Kiedyś sądziłam, że mój wnuczek, który skończył szesnaście lat, jest porządnym i uczynnym młodzieńcem. Moje przeświadczenie jeszcze bardziej się umocniło po tym, jak miałam wypadek. Jednak niedługo potem zrozumiałam, że jego życzliwość wcale nie musi być rezultatem empatii czy szlachetności ducha.
Nie mogłam sobie sama poradzić
Pewnego wieczoru, wracając z babskiego spotkania potknęłam się i upadłam na chodnik. Całe szczęście, że karetka szybko przyjechała i zabrała mnie do szpitala. Okazało się, że mam złamaną nogę i jestem cała poobijana. Od tego feralnego zdarzenia minęły już prawie cztery tygodnie, a ja wciąż to pamiętam, jakby to było wczoraj.
Ze szpitala wróciłam do domu dość szybko, ale okazało się, że przez pewien okres będę wymagała wsparcia przy różnych zwykłych sprawach. Dotychczas doskonale dawałam radę we własnym zakresie, a teraz klops.
Mając nogę w gipsie i obolałe od siniaków ciało, ciężko jest porządnie ogarnąć mieszkanie czy wyskoczyć po zakupy. Szczególnie gdy mieszkanie znajduje się na drugim piętrze w budynku bez windy.
Na szczęście mam rodzinę. W tej samej miejscowości co ja, mieszka moja córka Kasia wraz z mężem Pawłem oraz ich synem, Hubertem. Kiedy tylko dowiedzieli się, co mnie spotkało, od razu pospieszyli z pomocą.
– Mamo, nie zadręczaj się niepotrzebnie. Już wszystko zaplanowaliśmy. Paweł wpadnie do ciebie w każdy poniedziałek zaraz po pracy, a ja w czwartki i soboty. Zaopatrzymy cię w niezbędne produkty, odkurzymy mieszkanie – córka starała się mnie pocieszyć.
– Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna za waszą pomoc, kochani – powiedziałam z uśmiechem.
– To jeszcze nie koniec niespodzianek… W pozostałe dni tygodnia również możesz liczyć na towarzystwo – powiedziała tajemniczo Kasia.
– Serio? Kto jeszcze wpadnie?
– Uwaga, uwaga… Hubert! Z własnej inicjatywy zaproponował, że będzie cię odwiedzał. Nawet nie musiałam go do tego namawiać – oznajmiła z nieskrywaną satysfakcją.
– Naprawdę? – popatrzyłam zdziwiona na wnuczka stojącego przy mamie.
– No pewnie. Co w tym takiego niezwykłego? W końcu jesteś moją babcią, prawda? – wzruszył ramionami.
– Ale mamy lato, Hubert, na pewno coś sobie zaplanowałeś...
– A tam, jakie ja mogę mieć plany? Faktycznie, miałem jechać z kumplem na działkę nad jezioro, ale przecież mogę przełożyć ten wyjazd. Dla mnie jesteś najważniejsza. Ze sprzątaniem to u mnie kiepsko, ale do sklepu albo po lekarstwa mogę wyskoczyć – powiedział.
Mój wnuczek wprawił mnie w osłupienie
Naprawdę łezka mi się w oku zakręciła. Myślałam, że córcia i zięć będą mnie wspierać, to jasne. Ale żeby Hubercik sam z siebie, bez żadnego nacisku, chciał zaopiekować się mną, starszą babcią? No który młody chłopak w jego wieku by się na to zdecydował?
Z początku sytuacja prezentowała się świetnie. Zgodnie z tym, co zapowiedzieli, Paweł i Kasia regularnie mnie odwiedzali. Ich syn, Hubert również. Szczerze powiedziawszy, na początku sądziłam, że szybko mu się znudzi przychodzenie do mnie, ale byłam w błędzie. Z ochotą chodził na zakupy i do apteki, gdy potrzebowałam lekarstw. Co więcej, po załatwieniu wszystkich spraw nie wracał od razu do siebie, tylko zostawał jeszcze trochę, żeby porozmawiać. Gdy wspomniałam o tym mojej sąsiadce, to aż oniemiała ze zdumienia.
– Ech, masz szczęście do wnuczka, można ci tylko pozazdrościć. Mój to by chyba nawet nie ruszył palcem – westchnęła z żalem.
– Fakt, dzisiaj nieczęsto trafia się taka młodzież. Córka z zięciem porządnie go wychowali – nie ukrywałam radości.
