„Wstydziłam się przyznać, że w wieku 40 lat zaszłam w ciążę. To wszystko wina męża, on mnie w to wpakował”

kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Miałam dużo szczęścia, że zima w tym roku była długa. Dzięki temu mogłam nosić luźny płaszcz i nikt nie widział, że jestem w ciąży. Wstydziłam się przed dziewczynami z pracy, że przez całe trzy miesiące unikałam ich jak ognia. Wmówiłam im, że mam jakieś problemy z tarczycą i muszę się leczyć”.
/ 13.05.2024 14:30
kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Monkey Business

Jeszcze rok temu byłam przekonana, że niczego mi nie trzeba do pełni szczęścia. Byłam kobietą spełnioną pod każdym względem. Tak przynajmniej mi się zdawało. Skończyłam właśnie czterdzieści lat. Miałam fascynującą pracę, a u swojego boku miałam męża, który mnie adorował, cudowną dorosłą córcię i od niedawna także zięcia.

To było jak druga młodość

Razem z Olkiem na nowo cieszyliśmy się sobą i naszym związkiem. Śmiało mogę stwierdzić, że odkrywaliśmy uroki późnej młodości. Uprawialiśmy seks o wiele częściej niż wcześniej, ponieważ nareszcie nikt nam nie zawracał głowy. No i wreszcie mieliśmy trochę pieniędzy. Tym samym mogłam od czasu do czasu skoczyć do fryzjerki, kosmetyczki i na paznokcie. Akurat, kiedy myślałam, że wszystkie drzwi stoją przed nami otworem, dotarło do mnie, że kolejne dni mijają, a ja dalej nie dostałam okresu. Wystraszyłam się na poważnie. Czyżby menopauza dopadła mnie tak wcześnie?!

– Ta menopauza wpędzi mnie w depresję – żaliłam się mojej siostrze Izie, która jest równocześnie moją najbliższą przyjaciółką.

– Daj spokój, nie martw się tym na zapas – uspokajała mnie – a może to wcale nie jest menopauza? Ostatnio miałaś mnóstwo stresu w związku z przygotowaniami do ślubu Ali, więc organizm daje ci w ten sposób do zrozumienia, że potrzebuje odpoczynku. Zobaczysz, jeszcze dzień czy dwa i sytuacja się unormuje.

Po rozmowie z Izą bezzwłocznie wykręciłam numer do gabinetu ginekologicznego i zarezerwowałam termin wizyty.

– Hmm, jak by to ująć... – doktor uważnie mi się przyjrzał po zakończeniu badania.

– Niech pan powie wprost. To starość prawda? – poczułam, że zaraz się rozkleję.

– Ależ skąd – na twarzy lekarza zagościł enigmatyczny uśmiech. – Śmiem twierdzić, że niebawem odzyska pani młodość. Hormony mają taki efekt.

– Nie rozumiem? O co panu chodzi?

– Pani Ewo, spodziewa się pani dziecka. Drugi trymestr, o ile się nie mylę...

– Słucham?! Chyba pan żartuje. Ja w ciąży, to niemoż... – urwałam w pół słowa, bo nagle przypomniałam sobie przepełnione namiętnością tygodnie spędzone z Olkiem.

Wołałam menopauzę niż dziecko

Zapłaciłam za wizytę i jak na ścięcie skierowałam się w kierunku domu. Nie chciałam tego dziecka. Podczas ciąży z Alicją przybrałam na wadze aż 21 kilogramów. Być może wynikało to z mojej genetycznej skłonności do tycia. Tak czy inaczej, wyglądałam wtedy jak słoń. Czułam się okropnie. Surowo zabroniłam Olkowi fotografowania mnie w trakcie ciąży, a także tuż po urodzeniu dziecka. Zdjęcia, które i tak po kryjomu zrobił, przepełniony radością z bycia tatą, po cichu podarłam na strzępy.

Doskonale pamiętam, ile wysiłku kosztowało mnie zrzucenie tych zbędnych kilogramów. Przez przeszło rok dawałam z siebie wszystko na treningach, a moja dieta składała się głównie z niskokalorycznych zup i warzyw przygotowywanych na parze. Dopiero po pewnym czasie znów zaczęłam wyglądać jak kiedyś jak ta sama Ewa co kiedyś.

Kiedy w końcu udało mi się uzyskać figurę, oznajmiłam Aleksandrowi, żeby nie myślał o powiększeniu rodziny. Nie zamierzałam ponownie przechodzić przez gehennę odchudzania. Mój małżonek dość szybko zaakceptował fakt, iż nie doczeka się syna. Natomiast Ala jeszcze przez jakiś czas starała się nas przekonać do posiadania młodszego brata. Jednak ostatecznie i ona dała za wygraną. Pocieszenie znalazła w towarzystwie Toffiego, uroczego miniaturowego sznaucera. I dobrze się stało. Bo jak Olek stracił pracę i musieliśmy sobie radzić z jedną pensją, to bardzo się bałam, że nie będziemy mieli nawet na edukacje dla dziecka. Ale nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre.

Po pewnym czasie mój małżonek wreszcie dał się namówić i otworzył własny biznes. Byłam przekonana, że odniesie sukces. Był bystry, pracowity i kreatywny, a co najważniejsze, nawet w najtrudniejszych okolicznościach potrafił trzymać nerwy na wodzy. To właśnie cechy, jakimi powinien odznaczać się szef firmy. I rzeczywiście się nie myliłam – nasza sytuacja była tak dobra, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Wstydziłam się jak nastolatka

– Chryste panie. Teraz to dziecko wywróci wszystko do góry nogami – poskarżyłam się Olkowi, relacjonując przebieg badania USG. – Znowu będziemy zarywać noce, karmić dzieciaka, ganiać za nim, gdy zacznie stawiać pierwsze kroki. Trzeba będzie odkładać grosz do grosza, myśląc o jego przyszłości, a lata młodości mamy już dawno za sobą. Nie podołamy temu wyzwaniu.

