„Wszyscy oczekiwali, że po ślubie będę kurą domową. Ale ja mam własne plany, zamiast czekania na męża z obiadkiem”

Kobieta obrażona na partnera fot. iStock by Getty Images, Zinkevych
„Moje życie mi odpowiadało i byłam z niego zadowolona. Miałam nadzieję, że Paweł stanie się jego częścią. Ale dostrzegłam, że jesteśmy na życiowym zakręcie. I chyba jeszcze nigdy wcześniej nie zastanawiałam się tak intensywnie nad przyszłością”.
/ 23.07.2024 22:00
Kobieta obrażona na partnera fot. iStock by Getty Images, Zinkevych

Byłam zakochana w Pawle po uszy, jednak czy to oznaczało, że muszę porzucić własne plany i ambicje zawodowe? Nie oczekiwałam też od niego, żeby robił to samo dla mnie. Widziałam tylko jedyne sensowne rozwiązanie tej sytuacji...

Od zawsze miałam problem z określeniem, kim chciałabym zostać w przyszłości. To był chyba główny powód, dla którego zdecydowałam się pójść do ogólniaka. Liczyłam na to, że zyskam dodatkowe 4 lata, żeby w końcu wpaść na jakiś dobry pomysł. Niestety, nic takiego nie przyszło mi do głowy, więc ostatecznie postawiłam na kulturoznawstwo. Pomyślałam sobie, że przynajmniej będę zgłębiać wiedzę na tematy, które mnie interesują.

Na studiach poznałam fajnego chłopaka – Pawła

Był sympatycznym i dowcipnym facetem, a do tego całkiem przystojnym. Studiował informatykę.

Pewnego razu, gdy siedzieliśmy w jego pokoju w akademiku i popijaliśmy wino, zadał mi pytanie:

Zastanawiałaś się czasem nad przyszłością?

– E tam, po co się nad tym głowić? – machnęłam lekceważąco ręką. – Aktualnie moim priorytetem jest jakieś przeżycie nadchodzącej sesji egzaminacyjnej.

– No dobra, a co dalej? Jak już skończysz studia?

– Wiesz, pewnie uda mi się wyszukać jakąś interesującą fuchę związaną z kulturą, gdzie płacą grosze. A ty w tym czasie będziesz tworzył super programy, najlepiej jakieś gierki, dzięki którym zarobisz kupę szmalu – zażartowałam, wtulając się w jego ramiona.

Starałam się nie wybiegać za bardzo w przyszłość. Ufałam, że wszystko ułoży się pomyślnie. Studiowałam kierunek, który mnie interesował i miałam super faceta u boku. Czego mogłabym chcieć więcej? Wkrótce potem Paweł załapał się do roboty w jakiejś spółce zajmującej się doradztwem informatycznym. Ja z kolei imałam się rozmaitych tymczasowych zajęć, przynajmniej po części powiązanych z moim kierunkiem studiów.

Wsparcie przy koordynacji imprez artystycznych, wystaw, koncertów… Gdy byliśmy na przedostatnim roku, zdecydowaliśmy się na wspólne mieszkanie w niewielkim wynajmowanym lokum. Nasza sytuacja układała się na tyle pomyślnie, że zaczęłam snuć plany o ślubie. Nie wspomniałam o tym Pawłowi, bo doszłam do wniosku, że lepiej zaczekać do momentu, aż obydwoje uzyskamy dyplomy i znajdziemy stałą pracę.

Czy to był błędny wybór? Kto wie…

Odnośnie Pawła byłam spokojna – znając się na branży IT, raczej szybko znajdzie zatrudnienie. Większe obawy miałam co do swoich perspektyw. Kierunek studiów ciekawy, ale znalezienie roboty po nich to inna bajka. Dorywcze fuchy, ale na stałe nic. Uspokajałam się myślą, że wciąż mogę poczekać. W dodatku dostałam wsparcie od rodziców. Aż pewnego dnia znów wyszła kwestia przyszłości.

