„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”

Matka i córka kłótnia fot. Getty Images, JackF
„Słabo mi się robiło na jego widok – te dredy na głowie, rozciągnięte podkoszulki i porwane portki. Wypisz wymaluj – jak jakiś hipis! Kompletnie nie rozumiałam, czym ją przyciągnął. Pewnie omotał ją tym swoim luzem. Facet nawet nie miał prawa jazdy”.
/ 13.06.2024 20:00
Matka i córka kłótnia fot. Getty Images, JackF

Siedzę samotnie w domu i ocieram łzy. W gruncie rzeczy to nawet lepiej, że małżonek wyjechał na działkę i zdecydował się tam przenocować. Mam chociaż chwilę dla siebie na przeżywanie smutku. Nie muszę się krępować płaczem i poczuciem bezradności.

Kierowały mną dobre intencje. Szczerze sądziłam, że wiem, czego potrzebuje moja córeczka. Bo niby kto miałby wiedzieć, jeśli nie ja? Nikt jej tak dobrze nie zna. I nikt nie darzy jej tak ogromną miłością. Choć ona upiera się, że nikt nie kocha jej bardziej niż Konrad. Kiedy tylko przywołałam w myślach to imię, moja rozpacz gdzieś uleciała, a zastąpiła ją złość.

Konrad wyłonił się znikąd

Zapoznali się podobno na jakiejś domówce. Nie za bardzo w to wierzyłam. Jak to możliwe, że na imprezę dla studentów ktokolwiek zaprosił takiego obdartusa po szkole zawodowej? Dobrze, fach hydraulika to dobry interes, ale co z tego?

Oglądanie go wywoływało u mnie mdłości – te dredy na głowie, rozciągnięte podkoszulki i porwane portki. Wypisz wymaluj – jak jakiś hipis! Kompletnie nie rozumiałam, czym ją zaintrygował. Pewnie omotał ją tym swoim luzem i swobodą. Odkąd go poznała, już nie spędzała weekendów w domu, tylko jeździła z nim w różne zakątki kraju. Przemieszczali się pociągiem, bo ten facet nawet nie miał prawa jazdy.

Choć może to i lepiej, bo pewnie łaził ciągle czymś naszprycowany albo zalany w trupa. Dawniej moja Martusia wieczory poświęcała nauce lub lekturze, a teraz? Śmigała z nim na rowerze, włóczyła się po jakichś spelunach albo szlajali się po lesie. Kompletnie mi to nie pasowało i jasne jak słońce, że jej o tym nagadałam.

– Słuchaj, kochanie, pomyślałaś w ogóle o tym, co wyprawiasz? – Zagadnęłam ją któregoś dnia, kiedy przyszła do domu późno w nocy. – Chodzisz na studia już drugi rok, a w ogóle nie siedzisz nad książkami...

– Mamo, uczę się – ucięła moją przemowę. – Z tym, że w towarzystwie Konrada.

– Ale czego takiego możesz od niego się nauczyć? – Nie dałam rady się powstrzymać i podniosłam ton. – No chyba, że techniki zbijania bąków. Szczerze mówiąc, jestem zdumiona, że nie dostrzegasz, jakim on jest typem. To ewidentnie nie jest dla ciebie odpowiedni materiał na chłopaka! Jaką on ma szkołę, skończone kursy? Macie w ogóle jakieś wspólne tematy?

– Owszem, ale nie życzę sobie, żebyśmy w taki sposób rozmawiały – odparła oschle Marta. – Nie dam ci prawa, żeby go poniżała. To bystry i fascynujący facet, wykształcenie nie odgrywa tu żadnej roli. Zanim wyrobisz sobie o nim zdanie, może spróbuj go lepiej poznać?

– Nie mam na to najmniejszej ochoty – oświadczyłam z dumą. – I liczę na to, że niedługo zdasz sobie sprawę, że kompletnie do siebie nie pasujecie.

Niestety bardzo się myliłam. Zazwyczaj trzeźwo myśląca Marta straciła całkowicie zdolność logicznego rozumowania. Miałam nadzieję, że z czasem zacznie racjonalnie postrzegać sytuację, tym bardziej że od naszej ostatniej sprzeczki zupełnie się do mnie nie odzywała i trzymała dystans. Jednak kolejne miesiące mijały, a oni wciąż byli razem. Jakby tego było mało, szykowali się na trzytygodniowe wakacje! Wiedziałam, że muszę wkroczyć do akcji.

– Słuchaj, Marta, wpadłam na pewien pomysł – zaczęłam. – Co powiesz na to, żeby Konrad wpadł do nas w niedzielę na obiad? W sumie go nie znam, a podobno wybieracie się gdzieś razem…

– Serio, mamo? – Marta wyraźnie się ucieszyła i zaskoczyła. – Ekstra, Konrad na pewno się ucieszy.

Zauważyłam jednak, że gdy niedziela była coraz bliżej, córka robiła się bardziej zestresowana. Szczerze mówiąc, ja również. Zwłaszcza że w głowie ułożyłam sobie pewien sprytny plan i musiałam się do niego porządnie przyszykować.