Zdecydowałam, że kiedy już wyzdrowieję, pójdę do banku po kredyt i sprawię Hubertowi jakiś kosztowniejszy upominek. Za jego dobre serduszko, za to, że pamiętał o swojej babuni.
Czar prysł tydzień temu
Zbliżał się koniec miesiąca, okres uiszczania opłat. Wiadomo – czynsz, prąd, gaz… Lada moment miał się pojawić Hubert. Sięgnęłam do szuflady z bielizną po kopertę, w której trzymałam gotówkę. Moja córka wielokrotnie mi mówiła, żebym nie przechowywała emerytury i oszczędności w mieszkaniu, że w banku będą lepiej chronione, ale ja jestem z innej epoki.
Zawsze wolę trzymać oszczędności blisko siebie, zamiast bez przerwy biegać do bankomatu. Tak czy inaczej, planowałam poprosić mojego wnuczka o przysługę – miał skoczyć na pocztę i uregulować wszystkie rachunki. Kiedy przeliczyłam gotówkę, zaniemówiłam. Brakowało mniej więcej trzystu złotych. Przeszukałam każdy zakamarek bieliźniarki, ale nigdzie nie mogłam ich odnaleźć. Byłam załamana. Jestem już na emeryturze, więc dla mnie to naprawdę pokaźna kwota. Usiadłam i zaczęłam intensywnie zastanawiać się, co mogło stać się z tymi pieniędzmi.
Nawet przez moment nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ktoś z mojej rodziny mógłby mnie okradać.
Przyszło mi do głowy, że być może na lekarstwa przeznaczyłam wyższą kwotę niż sądziłam, albo przez przypadek wrzuciłam je do śmieci razem z jakimiś dokumentami. Ten drugi scenariusz wydawał się zdecydowanie najbardziej realny.
Kiedy ktoś jest schorowany i cierpi z bólu, zdarza się, że przez rozkojarzenie zrobi coś niemądrego. Dlatego postanowiłam zachować całą sprawę dla siebie. Oddzieliłam pieniądze przeznaczone na opłaty, a resztę dokładnie przejrzałam i podliczyłam. Okazało się, że w domu mam dwa tysiące sto dwadzieścia złotych.
Nie miałam ochoty na rozmowy
Na skrawku papieru nabazgrałam notatkę, aby ta sprawa nie wyleciała mi z głowy. Dałam sobie słowo, że od dziś będę ostrożniej obchodzić się z forsą. Gdy tylko emerytura trafi do mnie od listonosza, zamiast zostawiać ją luzem na blacie, całą kwotę od razu schowam w głąb szuflady z bielizną. Byłam wściekła na siebie, że przez moje rozkojarzenie i nieuwagę narobiłam sobie takiego kłopotu.
Hubert zjawił się z opóźnieniem. Najpierw udał się na pocztę, gdzie uregulował należności, a następnie wstąpił do sklepu, by uzupełnić zapasy. Rozliczył się co do grosza. Byłam mu wdzięczna, jednak w tamtej chwili nie miałam ochoty na rozmowy.
– Dlaczego jesteś taka markotna, babciu? Coś się stało? – zainteresował się wnuk.
– Nie, to nic takiego… Być może to przez tę rwącą nogę – skłamałam.
Nie miałam ochoty się przyznawać, że mój kiepski nastrój był spowodowany tą zgubioną forsą.
– Serio? No to się połóż na sofie i zrelaksuj. A ja ci od razu zaparzę herbatkę – zasugerował pospiesznie.
– Jesteś naprawdę kochany – odpowiedziałam, otulając się pledem.
– Nie ma sprawy. Kiedy byłem dzieckiem, to mnie rozpieszczałaś i stawałaś w mojej obronie przed rodzicami. W tej chwili mogę ci się jakoś za to odwdzięczyć – powiedział mój wnuczek z uśmiechem.
Łzy same napłynęły mi do oczu. Cały dzień spędziłam w łóżku, jakoś nie miałam siły się z niego zwlec. Dopiero wieczorem, gdy w telewizji leciał mój ukochany serial, powlokłam się do salonu. Już sięgałam po pilota, kiedy zauważyłam, że drzwiczki od szafki z bielizną są lekko uchylone. Początkowo zamierzałam je tylko domknąć, ale ogarnął mnie dziwny niepokój. Chwyciłam kopertę i zaczęłam przeliczać pieniądze. Było tysiąc dziewięćset dwadzieścia złotych. Brakowało dwustu. Powtórzyłam to trzy razy i za każdym razem wynik był taki sam.
