Przez długi czas życie zawodowe i prywatne było dla mnie dwoma oddzielnymi światami. Byłem właścicielem dobrze prosperującej firmy technologicznej, w której spełniałem się zawodowo i zarabiałem sporą kasę. Moją główną motywacją było utrzymanie firmy na szczycie i niewiele rzeczy potrafiło mnie odciągnąć od pracy.
Żona mnie zostawiła
Może właśnie dlatego moje małżeństwo rozpadło się po dziesięciu latach, gdy żona nagle oznajmiła mi, że odchodzi i nie zamierza prowadzić dłużej związku z moją sekretarką i wracać codziennie do pustego domu.
Zabolało mnie to znacznie bardziej niż się spodziewałem, choć może to brzmieć źle. Bardzo kochałem Sylwię, ale teraz, z perspektywy czasu, wiem, że przez wiele lat brałem ją za pewnik i nie dbałem wystarczająco o naszą relację. Myślałem chyba, że po prostu jest i zawsze będzie, że nic się między nami nie zmieni.
Nie pytając ją właściwie o zdanie, założyłem też, że rozumie moje wielkie ambicje i nie będzie ode mnie oczekiwać poświęceń. No cóż, zrozumiałem to wszystko za późno, bo Sylwia nie chciała dawać mi kolejnej szansy. Wyprowadziła się, złożyła pozew o rozwód i już kilka miesięcy później zaczęła spotykać się z innym facetem, o którym dowiedziałem się od wspólnych znajomych.
Oczywiście, najłatwiej było mi rzucić się znowu w wir pracy, aby szybciej pogodzić się ze stratą. Ale okazało się, że rozwód nie jest końcem rozstań w moim życiu i jakieś dwa miesiące później moja sekretarka złożyła wypowiedzenie. Musiałem więc zabrać się za szukanie nowej.
Zatrudniłem młodą kokietkę
Nigdy wcześniej nie przeszło mi nawet przez myśl, żeby mieszać relacje służbowe z prywatnymi, ani razu. Ale to wszystko zmieniło się w dniu, kiedy do mojego biura weszła Anastazja. „Co za zjawisko!”, pomyślałem zachwycony, gdy tylko bliżej się jej przyjrzałem.
Była drobna, ale miała długie, szczupłe nogi, gęste, falowane blond włosy, piękne, pełne usta i niesamowity uśmiech. Może taką reakcję spowodowała moja skrywana w głębi samotność, a może po prostu żadna kobieta nie zachwyciła mnie wcześniej tak jak ona, ale od początku wiedziałem, że chciałbym nawiązać jakąś relację z tą dziewczyną. Zatrudniłem ją jako sekretarkę. Była nie tylko piękna, ale również inteligentna i ambitna.
Uwodziła mnie
Z początku starałem się traktować ją jak każdego innego pracownika, ale szybko zauważyłem, że coś się we mnie zmienia. Moje serce zaczynało bić szybciej, gdy tylko była w pobliżu, robiłem się zestresowany w jej obecności. A ona chyba doskonale umiała mnie odczytać, bo zaczynała coraz bardziej kokietować. Powinienem był to uciąć już na tamtym etapie, wiem. Ale jakoś nie potrafiłem.
– Panie prezesie, dziś zostanę z panem dłużej w biurze. I tak nie mam żadnych planów, a przyda się panu pomoc w organizowaniu dokumentacji po zamknięciu projektu – zaproponowała któregoś razu, uśmiechając się do mnie zalotnie.
– Ja... No cóż, tak, dziękuję... To bardzo miłe z pani strony... – wydukałem jak zawstydzony nastolatek.
Tego wieczoru, kiedy zostaliśmy sami w biurze, napięcie między nami sięgnęło zenitu. Przypuszczałem, że Anastazja doskonale wiedziała, do czego doprowadzi nas ten wieczór i zrobiła to celowo. Ale byłem tak bezbronny wobec jej wdzięków, że zupełnie nie myślałem o konsekwencjach swojego zachowania. Spędziliśmy razem tamtą noc, a potem jeszcze kilka kolejnych.
Przejęła kontrolę
Choć w pracy, z oczywistych przyczyn, ukrywaliśmy nasz związek, Anastazja nie była tylko piękną twarzą – była sprytna i wiedziała, jak to wykorzystać.
Zaczęła mną manipulować, aby zapewnić sobie w firmie coraz większe wpływy i władzę. Podejmowała na przykład samodzielne decyzje, na które, w normalnych warunkach, nigdy nie pozwoliłbym sekretarce. Dyscyplinowała moich wieloletnich pracowników i traktowała ich z wyższością. Gdy przychodzili do mnie ze skargami, było mi wstyd, bo wiedziałem, że to ja jej na to pozwoliłem.
– Oczywiście, Paweł, porozmawiam z Anastazją, dziękuję, że mi to powiedziałeś – odpowiedziałem swojemu najlepszemu inżynierowi, gdy wypunktował mi niewłaściwe zachowania kochanki.
Miała na mnie duży wpływ
Gdy jednak podjąłem próbę konfrontacji, Anastazja od razu mnie zmiękczyła i sprawiła, że finalnie... to ja ją przeprosiłem, że oskarżyłem ją o coś takiego!