Myślę nad emigracją – wyznał Paweł po wyjątkowo ciężkiej dniówce.

– Emigracją? A dokąd?

– Jeszcze nie zdecydowałem. Może wszędzie indziej? Tam, gdzie traktują ludzi z godnością.

– Serio jest aż tak źle?

– W tym państwie światełka w tunelu nie widać.

Nie patrzyłam na świat aż tak czarno. Poza tym wcale nie miałam ochoty opuszczać tego miejsca.

– Z twoimi ocenami na pewno czeka na ciebie jakaś lepsza fucha. Jesteś prymusem!

– Teraz zależy mi tylko na czymś, co da mi skończyć studia. Przynajmniej tam, gdzie teraz pracuję, mogę ustawiać grafik pod siebie.

– To zostań tam do obrony, a później rozejrzyj się za czymś sensowniejszym.

Zgodził się, choć bez wielkiego zapału

Postanowiłam wziąć udział w szkoleniu dla osób oprowadzających wycieczki, pilotów i przewodników po różnych krajach.

 – Zamierzasz podróżować po całym świecie? – Paweł parsknął śmiechem, kiedy mu o tym wspomniałam.

 – Nigdy nic nie wiadomo. Całkiem możliwe.

Jako uczestniczka koła miłośników turystyki, po zakończeniu szkolenia, zaczęłam prowadzić grupy wycieczkowe. Na początku oprowadzałam ludzi po naszym rodzinnym mieście, a później po pobliskich miejscowościach. Okres studiów powoli chylił się ku końcowi, a ja i Paweł skupiliśmy się na przygotowywaniu naszych prac dyplomowych. Nawet ja zaczęłam się zastanawiać, co przyniesie przyszłość. A może raczej snułam marzenia i wyobrażałam sobie nas – mnie jako przewodniczkę wycieczek, a jego jako utalentowanego informatyka, mieszkających razem jak dotychczas, ale w przestronniejszym lokum.

A gdyby tak we własnym mieszkaniu? Może z dzieckiem? Ewentualnie z dwojgiem? Zapewne zaciągając kredyt. Pewnego dnia Paweł wrócił do domu wyjątkowo ożywiony.

Zaproponowano mi nową posadę! – wykrzyknął od progu.

– Cudownie! – ucieszyłam się szczerze.

Zdawałam sobie sprawę, że aktualna praca coraz mniej mu odpowiadała.

– Zaczęłoby się po tym, jak skończę studia i obronię pracę magisterską.

A w jakim miejscu? – zaciekawiłam się.

Zastanawiałam się, czy to będzie któraś z tych wielkich, znanych korporacji. Google, Apple...? Jego odpowiedź kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.

W Londynie.

– No, no...

– Prawda?! – roześmiał się. – Szok, nie?!

To cudownie, kochanie.

Byłam przeszczęśliwa z jego powodu, jednak wieczorem sen długo nie nadchodził. Zaczęłam się martwić.

Nie raczył zapytać, czy chcę jechać

Być może zbyt wiele miał na głowie albo po prostu nie dopuszczał innej opcji. Ale byłam pewna, że kiedy emocje opadną, zada to kluczowe pytanie. A ja kompletnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.

Zapytał już następnego dnia. To był jeden z tych rzadkich poranków w tygodniu, gdy mogliśmy wspólnie usiąść do śniadania. Akurat nakładałam masło na bułeczkę, a obok stał kubek z gorącą, parującą kawą. Jak na tę porę roku, dzień był wyjątkowo pogodny i słoneczny.

Pojedziesz ze mną? – Paweł zapytał, przerywając moją zadumę.

– Na Wyspy?

– Chcesz, żebym jechała?

– Nie zadawałbym tego pytania, gdyby było inaczej.

– Ale czy to oznacza, że chciałbyś się tam przeprowadzić na dobre?

