„Pokazałem dzieciom z rozbitych rodzin, jak to jest mieć ojca. Zyskałem coś więcej niż szacunek”

mężczyzna z nastolatkiem fot. Getty Images, Westend61
„Wszyscy oni dorastali bez ojca w domu. Każdy z nich pragnął przejąć rolę głowy rodziny. Zdawałem sobie sprawę, że nie uda mi się odmienić całego świata, ale być może choć trochę zmienię codzienność tych dzieciaków”.
/ 22.05.2024 11:15
mężczyzna z nastolatkiem fot. Getty Images, Westend61

Nagle zaczęło mocno wiać. Zanim dotarłem do drzwi frontowych, usłyszałem rumor. Od razu zorientowałem się, co się stało. Sytuacja powtarza się za każdym razem – gdy tylko jeden rower przymocowany do niewysokich poręczy straci równowagę, pociąga za sobą pozostałe.

Było mi żal tego chłopca

Gdy skończyły się zajęcia, gapiłem się na chłopaków, jak podnoszą rowery i na nich odjeżdżają. Jeden smarkacz jednak cały czas sterczał przy bramie w przykucniętej pozycji, gapiąc się na swój rower i oglądając go z każdej możliwej strony.

– Jakiś problem? Coś nie gra z rowerem? – zagadnąłem, zbliżając się do niego.

– Gdy chcę ruszyć, słychać głośne zgrzytanie i coś się blokuje – odparł. – Nie ma szans, żeby dalej na tym pedałować…

Przykucnąłem tuż przy chłopaku i szybko zobaczyłem, o co chodzi. Gdy się przewrócił, zębatka trzymająca łańcuch po prostu się wygięła. Jednoślad generalnie nie był w najlepszej kondycji, więc od razu spytałem, czemu jego tata nie przesmarował zębatek i łańcucha, bo na pierwszy rzut oka było widać, że rower nie zaznał nawet kropli smaru odkąd wyjechał ze sklepu.

– Tata z nami nie mieszka – odparł chłopiec ściszonym głosem. – Nawet nie ma pojęcia, że mam rower.

Męski wzór jest potrzebny

Przełknąłem ślinę, żeby nie dać po sobie poznać, co czuję. Mój jeden wnuczek też dorastał bez taty, zanim córka nie wyszła za mąż za faceta, z którym jest do dziś. Chłopak skończył wtedy szesnaście lat, a ja go wtajemniczyłem we wszystkie tajniki dłubania w drewnie, serwisowania jednośladu, udrażniania odpływu zlewu i korzystania z kosiarki.

Oprócz tego uczył się, jak zawiązywać krawat, rozmawiać z koleżankami i witać się z kolegami uściskiem dłoni. Mimo że jego mama była wspaniała, niektórych typowo męskich rzeczy nie mogła go nauczyć.

– Wiesz co, nie mam tu potrzebnych narzędzi, ale jutro je przyniosę i naprawimy twój rower – zwróciłem się do młodego. – Jeśli masz ochotę, to mogę ci pokazać, jak używać młotka do wbijania gwoździ i korzystać z wkrętarki, co ty na to? – dodałem z nadzieją, że się zgodzi

Przytaknął głową.

Chłopak był szczęśliwy

Zaraz po skończeniu ostatniej, ósmej lekcji, chłopak przyszedł do mnie, do mojego małego warsztatu. Szybko zabraliśmy się do roboty i w mgnieniu oka doprowadziliśmy jego rower do porządku. Nie tylko go naprawiliśmy, ale też porządnie naoliwiliśmy łańcuch i wyregulowaliśmy hamulce. Zauważyłem też, że siodełko jest za nisko, więc je podwyższyłem. Okazało się, że Leon jeździł na tej samej wysokości odkąd dostał ten rower, a minęły już przecież dwa lata!

Okazał się naprawdę bystrym dzieciakiem i za wszelką cenę pragnął opanować obsługę narzędzi takich jak młotek czy elektronarzędzia. Zgodziłem się, żeby przychodził do mnie gdy skończy lekcje, ponieważ i tak zostaję w szkole do ósmej wieczorem, a pracy mam niewiele.

Moja klitka znajdowała się obok przebieralni na parterze i tam przesiadywałem, czekając aż zwolni się sala, po tym jak skończą zajęcia karateki lub tancerze, którzy rezerwowali ją na popołudniowe treningi. Z Leonem nie zamieniłem wielu słów. Nie wypytywałem go o ojca, ale z jego opowieści wywnioskowałem, że mieszka jedynie z mamą, babcią i siostrą.

