„Wspólny biznes rozgrzewał nasze konto, lecz sypialnię zamienił w lodową grotę. Wtedy żona zrobiła mi niespodziankę”

zaskoczony mężczyzna fot. Adobe Stock, Jose Calsina
„– Masz pełne prawo skakać z kwiatka na kwiatek – oznajmiła. – Tylko proszę cię, rób to dyskretnie, żeby nikt nic nie widział. Wiesz, że nie cierpię tych telenowel, w których oszukana małżonka przebacza niewiernemu facetowi dla dobra ich relacji i potomstwa. To jest strasznie naiwne i przesłodzone. Błagam, nie funduj mi czegoś takiego”.
/ 14.01.2025 21:15
zaskoczony mężczyzna fot. Adobe Stock, Jose Calsina

Według naszych bliskich i przyjaciół, Róża i ja stanowiliśmy udaną parę małżeńską, wręcz doskonale dopasowaną do siebie. Przez długi czas zgadzałem się z tą opinią. Niewątpliwie łączyły nas wspólne cele – obydwoje marzyliśmy o dostatnim życiu. Kiedy upadł komunizm, błyskawicznie zauważyłem szansę w nowej branży – komputerowej.

Miałem głowę do biznesu

Handlowałem zarówno sprzętem, jak i oprogramowaniem. Wraz z nadejściem ery internetu oraz hakerów, byłem w czołówce osób w naszym kraju, które zauważyły konieczność zainwestowania w antywirusowe zabezpieczenia, co zapewniło mi ekonomiczny i biznesowy spokój.

Aby rozkręcić własną działalność, porzuciłem etat w firmie, która kiedyś przodowała w produkcji komputerów na karty perforowane, a w której mogłem zostać maksymalnie szefem jakiegoś działu. Jako osoba pełna aspiracji, nie czułem satysfakcji z tego, co miałem. Pomyślałem sobie, że nadeszła pora, by zacząć działać na własny rachunek. W tej decyzji wspierała mnie tłumaczka, Róża, którą poznałem podczas konferencji dla przedsiębiorców.

Szybko zorientowaliśmy się, że razem możemy zdziałać naprawdę wiele. Moja partnerka świetnie radziła sobie w prowadzeniu rozmów biznesowych z zagranicznymi klientami, a do tego miała smykałkę do interesów. Ja z kolei dysponowałem odpowiednią wiedzą, kreatywnymi koncepcjami i niewielkim kredytem z banku, który pozwolił nam ruszyć z miejsca.

Ciągnęło nas do siebie

No i było coś jeszcze. Obydwoje byliśmy atrakcyjni, wyluzowani i nie mieliśmy żadnych zobowiązań, więc po wzniesieniu toastu za nowo powstałą spółkę, skończyliśmy razem w pościeli.

W tamtym miejscu doszliśmy do wniosku, że potrafimy sobie nawzajem dostarczyć sporo przyjemności, także w łóżku. Wówczas byłem przekonany, że przeznaczenie nie bez powodu skrzyżowało nasze drogi. Obydwoje dysponowaliśmy czymś, co połączone z przymiotami drugiej strony, dawało nam niezwykłą moc sprawczą. Świetnie radzimy sobie zarówno w interesach, jak i podczas zbliżeń, pomyślałem, a jeżeli na widok ukochanej osoby czujemy w brzuchu to charakterystyczne łaskotanie, to być może właśnie tak objawia się wielkie uczucie? Róża miała podobne odczucia.

Szybko wzięliśmy ślub

Wesele było naprawdę wystrzałowe. Nie żałowaliśmy kasy na tę imprezę. Kiedy w Polsce wszystko się zmieniało, a komputery zaczęły pojawiać się wszędzie jak grzyby po deszczu, nasza firma wypłynęła na szerokie wody. Zaczęliśmy pojawiać się w kręgach VIP-ów, nie tylko tych od kultury, ale też polityków. A jak wiadomo, to właśnie tam można poznać gości, którzy załatwią ci niezły kontrakt.

