Marek był wielką miłością mojego życia. Gdy pięć lat temu zobaczyłam go na imprezie u znajomych, dosłownie oszalałam na jego punkcie. Nie obchodziło mnie, że kręci się wokół niego wiele atrakcyjnych panienek. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by był tylko mój. W końcu się udało – zostaliśmy parą.
Niestety moje szczęście nie trwało długo. Szybko przekonałam się, że Marek nie zamierza rezygnować z dotychczasowego stylu życia. Mimo że był ze mną, nadal lubił otaczać się pięknymi kobietami. Na imprezach uśmiechał się do nich, proponował drinki, prosił do tańca. Gdy to widziałam, aż mnie skręcało w środku ze złości i zazdrości, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Bałam się, że jak zacznę robić mu wymówki, to po prostu ze mną zerwie. Byłam więc miła, tolerancyjna, wyrozumiała. Idealna, wymarzona partnerka.
Ślub wzięliśmy po niecałych dwóch latach znajomości. Marek co prawda nie palił się do małżeństwa, ale w końcu udało mi się go zaciągnąć przed ołtarz. Jak? Zaszłam w ciążę. Powiedziałam mu, że to wpadka, ale tak naprawdę wszystko sobie dokładnie zaplanowałam. Pewnego dnia przestałam brać tabletki antykoncepcyjne, no i stało się to, co zazwyczaj w takich przypadkach się dzieje.
W pierwszej chwili Marek był przerażony, ale teściowie stanęli za mną murem. Lubili mnie i chcieli, żeby ich syn wreszcie się ustatkował. Przeprowadzili więc z nim poważną rozmowę i zgodził się na małżeństwo. Nie ukrywam, że zaraz po wyjściu z kościoła byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Łudziłam się, że od tej pory mój ukochany naprawdę będzie już tylko mój.
Wszędzie szukałam dowodów zdrady
Rzeczywiście na początku starał się być dobrym mężem i ojcem. Ale gdy nasz synek, Kubuś, skończył pół roczku, Marek zaczął się zmieniać. Coraz częściej gdzieś wychodził, późno wracał z pracy. Bywało, że pojawiał się w domu dopiero po północy. Doprowadzało mnie to do białej gorączki.
– Gdzie byłeś, do cholery? U jakiejś panienki? – wrzeszczałam.
– Jakiej panienki? Zarabiałem pieniądze! – odpowiadał zdenerwowany. Chciałam mu wierzyć, ale nie potrafiłam. Ciągle pamiętałam, jak w czasach narzeczeństwa otaczał się kobietami. Byłam pewna, że wraca do starych przyzwyczajeń.
Nie zamierzałam się z tym godzić. Zaczęłam baczniej obserwować męża, sprawdzać go. Wydzwaniałam do pracy i pytałam sekretarki, czy rzeczywiście jest na zebraniu. Przeszukiwałam kieszenie, czytałam esemesy, zaglądałam do skrzynki mailowej. Szukałam dowodów zdrady. Choć starałam się być bardzo ostrożna, raz dałam się przyłapać z jego komórką w ręku. Nie usłyszałam, kiedy wyszedł z łazienki…
Potwornie się wtedy zdenerwował. Wyrwał mi telefon z dłoni i zaczął okropnie wrzeszczeć, że nie mam prawa czytać jego korespondencji, że to jego prywatne sprawy.
– A niby dlaczego? Nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Chyba że coś ukrywasz – odpowiedziałam zdecydowanym głosem.
– O matko, znowu zaczynasz? – westchnął zrezygnowany.
– Niczego nie zaczynam. Po prostu stwierdzam fakt. Doskonale wiem, że masz kochankę – wrzasnęłam.
– Wiesz co, jesteś chora. Powinnaś się leczyć. Nie żartuję.
Następnego dnia zorientowałam się, że zabezpieczył telefon i laptopa hasłami. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak ma coś na sumieniu. Ta myśl nie pozwalała mi normalnie funkcjonować. Stałam się kłębkiem nerwów, łatwo wpadałam w złość i irytację, zaczęłam źle sypiać.
Mama doradziła mi, żebym złagodniała
Mijały kolejne miesiące, nasze życie powoli zamieniało się w piekło. Ja oskarżałam Marka o zdrady, on się wypierał i wyzywał mnie od wariatek. Nie było właściwie tygodnia, w którym byśmy się nie pokłócili. Najgorsze było to, że wszyscy znajomi i bliscy obwinili za te awantury przede wszystkim mnie. Nawet moja matka stanęła po stronie Marka.
– Dziecko, co ty najlepszego wyprawiasz? Jeśli dalej będziesz tak wrzeszczeć i wiecznie się kłócić, mąż cię zostawi – tłumaczyła, gdy któregoś dnia pojechałam do niej, by poskarżyć się na swój los.
– A jak mam nie wrzeszczeć? Przecież on mnie zdradza! Krzywdzi! Nie potrafię udawać, że wszystko jest w porządku. Nie rozumiesz tego?!
– Jesteś tego pewna? Przyłapałaś go z jakąś kobietą? – dopytywała się.
– Właściwie nie – przyznałam z całą szczerością.
– No więc…
– Daj spokój, nie jestem idiotką. Te późne powroty do domu, zebrania w pracy… Ukrywanie przede mną komórki! Jak nic kogoś ma. Znudziła mu się rola ojca i męża, teraz szuka nowych wrażeń. Jak za kawalerskich czasów.