– Misiu, przecież doskonale wiesz, że nie robię tego dla własnych korzyści. Postawiłeś tę firmę sam, zapracowałeś na jej sukces, ale sam widzisz, że nie zarabiasz tyle, ile byś mógł. Ktoś musi tu wprowadzić odrobinę dyscypliny, bo biznes jest nieprzewidywalny, dziś jesteś na szczycie, a jutro możesz być na dnie – manipulowała mną bez skrupułów, a potem... rozbierała się i zapominałem o bożym świecie.
Z czasem, Anastazja stała się nieodzowną częścią mojego życia zawodowego i prywatnego, a ja nie potrafiłem się jej przeciwstawić. Każda decyzja, którą podejmowałem, była konsultowana z nią. Po pewnym czasie, zacząłem dostrzegać, że są momenty, kiedy to ona kieruje firmą, a ja zachowuję się jak zwykła marionetka w jej rękach. Co gorsza, miałem przeczucie, że niektórzy pracownicy zaczynają domyślać się natury naszego związku i tracą do mnie zaufanie, nie widzą już we mnie profesjonalisty i autorytetu. I ciężko było im się dziwić...
Byłem sfrustrowany
Jednak zainteresowanie ze strony Anastazji tak bardzo mi schlebiało i łechtało moje męskie ego, że, gdy już postanawiałem się jej postawić, przeważnie szybko traciłem odwagę i wszystko nadal pozostawało bez zmian. Płaciłem wysoką cenę za swoje zauroczenie. Czułem, że straciłem kontrolę nad swoim życiem i, przede wszystkim, nad biznesem, dla którego poświęciłem nawet małżeństwo.
Pierwsze prawdziwe otrzeźwienie przyszło do mnie jednak, kiedy zacząłem otrzymywać wypowiedzenia od swoich najbardziej pracowitych, lojalnych współpracowników.
– Kochani, oczywiście szanuję waszą decyzję, ale... dlaczego? Nie ukrywam, że to dla mnie zaskoczenie, bo wiecie, że bardzo sobie cenię wasz wkład w firmę – pytałem oszołomiony na spotkaniu, które zwołali ze mną pracownicy.
To poszło za daleko
Spojrzeli po sobie znacząco, tak, jakby rozmawiali z kimś, kto zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niego dzieje.
– Krzysztof, tu nie chodzi o nic wielkiego, po prostu zmienia się rynek, nie można siedzieć ciągle w jednym miejscu... – bąknęła Asia, moja starsza inżynierka.
– Ale źle wam tu? Jeśli chodzi o pieniądze, to spróbujmy się dogadać, bo naprawdę zależy mi na tym, żebyście zostali – prosiłem.
– Nie, szefie, pieniądze nie zmienią tego, że atmosfera i kultura pracy w firmie zwyczajnie uległy pogorszeniu – wypalił nagle zupełnie wprost Artur.
Zapadła na chwilę niezręczna cisza.
– Czy mógłbyś rozwinąć? – poprosiłem uprzejmie, choć w głębi już przeczuwałem, co usłyszę.
Straciłem najlepszych pracowników
Popatrzyli po sobie, a potem usłyszałem:
– Krzysztof, chyba wszyscy wiemy o co, a raczej o kogo chodzi. Anastazja traktuje nas w sposób niedopuszczalny, a przypominam, że to my jesteśmy tu pracownikami z długim stażem, z doświadczeniem, jesteśmy inżynierami. A ona? Oczywiście, ma za zadanie trzymać wszystko w ryzach. Ale nie jest szefową, a zachowuje się, jakby uważała, że jednak nią jest... – wyjaśnił.
– No cóż, rozumiem, dziękuję, że o tym mówicie... To dla mnie ważny sygnał – odpowiedziałem uprzejmie.
– Wiemy, powtórzyłeś to samo wszystkim, którzy zgłaszali ci zastrzeżenia co do jej pracy, ale nic się nie zmieniło. Dlatego odchodzimy. Przykro nam, szefie. Gdybyś postanowił jednak coś zmienić, możemy za jakiś czas porozmawiać o powrocie, ale jesteśmy tu jednogłośni: nie będziemy pracować w tej firmie, dopóki będzie w niej Anastazja.
„No i co ja mam zrobić?”, myślałem kompletnie przygnębiony po zakończonym spotkaniu. Chyba nadszedł czas na męskie decyzje, zanim stracę wszystko, na co pracowałem przez tyle lat. Tylko czy uda mi się w końcu zdobyć na prawdziwą odwagę i czy będę potrafił wskazać Anastazji drzwi? Bo tak naprawdę, jeśli pominąć kwestie służbowe, to naprawdę cudowna dziewczyna... Ech, tyle mi przyszło z tego mieszania pracy z życiem prywatnym!
Krzysztof, 40 lat
Czytaj także: „Po 20 latach małżeństwa muszę mieszkać kątem u brata. Mąż zostawił mnie dla młodej sekretarki i wykopał z domu”
„Szef z żoną chcieli wciągnąć mnie w swój toksyczny związek. Byłam dla nich wycieraczką na brudy, zdrady i tajemnice”
„Gdy mój mąż wymienił golonkę na sałatę, wiedziałam, że ma coś za uszami. W pracy na wyścigi rozpinał staniki koleżanek”