„Po 20 latach małżeństwa muszę mieszkać kątem u brata. Mąż zostawił mnie dla młodej sekretarki i wykopał z domu”

Podłamana kobieta fot. Getty Images, South_agency
„Po dwóch wspólnych dekadach mąż zostawił mnie dla młodej asystentki i wyrzucił z domu. Dostał go od dziadków przed ślubem, dlatego formalnie należy tylko do niego. Zostałam z niczym. Teraz pomieszkuję u brata i nie wiem, co zrobić ze swoim życiem”.
/ 23.05.2024 21:15
Podłamana kobieta fot. Getty Images, South_agency

Znowu miałam spięcie z Oliwią. Poszło o nieumyte kubki po kawie. Wiem, że to drobiazg, który nie powinien mieć większego znaczenia. Jednak gdy mieszka się w piątkę na niewielkiej powierzchni, każda rzecz może urosnąć do rozmiaru chmury gradowej i wywołać prawdziwą burzę z piorunami.

– Człowiek wraca po ciężkim dniu z pracy do domu, a tu w całej kuchni bajzel. Nawet dziewczynki nie robią takiego bałaganu, jak jest teraz – Oliwka mruczała pod nosem, zbierając naczynia z kuchennego blatu, ale doskonale widziałam, że kątem oka zerka w moją stronę.

Akurat nieco zgłodniałam i przyszłam wziąć sobie z lodówki jogurt na podwieczorek. Zrobiło mi się naprawdę bardzo przykro. Rzeczywiście, dzisiaj odwiedziła mnie przyjaciółka, którą poczęstowałam kawą i ciastem. Później zadzwoniła szefowa, że w ostatnim projekcie trzeba koniecznie wykonać poprawki na jutro, bo klient bardzo się niecierpliwi. Zajęłam się pracą i zapomniałam o tych naczyniach. Ale czy to od razu powód do pretensji?

Mieszkam kątem u brata i jego żony

Doskonale widzę, że bratowa z niezadowoleniem patrzy na moją przedłużającą się obecność w ich domu. Niby to nie ciasne mieszkanie w bloku, a domek jednorodzinny z własnym ogródkiem, ale miejsca wcale nie ma tutaj dużo. Przestronna sypialnia dziesięcioletnich bliźniaczek, salon połączony z aneksem kuchennym, łazienka, przedpokój, sypialnia brata i jego żony. Do tego niewielkie pomieszczenie, które na co dzień pełniło funkcję gabinetu i swego rodzaju garderoby, gdzie odkładali sezonowe ubrania.

To ostatnie teraz zostało zaadoptowane na mój tymczasowy pokój. Brat powiedział, że mogę mieszkać tutaj, dopóki się nie odkuję. Z Hubertem od zawsze miałam dobry kontakt i wiedziałam, że nie odmówi mi pomocy w potrzebie. I właśnie teraz ta potrzeba nadeszła, a on stanął na wysokości zadania.

– Spokojnie, Karola – tym zdrobnieniem nazywał mnie od dzieciństwa.

Teraz, mimo że czterdziestka stuknęła mi już dobre kilka lat temu, nadal to nasze dawne określenie wywoływało we mnie wspomnienia ze szczęśliwego rodzinnego domu.

– Od zawsze wiedziałem, że Arek to drań, jakich mało. Ale to, co zrobił, przeszło ludzkie pojęcie. Na pewno nie zostawimy cię z tym samej – mówił, a ja cieszyłam się, że w całym tym koszmarze mam obok siebie kogoś, na kim nadal mogę polegać.

– Tak, pamiętam, że od początku za sobą nie przepadaliście, delikatnie mówiąc. A ja miałam ci za złe, że nie chcesz nawiązać nici sympatii z moim mężem. Przez kilka lat po ślubie byłam o to na ciebie naprawdę zła, ale z czasem odpuściłam. Doszłam do wniosku, że po prostu ludzie są różni i nie każdy każdego musi lubić. A tu się okazało, że ty coś przeczuwałeś – powiedziałam ze smutkiem w głosie.

Hubert nigdy nie dogadywał się z moim, niedługo już byłym, mężem. Zawsze twierdził, że to zwykły cwaniaczek i do tego egoista, który myśli tylko o sobie. Ile ja się złościłam, że ten brat, niby taki sympatyczny i otwarty człowiek, jawnie ignoruje mojego ukochanego.

