Córka z mężem wiele lat walczyli o to, aby zostać rodzicami. I gdy w końcu im się to udało, to całkowicie stracili głowę dla tej małej kruszynki. Ja im się wcale nie dziwiłam, bo czułam dokładnie to samo. Gdy tylko spojrzałam w oczka moje wnusi, to od razu poczułam, że zawładnęła moim sercem.
Ania od samego początku była rozpieszczana – i to nie tylko przez swoich rodziców, ale też przez innych członków rodziny. Dostawała najładniejsze ciuszki i najdroższe zabawki, a każda jej zachcianka była natychmiastowo spełniana. I o ile w okresie niemowlęctwa nie miało to większego wpływu za zachowanie wnuczki, to wraz z upływem kolejnych lat nabierało coraz większego znaczenia.
Ostrzegałam córkę
Ania bardzo szybko nauczyła się wykorzystywać to, że jest oczkiem w głowie całej rodziny. Już jako dwulatka reagowała płaczem, gdy nie dostawała tego, co chce. I nie miało znaczenia, czy chodzi o jedzenie, nową zabawkę, uwagę innych osób czy oglądanie bajki.
– Nie możesz tak jej we wszystkim ulegać – mówiłam córce, gdy ta za każdym razem ulegała żądaniom małej szantażystki. – Z takiego podejścia do dziecka nie wyniknie nic dobrego.
Córka lekceważyła moje słowa, a gdy powtarzałam je zbyt często, to popadała w złość.
– Ania jest całym moim światem – mówiła. – Jak mogłabym jej czegokolwiek odmówić?
Doskonale ją rozumiałam. Ale wiedziałam też, że w ten sposób wychowuje megalomankę i egoistkę. A przecież nie o to chodziło w wychowywaniu dzieci.
– Popełniasz błąd – mówiłam jej.
Ale córka mnie nie słuchała. I dalej dawała się terroryzować małej dziewczynce, która już od najmłodszych lat wiedziała jak rozgrywać karty, aby osiągnąć swój cel.
Wnuczka zachowywała się coraz gorzej
Każdy kolejny rok przynosił coraz to nowe problemy. Gdy wnuczka poszła do przedszkola, to okazało się, że nie potrafi porozumieć się z rówieśnikami. Według przedszkolanki Ania nie dzieliła się zabawkami z innymi dziećmi, a gdy te zabierały jej lalki, klocki czy maskotki, to moja wnuczka je biła i krzyczała na cały głos.
– Te głupie baby z przedszkola nie potrafią się zająć Anią – powiedziała mi oburzona córka, gdy zapytałam ją o sytuację w przedszkolu.
– Nie mów tak – ofuknęłam ją. – A pomyślałaś, że to nie te panie mają problem, ale twoja córka? – zapytałam.
Magda spojrzała na mnie ze złością, ale nic nie powiedziała. Wzięła Anię na ręce i głaszcząc ją po główce mówiła, że nie ma się, czym martwić. Ja uważałam inaczej – zachowanie Ani mogło niepokoić.
Kłopotów tylko przybywało
Po skończeniu przedszkola Ania poszła do pierwszej klasy szkoły podstawowej. I tam zaczęły się nowe kłopoty. W tym czasie mój zięć stracił pracę i nie było już ich stać na tak dostatnie życie jak poprzednio.
– Poradzimy sobie – mówiła córka, gdy pytałam ją, czy potrzebują pomocy.
Wprawdzie nie mogłam wspomóc ich jakoś szczególnie mocno, ale na drobną pożyczkę zawsze mogli liczyć. Na szczęście zięć znalazł nowe zatrudnienie, ale niestety nie było ono tak dobrze płatne jak poprzednie. I w takiej sytuacji nie mogli już kupować wszystkiego, na co mieli ochotę. Musieli oszczędzać i z dużym wyprzedzeniem planować wydatki. Ania nie była w stanie tego zaakceptować.