Krótko mówiąc, moje życie z Różą wyglądało jak spełnienie marzeń – sama sielanka, jak z bajki. Oboje przekroczyliśmy już trzydziestkę, gdy na świat przyszło nasze potomstwo – syn i córka. Wprawdzie mogliśmy sobie pozwolić na opiekunkę, jednak woleliśmy sami poświęcać czas naszym pociechom. Chcieliśmy w ten sposób zbudować silniejsze więzi z bliskimi, mimo ciągłego zabiegania o następne zlecenia, wywiązywania się ze zobowiązań i korzystnego inwestowania zarobionych funduszy. To było niczym szalone wyzwanie.

W początkowym okresie działalności naszego przedsiębiorstwa wygenerowaliśmy przychód na poziomie miliona złotych, a potem zawsze staraliśmy się przebić wcześniej osiągnięte, i tak imponujące wyniki. Szło nam jak po maśle, rozwijaliśmy się w ekspresowym tempie. Aż nadszedł moment, kiedy uświadomiłem sobie, że kolejne zarobione pieniądze nie sprawiają mi radości, a współżycie z Różą stało się dla mnie zupełnie zwyczajne i pozbawione dawnej ekscytacji. Ona prawdopodobnie również przestała przykładać tak dużą wagę do tego aspektu naszego związku, bo zaczęła coraz częściej zasłaniać się bólami głowy.

Zwracałam uwagę innych kobiet

Któregoś razu, mój kumpel zaproponował mi prowadzenie zajęć w nowo otwartej szkole biznesu, którą rozkręcił razem ze znajomymi. Stwierdziłem, że to niezły pomysł. Szybko się zorientowałem, że bardziej niż na edukowaniu młodzieży, zależało mu na wyswataniu mnie z jakąś chętną pannicą, żeby osłodzić mi stres przed zbliżającą się czterdziestką. Mimo upływu lat, nadal się nieźle trzymałem, a do tego krążyły plotki o mojej zasobności.

Nie byłem zaskoczony, że sporo atrakcyjnych panienek spoglądało na mnie pożądliwie. Dość długo ignorowałem te zmysłowe spojrzenia, jednak pewnego razu utonąłem w pewnych błękitnych oczach. Młoda kobieta zaproponowała mi wspólny posiłek, a następnie nocleg u siebie. Sądziłem, że nasze zbliżenie to rezultat nagłej fascynacji, że być może świeża miłość splotła nasze losy. Wyszło na jaw jednak, że za tym „zafascynowaniem" uroczej dziewczyny kryła się… Róża.

Tego się nie spodziewałem

Za pośrednictwem mojego kumpla, zaproponowała dziewczynie specyficzny układ. Niebieskooka zapewniała mi młodość i igraszki w sypialni, a w zamian Róża zobowiązała się otworzyć przed nią drzwi do świata interesów. Tam mogłaby zdobyć dobrze płatną posadę i nawiązać znajomości z wpływowymi osobami. Ja, niczego nieświadomy, przez pierwsze dwa miesiące byłem w siódmym niebie.

Moja żona to nie jakaś tam naiwniaczka – doskonale zdawała sobie sprawę, że przesada nie służy ani związkowi, ani interesom. Gdy moje zainteresowanie tą kobietą zaczęło narastać, moja żona podjęła szybkie kroki, aby ją ode mnie odsunąć. Można zapytać, skąd miałem taką wiedzę?

Otóż pewnego poranka, przeglądając dokumenty związane z prowadzeniem naszej działalności, natknąłem się na dowód przelewu niemałej kwoty pieniędzy od Róży na rachunek bankowy mojej kochanki. Postanowiłem zwrócić się do małżonki o wyjaśnienia, na co ta odparła, że oboje stanowimy zaledwie trybiki w maszynie dochodowego biznesu. A żeby ten mechanizm chodził jak w zegarku, to trzeba go regularnie smarować.

Poczułem obrzydzenie i głęboką urazę, że ktokolwiek śmiał mną sterować jak marionetką. Chyba dopiero wówczas zdałem sobie sprawę, że mam serdecznie dość takiego partnera w interesach, a przy okazji małżonki w kulejącym, jak się wydawało, związku. Tyle że człowiek sobie myśli swoje, a wygodnictwo podszeptuje zgoła coś innego – na to zapewne stawiała moja żona. I nie pomyliła się ani o jotę.