To były praktyczne lekcje

Słusznie postąpiłem, kiedy objaśniłem temu dzieciakowi działanie wiertarki i pozwoliłem mu pomagać podczas składania regałów w pracowni przyrodniczej. Ten młody nie miał kontaktu z facetami i nawet nie miał pojęcia, jak używać wkrętarki. Gdy zamykaliśmy nasze szafki, Leon przyszedł do mnie ze swoim kumplem.

– Wspominał pan, że dziś obejrzymy te zatkane rury pod zlewem – odezwał się. – To jest Franek. W ich mieszkaniu zepsuła się umywalka w toalecie i chciałby sprawić mamie niespodziankę, naprawiając ją samodzielnie. Czy mógłby pan mu doradzić, jak to zrobić?

Franek z własnej inicjatywy wspomniał, że wychowuje go samotna matka – nie musiałem o to pytać. Pokazałem dzieciakom, jak poradzić sobie z najprostszymi wyzwaniami hydrauliki, na przykład jak rozkręcić kolanko. Tłumaczyłem im wszystko krok po kroku, a oni w tym czasie nagrywali moje instrukcje telefonami, żeby potem móc samodzielnie powtórzyć to, czego ich nauczyłem. Franek pojawił się następnego dnia rozpromieniony.

– Zrobiłem dokładnie tak, jak pan tłumaczył i wszystko wyszło idealnie! – pochwalił się dumny z siebie. – Mama aż nie mogła uwierzyć, że poradziłem sobie bez niczyjej pomocy!

Wieści szybko się rozniosły

Następny chłopak, który przyszedł do mojej pracowni, to był Marcel. Kojarzyłem tego młodzieńca, bo ani jedna bijatyka w przebieralni nie mogła się zacząć bez jego szacownej obecności. Koleś był wyrośnięty i zawsze miał taki grymas na twarzy, jakby zaraz miał kogoś uderzyć.

Obiło mi się o uszy, jak nauczycielki na niego nadawały, że niby był agresywny i nie chciał się podporządkować. Byłem ciekaw, co go do mnie przywiało.

– Znam Franka – wymamrotał, gdy go spytałem w czym rzecz. – Gadał, że pokazał mu pan, jak sedes udrożnić. To ja bym chciał o coś zapytać…

Po długiej rozmowie w końcu przyznał, że mieszka tylko z babcią, która panicznie boi się nieznajomych. Nikogo nie chce wpuścić za próg, drze się wniebogłosy, że na pewno przyszli ją okraść. Poza tym w domu babci Marcela sporo rzeczy domagało się remontu – począwszy od kapiącego kranu w kibelku, przez połamane zawiasy w szafach, aż po zepsuty podgrzewacz wody. Było mi go żal. To dopiero dzieciak, a ma na głowie tyle co dorosły.

– Kup taki i podmień, jak ci pokazywałem – doradziłem, przypominając o dokupienie uszczelek. – Zawiasów mogę ci dać parę, zostały mi po montowaniu szafek. Masz może w domu wiertarkę? Nie? To zwykły śrubokręt też da radę. Kup sobie cały komplet, jak będziesz w sklepie z narzędziami.

Byłem ciekawy, jak poszło

Nie przyszedł podziękować, ani pochwalić się, czy udało się wszystko zrobić. Zaczepiłem go następnego dnia.

– No i jak tam? Ogarnąłeś te naprawy w mieszkaniu? – spytałem ciekawie.

– No jasne! – odparł z dumą. – Nie ma to tamto, jak człowiek ma pojęcie o robocie. Widziałem w sklepie wkrętarki dobrych marek, normalnie ekstra sprzęt! Kiedyś sobie kupię!

Od razu zobaczyłem to charakterystyczne spojrzenie. Dzieciak wkręcił się. Zaproponowałem mu, aby wpadł do mnie, jak skończy zajęcia, ponieważ przydałaby mi się pomoc przy montowaniu sporych, drewnianych skrzyń, które miały stanąć w przyszkolnym ogrodzie.

Nie była to do końca prawda, gdyż samodzielnie dałbym radę, ale chciałem sprawić chłopakowi trochę frajdy. Jak się okazało – miałem nosa! Marcel wprost nie posiadał się z radości, gdy wziął do ręki potężny wkrętak. Wspólnymi siłami złożyliśmy te skrzynie niczym prawdziwi fachowcy!

