„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”

zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, sementsova321
„Najgorsze było to, że Marian wciągnął mnie do swoich nagrań. Kręcił mnie z ukrycia, gdy sprzątałam, i wrzucał do sieci. Kiedy raz zobaczyłam, jak na filmiku próbuję koktajl z jarmużu i komentuję, że smakuje jak szlam, myślałam, że się zapadnę pod ziemię. Ale Marian był zachwycony”.
/ 12.01.2025 21:15
zszokowana kobieta fot. Adobe Stock, sementsova321

Kiedy Marian przeszedł na emeryturę, myślałam, że czeka nas wreszcie spokój. Tyle lat biegaliśmy na szóstą do pracy, potem zakupy, obowiązkowy serial wieczorem, weekend z teleturniejami. Nic nadzwyczajnego, ale przynajmniej stabilnie. Życie jak w zegarku. Aż tu nagle – emerytura. Myślałam, że Marian przysiądzie na kanapie z książką albo weźmie się za zbieranie czegoś. Ale nie, Marianowi coś strzeliło do głowy. I to coś, co zmieniło go z dnia na dzień.

Podglądał życie innych

– Wiesia, patrz! Sąsiedzie pojechali na Teneryfę! – usłyszałam pewnego wieczoru, kiedy Marian wgapiał się w laptop, który nasz wnuk Karolek kupił mu kilka lat temu.

– No i co z tego, Marian? Ja ci powiem, co jest ważniejsze: ten kran, co od miesiąca cieknie w łazience – powiedziałam, wycierając ręce w fartuch.

Wiesia, ty to byś tylko teleturnieje oglądała. Człowiek na stare lata musi coś przeżyć!

– Jakie przeżycia, Marian? Na osiedlu? – rzuciłam, przewracając oczami.

Ale Marian już mnie nie słuchał. Oglądał kolejne zdjęcia znajomych, którzy najwyraźniej „żyli na pełnej”.

Robił z siebie pajaca

Tydzień później wszedł do pokoju w starych ciuchach z piwnicy, na głowie miał kowbojski kapelusz.

Wiesia, klikniesz to kółeczko na telefonie? – poprosił, wyciągając rękę z moim smartfonem.

– Co ty znowu wymyśliłeś?

– Wiesia, to challenge! Ludzie w internetach robią takie filmy. Klikaj, klikaj!

Niechętnie nacisnęłam „nagrywanie”, patrząc, jak Marian wywija przed telefonem. Potem wrzucił to na Facebooka.

– Ludzie oszaleją! – stwierdził zadowolony.

Następnego dnia w sklepie zaczepiła mnie sąsiadka:

– Wiesiu, ten twój Marian to celebryta! Widziałam go w internetach!

Wróciłam do domu i postanowiłam z nim porozmawiać.

– Marian, co ty robisz? Ludzie się z nas śmieją.

– Wiesia, ty nic nie rozumiesz. W internetach liczą się lajki!

Byłam przerażona

Niedługo potem Marian postanowił, że czas na zmiany w kuchni.

– Wiesia, zaczynamy nowe życie! Od dziś jesteśmy wegetarianami – oznajmił triumfalnie, jakby odkrył Amerykę.

Spojrzałam na niego, jakbym go pierwszy raz widziała. W torbie miał coś zielonego, jakieś nasiona i śmierdzące tofu.

– Marian, a co ze schabowym?

– Wiesia, schabowy to relikt przeszłości! Teraz będziemy jedli superfoods! – wykrzyknął, wyciągając coś, co wyglądało jak mrożony trawnik.

Jeszcze tego samego wieczora Marian zapowiedział, że na kolację będzie petarda. Kiedy postawił przede mną miskę zielonego mazidła, westchnęłam.

– A ziemniaki gdzie?

– Wiesia, ziemniaki są niezdrowe – stwierdził.

Potem w kuchni działy się cuda zaczęły. Marian urządził tam plan zdjęciowy. Na środku stał telefon, a on z werwą tłumaczył swoim fanom, jak robić owsiankę z chia albo inne dziwne rzeczy.