– Ależ to cudowna nowina – Olek zupełnie inaczej widział całą sytuację.

– Coś ty powiedział? – poczułam narastającą irytację. – Powinniśmy teraz rozpieszczać wnuki, a nie wracać do pieluch i nocników. Co ludzie pomyślą, widząc mnie z brzuchem i wózkiem? Jak to powiemy naszej córce?

Byłam gotowa go zamordować. On się świetnie bawi. W końcu to nie on będzie w ciąży. Wprost oskarżyłam męża, że myśli tylko o sobie.

– Jesteś samolubny. Zrobiłeś mi dziecko. To przecież ty nie chciałeś się zabezpieczyć? Moglibyśmy jeszcze trochę pożyć, brać z życia pełnymi garściami i korzystać z przyjemności.

– Nieprawda. Po prostu myślisz tylko o swojej figurze – odparł ze stoickim spokojem. – Nie pamiętasz, jak płakałaś z radości, gdy pierwszy raz zobaczyłaś Alę? Ile entuzjazmu i zapału do bycia mamą wtedy miałaś? Czy ona nic nie wniosła do twojego życia poza dodatkowymi kilogramami? Nie sądzę, żebyś tak uważała – dorzucił z powagą w głosie.

Nie skomentowałam jego wypowiedzi. Dla niego to była bułka z masłem, w końcu to nie jego brzuch rósł z dnia na dzień. Alicja również nie mogła zrozumieć, że po tylu latach oczekiwania nareszcie będzie miała wymarzonego brata lub siostrę.

– Przy was od razu przejdę przyśpieszony kurs bycia mamą – dorzuciła, chichocząc pod nosem.

Wszyscy oprócz mnie byli szczęśliwi

Moja siostra Iza także cieszyła się z faktu, iż wkrótce zostanie ciotką. Nie potrafiłam zrozumieć tego, co się wokół mnie dzieje. Byłam przekonana, że cały świat wokół mnie oszalał, a ja jako jedyna zdawałam sobie sprawę, że Aleksander mnie okłamał, a to, co nas czekało, było jedynie głupim błędem i nieporozumieniem.

Miałam dużo szczęścia, że zima w tym roku była długa. Dzięki temu mogłam nosić luźny płaszcz i nikt nie widział, że jestem w ciąży. Wstydziłam się tak bardzo, przed dziewczynami z pracy, że przez całe trzy miesiące unikałam ich jak ognia. Wmówiłam im, że mam jakieś problemy z tarczycą i muszę się leczyć. Pracując w sporej firmie, łatwo było to zataić. Kiedy koleżanki namawiały mnie na spotkania towarzyskie, tłumaczyłam się chorobą i odrzucałam zaproszenia. Pierwszy raz spotkały mnie i Olę podczas spaceru w parku. Podbiegły entuzjastycznie do wózka, piszcząc z zachwytu nad małą.

– Mogłaś powiedzieć, że doczekałaś się wnuczki.

– Cóż, nie doczekałam – zaczerpnęłam powietrza. – Pozwólcie, że przedstawię wam moją córeczkę Olę. Nosi imię po tacie, który kompletnie za nią szaleje.

– Ewa! Ale z ciebie odważna kobieta – spojrzały na mnie z uznaniem.

Byłam totalnie zaskoczona ich reakcją. Spodziewałam się krytyki, a one zachwyciły się moim późnym macierzyństwem. Mówiły, że to była bardzo odważna decyzja z mojej strony. Śmiały się, ale tylko z tego, że w ogóle miałam jakieś wątpliwości.

– Ewa, jesteś nowoczesną, młodą mamą i o wiele mądrzejsza niż niejedna dwudziestoparolatka, która wyżywa się na swoim dziecku – powiedziała Hanka, próbując mnie pocieszyć.

Kiedy usłyszałam to, co powiedziała, zupełnie inaczej spojrzałam na córeczkę oraz to, jak ją wychowuję. Pomyślałam wtedy: „A co jeśli oni wszyscy mają rację i ja po prostu bez sensu histeryzuję? Moja kruszynka to w końcu najgrzeczniejsze i cudowne maleństwo na świecie, nawet starsza córka taka nie była w jej wieku”. Uświadomiłam sobie, że moja pociecha jest tak urocza, iż nie da się jej nie uwielbiać. Sylwetka wydała mi się nieistotna w obliczu ogromu radości, którą dało mi rodzicielstwo.

Moja mała dziewczynka stała się dla mnie całym światem i nie potrafię już bez niej żyć. Jedyną rzeczą, której żałuję, jest to, że w trakcie ciąży, zamiast cieszyć się z rosnącego brzuszka i jej ruchów, spędziłam wiele czasu na przejmowaniu się zupełnie nieistotnymi drobiazgami. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby to teraz nadrobić.

Ewa, 41 lat

Czytaj także:
„Mój mąż wszystkie wydatki dzielił na pół. Gdy straciłam pracę, miałam u niego dług zaciągnięty na chleb i podpaski”
„Niechcący odkryłem romans żony. Zamiast ją zostawić, postanowiłem obmyślić sposób, by pokochała mnie na nowo”
„Po 5 latach związku oświadczyłem się ukochanej. Myślałem, że słuch mi szwankuje, gdy odpowiedziała”

Redakcja poleca

REKLAMA