„Po 5 latach związku oświadczyłem się ukochanej. Myślałem, że słuch mi szwankuje, gdy odpowiedziała”

nieudane zaręczyny fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Kiedy to mówiłem, mój głos był pewny i stanowczy. Byłem przekonany, że to tylko zwykła formalność. Przez ostatnie miesiące wielokrotnie poruszaliśmy temat ślubu i wszystko wskazywało na to, że staniemy na ślubnym kobiercu. Dla mnie sprawa była oczywista – pobierzemy się i tyle”.
/ 09.05.2024 21:15
nieudane zaręczyny fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Miałem już wszystko precyzyjnie przemyślane. Na początek zdecydowałem się na pierścionek z oszałamiającym, diamentowym oczkiem. Termin wybrałem bardzo dokładnie: równo pięć lat odkąd poznałem się z Magdą. Lokalizacja była stuprocentowo sielankowa, elegancki lokal nad Bałtykiem, a konkretnie jego weranda, skąd był widok na zachodzące słońce.

To miała być tylko formalność

Staliśmy w otoczeniu naszych przyjaciół, którzy byli świadkami wszystkich naszych sukcesów i porażek jako pary. Obok grał kwartet smyczkowy, wykonując naszą ulubioną piosenkę. Specjalnie zorganizowałem ich występ w tej knajpie, co sporo mnie kosztowało. Ale w końcu zaręczyny marzeń zdarzają się tylko raz w życiu, no nie?

Kiedy wybrzmiały ostatnie nuty utworu granego przez muzyków, wszyscy dookoła wiedzieli, co zaraz się wydarzy. Przyklęknąłem przed Magdą, sięgnąłem do kieszeni po pudełeczko z pierścionkiem, uchyliłem wieczko i wyciągnąłem je w jej kierunku.

– Zostaniesz moją żoną? – zadałem pytanie.

Kiedy zadawałem to pytanie, mój głos brzmiał pewnie i stanowczo. Byłem przekonany, że jej odpowiedź będzie zwykłą formalnością. Przecież przez ostatnie miesiące wielokrotnie poruszaliśmy temat ślubu. Wprawdzie nigdy nie składaliśmy sobie żadnych wiążących obietnic, ale wydawało mi się, że oboje wiemy, do czego zmierzamy – do małżeństwa. Dlatego też, gdy Magda bez chwili wahania rzuciła nie, najpierw pomyślałem, że się przesłyszałem. Potem przyszło mi do głowy, że może postanowiła zrobić mi psikusa i za moment z uśmiechem powie tak.

Moja wybranka podniosła się z krzesła i opuściła restauracyjny taras, kompletnie mnie zaskakując tym posunięciem. Nasi przyjaciele, zaproszeni przeze mnie grajkowie oraz reszta klientów knajpy też nie kryli zdziwienia. Jedynie pracujący tam kelner przyglądał się temu wszystkiemu niewzruszony, zupełnie jakby podobne sceny były dla niego chlebem powszednim w tej branży...

Koleżanki postanowiły podążyć śladem Magdy i udać się do naszej kwatery, żeby postarać się uzyskać jakieś informacje. W tym czasie kumple próbowali mnie podnieść na duchu, raczyłem się więc trunkami.

– Olej to, stary, dobrze wiesz, jaka z niej jest laska – Marek poklepał mnie przyjacielsko po plecach. – Już parę razy dawała ci kosza... w sensie, że się rozstawaliście.

– Racja, nie ma co się zadręczać – przytaknął Jurek. – Na bank do ciebie wróci i powie „tak”... – błyskawicznie napełnił mój kieliszek czystą i podsunął mi go do ust.

– Tylko dlaczego w taki sposób? Czy to nie marzenie każdej babki, żeby się jej tak oświadczyć...

Nie potrafiłem tego pojąć

Powiem wprost, w tamtym momencie nie traktowałem poważnie jej humorów. Myślałem tak jak reszta chłopaków – daj spokój, jej przejdzie.

– Magda od zawsze miała charakterek – stwierdził Marek, po czym trąciliśmy się kieliszkami i łyknęliśmy z nich. – Może po prostu kiepski dzień, co? Uwierz mi, nic takiego się nie dzieje. O co chodzi, Jola? – zapytał swoją dziewczynę, która akurat weszła na taras.

– Magda… odjeżdża – bąknęła.

– Jak to? – zerwałem się na równe nogi.

– No… Stwierdziła, że nie chce cię znać i z wami koniec – Jola sprawiała wrażenie zagubionej.

Po opuszczeniu lokalu czym prędzej udałem się do pokoju, który wynajmowaliśmy w hotelu. Niestety, po Magdzie nie było już śladu. Gdy dotarłem na parking, akurat odjeżdżała. Mimo że rozpaczliwie dawałem jej znaki, nie stanęła. Nie mogłem nic poradzić na to, że zniknęła za zakrętem... Sam chciałem jak najszybciej wrócić do siebie. Niestety, w tym momencie nie miałem czym, więc pozostało mi czekać do kolejnego dnia na odjazd pociągu.