Było mi wstyd
– Ale ja chcę ten plecak! – krzyczała w sklepie z przyborami szkolnymi, gdy poszłam razem z córką kupować jej wyprawkę.
Magda próbowała załagodzić sytuację.
– Kochanie, masz już jeden plecak, więc kolejny nie jest ci potrzebny – tłumaczyła, ale moja wnuczka nie reagowała na te argumenty.
Ona chciała mieć ten konkretny plecak.
– Ale ja chcę ten! – krzyczała rozpaczliwym głosem.
Doszło nawet do tego, że sprzedawczyni spojrzała na nas z niechęcią. Nic dziwnego – przy wrzaskach mojej wnuczki nie dało się robić zakupów.
– Posłuchaj mnie Aniu – wtrąciłam się do dyskusji. – Twój plecak jest najpiękniejszy na świecie. Na pewno wszystkie dzieci będą ci go zazdrościć – próbowałam tłumaczyć.
Niestety, ale mi także nie udało się uspokoić Ani. Ostatecznie musiałyśmy opuścić sklep, bo wnuczka wpadła w prawdziwą histerię, a o kupieniu czegokolwiek można było zapomnieć.
– Mówiłam, że tak będzie – powiedziałam rozłoszczona całą tą sytuacją. – Ale ty nie chciałaś mnie słuchać.
– Nie przesadzaj – Magda wzruszyła ramionami. – To tylko dziecko. I czasami ma po prostu gorszy humor.
"Jak to ma być tylko gorszy humor, to ja jestem królową angielską" – pomyślałam z sarkazmem. Moja wnuczka byłą po prostu rozpieszczonym dzieciakiem.
Wyrosła na roszczeniową nastolatkę
Gdy Ania skończyła podstawówkę i poszła do liceum, to w jej zachowaniu nadal nic się nie zmieniło. Wciąż uważała, że jej się wszystko należy i że inni powinni robić dokładnie to, co ona chce. Już nawet moja córka uświadomiła sobie, że wychowała wyjątkową egoistkę.
– Nawet nie posprząta po sobie. Porozrzuca wszystko po kątach i czeka, aż ktoś ogranie to za nią – żaliła się Magda podczas obiadu, na który została zaproszona.
Ania szybko zjadła posiłek i położyła się na kanapie z pilotem w ręku. O żadnej pomocy przy sprzątaniu po obiedzie nie było nawet mowy.
– Ania! – zawołałam wnuczkę. Ona tylko spojrzała na mnie obrażonym wzrokiem i wróciła do oglądania telewizji.
– Zostaw ją – westchnęła córka. – I tak nic nie wskórasz – dodała.
Sama posprzątała ze stołu, zmyła naczynia i ogarnęła całą kuchnię. A jej nastoletnia córka leżała brzuchem do góry.
Tylko wołała kasę
A i tak nie to było najgorsze. Ania wciąż nie potrafiła zrozumieć, że zarabianie pieniędzy nie należy do łatwych zajęć. Ciągle domagała się pieniędzy na swoje potrzeby – ciuchy, kosmetyki, drogą elektronikę czy wypady z koleżankami do kina. A jej rodziców nie było na to wszystko stać.
– Przecież są od tego, żeby mnie utrzymywać – prychnęła, gdy próbowała wytłumaczyć jej, że pieniądze nie rosną na drzewie. W takiej sytuacji to nawet mnie zabrakło argumentów.
Nie było mnie stać na prezent
Dużymi krokami zbliżała się osiemnastka Ani. Sama nie mogłam uwierzyć, że te lata tak szybko minęły.
– Muszę z tobą porozmawiać – powiedziałam córce na kilka dni przed urodzinami wnuczki.
– Coś się stało? – zapytała zaniepokojona Magda.
– Trochę tak – odpowiedziałam.
