„Rodzina traktowała mojego sąsiada jak śmiecia, choć dał im wszystko. Tylko ja byłam dla niego oparciem na starość”

para seniorów fot. Adobe Stock, Jacob Lund
„Czułam, że muszę zrobić coś więcej. Grzegorz był dobrym człowiekiem, ale życie w takiej atmosferze go przytłaczało. Mogłam przynajmniej sprawić, by czuł, że ma w kimś oparcie. – Jutro zapraszam na herbatę – powiedziałam głośno, zanim zniknął za rogiem”.
/ 28.12.2024 20:30
para seniorów fot. Adobe Stock, Jacob Lund

– Babciu! Ale ten pan wygląda dziwnie, jakby połknął piłkę! – Kacper wskazał palcem na starszego mężczyznę prowadzącego na smyczy małego psa. 

Spojrzałam na chłopca z dezaprobatą. 

– Kacperku, to nieładnie tak komentować czyjś wygląd. Może jest chory – wyjaśniłam spokojnie. 

Mężczyzna, około 70-tki, szedł powoli, kołysząc się lekko na boki, z widocznym trudem poruszając nogami. Jego zmęczoną twarz zdobił ciepły uśmiech, który rzucił w naszym kierunku. 

– Dzień dobry – powiedział uprzejmie. 

– Dzień dobry panu – odpowiedziałam. 

Kacper zmarszczył czoło i zapytał szeptem: 

– Znasz go? 

– Nie, ale jeśli ktoś cię pozdrawia, zawsze trzeba odpowiedzieć. Uśmiech to taka drobna rzecz, która może poprawić dzień – powiedziałam, lekko ściskając jego ramię. 

Wnuczkowi spodobał się pies

Starszy pan usiadł na ławce niedaleko nas. Jego piesek, mały kudłaty stwór z ogonem poruszającym się jak wahadło, obwąchał Kacpra, a potem wlepił w niego swoje czarne, bystre oczy. 

– Ale śmieszny pies – mruknął Kacper, nieco bardziej zainteresowany zwierzakiem. – Babciu, czy możemy mieć takiego psa? – zapytał nagle Kacper, wpatrując się w kudłatego czworonoga. 

Uśmiechnęłam się. 

– To nie takie proste. Piesek to odpowiedzialność. Musiałbyś się nim opiekować, karmić go, wychodzić na spacery – przypomniałam. 

Mężczyzna na ławce zauważył naszą rozmowę. 

– Precel to wspaniały towarzysz – powiedział, głaszcząc psa za uchem. – Lekarz kazał mi więcej spacerować, więc postanowiłem adoptować psa. Dzięki niemu się ruszam i mam kogoś do towarzystwa. 

Kacper spojrzał na psa z mieszanką zaciekawienia i niepewności. Precel lekko zawarczał, wyraźnie wyczuwając niepokój chłopca. 

Nie bój się, on nic ci nie zrobi – zapewnił pan, wyciągając smycz w stronę Kacpra. – Może chcesz spróbować? 

Zanim się obejrzałam, Kacper prowadził Precla dookoła skweru, a ja usiadłam obok mężczyzny. 

– Jestem Grzegorz – przedstawił się. – Niedawno się tu wprowadziłem. 

Tak zaczęła się rozmowa, która szybko przerodziła się w coś więcej. 

Byliśmy bliskimi sąsiadami

Okazało się, że Grzegorz mieszka w naszej klatce, na pierwszym piętrze. 

Niedawno sprzedałem gospodarstwo i przeprowadziłem się tutaj – powiedział. 

Opowiadał o swoim życiu na wsi, o pracy, której poświęcił całe swoje młode lata. W jego głosie słyszałam nutę tęsknoty, ale i ulgi, że nie musi już walczyć z trudami prowadzenia gospodarstwa. 

Kacper wrócił zziajany, z błyszczącymi oczami. 

– Babciu, ten pies jest super! – oznajmił z entuzjazmem. 

Grzegorz uśmiechnął się. 

– Precel lubi dzieci, ale sam już ma swoje lata. Nie biega tak szybko jak kiedyś – zauważył z ciepłem w głosie. 

Od tego dnia, ilekroć spotykaliśmy pana Grzegorza, Kacper wypytywał, czy może pobawić się z Preclem. Mężczyzna zawsze chętnie się zgadzał, choć widziałam, że czasem wydaje się zmęczony. 

Grzegorz był miły, rozmowny, ale jednocześnie nie mówił wiele o swoim życiu tutaj. Z czasem zaczęłam zauważać pewne dziwne rzeczy, które nie dawały mi spokoju. 