Kumple co prawda zachęcali mnie do pozostania z nimi na te parę dodatkowych dni. Podpowiadali nawet, abym poszukał pocieszenia u jedynej dziewczyny na wyjeździe, która przyjechała sama, a której podobno przypadłem do gustu. Jednak ja kompletnie nie byłem w nastroju na jakiekolwiek „pocieszanie się”, ani na przedłużanie pobytu nad Bałtykiem.

Po tej sytuacji jasne było, że moje plany na przyszłość, które do niedawna kręciły się wokół Magdy, trzeba będzie solidnie przebudować. Na przykład sprawa mieszkania po dziadkach, gdzie lada moment skończą się prace remontowe. Zastanawiałem się, czy lepiej byłoby je puścić w najem, czy może od razu wystawić na sprzedaż. W końcu szykowałem to mieszkanko na nasze wspólne więc pozbycie się go mogłoby świadczyć o tym, że straciłem wiarę w to, że Magda kiedyś do mnie wróci.

Ale czy do tego w ogóle dojdzie? No tak, Magda nieraz już ze mną zrywała. Zazwyczaj jednak działo się to w momencie, gdy mieliśmy gorszy okres i dało się to jakoś przewidzieć. Nigdy nie podejmowała decyzji pod wpływem chwili. Skoro teraz zdecydowała się na taki krok, to mogło oznaczać, że nosiła się z tym zamiarem od dłuższego czasu i raczej jest to nieodwołalne. Bo przecież gdyby miała wątpliwości co do naszego związku, mogłaby poprosić o czas do namysłu, a nie od razu odrzucać moje oświadczyny.

Zerwała ze mną kontakt

Mimo wszystko, gdy wróciłem do mieszkania, starałem się jakoś skontaktować z moją dziewczyną. Nie odbierała, więc zostawiałem wiadomości na poczcie głosowej, a kiedy to nic nie dało, czatowałem na nią pod biurem albo kamienicą.

– Daj mi święty spokój – tyle tylko usłyszałem, więc w końcu doszedłem do wniosku, że trochę odpuszczę.

Nie, żebym się poddawał. Uznałem po prostu, że Magda potrzebuje trochę oddechu. Może jak minie trochę czasu, to zmieni zdanie i wtedy ją odzyskam. Trzeba było działać ostrożnie i grać pozorami. Oddałem się pracy bez reszty. Spędzałem w biurze nawet po kilkanaście godzin dziennie, mimo że wcześniej starałem się ograniczać czas, jaki poświęcałem na obowiązki zawodowe. Wszystko dlatego, że zazwyczaj gdzieś gnałem, aby tylko móc zobaczyć się z Magdą.

Teraz jednak wracając do mieszkania czułem się totalnie wykończony i nie miałem energii absolutnie na nic, oprócz zjedzenia czegoś na kolację i wzięcia szybkiego prysznica. Brakowało mi również siły, żeby choćby przez chwilę pomyśleć o mojej dziewczynie...

W tamtym okresie całkowicie odpuściłem sobie spotkania ze znajomymi. Brakowało mi zarówno czasu, jak i chęci na życie towarzyskie. Irytowały mnie pełne współczucia spojrzenia kumpli. Kiedy mój szef zauważył, w jakim jestem stanie, zdecydował się dać mi tydzień przymusowego urlopu…

Postanowiłem ten czas spożytkować na ogarnięcie różnych spraw. Jednym z zadań było zaniesienie pierścionka zaręczynowego do jubilera. Nigdzie nie mogłem go jednak znaleźć. Gdy się nad tym głębiej zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że w zasadzie od tamtych niefortunnych oświadczyn w ogóle go nie widziałem na oczy.

O co jej chodziło?

Zrobiłem tak: zadzwoniłem do tego hotelu, gdzie wtedy razem z Magdą mieliśmy pokój. Uprzejma recepcjonistka powiedziała mi, że faktycznie, pierścionek został odnaleziony w apartamencie jakieś 2 tygodnie po tym, jak wyjechaliśmy. Znalazł go następny gość hotelowy. Okazało się, że odesłali ten pierścionek, bo to była damska biżuteria. Wysłali go na adres kobiety, która figurowała w dokumentach jako zameldowana w tym pokoju...

Od dłuższego czasu próbuję rozwikłać zagadkę, czemu Magda nie zwróciła mi pierścionka. Jestem pewien, że nie zrobiła tego z chciwości. Kto wie, może miała dość teatralnych gestów i stwierdziła, że jeden to aż nadto? Albo… Całkiem możliwe, że ochłonęła i teraz wyczekuje mojego kolejnego kroku. Racja, nadeszła pora, by ponownie zadziałać.

Kolejnego dnia udałem się do mieszkania swojej eks. Gdy pukałem, czułem jak moje serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie czuję się na siłach, by stanąć z nią twarzą w twarz. Strach mnie sparaliżował… Nim zdążyłem dać nogę, drzwi stanęły otworem, a w nich pojawiła się Magda. Chyba nigdy wcześniej nie wyglądała tak olśniewająco. Na jej widok odebrało mi mowę. Można by pomyśleć, że to ja byłem zdziwiony naszym spotkaniem, a nie ona. W głowie błyskawicznie ułożyłem scenariusz, jak powinienem się zachować.