– Siema, ludziska! Dzisiaj zrobimy wegańskie burgery z ciecierzycy! Wiesia je uwielbia!

Uwielbiam… bułki z trocinami – mruknęłam, przewracając oczami.

Testowałam jego pomysły

Najgorsze było to, że Marian wciągnął mnie do swoich nagrań. Kręcił mnie z ukrycia, gdy sprzątałam, i wrzucał do sieci. Kiedy raz zobaczyłam, jak na filmiku próbuję koktajl z jarmużu i komentuję, że smakuje jak szlam, myślałam, że się zapadnę pod ziemię. Ale Marian był zachwycony.

– Wiesia, jesteś hitem! Ludziska piszą, że chcą więcej ciebie!

Nie mogłam wyjść z domu, żeby ktoś nie zaczepił mnie słowami: „O, Wiesia od jarmużu! Jak tam spirulina?” Sąsiedzi śmiali się na całe osiedle.

Tymczasem Marian zaczął dostawać paczki od firm: jakieś dziwne oleje, nasiona chia, a nawet proszek z alg.

Wiesia, teraz testujemy produkty! – powiedział z dumą, jakby został ambasadorem luksusowej marki.

Dla niego to była zabawa, ale dla mnie – wstyd i pobojowisko w kuchni.

Miałam mętlik w głowie 

Na początku wstydziłam się wychodzić z domu. Sąsiadki rzucały ukradkowe spojrzenia, dzieci podśmiewały się za plecami. Ale z czasem zauważyłam coś dziwnego.

– Wiesia, ludzie piszą, że jestem inspiracją! – mówił Marian, pokazując mi komentarze.

Zaczęłam dostrzegać, że Marian naprawdę się zmienił. Miał w sobie więcej energii, radości. Może to było trochę dziecinne, ale czy naprawdę chciałam, żeby przez resztę życia tylko siedział w kapciach przed telewizorem?

Mąż stał się popularny

Popularność Mariana rosła w zawrotnym tempie, a wraz z nią jego pomysły stawały się coraz bardziej ekstrawaganckie. Pewnego dnia wszedł do domu z dronem w rękach.

– Wiesia, teraz zrobię filmik, jak ćwiczę jogę, ale dronem.

– Marian, ty naprawdę nie masz wstydu – odpowiedziałam, patrząc, jak z uporem montuje kamerę na dronie.

Wiedziałam jednak, że żadne moje słowa go nie zatrzymają. Był jak dziecko, które odkryło nową zabawkę. A ja? Chyba zaczęłam to akceptować.

Nie spodziewałam się jednak, że popularność Mariana sięgnie tak daleko. Pewnego popołudnia zapukał do drzwi listonosz.

– Pani Wiesiu, to dla was – powiedział, wręczając mi kopertę. W środku była propozycja występu w programie telewizyjnym o zdrowym stylu życia.

– Marian, to już przesada! Telewizja?! – spytałam, nie dowierzając.

– Wiesia, to szansa życia! Jedziemy! – wykrzyknął, zacierając ręce.

Kilka dni później znaleźliśmy się w studiu telewizyjnym. Marian, dumny jak paw, odpowiadał na pytania o swoje przepisy i internetową karierę. A ja? Siedziałam z boku, myśląc, jak to wszystko się zaczęło.
Kiedy wróciliśmy, Marian wpadł na pomysł nagrania serii filmów o nas obojgu.

– Wiesia, teraz to robimy razem! – powiedział, podsuwając mi fartuch.

Nie miałam wyboru. W końcu się poddałam. Może ten jego szalony świat miał w sobie coś dobrego. A przynajmniej nie pozwalał nam się nudzić.

Wiesława, 65 lat

Czytaj także: „Dorosłe dzieci doją mnie z kasy i nie widzą w tym nic złego. Musiałam w końcu dać im nauczkę”
„Gdy oświadczyłam, że nie chcę mieć dziecka, mąż uznał, że mnie nie potrzebuje. Zmienianie pampersów to nie moja bajka”
„Ufałam przyjaciółce i zdradziłam jej mój największy sekret. A teraz przez nią wszyscy wytykają mnie palcami”

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA