„Szef z żoną chcieli wciągnąć mnie w swój toksyczny związek. Byłam dla nich wycieraczką na brudy, zdrady i tajemnice”

Pokłócona para fot. Getty Images, fizkes
„– Jak piśniesz, choć słowo Jarkowi, to masz u mnie przechlapane. Zrobię z tobą taki porządek, że się nie pozbierasz! – rzuciła groźbę. – Nie mam zamiaru nikomu o niczym mówić. To nie moja sprawa – odparłam ledwo słyszalnym głosem”.
/ 23.05.2024 20:30
Pokłócona para fot. Getty Images, fizkes

Liczyłam na to, że będzie to fajne, tymczasowe zajęcie. Pierwsze wrażenie było całkiem niezłe – para, u której podjęłam pracę, sprawiała wrażenie sympatycznych ludzi. Ale jak się okazało, to była tylko gra pozorów. Mąż zaczął zwracać na mnie zdecydowanie zbyt dużo uwagi, a z kolei jego żona...

Kurczę, wpadłam w jakiś chory układ

Pochodzę z niewielkiej mieściny na Podkarpaciu. Trzy lata temu rozpoczęłam naukę w stolicy i od razu uderzyły mnie kosmicznie wysokie ceny, które czaiły się na każdym kroku. Kasa od rodziców ledwo starczała na przeżycie, więc stwierdziłam, że muszę znaleźć jakąś robotę. Nie oczekiwałam wiele. Wystarczyłoby na jedzenie i mieszkanie w akademiku.

Niedawno na moje ogłoszenie zareagowało młode małżeństwo, które mieszkało w pobliżu rzeki, w zielonej okolicy Wilanowa. Mieli 3-letniego synka, którym miałam się zajmować.

Przydałaby mi się pomoc z maluchem – żona miała na imię Joanna. – Opieka nad nim zabiera mi tyle czasu, że nie starcza go na nic innego. A kiedy mam żyć? – parsknęła śmiechem, zerkając na swojego męża.

– Zdajemy sobie sprawę, że studiujesz – odezwał się jej mąż, Jarek. – Ale spokojnie, dopasujemy się do twojego planu zajęć. Moja żona nie pracuje, więc może zająć się dzieckiem, gdy ty będziesz na uczelni.

Muszę przyznać, że ta fucha przypadła mi do gustu. Mały Wojtuś to był naprawdę spokojny dzieciak, który nie wchodził mi specjalnie na głowę. Jego rodzice mieli całkiem sporą chatę z ogródkiem, chyba jeszcze po ich dziadkach. Było tam wszystko, co dzieciakowi potrzebne – piaskownica, huśtawka, a nawet taki fajny drewniany domek z miejscem do zjeżdżania. Zresztą, kto by tam siedział w domu, jak za oknem taka pogoda – częściej przesiadywaliśmy z Wojtusiem na dworze, niż w środku.

– No i co sądzisz o tej nowej pracy? – zagadnęła moja kumpela Olka.

– Całkiem niezła – odrzekłam zgodnie z prawdą. – Szczególnie Jarek jest naprawdę w porządku. Ilekroć wraca z pracy, gada ze mną, wypytuje, co tam słychać. Jest po prostu, no wiesz… koleżeński.

– No, no – Ola parsknęła śmiechem. – Miej się na baczności, podobno mężczyźni kochają flirtować z nianiami. Tak słyszałam.

– Przestań, chyba za dużo telewizji ostatnio oglądasz. Jarek to spoko gość. Odnosi się do mnie jak do koleżanki.

Jarek uważał mnie za swoją przyjaciółkę

Gdy nasza znajomość zacieśniła się na tyle, że czuliśmy się ze sobą swobodnie, zaczął opowiadać mi o kłopotach, jakie ma z żoną. Mówił, że jest chłodna i zdystansowana, że praktycznie wcale ze sobą nie rozmawiają, a czasami odnosi wrażenie, jakby była z nim tylko ze zwykłego przyzwyczajenia. Słuchanie tych zwierzeń wprawiało mnie w zakłopotanie. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak zareagować, ani co powiedzieć. Natomiast Joanna, nawet jeżeli dostrzegała moją zażyłość z Jarkiem, to raczej nie poświęcała temu uwagi.

