Okej, przyznaję – jest mi wstyd. Zdaję sobie sprawę, że popełniłam błąd. Ale czy ona naprawdę musiała robić z tego taką aferę? W końcu moim jedynym celem było przytrzeć nosa mojej idealnej siostrzyczce.
To była właśnie ta jedna, jedyna sfera, w której mogłam ją przebić. W końcu ona jest starsza, bystrzejsza i ma większy talent. Mówiąc szczerze, jest też ładniejsza, chociaż niewielu potrafi to zauważyć. Bo ona totalnie nie ma pojęcia, jak wykorzystać swoje atuty.
Jej zdaniem za bardzo flirtowałam
Niejedna nastolatka zapłaciłaby krocie by mieć takie loki jak ona, ale Marta? Kitka lub plecionka i koniec tematu. A makijaż? Jestem od niej młodsza o trzy wiosny, a to ja musiałam jej uświadomić, że oprócz pudru i tuszu do rzęs są jeszcze inne kosmetyki. Zresztą i tych prawie nie używała. No i wiecznie z głową w lekturach. Nic dziwnego, że żaden koleś nawet na nią nie spojrzał.
Jeśli chodzi o mnie, to zupełnie inna historia. Zawsze rozśmieszało mnie to, jak przychodzący do niej znajomi reagowali na moją obecność – ja wtedy udawałam młodszą siostrę. Momentalnie wszystkie oczy skierowane były na mnie. Nie narzekałam jednak, bo Marta nigdy nie przejawiała zazdrości. Zwykle obie chichrałyśmy się z tych wszystkich moich adoratorów. Kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że ona ma z tego powodu jakieś wewnętrzne rozterki.
– Kiedyś trafisz na kogoś, kto cię przejrzy – powtarzała, kiedy jej zdaniem za bardzo flirtowałam – wtedy się zdziwisz.
No i w końcu tak właśnie się stało.
Przyjaciel od razu przejrzał moje gierki
Domyślałam się przyczyny – chodziło o Martę. W tamtym czasie spotykałam się z Grzesiem, ale nadszarpnięta duma dała o sobie znać. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, by przyciągnąć jego zainteresowanie – niestety na próżno. W końcu sobie odpuściłam, a po jakimś czasie Marta wyznała mi, że jest po uszy zakochana. Pół roku później zaczęli planować ślub. Cóż, muszę przyznać, że trochę mnie to gryzło.
– Siostra, zwariowałaś? Wy ledwo kilka miesięcy jesteście razem! – syknęłam, kiedy Piotruś poszedł do rodziców prosić o błogosławieństwo. – Znasz go jak własną kieszeń czy tylko ci się tak wydaje?
– Oluś, daj spokój. Miłość nie potrzebuje czasu, by rozkwitnąć – odparła z rozmarzonym uśmiechem, aż mnie z zazdrości zemdliło.
– W tej materii nie jesteś raczej zbyt doświadczona – kontynuowałam temat, choć sama nie miałam pojęcia dlaczego. W końcu nie zależało mi na tym, żeby poróżnić ich ze sobą. Możliwe, że po prostu irytowało mnie to, jak Marta podchodziła do swojego uczucia – jakby było czymś świętym, rzadkością porównywalną do trafienia szóstki w lotto.
– Tu nie chodzi o doświadczenie – odpowiedziała z uśmiechem – Przekonasz się o tym, gdy naprawdę się zakochasz.
Ja tu mam w czym wybierać, a ona dorwała jakiegoś kolesia i nagle zgrywać zaczyna madame wszystkowiedząca. Czyli co, jej się wydaje, że moja miłość do Grześka to pic na wodę?
– Ty durna dziewucho – prychnęłam.
– Jeszcze zobaczysz, jak ten twój cały Piotruś wyroluje cię jak ostatnią frajerkę. Znam się na takich typkach, a w tych sprawach to ja tam swoje wiem.
