Śnieżna biel mojej ślubnej sukni, którą zawiesiłam na drzwiach szafy, raziła po oczach. Niemal tak mocno, jak moja wielka miłość. Tak to już jest przy zakochaniu, że dostrzega się jedynie malutki wycinek otaczającego nas świata. Umysł, do reszty odurzony uczuciem, odrzuca to wszystko, co nie zgadza się z wyobrażeniami. Zaledwie dwie doby wcześniej byłam przekonana, że w tej sukience niebawem stanę przed ołtarzem.
Mikołaja, swoją wielką miłość, po raz pierwszy spotkałam w ponury, deszczowy dzień. Pędziłam wtedy ile sił przed siebie, żeby schronić się na zadaszonym przystanku autobusowym. Okazało się, że na ten sam pomysł wpadł pewien chłopak, który ni stąd, ni zowąd wyleciał jak z procy zza zakrętu.
– Ojej, bardzo przepraszam – dobiegł mnie z góry jego rozbawiony głos.
Klapnęłam na mokry bruk jak ostatnie nieszczęście. Spodnie miałam całe przemoczone, a twarz zalał mi czerwony rumieniec wstydu. Zła i rozżalona, wcale nie bawiłam się tak dobrze, jak ten kretyn. Zerwałam się na równe nogi, nie przyjmując wyciągniętej dłoni.
– Poradzę sobie – burknęłam z irytacją. Nie chciałam już stać pod dachem, bo zebrani tam gapie byli świadkami mojego widowiskowego upadku w błoto. Jedyne, czego wtedy pragnęłam, to zniknąć.
– Wszystko w porządku? – usłyszałam za plecami jego głos. Oczywiście nie zamierzałam odpowiadać temu facetowi.
Dopiero w mieszkaniu odkryłam, że podczas upadku z mojej torebki musiała wylecieć część rzeczy, w tym dowód. Tego było już za wiele. Momentalnie zalałam się łzami. Przeżywałam sam upadek, stłuczony łokieć, beznadziejną pogodę i całe swoje bezsensowne życie. Postanowiłam nie reagować na dźwięk domofonu, ale ten ktoś był zdeterminowany.
– Słucham? – odezwałam się płaczliwie do słuchawki.
Okazało się, że to Mikołaj. Wpuściłam go do środka, bo mówił, że pozbierał moje rzeczy z ulicy i podążył za mną w deszczu.
– Przypuszczałem, że ci się to przyda – wręczył mi mój dowód i szczotkę do włosów.
W dowód wdzięczności zaproponowałam kawę
Posiedział trochę, a rozmowa świetnie nam się układała. Mówiliśmy o muzyce, najnowszych powieściach kryminalnych i o tym, że rowery są lepsze niż miejska komunikacja. W jego towarzystwie czułam się bardzo dobrze. Stres gdzieś wyparował, a dzień przestał wydawać się taki beznadziejny.
– Muszę się zbierać, trochę tu posiedziałem – stwierdził, a ja wtedy poczułam, że już za nim tęsknię, mimo że jeszcze przecież nie wyszedł.
– Musisz koniecznie do mnie zajrzeć, jak będziesz w okolicy – rzuciłam do niego z nadzieją, bo naprawdę mi na tym zależało.
I tak powoli narodziło się uczucie. Codzienne gesty i rozmowy nabierały wyjątkowego znaczenia, bo brał w nich udział ktoś, na kim mi zależało. Przeczuwałam, że spotkałam kogoś, kto może odegrać w moim życiu istotną rolę. Z radości niemal skakałam pod sufit, pełna pozytywnych emocji.
– Miałem podobnie. Ledwo od ciebie wyszedłem, a już myślałem nad tym, kiedy tu wrócę – wyznał mi potem Mikołaj.
Mówił, że nasze drogi spotkały się w idealnym momencie, właśnie wtedy, gdy oboje byliśmy otwarci na uczucie. A ja czekałam na prawdziwą miłość całe wieki. Szereg dziecinnych romansów z chłopakami, którzy nie dorośli do związku, sprawił, że zaczynałam wątpić, czy to ma sens. Bycie singielką miało swoje plusy, ale zdążyłam też poznać drugą stronę medalu. Kłujące uczucie zazdrości, gdy widziałam przytulone, zakochane pary i to dręczące pytanie: czy uda mi się spotkać miłość?
Aż tu nagle on. Ten jedyny. Wyskakuje zza zakrętu, przewraca mnie i nagle świat nabiera kolorów. Bo on jest przy mnie.
Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego pocałunku. Nastąpił nieoczekiwanie, bez żadnego ostrzeżenia. Wstrzymałam oddech, a rzeczywistość wokół mnie zaczęła wirować. Czułam się jak nastolatka. Przy Mikołaju wszystko poznawałam od nowa – czarno-białe kino, hipnotyzujące dźwięki bluesa czy piękno spokojnych przechadzek wzdłuż bulwarów nad Wisłą. Kiedy trzymaliśmy się za ręce, czułam się naprawdę spełniona. Wydawało mi się, że w końcu dotarłam do bezpiecznej przystani i od tej pory czeka mnie już tylko to, co najlepsze. Mieliśmy przed sobą wspaniałą przyszłość, pełną dobrych chwil i gorącej miłości.
Ale po prostu byłam naiwna
Pierwsze ostrzeżenie nadeszło, gdy świętowaliśmy urodziny mojej kumpeli z pracy, Magdy.
– No cześć, stary! Kopę lat! Gdzie się podziewałeś przez ten czas? – Jakiś przysadzisty facet z ciemnymi włosami odciągnął Mikołaja na bok.
Zauważyłam, że mojemu chłopakowi zrzedła mina, ale nie mogłam nic zrobić, bo Magda opowiadała mi akurat jakąś historyjkę. Mikołaj sam sobie poradził i wkrótce oboje doszliśmy do wniosku, że najwyższy czas wracać do domu.
– Nie przepadam za takimi imprezami, wolę czas tylko z tobą – wyszeptał mi do ucha, gdy jechaliśmy taksówką.
Następnego dnia w pracy czekała mnie niespodzianka. Niestety, bardzo nieprzyjemna...
– Czy nie przejmujesz się tym, że twój chłopak ma żonę? – Magda zaskoczyła mnie tym bezpośrednim pytaniem przy wszystkich.
Zatkało mnie i zamarłam, usiłując pojąć sens jej słów.
– Nie miałaś o tym pojęcia… – dotarło do Magdy. – Wybacz, sądziłam, że wiesz więcej o Mikołaju. Jasiek, który był na imprezie, mi o tym wspomniał. To jego kumpel jeszcze z czasów liceum. Jego z kolei zdziwiło, że ty się pojawiłaś, bo twierdził, że niecałe trzy lata po maturze Mikołaj wziął ślub z Emilią, swoją wielką miłością z lat szkolnych. Cała klasa była na ślubie, to była taka romantyczna historia. I podobno nikt do tej pory nie słyszał, żeby się rozwiedli.
Magda nie przestawała gadać, a oskarżeniami sypała jak z rękawa. Ciężko mi było dać temu wiarę, ale pomału uświadamiałam sobie, że w tych pogłoskach musi kryć się ziarno prawdy.
– Na pewno da się to jakoś wytłumaczyć – mruknęłam niezbyt przekonująco.
– No pewnie – Magda popatrzyła na mnie z odrobiną litości. – Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
– To nie tak, jak ci się wydaje – rzuciłam tylko, prędko wycofując się z dyskusji.
Byłam totalnie oszołomiona
Musiałam jakoś uporządkować ten chaos w głowie i wciąż wierzyć w słowa Mikołaja. Ani razu nie spytałam, czy jest singlem. Widywaliśmy się, sypialiśmy ze sobą, więc zakładałam, że jest wolny. Nie opowiadał o swojej przeszłości. Ten głupi ślub z młodości... Ciągle nie dawało mi to spokoju. Gdy tylko nadarzyła się sposobność, zagadnęłam go o to.
– Kocham tylko ciebie, jesteś dla mnie wszystkim – Mikołaj przygarnął mnie do siebie.
– Czyli nie masz żony?
Zamilkł na dłuższą chwilę. Lekko się od niego odsunęłam.
„No powiedz coś, cokolwiek”, błagałam go w duchu. Byłam w stanie zaakceptować wszelkie tłumaczenia, byle tylko go nie stracić.
– Ja i Emilia w tej chwili jesteśmy w separacji – odezwał się, gdy cisza zaczęła być nie do zniesienia.
Poczułam, jak spadł mi kamień z serca. No, to jeszcze nie koniec świata. Związek, który zawarli jako dzieciaki, po prostu się wypalił i każde ruszyło własną drogą. Głupia byłam, że wcześniej na to nie wpadłam. Mikołaj miał stanowczo za dużo luzu jak na faceta po ślubie. Był wolny jak ptak, przed nikim nie musiał się spowiadać.