A potem powiedziałam córce, że nie stać mnie na prezent na osiemnastkę Ani. W tamtym czasie powodziło mi się dosyć kiepsko. Wszystkie opłaty bardzo poszły w górę, a ja dodatkowo przyjmowałam bardzo drogie leki, które w znaczący sposób uszczuplały mój miesięczny budżet.
– Ależ mamo, nie martw się tym – uspokoiła mnie córka. – Przecież wiesz, że urodziny to nie tylko prezenty. Ania na pewno też to rozumie – dodała. "Nie byłabym tego taka pewna" – pomyślałam. I chociaż nie chciałam tak myśleć o wnuczce, to niestety obawiałam się, że to właśnie ja mam rację.
– To może chociaż upiekę tort? – zaproponowałam.
– To świetny pomysł – ucieszyła się Magda. – Tym bardziej, że ja nie jestem mistrzem cukierniczym – mrugnęła do mnie okiem. Roześmiałam się głośno. Doskonale wiedziałam, że wszystkie wypieki w jej wykonaniu kończą jako zakalce.
Myślałam, że się ucieszy
Zdecydowałam się na tort w kształcie piłki siatkowej. Moja wnuczka była wielką miłośniczką tej dyscypliny sportowej i była pewna, że ucieszy się z takiej niespodzianki. Przeliczyłam się.
Wprawdzie Ania zachwyciła się tortem i chwaliła mnie za jego wykonanie, to jednak liczyła na coś więcej.
– A gdzie prezent? – zapytała już na początku imprezy. Od rodziny i koleżanek dostała już różnorodne upominki, w tym koperty z kasą i teraz z nadzieją patrzyła w moim kierunku.
– Masz go właśnie przed sobą – powiedziałam z uśmiechem.
– Nie rozumiem – powiedziała wnuczka.
W tej chwili do rozmowy wtrąciła się Magda.
– Prezentem od babci jest ten przepiękny tort – powiedziała.
A ja muszę nieskromnie przyznać, że mój wypiek faktycznie był imponujący.
– Tort? – zapytała Ania, a w jej głosie zabrzmiała nuta rozczarowania.
– Nie podoba ci się? – zapytałam.
Było mi przykro
Moja wnuczka tylko się skrzywiła.
– Myślałam, że dostanę kopertę – powiedziała wprost.
Zaskoczyła mnie tym.
– Rozumiem – odpowiedziałam.
Ale zaraz szybko dodałam, że na ten moment nie stać mnie na tak drogie prezenty.
– Przecież mogłaś odłożyć – odpowiedziała moja wnuczka, a w jej głosie pojawił się tak dobrze mi znany roszczeniowy ton. A potem obrażona wyszła z salonu.
– Ania! – zawołała za nią oburzona Magda. – Nie wolno tak mówić.
Wolno, nie wolno, ale słowa już padły. A mi zrobiło się naprawdę smutno.
– Ona nie chciała tego powiedzieć – Magda próbowała ją wytłumaczyć, ale ja wiedziałam swoje.
Moja rozpieszczona do granic możliwości wnuczka powiedziała dokładnie to, co myślała.
Przez kilka kolejnych dni Magda przepraszała mnie za zachowanie wnuczki. Natomiast sama Ania nie zadzwoniła ani razu. Pewnie cały czas była obrażona za to, że nie otrzymała ode mnie grubo wypchanej koperty. A ja kolejny raz pomyślałam o tym, że mam egoistyczną, rozpuszczoną i bardzo roszczeniową wnuczkę. I niestety nic nie wskazuje na na to, żeby miało to się zmienić.
Hanna, 70 lat
Czytaj także: „Miałam pod ręką przyjaciela, a uganiałam się za przystojnym mięśniakiem. Gdyby nie Paweł, nigdy nie przejrzałabym na oczy”
„Koleżanka swatała mnie z przystojnym dżentelmenem. Wyszedł z niego cham i prostak, ale na szczęście go przejrzałam”
„Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”