„Formalnie rzecz ujmując, zjawię się tam, żeby odebrać tylko ten pierścionek, ale przy okazji, nieoficjalnie, postaram się przekazać jej coś więcej. Liczę na to, że zechce ze mną porozmawiać”.

– Zamierzasz tak sterczeć w milczeniu, czy może jednak uda ci się coś z siebie wykrztusić? – przerwała niezręczną ciszę.

– Jestem tu po odbiór pierścionka...

Dostałam go już ponad miesiąc temu – odrzekła oziębłym głosem.

– Aha, no tak – bąknąłem, ale zaraz dodałem bardziej energicznie – Dopiero co się o tym dowiedziałem, a chciałem go sprzedać.

Zerknęła na mnie badawczo, a ja dałbym sobie rękę uciąć, że w jej spojrzeniu kryło się rozczarowanie i... czy to był smutek?

– Wejdź do środka – gestem zaprosiła mnie do wnętrza mieszkania. – Może usiądziesz sobie wygodnie? Muszę go najpierw znaleźć.

Rozparłem się w fotelu, przyglądając się przez moment Magdzie krzątającej się przy regale. Ledwo hamowałem chęć, by do niej podejść i zamknąć ją w objęciach. Miałem wrażenie, jakby ostatnie dwa miesiące w ogóle nie minęły. Zdawałem sobie jednak sprawę, że nie wolno mi sobie pozwolić na żadne spoufalanie się. Mogłoby ją to zirytować, a wtedy szanse by przepadły. Trzeba było postępować rozważnie i grać swoją rolę.

Zdecydowałem, że zaryzykuję

– Masz do mnie jakieś pytanie? – Magda powiedziała to, wciąż odwrócona ode mnie.

– Nie, a czemu miałbym mieć? – zrobiłem minę zaskoczonego.

Sprawiasz takie wrażenie – odpowiedziała podenerwowana.

– Wcale na mnie nie patrzysz – stwierdziłem z przekornym uśmiechem w myślach.

– Jednak wyczuwam, jak świdrują mnie twoje oczy. Szczególnie tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

– Daj spokój, Magda – teraz naprawdę się zirytowałem. – Mogłaś odmówić mojej prośbie przed rokiem, mimo iż wszystko zapowiadało twoją chęć wstąpienia w związek małżeński. Nie masz jednak prawa kpić sobie ze mnie w tej chwili.

Magda spojrzała na mnie, obracając się w moją stronę. Na jej twarzy malowała się niezwykła powaga.

– No i co, masz jakieś pytania?

– No jasne, że mam – wydałem z siebie ciężkie westchnienie, pozwalając jej przejąć kontrolę nad sytuacją. – Czemu to zrobiłaś?

Wzięła głęboki oddech i zaczęła przemawiać, a właściwie deklamować, zupełnie jakby do tej przemowy szykowała się od dłuższego czasu:

– Nie chodziło o to, że nie chcę z tobą być. Wielokrotnie ci powtarzałam, jak powinien wyglądać moment, w którym poprosisz mnie o rękę. We dwoje, tylko ty i ja. Ale ty, jak to ty, zrobiłeś inaczej. Poczułam się niczym zwierzyna, którą postanowiłeś ustrzelić w świetle reflektorów, żeby się nią popisać przed kumplami.

Zaniemówiłem z wrażenia. Więc o to jej chodziło przez cały czas?! W międzyczasie Magda wyjęła z kieszeni niewielkie pudełeczko.

– Proszę, oto twój pierścionek – powiedziała, rzucając nim w moim kierunku, po czym wybuchła płaczem. Uznałem, że właśnie nadeszła chwila, aby zaryzykować wszystko. Teraz albo nigdy więcej.

Chwyciłem pudełko i otworzyłem je, wyciągając z niego błyszczący pierścień.

– Magduniu, zostaniesz moją żoną? – wypaliłem, a ona w jednej sekundzie opanowała szloch.

– Oczywiście, wyjdę za ciebie – odparła z promiennym uśmiechem na twarzy.

Wiecie co? Kobiety są czasami zagadką. Próbujesz je ogarnąć, a one i tak robią swoje. Taka już ich natura. Mimo wszystko, facet bez kobiety to jak ryba bez wody – nijak nie da rady!

Sebastian, 27 lat

Czytaj także:
„Wolałam być samotną matką, niż wychowywać syna z niedojrzałym facetem. Piotruś Pan nie nadaje się na ojca”
„Moja praca mnie wykańcza. Marzyłam o realizowaniu ambicji, tymczasem od rana do wieczora tylko klikam w tabelki”
„Nieślubne dzieci ojca uważałam za przybłędy, ale tylko do czasu. To oni uratowali mi życie”

Redakcja poleca

REKLAMA