To było smutne

Czasem widziałam Grzegorza, jak siedział w oknie mieszkania, które według niego dzielił z młodym małżeństwem. Nigdy nie widziałam, żeby wychodzili razem na spacery czy choćby rozmawiali. Wyglądało to, jakby mieszkali osobno, mimo wspólnego lokum. 

Pewnego dnia zapytałam wprost: 

Panie Grzegorzu, ta para, z którą pan mieszka, to pańska rodzina? 

Zawahał się na chwilę, jakby nie chciał odpowiadać. 

– Wnuczka z mężem i dziećmi. Ale mają swoje życie, a ja swoje – powiedział krótko. 

Zmienił temat, jakby chciał uniknąć dalszych pytań. Mimo to czułam, że coś jest nie tak. 

Jagoda, moja sąsiadka, znała więcej szczegółów. 

– Maryla, on sprzedał gospodarstwo i oddał pieniądze wnuczce na mieszkanie. W zamian dostał pokoik. Ale to nie rodzina, tylko obcy ludzie pod jednym dachem. Wnuczka podobno robi mu awantury o wszystko – wyjaśniła. 

Historia Grzegorza była smutniejsza, niż przypuszczałam. 

Czuł się samotny tak jak ja

Zaczęłam zwracać większą uwagę na Grzegorza. Zauważyłam, że unika kontaktu z wnuczką. Kiedy wracaliśmy z jednego ze spacerów, zobaczyłam, jak jego wnuczka spogląda przez okno z wyrazem niezadowolenia. 

– Ma pan naprawdę świetnego psa – powiedziałam z uśmiechem, by przerwać ciszę. 

Grzegorz skinął głową, ale widziałam, że nie był do końca obecny. 

Dziękuję, że zawsze ma pani czas, żeby porozmawiać – powiedział nagle. 

– Miło mieć towarzystwo na spacery – odpowiedziałam szczerze. 

Czułam, że Grzegorz potrzebuje wsparcia. W jego samotności widziałam odbicie własnych doświadczeń. Od śmierci męża mieszkałam sama, choć otoczona rodziną. Zaczęłam namawiać Grzegorza na dłuższe spacery, a jego smutna twarz powoli zaczynała się rozjaśniać. 

To było coś więcej niż tylko rozmowa – to była przyjaźń, której oboje potrzebowaliśmy. 

Zaprzyjaźniliśmy się

Z każdym kolejnym spacerem Grzegorz stawał się bardziej otwarty. Choć wciąż unikał mówienia o wnuczce, zaczęłam dostrzegać, jak bardzo jest samotny. Jego życie w ich mieszkaniu było pełne chłodu. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak musi się czuć, gdy wraca do miejsca, które miało być jego domem, a które tak naprawdę było tylko pustym lokum. 

Pewnego popołudnia, gdy wracaliśmy z Preclem przez skwerek, powiedział: 

– Marylo, dziękuję ci za te spacery. Wiesz, Precel to jedyny, kto zawsze czeka na mnie z radością, ale ty… ty przypominasz mi, że ludzie też potrafią być dobrzy

Spojrzałam na niego zaskoczona. 

– Wszyscy potrzebujemy czasem trochę ciepła. 

Zanim zdążył odpowiedzieć, zza zakrętu wyłoniła się jego wnuczka z dziećmi. Znowu to samo – spojrzenie pełne niezadowolenia i chłód, który można było wyczuć z daleka. Grzegorz natychmiast przyspieszył kroku. 

– Przepraszam, Marylo, muszę iść. – Jego głos był zmęczony. 

Gdy odchodził, Precel obejrzał się na mnie z przepraszającym spojrzeniem. 

Czułam, że muszę zrobić coś więcej. Grzegorz był dobrym człowiekiem, ale życie w takiej atmosferze go przytłaczało. Mogłam przynajmniej sprawić, by czuł, że ma w kimś oparcie. 

Jutro zapraszam na herbatę – powiedziałam głośno, zanim zniknął za rogiem. 

Nie odpowiedział, ale widziałam, że lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.  

Maryla, 63 lata

Czytaj także: „Dostałam od babci suszone grzyby na Święta. Pomiędzy borowikami znalazłam bardzo cenną niespodziankę”
„Wróciłem na Święta z zagranicy. Chciałem zrobić żonie niespodziankę, ale zamiast niej pocałowałem klamkę”
„W Wigilię podzieliłem się kromką chleba z bezdomnym. Pierwszy raz nie czułem się samotny w Święta”

 

Redakcja poleca

REKLAMA