Planowałam, aby w końcu otworzyła oczy

W niedzielne popołudnie zadbałam o wszystko. Pięknie zastawiłam stół i ułożyłam sztućce. Inne do przystawek, dania głównego i na deser. Nie zdarzało się to często, ale od czasu do czasu robiłam bardziej wyszukane posiłki, więc zarówno mój mąż jak i córka orientowali się, do czego służy dana część zastawy. Miałam nadzieję, że Konrad już na starcie się zbłaźni.

Umyślnie wybrałam dania niełatwe w przyrządzeniu i jedzeniu, wymagające pewnej wprawy. A po posiłku zaplanowałam sympatyczną rozmowę na temat… najnowszej literatury, kinematografii i teatru. Prędzej czy później musiał się wygłupić.

Kiedy serwowałam wykwintne przystawki na początku spotkania, moja córka chyba od razu wyczuła moje niecne zamiary. Z konsternacją spoglądała raz na mnie, raz na owoce morza. Dostrzegłam w jej spojrzeniu pretensję. Gdy zobaczyła, że Konrad jest bezradny, wręczyła mu szczypce do jedzenia ślimaków, a następnie zademonstrowała mu, jak poradzić sobie z ogromnymi krewetkami. Podczas następnych potraw uważnie go pilotowała, żeby sięgał po właściwe sztućce. Jednak w jej oczach dostrzegłam narastającą złość.

„No cóż – przemknęło mi przez myśl. – Za chwilę się przekonasz, ile jest wart twój wybranek”. A kiedy nadszedł czas na deser (karambola i passiflora, kompletnie nie miał pojęcia, od czego zacząć), postanowiłam przeprowadzić prawdziwy sprawdzian jego bystrości umysłu.

A czym lubi się pan zajmować w wolnym czasie, panie Konradzie? – spytałam z nutką przebiegłości w głosie. – Bo ja i Marta wprost przepadamy za lekturą. No i po prostu kochamy chodzić do teatru! A panu udało się ostatnio zobaczyć jakąś sztukę?

– Eee… nie… – wymamrotał onieśmielony. Marta obrzuciła mnie gniewnym wzrokiem, a ja ledwo zdołałam ukryć przebłysk satysfakcji. – Nie za bardzo przepadam za teatrem.

– Ach tak, to faktycznie dość wyszukana forma spędzania czasu – kontynuowałam nieubłaganie. – A co pan myśli o malarstwie? Wie pan, ja na przykład uwielbiam Nowosielskiego. A pan go lubi?

Doskonale wiem, co dla niej dobre

– Nie kojarzę – Konrad ewidentnie znalazł się w niezręcznej sytuacji. – W wolnych chwilach wolę raczej coś porobić aktywnie.

– Jasne, aktywność fizyczna to podstawa, ale przecież liczy się też to, co mamy w głowie i w sercu – posłałam mu złośliwy uśmieszek. – A pan przypadkiem nie...

Mamo, pora na nas – Marta gwałtownie poderwała się z krzesła, chwytając Konrada za dłoń. Po chwili już ich nie było.

Po powrocie do domu pod wieczór, kiedy byłam sama, od progu zaczęła na mnie krzyczeć.

– Mamo, o co chodziło z tym przedstawieniem podczas obiadu? – Spytała z furią w oczach. – Sądziłam, że pragniesz lepiej poznać Konrada, że obchodzi cię nasze dobro, a ty starałaś się go zwyczajnie upokorzyć!

– Córuś, ja tylko troszczę się o ciebie – próbowałam się bronić. – Przecież on do ciebie kompletnie nie pasuje. Ty jesteś studentką, a on skończył tylko zawodówkę. Zauważyłaś dzisiaj, jak wiele was dzieli. Jak wyobrażasz sobie wasze wspólne życie?

Marta wbiła we mnie wzrok, nie mówiąc ani słowa. W końcu odezwała się opanowanym tonem:

– Dyplom nie jest miarą bystrości. Konrad to inteligentny facet, ma sporą wiedzę. Do tego uczciwy i porządny. Tyle że dla ciebie ważniejszy jest świstek papieru niż to, jakim ktoś jest człowiekiem. Wcale nie zależy ci na moim szczęściu, po prostu chcesz mną dyrygować i kontrolować moje życie. Ale na to nie pozwolę. Jadę z Konradem, tak jak się umawialiśmy. A później… Jeśli nie przestaniesz go krytykować, będę zmuszona poszukać mieszkania, gdzie będziemy mogli w spokoju się widywać, z dala od twoich docinków. Zastanów się nad tym, daję ci trzy tygodnie.

Siedzę przy kuchennym stole i dumam nad życiem. Lecz nad czym tu się zastanawiać? Doskonale zdaję sobie sprawę, co będzie najlepsze dla mojej pociechy, tylko szkoda, że ona zupełnie tego nie dostrzega! Oby tylko przejrzała na oczy, zanim będzie za późno.

Anna, 49 lat

Czytaj także:
„W smażalni nad Bałtykiem traktowali mnie jak zero. Ludzie myśleli, że jak kupią rybę z frytkami, to mogą mną pomiatać”
„Wyrzuciłam ciężarną córkę z domu, by uniknąć plotek. Gdy po latach chciałam ją przeprosić, było już za późno”
„W sanatorium pozwoliłem sobie na niewinny flirt. Nie sądziłem, że ta zaborcza kobieta rozbije moje małżeństwo”

Redakcja poleca

REKLAMA