jaw zaskakujące fakty.

Okazało się, że moja eksżona prawdopodobnie jeszcze w trakcie naszego związku poznała innego faceta. Jak do tego doszło? Nie mam pewności, ale obstawiam, że tak jak w naszym przypadku, spotkali się w jej pracy.

Zaczęła nową pracę w sklepie z perfumami na lotnisku, gdzie codziennie przewijali się turyści z całego świata i Polacy z zagranicy. Gdy oznajmiła mi, że planuje związać się z jednym z nich i przeprowadzić do Anglii, poczułem się, jakbym dostał obuchem w głowę.

– Możesz lecieć, ale Marianna nigdzie się nie wybiera – zaznaczyłem stanowczo.

– Według wyroku sądu mała ma mieszkać ze mną – odparła Elżbieta.

Niestety, ale moja była miała rację. Z początku chciałem powalczyć o moją córkę, jednak kolega, który jest prawnikiem, wytłumaczył mi, jak to wszystko może się potoczyć. Marianna będzie non stop indagowana przez psychologów, wypytywana o wszystko i poddawana różnym badaniom. Adwokaci mojej byłej żony mogą naopowiadać o mnie jakichś głupot, żeby ugrać swoje. Moją małą czekają nie lada wyzwania... Ze względu na dobro córci, olałem to wszystko.

Dla lepszej przyszłości naszej córki...

Moja była żona wraz z Marianką postanowiły przeprowadzić się do Anglii. Początkowo trochę się martwiłem, jednak szybko doszedłem do wniosku, że nie ma powodów do paniki – w końcu mamy do dyspozycji różne formy komunikacji, jak choćby rozmowy telefoniczne, wideorozmowy przez Skype’a czy zwykłe e-maile. Poza tym, taka przeprowadzka to świetna okazja, by nasza córeczka mogła opanować angielski do perfekcji.

Radowało mnie to, że wraz z upływem czasu nabywała nowych umiejętności i mówiła z coraz ładniejszym akcentem. To niezwykle istotna kwestia. Każdorazowa jej wizyta w ojczyźnie była dla mnie autentycznym świętem. Sądownie zagwarantowano mi, że Marianna będzie spędzać ze mną cały miesiąc wakacji, ferie zimowe oraz jedne święta w ciągu roku. Czułem, że to zdecydowanie za mało, bo bezustannie odczuwałem tęsknotę za moją córeczką. Jednak gdy w końcu zjawiała się u mnie, zawsze dokładałem wszelkich starań, aby ten wspólnie spędzany czas jak najlepiej spożytkować.

Wyjeżdżaliśmy wspólnie nad Bałtyk albo w Tatry, spacerowaliśmy razem i chadzaliśmy do kina. Kupiłem jej sporo polskich książek, żeby nie zapomniała ojczystej mowy. Moja pensja wciąż nie powalała, choć miałem fajną pracę, którą naprawdę lubiłem. Zawsze jednak sądziłem, że kasa to nie wszystko, a liczy się przede wszystkim miłość i chwile spędzone z dzieckiem. Dlatego kompletnie nie spodziewałem się tego, co mnie spotkało w tym roku.

To był ostateczny cios

Moja już prawie nastoletnia córeczka skontaktowała się ze mną telefonicznie, informując, że nie planuje przyjechać na ferie do naszego kraju, bo woli udać się z mamą oraz jej kolejnym małżonkiem w cieplejsze rejony świata.

– Planują wyjazd na indonezyjską wyspę Bali, tatusiu. Przyda mi się odrobina słońca. Uwielbiam spędzać czas na plaży – opowiadała mi z wielkim entuzjazmem w głosie.

Dopiero w tamtym momencie zrozumiałem, jak przebiegła była moja była żona. Od samego początku była zła, że mimo iż sąd zezwolił jej wyjechać z naszą córką do Wielkiej Brytanii, to jednocześnie orzekł, że dziecko musi regularnie odwiedzać tatę. Nie mogła zignorować tego wyroku, bo angielska policja jest bardzo skuteczna. Gdybym tylko poinformował nasze służby, że moja eks nie stosuje się do postanowień polskiego wymiaru sprawiedliwości, funkcjonariusze po drugiej stronie od razu by zareagowali i sprawiliby jej masę problemów.

Widocznie postanowiła więc zmienić strategię – w czasie, gdy Marianna gościła u mnie, w ojczyźnie, Elżbieta wybierała się wraz ze swoim ukochanym na ciekawe wczasy do gorących zakątków globu. Słała stamtąd do Marianny kartki przedstawiające drzewa palmowe oraz niezwykłe zwierzęta. Nie minęło dużo czasu, a Marianna również zaczęła marzyć o tych wspaniałościach. I postanowiła, że uda się tam z mamą, zamiast odwiedzać mnie w Polsce.

No cóż, sąd jest w tej sytuacji bezradny, bo nie ma takiej możliwości, aby nakłonić moją córkę do spotkań ze mną, gdy ona woli opalać się na rajskiej plaży. Pozostaje mi chyba tylko znaleźć bardziej dochodowe zajęcie i odłożyć na urlop na indonezyjskiej wyspie. Choć pojawia się dylemat – czy faktycznie mam ochotę przekonywać córkę forsą? Obawiam się, że w ten sposób wyrośnie z niej osoba skupiona na dobrach materialnych… Ale z drugiej strony, aktualnie to chyba jedyna droga, bym miał szansę ją widywać.

Karol, 42 lata

Czytaj także:
„Ukochany nie miał dla mnie czasu, więc uwiodłam instruktora pływania. Ja zanurkowałam w basenie, a on w moim łóżku”
„Mąż zmienił nasz dom w oborę. Całymi dniami gnije na kanapie, a ze mnie doi kasę”
„Zostałam zdradzona przez męża i dzieci. Moim rosołem pluli na kilometr, a schabowe teściowej wychwalali pod niebiosa”

Redakcja poleca

REKLAMA