Proszę, nie okłamuj mnie
Tego dnia w ogóle nie włączyłam telewizora, żeby zobaczyć odcinek mojej ukochanej telenoweli. Po prostu nie dałam rady. Tkwiłam w bezruchu na kanapie, rozmyślając o moim wnuczku. Bardzo trudno mi było pogodzić się z faktem, że Hubert mnie okradł. Ale cóż… W końcu nikt inny poza nim nie odwiedził mojego mieszkania. Zastanawiałam się tylko: po co? Gdyby powiedział, że jest w potrzebie, na pewno coś bym dla niego wygospodarowała. On jednak zdecydował się po prostu sobie wziąć te pieniądze, bez słowa. Najpierw zniknęło mi trzysta złotych, a teraz dwieście…
Byłam tak zrozpaczona, że nie mogłam powstrzymać łez. Kiedy emocje trochę opadły, zdecydowałam się porozmawiać z wnuczkiem. Nie chciałam angażować w to jego rodziców. Znam swojego zięcia na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie puściłby mu tego płazem. Pragnęłam oszczędzić chłopakowi nieprzyjemności. Miałam cichą nadzieję, że gdy go przycisnę, przedstawi mi jakieś sensowne wyjaśnienie. Może przyzna się do kłopotów, o których wstydzi się mówić, albo coś w tym stylu. W głębi duszy nadal wierzyłam, że to porządny i uczciwy dzieciak.
Szansa nadeszła po dwóch dniach. Kiedy Hubert tylko wszedł do mojego lokum, zaproponowałam mu, aby spoczął na krześle.
– Czemu babcia jest dziś taka poważna? – zaciekawił się.
– Musimy sobie pogadać, wnuczku – odpowiedziałam.
– Co się dzieje?
– Martwię się o ciebie, skarbie. Coś cię trapi, masz kłopoty?
– Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
– Zniknęły pieniądze, które trzymałam w domu. Obawiam się, że to ty je zabrałeś – rzuciłam prosto z mostu.
– Co takiego? Jak możesz posądzać mnie o kradzież! – podniósł się gwałtownie, nie mogąc usiedzieć w miejscu.
– Wybacz, ale dokładnie to przeanalizowałam i przeliczyłam. Jestem przekonana, że to ty jesteś winny. Możesz mi wyjaśnić, po co ci była ta kasa? Daję ci słowo, że spróbuję to pojąć – zapewniłam.
– A co tu jest do pojmowania! Nic nie brałem! Pewnie upchnęłaś forsę gdzieś w kącie i teraz ci wyleciało z głowy! – aż spurpurowiał ze złości.
– Nigdzie nic nie upychałam...
– Daj spokój! – wszedł mi w słowo. – Chyba ci się w głowie poprzestawiało przez ten wiek. Ja tu ciężko haruję, wspieram cię, a ty mi sugerujesz, że jestem jakimś złodziejem? Słuchaj, jak nie umiesz być wdzięczna za to, co dla ciebie robię, to sobie sama dawaj radę. Bo ja tu więcej nie przyjdę. Nie dam się tak traktować – wydarł się i nim zdążyłam się odezwać, wypadł z mieszkania, z hukiem zatrzaskując drzwi.
Hubert przestał do mnie przychodzić
Kompletnie nie wiem, czy moja córcia i zięć coś o tym słyszeli. Na razie trzymam język za zębami. Siedzę w domu i łamię sobie nad tym wszystkim głowę. Trochę mnie sumienie gryzie, że w ogóle posądziłam mojego wnuczka o podwędzenie tych pieniędzy.
Przecież mogłam tylko zmienić miejsce przechowywania swojej gotówki i zachowywać się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Ale cały czas mam poczucie, że powinnam komuś o tym powiedzieć. Być może nie Pawłowi, tylko Kasi.
Miałam nadzieję, że Hubert przyzna się do winy i do błędu. Przyjdzie, przeprosi i złoży obietnicę, że to się nie powtórzy. Jednak ten smarkacz kłamał mi prosto w oczy i na dodatek się obraził. Chciałabym tylko, żeby pojął, że źle postąpił.
Marianna, 70 lat
Czytaj także:
„Dusiłam w sobie wściekłość, aż coś we mnie pękło. Obsmarowałam całą rodzinę i wylałam wszystkie żale obcej kobiecie”
„Synowa podejrzewała mojego syna o zdrady, a ja ją wyśmiałam. Prawda okazała się o wiele gorsza od romansów”
„Pokazałem dzieciom z rozbitych rodzin, jak to jest mieć ojca. Zyskałem coś więcej niż szacunek”