Żona na wiele mi pozwalała

Mimo że w świetle nauk biblijnych nasze małżeństwo legło w gruzach, bo zacząłem sypiać w innym pokoju, to oficjalnie wciąż uchodziliśmy za wzorową parę. Nadal razem zarządzaliśmy naszym przedsiębiorstwem i w trosce o jego powodzenie wspólnie uczestniczyliśmy w spotkaniach towarzyskich. Róża była przekonana, że pieniądze, na które ciężko pracowaliśmy, skutecznie scementują nasz związek. Niewykluczone, że na swój sposób dalej darzyła mnie uczuciem. Z pewnością jednak – niczym doświadczona bizneswoman – chciała zachować nade mną kontrolę. Przynajmniej na użytek publiczny.

– Masz pełne prawo skakać z kwiatka na kwiatek – oznajmiła. – Tylko proszę cię, rób to dyskretnie, żeby nikt nic nie widział. Wiesz, że nie cierpię tych telenowel, w których oszukana małżonka przebacza niewiernemu facetowi dla dobra ich relacji i potomstwa. To jest strasznie naiwne i przesłodzone. Błagam, nie funduj mi czegoś takiego.

Poznałem kogoś

Czasem zdarza się, że w nasze zwykłe, codzienne życie wkrada się odrobina czarów. Rzecz jasna, osoby zajmujące się księgowością, skupione na pomnażaniu zysków i wpisywaniu kwot w kolumny, nie dają wiary tego typu sprawom. Róża, prowadząc swoje sprawy zawodowe i prywatne, nie pomyślała o takiej możliwości. Któregoś razu kumpel poprosił mnie o przeszkolenie jego siostry z podstaw korzystania z komputera.

Przywykłem do przebywania w towarzystwie szczupłych dziewczyn, które patrzyły na mnie jak na obrazek, i chociaż o tym specjalnie nie rozmyślałem, to gdzieś w głębi duszy chyba liczyłem na kogoś podobnego. Na spotkaniu zjawiła się kobieta koło trzydziestki o całkiem krągłych kształtach, trzymająca w ręku batonik czekoladowy. I na pewno nie gapiła się na mnie jak w święty obrazek. Jako facet byłem dla niej tak samo interesujący, jak słup reklamowy.

Na początku nawet mnie to ucieszyło. Najważniejsze, że Antonina szybko wszystko ogarniała i już przy trzeciej lekcji nieźle dawała sobie radę z obsługą myszki i podstawowych programów. Ale szybko poczułem, że coś mnie do tej babki ciągnie jak magnes. A gdy minęło parę tygodni, po prostu nie wyobrażałem sobie bez niej życia.

Zakochałem się

Wciąż nie potrafię tego nazwać, ale czas spędzany z Antoniną wnosi do mojego życia mnóstwo szczęścia. Gdy mnie dotyka, czuję jakby przepływał przeze mnie elektryczny prąd, a w jej oczach widzę odbicie swojej miłości i nieme wyznanie: „Też cię kocham". Zostawiłem Różę i przekazałem jej całą moją część firmy. Sądziła, że odbierając mi kasę, da mi nauczkę, ale pieniądze zupełnie mnie nie obchodzą. Gdy więc zostawiła mnie na lodzie, byłem najszczęśliwszym gościem pod słońcem.

Kilkanaście dni temu obchodziliśmy z Antoniną okrągłą, piętnastą rocznicę od dnia, w którym powiedzieliśmy sobie sakramentalne „tak". Nasza pociecha, Urszula, stwierdziła wtedy, że w przyszłości marzy o relacji, w której partnerzy nawet po tak długim czasie nie potrafią wytrzymać w rozłące choćby chwili. Według niej to czysta magia.

A co do Róży, to widocznie wyleciało jej z głowy, że fundamentem naszej działalności były mój kreatywny zmysł oraz jej talenty w sferze ekonomii i handlu. Pod moją nieobecność, w ciągu dwóch lat od rozstania, interes splajtował i słuch o Róży w światku biznesowym całkowicie zaginął.

Tadeusz, 58 lat

Czytaj także: „Synowe mnie nie lubią, bo ponoć traktuję je jak śmieci. Powinny mnie słuchać, bo lebiody nie znają nawet przepisu na rosół”
„Siostra lubiła wszystkimi rządzić. Gdy zaczęła krzyczeć na babcię, ta szybko jednym zdaniem postawiła ją do pionu”
„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”

 

Redakcja poleca

REKLAMA