– Owszem – odpowiedział prawie bez wahania, co oznaczało, że już to rozważył. – Miałbym możliwość zatrudnienia w naprawdę poważnej korporacji. Już teraz proponują mi świetne zarobki. Do tego mieszkanie. Przeprowadzka na ich koszt. To coś, o czym nawet nie śmiałem marzyć. Natalia! To dla mnie niesamowita okazja i byłbym nierozsądny, gdybym ją zmarnował.

– A co ja będę tam robić? – spytałam nieśmiało.

– O czym dokładnie mówisz, kochanie?

– No wiesz, ty znajdziesz fantastyczne zajęcie, które da ci pełną satysfakcję. A co ze mną?

– Słuchaj, jeśli uda mi się wcielić mój zamysł w życie, to w ogóle nie będzie potrzeby, abyś pracowała! – wykrzyknął podekscytowany.

– To jak sobie wyobrażasz moją przyszłość? Mam być jedynie twoją ozdobą? Przecież obecnie mam posadę, która bardzo mi odpowiada. Planuję także napisać doktorat z nauk o kulturze.

– W Londynie też możesz to zrobić...

– Jesteś tego pewien? Potwierdzenie ważności moich uprawnień potrwa parę miesięcy. Zdobycie znajomości to kwestia wielu lat. Tu mam to zapewnione. No dobrze, dyplomu jeszcze nie posiadam, ale lada moment go zdobędę. Do tego mam w kraju bliskich, przyjaciół... Wymagasz ode mnie dużego wyrzeczenia.

– Czyli nie chcesz jechać – powiedział, raczej stwierdzając fakt, niż pytając.

– Sama nie wiem, Paweł. Szczerze, to kompletnie nie wiem – odpowiedziałam.

Końcówkę posiłku spędziliśmy w ciszy

Zbudowałam tutaj swój mały świat i czułam się w nim spełniona. Miałam nadzieję, że Paweł stanie się jego elementem. Ale teraz dostrzegłam, że znajdujemy się na życiowym zakręcie. I chyba nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, co przyniesie jutro, z taką powagą jak w tym momencie.

Myślałam o przyszłości. Nie tej, która jest już za rogiem, ale tej oddalonej o kilka lat. Nie o tej wyśnionej, przefiltrowanej przez optymistyczne soczewki, ale o tej, która z dużą dozą prawdopodobieństwa faktycznie nadejdzie. Stały przede mną różne możliwości. Gdybym z nim wyjechała, moglibyśmy dalej być ze sobą. Może udałoby się nawet spełnić moje marzenie o własnej rodzinie. Tyle że perspektywa bycia gospodynią domową, która całe dnie spędza w czterech ścianach, czekając, aż mąż wróci na obiad, zupełnie do mnie nie przemawiała.

Dawniej żyłam głównie swoimi zainteresowaniami i ambicjami związanymi z karierą, które mocno wiązały się z moimi obecnymi studiami. Dla Pawła decyzja o wyjeździe okazała się dużo prostsza. W końcu poza mną niewiele go tu zatrzymywało. Oczywiście, podobnie jak ja, miał w kraju bliskich i kumpli, ale nigdy nie sprawiało mu problemu poznawanie nowych ludzi, więc zapewne szybko otoczą go nowi znajomi po przeprowadzce do Anglii.

Z matką i ojcem nie miał jakiejś bardzo bliskiej więzi, było dobrze, jak wpadał do nich na Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Po powrocie do domu czuł się jak struty. Parę razy byłam tam z nim i w pełni rozumiałam, czemu tak to odczuwał. Odwiedziny u jego rodziców to było jak wejście do zamrażarki wypełnionej zimnymi emocjami.

Znaleźliśmy się na rozstaju dróg

Jaką ścieżkę wybierzemy? Wspólną czy oddzielną? Prawdę mówiąc, wiedziałam już, co zrobię, ale nie miałam śmiałości oznajmić tego Pawłowi. Cały tydzień zleciał, zanim zebrałam się na odwagę, by szczerze mu o wszystkim powiedzieć.