Prawie w ogóle nie przebywała w domu, zdarzało się, że spóźniała się nawet wtedy, gdy byłam z nią umówiona, przez co opuszczałam wykłady. Pewnego razu, gdy akurat szykowała się do wyjścia, rozległ się dźwięk telefonu stacjonarnego. Próbowałam zawołać ją, ale nie dosłyszała, dlatego sama podniosłam słuchawkę, sądząc, że to może być coś pilnego.

– Halo – odezwałam się niezbyt głośno.

– Cześć, myszko, idziesz już? Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania… – po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty, męski głos.

Głos, który usłyszałam, zdecydowanie nie należał do Jarka.

– Przepraszam, to chyba jakaś pomyłka – wymamrotałam zażenowana.

– Asia? – facet po drugiej stronie słuchawki również wydawał się być zakłopotany.

Nagle do pokoju wparowała Joanna, ze złością chapnęła ode mnie telefon i wrzasnęła:

Dlaczego nie powiedziałaś, że dzwoni telefon?!

Z zapartym tchem obserwowałam, jak pędzi do salonu, szepcząc coś do telefonu:

– Prosiłam cię, żebyś tu nie dzwonił. Chcesz, żebym miała przez ciebie problemy?

W tamtym momencie przyszedł mi na myśl Jarek i jego zmartwiona twarz, gdy opowiadał o tym, jak odnosi się do niego małżonka. A teraz na dodatek ta zdrada! Przez moment zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić, ale w końcu zdecydowałam, że nie będę wtrącać się w ich relację.

Problemy muszą rozwiązać sami

W późniejszym czasie byłam świadkiem jeszcze paru podobnych zdarzeń. Pewnego razu dotarłam do pracy przed czasem z powodu odwołanych zajęć na uczelni. Gdy weszłam do środka, usłyszałam płacz samotnego malucha. Podeszłam do niego, aby go uspokoić, a następnie ruszyłam na poszukiwania jego rodzicielki. To, co zobaczyłam chwilę potem w ogrodzie, rozwiało wszelkie moje wątpliwości. Joanna obściskiwała się z jakimś atrakcyjnym mężczyzną o ciemnych włosach, który z pewnością nie był jej małżonkiem. Wymieniali między sobą gorące pocałunki, niespecjalnie przejmując się otoczeniem.

Szybko wycofałam się z pola widzenia. Myślałam, że Asia zacznie się usprawiedliwiać i błagać, żebym nikomu nie mówiła. Ale ona zaczęła na mnie naskakiwać.

– Jak piśniesz choć jedno słowo Jarkowi o tym, co się tu wydarzyło, to masz u mnie przechlapane. Zrobię z tobą taki porządek, że się nie pozbierasz! – rzuciła groźbę.

– Nie mam zamiaru nikomu o niczym mówić. To nie moja sprawa – odparłam ledwo słyszalnym głosem.

Obrzuciła mnie wściekłym wzrokiem, następnie obróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie. Od tamtej pory zaczęła mnie mieć na oku i czepiać się o byle co. Raz, że za dużo marchewki dałam dziecku, a innym razem, że Wojtek ma brudne rączki.

Jednak największą uwagę poświęcała moim stosunkom z Jarkiem. Pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy i gadaliśmy, podczas gdy Wojtek grzecznie bawił się klockami w zasięgu mojego wzroku, wpadła do kuchni i zaczęła się drzeć, że maluch biega bez opieki po mieszkaniu, a ja w tym czasie flirtuję z jej facetem.

Jarek starał się ją uspokoić, ale to tylko rozpętało niezłą burzę. Nie miałam pojęcia, jak się zachować, więc po prostu cichaczem wymknęłam się do akademika, tym bardziej że mój czas pracy i tak dobiegał końca. Kolejnego dnia Jarek zrelacjonował mi, co się wydarzyło, gdy sobie poszłam.

– Totalnie jej odbiło – opowiadał. – Oskarżyła mnie o to, że mam z tobą romans i zażądała, żebym cię wyrzucił z roboty! Spokojnie, oczywiście nie przystałem na to…

Prawdę powiedziawszy, nieustanne zaczepki Asi sprawiły, że moja praca zaczęła mnie już męczyć i nudzić, więc i tak zastanawiałam się nad zmianą pracy.

– Słuchaj, jeżeli przeze mnie twoje relacje z żoną mają się pogorszyć, to chyba faktycznie rozsądniej będzie, jak poszukam innego zatrudnienia – oznajmiłam.