Moja siostra miała rację
Paręnaście dni po tym zdarzeniu Grzesiek dał mi kosza. Kipiałam ze złości na wszystko dookoła, idąc do domu. Raptem, skręcając w naszą ulicę, dostrzegłam Piotrka. Obściskiwał się z jakąś laską pod kasztanem. Przeszło mi przez myśl: „Ale z niego dupek". W tej samej sekundzie łzy wreszcie popłynęły mi po policzkach – jasne, że bardziej nad własnym losem niż Marty, ale zawsze.
Zbliżyłam się do nich, chcąc, aby ten dureń mnie dostrzegł. Byłam ciekawa jego reakcji. Rzucił na mnie obojętne spojrzenie, a ja poczułam się niezręcznie, że się tak w nich wpatruję. Okazało się, że to wcale nie Piotrek – budowa ciała podobna, identyczna kurtka, zbliżony kolor rozczochranych włosów. Nic więcej. Wyminęłam gościa i popędziłam w stronę furtki. Wleciałam do kuchni i wpadłam na Martę.
– Ola, wszystko w porządku? – zapytała moja siostra na mój widok, aż upuściła ścierkę, którą właśnie wycierała talerz.
Nic dziwnego, ostatni raz w takim stanie widziała mnie wieki temu. Nie chciałam się przed nią przyznać do klęski. Planowałam jej w ciągu kilku najbliższych dni powiedzieć, że to ja zerwałam z Grześkiem. Ale nie dzisiaj.
Teraz nawet ona by we mnie nie uwierzyła, mimo że zazwyczaj łyka wszystko jak młody pelikan. Ale coś musiałam wykombinować. Streściłam jej drobiazgowo całą sytuację pod kasztanem, przemilczając tylko fakt mojej pomyłki. Nieporozumieniem będę zasłaniać się, kiedy prawda wyjdzie na jaw.
Moja siostra nie postąpiła tak, jak można byłoby się spodziewać po tej wiadomości. Nie uroniła ani jednej łzy, nie popadła w rozpacz. Co więcej, ani przez moment nie podważyła tego, co jej przekazałam. Zrobiła coś, czego nie widziałam chyba od czasów jej wczesnego dzieciństwa – zostawiła brudne naczynia na stole po posiłku. Następnie udała się do pokoju, który dzieliliśmy i zamknęła się tam na cztery spusty.
Przez resztę dnia nie odezwała się już do nikogo ani słowem. Kolejnego ranka, jak gdyby nigdy nic, poszła do pracy. Wróciła znacznie później niż zazwyczaj i zakomunikowała naszym rodzicom, że ona i Piotr nie są już razem.
– Usiłował nawiązać z nią kontakt. Jestem tego pewna, bo dwukrotnie czatował na nią w okolicy mieszkania i firmy. Za każdym razem go ignorowała. Szła dalej, zupełnie jakby go tam nie było, a kiedy telefonował, po prostu się rozłączała.
– Posłuchaj – pewnego dnia nie wytrzymałam, bo nie znosiłam widoku jego cierpienia. – Chyba jest w tym jakieś nieporozumienie – przekonywałam ją. – Spróbuj z nim porozmawiać...
– Daj spokój, to nieistotne. I wiesz co, zostawmy ten wątek – Marta pokazała się z nieznanej mi dotąd strony. Nie było śladu po tej nieśmiałej dziewczynie, którą znałam. W tej chwili, między nami, to ona okazała się silniejsza.
Sposób, w jaki to powiedziała, sprawił, że zabrakło mi odwagi, by drążyć temat czy przyznać się do własnego błędu. Nigdy wcześniej nie czułam takiego rozczarowania sobą.
Starałam się stłumić poczucie winy
Angażowałam się w obowiązki domowe u Marty, od których zawsze się migałam, ale to niewiele zmieniało. W końcu podjęłam decyzję o ucieczce. Nie dosłownie rzecz jasna. Po prostu, gdy tylko nadarzyła się sposobność, zmieniłam miejsce zatrudnienia i przeniosłam się do innej miejscowości. I to właśnie tam, na przystanku autobusowym pewnego dnia natknęłam się na Piotra. Akurat wysiadał z auta i przywitał mnie całkiem życzliwie. Zbaraniałam. Nie było szans, żeby do niego nie dotarły te wieści. Pogadaliśmy przez moment. Wypytywał co słychać u mnie, u moich starych...