Miałem fajny pomysł

Później, od czasu do czasu, mali goście zaglądali do mnie z wizytą. Jeden był ciekawy, w jaki sposób poradzić sobie z zepsutą szufladą od komody, inny dostał zadanie od siostry, by podreperować zamek błyskawiczny w jej torebce. Natomiast babcia Marcelka otrzymała od pewnych dobroczyńców niemalże nieużywane łóżko, tyle że w pojedynczych elementach, a nie złożone w całość.

Oczywiście, że nie zamierzała nikogo wpuścić do mieszkania, a Marcel w dalszym ciągu drzemał na materacu rozłożonym na podłodze, podczas gdy łóżko stało i czekało na złożenie. W tamtym momencie wpadłem na pomysł, aby utworzyć taką nieformalną grupę. Babcia Marcela w życiu nie zgodziłaby się na wizytę nieznanego faceta w domu, ale kolegów swojego wnuczka jakoś akceptowała.

– Dacie radę poskładać to łóżko?

– No co mamy nie dać rady? – cała trójka luzacko wzruszyła ramionami. – Jak mamy wkrętarkę, to pójdzie nam jak z płatka.

Założyliśmy Klub Majsterkowiczów

Użyczyłem im swojej wiertarki. Przywieźli ją z powrotem kolejnego ranka i zaprezentowali fotografie perfekcyjnie skonstruowanego posłania. Pochwaliłem ich dokonania i zadeklarowałem, że jeśli ktokolwiek pragnie poszerzyć swoje umiejętności, to z chęcią zademonstruję im tajniki innych męskich zajęć.

Szczerze mówiąc, trudno mi dokładnie określić moment, w którym liczba chłopaków w moim klubie wzrosła do 5. Wszyscy oni dorastali bez ojca w domu. Każdy z nich pragnął przejąć rolę głowy rodziny. Zdawałem sobie sprawę, że nie uda mi się odmienić całego świata, ale być może choć trochę zmienię codzienność tych dzieciaków. W ten sposób zapewnię im odrobinę radości i uśmiechu. Nazwaliśmy się Klubem Majsterkowiczów. Ten pomysł wpadł do głowy Frankowi i został przez wszystkich zaakceptowany.

Potrzebowali mnie

Wkrótce jednak okazało się, że chłopcy potrzebują męskiego wsparcia także w innych kwestiach. Podczas przygotowań do spotkania z marszałkiem naszego regionu pokazałem im, jak zawiązać krawat, bo pani dyrektor stwierdziła, że to obowiązkowy element stroju każdego ucznia. Przy tej okazji przekazałem im też wiedzę, którą podzieliłem się kiedyś z moim wnuczkiem – jak witać się zdecydowanym uściskiem dłoni, patrząc rozmówcy prosto w oczy. Przećwiczyliśmy to na wypadek, gdyby pan marszałek zdecydował się przywitać osobiście z niektórymi uczniami.

– Facet powinien nie tylko potrafić przybić gwoździa i zreperować komodę, ale również dobrze wyglądać adekwatnie do sytuacji – poinstruowałem chłopaków.

– No i gadać z dziewczynami, co nie? – zarechotał Leon.

– Nie od razu Kraków zbudowano – mrugnąłem okiem. – Teraz pędźcie na zbiórkę z dyrekcją, bo nie zdążycie na czas!

Ruszyli biegiem, każdy z nich miał na szyi krawat, którego zawiązywania powinni uczyć ich tatusiowie. Ale co zrobić, gdy młody człowiek nie ma taty przy sobie? W takiej sytuacji stary belfer taki jak ja może choć odrobinę wesprzeć i okazać się przyszywanym ojcem. To dla mnie zaszczyt, że mogę choć trochę zmienić ich życie. Czuję, jakbym miał gromadkę synów, którym mogę pokazać, jak być dobrym człowiekiem i radzić sobie w życiu. 

Marcin, 55 lat

Czytaj także: „Gdy mąż zaczął dawać mi kwiaty, wiedziałam, że ma coś na sumieniu. Byłam pewna, że mnie zdradza”
„Zięć lubi wypić, więc córka chce rozwodu. Kazałam jej się nie wygłupiać, bo małżeństwo to świętość”
„Nie mam szacunku do męża, bo traktuje ludzi jak śmieci. Wstyd mi, że jest takim chamem nawet dla rodziny”

 

Redakcja poleca

REKLAMA