– Daj spokój, to nie wchodzi w grę. Musi wybić sobie z głowy te oszczerstwa. Serio, nie mam zielonego pojęcia, co w nią wstąpiło. W końcu kiedyś nie miała do ciebie żadnych pretensji.

Ja doskonale rozumiałam, co się wydarzyło

Ta kobieta chciała się mnie zwyczajnie pozbyć, abym przez przypadek nie wygadała się jej małżonkowi o romansie. No i jak widać, w końcu dopięła swego.

Nie mogę nigdzie znaleźć złotych kolczyków – rzuciła któregoś dnia sugestywnie, gdy jej mąż był w pracy.

Stałam jak wryta, kompletnie zaskoczona. Zupełnie nie miałam pojęcia, jak zareagować na jej słowa, ale Joanna i tak nie pozwoliła mi się odezwać.

– Jeżeli nie wyniesiesz się stąd przed końcem dnia, to możesz mieć pewność, że znajdę sposób, żeby ci je podrzucić.

– Ale po co to wszystko? – wydukałam totalnie skołowana. – Przecież nie pisnęłam ani słowa na temat twojego… przyjaciela.

– Nawet nie będę tego komentować – stwierdziła kobieta.

Po chwili milczenia dodała stanowczym głosem:

– Jak tylko wróci dzisiaj z pracy, musisz mu zakomunikować, że nie dasz rady u nas pracować.

Kiedy powiedziałam Jarkowi o swojej decyzji, kompletnie go zamurowało. Dopytywał się, dlaczego chcę odejść z pracy. Usiłował mnie przekonać, że na pewno uda się jakoś rozwiązać problem z jego żoną. Narzekał, że mały Wojtek tak bardzo się już do mnie przyzwyczaił i nie powinnam go porzucać. Ja jednak twardo obstawałam przy swoim. Lepiej było poszukać nowego zajęcia, niż pakować się w tarapaty. Po prostu się tego obawiałam.

– Słuchaj, ja bym pokazała tej kobiecie, gdzie raki zimują! – Ola o mało nie zleciała z siedzenia, kiedy jej opowiedziałam całą historię. – Idź do Jarka i wszystko mu wygadaj! Niech ona ma za swoje.

– Olka, ale ty nie kapujesz… – odparłam bez entuzjazmu. – Z tą babą jest coś nie tak. Skąd mogę wiedzieć, co jej przyjdzie do głowy, jak się wkurzy?

– Naprawdę się jej boisz? Przecież nie masz powodów! Niczego nie buchnęłaś, nawet ci to przez myśl nie przeszło. Jeżeli nie chcesz tego zrobić dla idei, to chociaż zrób to dla jej męża. Mówiłaś, że to spoko gość. Masz zamiar pozwolić, żeby ona go dalej robiła w konia?

Toczyłam w głowie wewnętrzną walkę

Ostatecznie jednak przyznałam rację Oli. Zdecydowałam się wyjawić Jarkowi całą prawdę. Obawiałam się, że zrobi mi straszną awanturę, ale stwierdziłam, że to najlepsze wyjście z sytuacji. Byłam przygotowana na gigantyczną bombę, która lada moment eksploduje, jednak nic takiego nie nastąpiło. Wyszło na to, że Joanna dużo mówiła, ale niewiele z tego wynikało. Jarek nie sprawiał wrażenia zaskoczonego.

Jestem ci wdzięczny – odparł z nostalgią w głosie.

Nie mam pojęcia, czy ich małżeństwo przetrwało tę próbę. Pewnie nigdy się tego nie dowiem, ale głęboko wierzę, że moja decyzja, by powiedzieć Jarkowi, jak jest naprawdę, okazała się w ostatecznym rozrachunku słuszna i przyniosła więcej korzyści niż szkód.

Małgorzata, 22 lata

Czytaj także:
„Siostra zrobiła z komunii siostrzenicy festiwal tandety. Koronkowe suknie i piętrowe torty to część tej maskarady”
„Dusiłam w sobie wściekłość, aż coś we mnie pękło. Obsmarowałam całą rodzinę i wylałam wszystkie żale obcej kobiecie”
„Synowa podejrzewała mojego syna o zdrady, a ja ją wyśmiałam. Prawda okazała się o wiele gorsza od romansów”

Redakcja poleca

REKLAMA