Nie wyjeżdżam – oznajmiłam, uświadamiając sobie, że to zapewne oznacza kres naszej relacji.

Paweł przez moment nie odzywał się ani słowem. Zajmował miejsce na sofie, pogrążony w zadumie, wpatrując się w ścianę naprzeciwko. Po chwili jednak spojrzał na mnie.

– W porządku – odparł. – To nigdzie się nie wybieramy.

I posłał mi smutnawy uśmiech. Nagle dotarło do mnie, że to rozwiązanie wcale nie jest lepsze.

Nie zgadzam się – odparłam.

– Na co?

– Nie zostaniemy tu, ani nie wyjedziemy.

– Wybacz, ale nie nadążam…

– Skarbie – zaczęłam, czując ogromny ciężar w piersi. – Jesteś dla mnie wszystkim. I zdaję sobie sprawę, że łączą nas silne uczucia. Ale dążymy do innych rzeczy, mamy odmienne pragnienia. Nie da się tego pogodzić.

– Mówiłem już, że dla ciebie jestem w stanie tu pozostać.

– Dokładnie tak – przytaknęłam spokojnie. – Tylko ze względu na mnie. Nie z powodu twoich pragnień, lecz przez wzgląd na twoje wyrzeczenie. Nie mogę oczekiwać od ciebie takiej ofiary. Sam wspominałeś, że to dla ciebie niepowtarzalna okazja. Jeżeli ją zaprzepaścisz, prędzej czy później będziesz miał do mnie pretensje. Nawet jeśli nie wypowiesz tego głośno, taka myśl zaświta ci w głowie. Najpierw sporadycznie, potem coraz częściej… Aż w końcu mógłbyś poczuć do mnie niechęć.

– Jeszcze nigdy…

– Posłuchaj mnie, Paweł. Innego wyjścia nie ma. Ty ruszasz w drogę, a ja zostaję tutaj.

Gadaliśmy potem jeszcze długo, ale w zasadzie wszystko było już jasne. Pół nocy przepłakaliśmy, tuląc się do siebie.

Parę następnych okazało się gorących

Udało nam się zdać egzaminy dyplomowe na same piątki. W końcu nadszedł moment, kiedy musiałam pożegnać Pawła na lotnisku.

Wpadniesz do mnie z wizytą?

Na mojej twarzy pojawił się jedynie uśmiech.

– No tak… – stwierdził Paweł, potakując.

Było dla nas jasne, że to marny plan. Jaki sens miało kontynuowanie czegoś, co skazane było na porażkę? Tamtego dnia spotkaliśmy się po raz ostatni. Z portu lotniczego od razu pojechałam do domu rodzinnego. Czekało mnie szukanie nowego lokum, w niższej cenie. Przez pewien okres pisaliśmy do siebie od czasu do czasu, jednak po roku kontakt zanikł samoistnie.

Jestem przekonana, że wybór, którego dokonałam w tamtym momencie, był trafiony. Udało mi się zrealizować moje marzenia. Obroniłam pracę doktorską, a przez jakiś czas pracowałam jako przewodnik wycieczek po krajach europejskich. Właśnie podczas jednego z takich wyjazdów spotkałam mężczyznę, który później został moim mężem. Obecnie mam własne cztery kąty i dwoje dzieci. A co słychać u Pawła? Nie mam pojęcia, co u niego, ale mam nadzieję, że wiedzie mu się dobrze. Szczerze w to wierzę i właśnie tego mu życzę.

Natalia, 34 lata

Czytaj także:
„Mąż przez lata wmawiał mi, że jeździ w delegacje. Jego szef przez przypadek wygadał się, co tak naprawdę robi”
„Gdy mieszkałam za granicą, mama mnie ciągle oszukiwała. Tylko dzięki sąsiadce poznałam smutną prawdę”
„Moja kuzynka to królowa marud. Śpi na forsie ze spadku po bogatym wujku, a mimo to wciąż narzeka na swój los”

Redakcja poleca

REKLAMA