No i okazało się, że Hubert zwyczajnie miał nosa. Arek ładnie mnie wykiwał. Nie tylko zdradził z młodą sekretarką ze swojej firmy, ale i wykopał z domu. Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że może dojść do czegoś takiego, chyba roześmiałabym się mu prosto w twarz. A tu okazało się, że jestem ślepa na to, co się dzieje i jako ostatnia dowiedziałam się, co się święci.

Brat nigdy nie lubił mojego męża

Arek pracował w dużej firmie ubezpieczeniowej. A że komunikatywność była jego mocną stroną, szybko piął się po szczeblach kariery. Ze zwyczajnego agenta sprzedającego ludziom polisy awansował na kierownika wysokiego szczebla z pensją, o jakiej ja mogłam tylko pomarzyć.

Teraz myślę, że mój śliski mąż doskonale wstrzelił się w branżę. Jego umiejętność zakręcenia każdego rozmówcy, to cecha, która w świecie ubezpieczeń jest naprawdę pożądana. On przecież potrafiłby wmówić nawet Eskimosowi, że lodówka koniecznie jest mu potrzebna.

Uświadomienie ludziom, że potencjalne ryzyko zdarzeń jest ogromne i koniecznie muszą się od nich ubezpieczyć to dla niego bułka z masłem.

Arek zostawił mnie dla młodszej kobiety

Wcześniej wydawało mi się, że ma po prostu chłop talent i potrafi wykorzystać go na gruncie zawodowym. Niestety swoje umiejętności przeniósł także na nasze życie prywatne.

Gdy odkrył, że kolejna stażystka zatrudniona w sekretariacie to nie zwyczajna małolata zdobywająca pierwsze wpisy do CV, ale ulubiona siostrzenica samego dyrektora generalnego jego agencji, szybko ją uwiódł. Dziewczę było młode i niedoświadczone, dlatego złapało się na jego umiejętnie rzucane komplementy.

Do dzisiaj nie wiem, co planował. Może zwyczajnie spodobała się mu młoda dziewczyna i chciał wykorzystać sytuację? Pewnie też liczył, że kochanka szepnie za nim słówko chrzestnemu, który ją uwielbiał, żeby go awansował. W każdym razie skończyło się tak, że Beatka zakochała się w Arku i zaczęła przekonywać go do rozwodu. Owszem, może mu pomóc awansować, ale mają wspólnie zamieszkać i wziąć ślub.

Ten cwaniak przeliczył sobie widocznie, że bardziej będzie mu się opłacał nowy związek z młodą i do tego dobrze ustawioną laską niż pozostanie z żoną, z którą spędził ostatnie dwadzieścia lat. I tak, zanim zdążyłam się zorientować, Arek oświadczył, że się zakochał i żąda rozwodu.

– Mam nadzieję Karolina, że zachowasz się z klasą i nie będziesz robić problemów. Sama wiesz, że między nami nie układa się już od dawna, a z Beatą świetnie się dogadujemy – mówił. – Teraz wreszcie wiem, że związek może być naprawdę gorący – dodał, zerkając na mnie z satysfakcją.

– Ale… – próbowałam protestować, jednak Arek przerwał mi w pół słowa.

– Pamiętasz chyba, że dom i działkę dostałem od mojej babci jeszcze przed naszym ślubem? Jest moją oddzielną własnością, dlatego wkrótce będziesz musiała się wyprowadzić – jego słowa dosłownie mnie zmroziły.

Rzeczywiście, po ślubie zamieszkaliśmy w domu, który mój mąż dostał od dziadków, dlatego akty notarialny był zapisany wyłącznie na niego. Wtedy jednak zupełnie mnie to nie obchodziło. Nawet przez moment nie pomyślałam, żeby jakoś formalnie zmieniać tę sytuację. Wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, dlatego wszystko i tak jest wspólne. Po co niby mamy mieć na to jakieś papiery?

Teraz okazało się, jaka głupia i naiwna byłam przez te wszystkie lata. Żądanie męża całkowicie mnie załamało. Nie dość, że dowiedziałam się o jego zdradzie i chęci układania sobie życia z kimś innym, to miałam zostać praktycznie bez niczego wartościowego.

Dzieci nie mieliśmy, bo oboje doszliśmy do wniosku, że tak będzie lepiej. Jeśli mam być szczera, to ja początkowo myślałam o maleństwie. Arek przekonał mnie jednak, że na razie będzie nam wygodniej żyć we dwójkę.