– Kocham cię – znów to powtórzył.
Ani przez moment w to nie zwątpiłam. Ale od tamtej chwili ciągle miałam z tyłu głowy, że gdzieś tam jest Emilia.
– Spakowała manatki i wyjechała do Austrii, teraz jest w Wiedniu – niechętnie wytłumaczył Mikołaj, kiedy zasypałam go stosem pytań.
– Zostawiła cię?
– No można tak powiedzieć.
– Czemu nie złożyłeś pozwu rozwodowego?
Zdawałam sobie sprawę, że jestem nachalna, ale nie miałam innego wyjścia – w końcu walczyłam o naszą przyszłość.
– Jakoś o tym nie gadaliśmy – po mojej minie wywnioskował, że to niewystarczająca odpowiedź. – Moje małżeństwo z Emilią właściwie się już skończyło – tłumaczył. – Rozwód to tylko formalność. Ona tam, ja tutaj, prawie w ogóle ze sobą nie gadamy.
– Prawie? – podchwyciłam.
– Nie kochamy się, ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi. Tyle lat znajomości, to ogromna część naszego życia. Nie urwałem kontaktu z Emilią, ale pamiętaj, że to ciebie naprawdę kocham.
Ufałam mu. Teraz myślę, że kłamał
Rozdarty pomiędzy dwiema kobietami, nie potrafił się zdecydować. Aż do pewnego momentu.
– Jeśli masz ochotę, to ją sobie weź – moja kuzynka Hania zaproponowała mi swoją przepiękną kreację ślubną. – Niech nadal należy do kogoś z rodziny. Coś mi się wydaje, że niedługo ci się przyda...
Moi najbliżsi wprost przepadali za Mikołajem, nikt nie miał pojęcia o całej tej tajemnicy z Emilią, wstydziłam się komuś o tym powiedzieć. Przyjęłam suknię od Hani, chociaż nie miałam pewności, czy kiedyś w ogóle ją na siebie włożę.
W tamtym czasie wciąż tliła się we mnie odrobina nadziei, ciągle podsycana przez oszustwa i wymijające odpowiedzi ukochanego. Wciąż rosły we mnie wątpliwości, ale nic nie mówiłam. Zrobiłabym naprawdę dużo, aby tylko nie stracić tej miłości.
Pewnego wieczoru dostałam niepokojący telefon
W słuchawce usłyszałam nieznany mi głos. Po upewnieniu się, że to ja jestem po drugiej stronie, kobieta się przedstawiła. Miała na imię Emilia.
– Od wspólnych znajomych usłyszałam co nieco na twój temat – rzekła opanowanym tonem. – Uważam, że powinnaś poznać prawdę, bo znając Mikołaja, na pewno nieźle ci nakłamał.
– Wspominał tylko o tym, że się rozwodzi – wykrztusiłam z siebie.
– Żaden rozwód nie wchodzi w grę. Przeciwnie, planujemy powiększyć naszą rodzinę. Już nawet zaczęliśmy starania. Nie miałaś pojęcia, że on do mnie przyjeżdża? Za kilka tygodni wracam z delegacji, kupujemy nowe mieszkanie i chcemy mieć dziecko. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj go sama. Na pewno potwierdzi.
Osaczony Mikołaj postanowił natychmiast zakończyć nasz związek. Nie silił się na żadne wyjaśnienia – po prostu przepadł, jak gdyby nigdy nie wyznał mi miłości. Podobno pojechał prosto do Wiednia.
Od tego czasu nie mieliśmy okazji się spotkać, jednak nadal nie potrafię pojąć, dlaczego udawał. Dla zabicia nudy? Pozwolił sobie na przelotny romans, po czym potulnie powrócił do żony. Często wracam do niego myślami, bo był dla mnie całym światem. Jak mam teraz zaufać mężczyźnie?
Dominika, 27 lat
Czytaj także:
„Chciałam się pozbyć nudnego męża. Gdy odkryłam jego sekret, wiedziałam, że zawalczę o rozwód kościelny”
„Spędziłam urlop w Tunezji z moim eks, bo szkoda mi było kasy. Trafiliśmy do jednego pokoju i tego samego łóżka”
„Mąż kłamał, że spłaca kredyt, żeby nie płacić za zakupy. Zdziwił się, gdy zobaczył w lodówce tylko światło i szron”