– A może to tylko twoja wyobraźnia? – zapytała mama z troską.
– No wiesz, jak możesz… Przecież jesteś moją mamą, powinnaś mnie wpierać, trzymać moją stronę. A ty mnie obrażasz, wytykasz, że coś sobie wymyślam. Nie spodziewałam się tego po tobie – naburmuszyłam się.
– Ależ to nieprawda! Uwierz mi, chcę dla ciebie jak najlepiej. I właśnie dlatego radzę ci, żebyś trochę złagodniała. Zazdrość, zwłaszcza ta przesadna, potrafi zabić każdą, nawet największą miłość! Chcesz się z nim rozstać? Tego pragniesz? – zapytała mnie spokojnym głosem.
– Nie, przecież ja wciąż kocham Marka! – krzyknęłam.
– Ty może tak. Ale on? Nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie tę miłość odwzajemniał – popatrzyła na mnie smutno i już nic nie dodała.
Wbrew radom mamy, nie chciałam i nie mogłam złagodnieć. Święcie wierzyłam, że mąż mnie zdradza i nie zamierzałam tego tolerować. Dalej więc sprawdzałam Marka, wypytywałam dokąd wychodzi, kiedy wróci. A gdy znalazłam w kieszeni jakiś podejrzany rachunek z restauracji, poczułam zapach perfum na jego koszuli, urządzałam awanturę. Krzyczałam, płakałam, groziłam…
Na początku jeszcze kpił z moich podejrzeń. Wznosił znacząco oczy w górę, pukał się w głowę, wysyłał mnie do psychiatry. Potem jednak przestał reagować. W ogóle nie odpowiadał na pytania, nie tłumaczył się, gdzie był, nie mówił, dokąd wychodzi. Gdy zaczynałam awanturę, zatykał uszy i wychodził z domu. To doprowadzało mnie do jeszcze większej wściekłości, często wybiegałam za nim na klatkę schodową.
– Proszę bardzo, idź sobie do tej lafiryndy. I więcej nie wracaj – krzyczałam.
Nie sądziłam jednak, że kiedyś tak właśnie się stanie
To było w drugą rocznicę naszego ślubu. Zawiozłam synka do mamy i przygotowałam uroczystą kolację. Miałam nadzieję, że chociaż w ten dzień Marek wróci normalnie z pracy. A on, jak zwykle, przyszedł późno, a do tego nie przyniósł nawet kwiatów.
– Tak byłeś zajęty obracaniem panienki, że zapomniałeś o naszej rocznicy? – napadłam na niego.
– Błagam cię, przestań wreszcie – złożył ręce w bezradnym geście.
– Nie przestanę. Albo skończysz z kochankami, albo gorzko tego pożałujesz. Nie pozwolę się tak dłużej poniżać – krzyknęłam i z płaczem uciekłam do sypialni. Myślałam, że Marek przyjdzie do mnie, zacznie przepraszać, tłumaczyć się. Ale nie, nic takiego się nie stało. Przez kilka minut panowała w mieszkaniu cisza, a potem usłyszałam trzask zamykających się drzwi wejściowych.
Nie wiem dlaczego, ale tamtej nocy czekałam na jego powrót z wielkim niepokojem. Nie, jak zwykle, ze złością, ale właśnie z niepokojem. Jakbym przeczuwała, że coś się stanie. I rzeczywiście. Nastał dzień, a on się nie pojawił. Komórkę też miał wyłączoną. Zdenerwowana zadzwoniłam do jego rodziców, odebrał teść.
Od roku nie mam wiadomości od męża
– Marek zaginął. Nie wiem, co się z nim dzieje – rzuciłam w słuchawkę.
– Jest cały i zdrów, nie martw się – odparł dość zdawkowo.
– Tak? To dlaczego nie wraca do domu? Znowu poszedł do jakiejś dziw**? – przeszłam do ataku.
– Nie, po prostu wyjechał.
– Gdzie? – zatkało mnie.
– Nie mam pojęcia. Kazał ci powiedzieć, że ma dość tych ciągłych podejrzeń, musi od ciebie odpocząć.
– A zdradził chociaż, kiedy wróci? – warknęłam nieprzyjemnie. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała na chwilę kompletna cisza.
– Jak znam swojego syna, to nieprędko. Za bardzo mu za skórę zalazłaś, za dużo krwi napsułaś – odpowiedział w końcu teść.
Od tamtej pory minął prawie rok. Przez ten czas nie miałam od męża żadnych wiadomości. Nie mam pojęcia, gdzie jest, co robi. Znajomi nie wiedzą, a teściowie milczą jak zaklęci. Przekazują mi tylko od niego pewną sumę pieniędzy dla synka. Proszę bardzo, mogą sobie milczeć. Ale ja i tak wiem swoje. Marek jak nic uciekł z jakąś blond pięknością. Mieszka sobie z nią gdzieś za granicą i ma w nosie, że przez niego płaczę. A to bydlak! Jak mógł mi to zrobić? Przecież tak bardzo go kochałam!
Mariola, 26 lat
Czytaj także:
„Mąż zabrał mnie na Mazury na wakacje w stylu slow life. Moimi perfumami stał się preparat na komary”
„Mąż nieraz chciał mnie zostawić, ale skutecznie eliminuję rywalki. Mam swoje sposoby, by był wierny do grobowej deski”
„Mdliło mnie z zazdrości na widok zakochanej siostry. Zniszczyłam jej życie i wcale mi jej nie żal”