– Pomyśl, teraz możemy podróżować, bawić się, spotykać z przyjaciółmi. Wydawać pieniądze na siebie, inwestować w lepszą przyszłość. A nasi dzieciaci znajomi ledwie wiążą koniec z końcem i do tego utknęli w świecie pieluch, zupek i kupek – powtarzał przez lata. – Na malucha przyjdzie jeszcze czas.

I tak mijał rok za rokiem, kolejne koleżanki i kuzynki zachodziły w ciążę, rodziły dzieci, cieszyły się rodzinnym życiem. My mieliśmy tylko siebie. Myślę, że przegapiłam moment, w którym powinnam się zbuntować. Ale teraz jest już na to za późno.

Nie będziemy przecież mieszkać we trójkę

Całkiem się załamałam, a Arek zaczął coraz bardziej nalegać na moją wyprowadzkę z domu.

– Bądź odpowiedzialną kobietą – mówił ze złością. – Niedługo wprowadzi się tutaj Beata. Jak ty sobie to wyobrażasz? Że będziemy mieszkali we trójkę?

W końcu zadzwoniłam do brata i z płaczem o wszystkim mu opowiedziałam. Hubert niemal siłą zaciągnął mnie do prawnika.

– Czy rzeczywiście nic nie należy ci się z tego domu? – widziałam, że ze wszystkich sił stara się trzymać nerwy na wodzy. – Mieszkałaś tam dwadzieścia lat. Też pracowałaś, dokładałaś się do rodzinnego budżetu. Przecież on był w opłakanym stanie, wspólnie włożyliście mnóstwo pieniędzy w jego remont.

– Nie wiem, naprawdę nie wiem – dukałam, bo sytuacja całkowicie mnie przerosła i nie potrafiłam jej racjonalnie ocenić.

Okazało się, że nasz dom nie jest wspólnotą małżeńską i bardzo trudno będzie udowodnić mi, że mam do niego jakieś prawa. Tym bardziej, że Arek zadbał, żeby wszystkie faktury za materiały i usługi remontowane były na niego. On trzymał te potwierdzenia latami! Po co? Był bardziej przewidujący i zapobiegliwy niż ja, czy od dawna coś knuł? Mąż wykrzyczał mi w twarz, że zrobi wszystko, żeby nie udało mi się odzyskać pieniędzy za dom.

Pomieszkuję i brata i nie wiem, co dalej

Gdyby nie brat to nie wiem, gdzie miałabym się podziać. Pracuję na część etatu jako nauczycielka plastyki w szkole podstawowej. Kocham to zajęcie, ale pieniędzy z tego nie ma. Dodatkowo robię ilustracje do książeczek dla dzieci dla pewnego wydawnictwa. Na życie mi wystarcza, ale zdolności kredytowej nie mam. Gdybym robiła więcej projektów, pewnie mogłabym wynająć mieszkanie. Ale mam czterdzieści sześć lat, nie chcę ładować połowy pensji w wynajem kawalerki.

Nie mam pojęcia, co robić. Brat mówi, że na razie mogę mieszkać z nimi i odkładać, a potem może uda mi się kupić coś własnego.

Sprawa rozwodowa jest w toku, może uda ci się jeszcze wywalczyć jakieś pieniądze od Arka. Wtedy będziesz mieć duży wkład własny i szanse na kredyt się zwiększą – powtarza Hubert.

Jestem już zmęczona tym siedzeniem im na głowie i ciągłymi spięciami z nabuzowaną Oliwią. W sumie ją rozumiem, bo nagle zburzyłam jej spokojne rodzinne życie i zajmuję miejsce w domu. Kto chciałby przez dobrych kilka miesięcy mieć pod własnym dachem nieproszonego gościa, który w dodatku nie wiadomo kiedy się wyprowadzi? I co ja mam dalej robić? Mam nadzieję, że wkrótce znajdę jakąś odpowiedź.

Karolina, 46 lat

Czytaj także:
„Chciałem pomóc rodzinie wyrwać się z biedy. Wyciągali euro z mojego portfela, ale nigdy nie podziękowali”
„Mąż tyrał na 2 zmiany, a pieniędzy nie przybywało. Do domu kupował mielonkę, a kochance podsuwał francuskie sery”
„Wczoraj żałowałam, że nie mam dzieci, a dziś dziękuję Bogu, że jestem bezdzietną singielką. Wszystko przez te smarkule”

Redakcja poleca

REKLAMA