– No i co tam u Marty? Już po porodzie? – spytał ni stąd, ni zowąd, wbijając wzrok w dal.
– Zaraz, zaraz, po porodzie? Ale jak to... – urwałam w pół słowa, gdy nagle wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Zrozumiałam też, czemu Piotrek tak błyskawicznie się poddał, choć według mnie stało się to stanowczo za wcześnie.
– Chwila moment – złapałam go za marynarkę – Wskakuj do środka – samodzielnie uchyliłam drzwiczki samochodu i wgramoliłam się do wnętrza.
– Posłuchaj mnie uważnie i nie wchodź mi w słowo – zaczęłam, gdy on z głupkowatą miną zajął miejsce za kierownicą. – Bo jeżeli mi przerwiesz, nie dam rady wyznać ci tego, co koniecznie musisz wiedzieć.
Zwięźle, urywanymi frazami przedstawiłam mu całą sytuację. Bez upiększania faktów: o Grzesiu, o tamtej dwójce pod kasztanowcem oraz o tym, jak zdecydowałam się zataić przed wszystkimi moją porażkę.
– Zaraz cię chyba zamorduję – wymamrotał pod nosem, chwytając mnie za ramię.
– Zostaw, bo mi kończynę uszkodzisz – poprosiłam.
– Powinienem ci łeb ukręcić. I sobie też. Słyszałaś, co ona mi nagadała? Że niby jakiegoś gościa poznała i jest z nim w ciąży. A ja jak ostatni frajer w to uwierzyłem. Nadszarpnęła moją męską dumę i nawet przez myśl mi nie przeszło, że to przecież niemożliwe. Nie z Martą. Mogła przestać mnie kochać, ale na bank by mi o tym powiedziała, zanim wskoczyłaby z kimś innym do wyra. A potem jeszcze jak jakiś szlachcic oferowałem jej, że uznam to dziecko za swoje – nagle przysiadł na ławce i zakrył twarz rękami.
– Zaraz, chwila... Skąd miałeś wiedzieć, że ona nie spodziewa się dziecka? – zdziwiłam się.
– W ciągu ostatnich sześciu miesięcy praktycznie nie pojawiałem się w mieszkaniu. Zrezygnowałem z pracy i wyjechałem za granicę, do Niemiec. Udało mi się odłożyć trochę pieniędzy. Planowałem założyć własną firmę remontową tutaj, w tej niewielkiej miejscowości. Nawet rodzice o niczym nie mieli pojęcia, bo już od ubiegłego roku mieszkają na wsi, u wujka.
– I co dalej? – dociekałam.
– Sam nie wiem. Jak myślisz, czy ona nadal coś do mnie... – nie dokończył zdania.
– Dokładnie. Jestem tego absolutnie pewna – odpowiedziałam i nagle wpadł mi do głowy totalnie szalony pomysł.
Mam nadzieję, że mi wybaczy
– Wiesz co? Planowałam jechać do mieszkania, ponieważ Marta zadeklarowała, że pomoże mi ogarnąć te dokumenty – poklepałam teczkę z papierami – starzy wyjechali w odwiedziny do ciotki, a Marta wzięła urlop. Masz tutaj moje klucze od domu. Jedź tam i bez wyznaczonej daty ceremonii nawet nie myśl o powrocie. A gdybyście chcieli w prezencie ślubnym dostać moją głowę na srebrnej tacy, to osobiście pójdę i kupię wam tę tacę. Odjechał, a ja z powrotem znalazłam się w czterech ścianach.
Dobre kilkadziesiąt minut gapiłam się tępo w ekran komórki. Zbliżała się czterdziesta minuta odkąd wyruszył w drogę. Lada moment powinien dotrzeć na miejsce. Wykręciłam numer.
– Słucham – w telefonie odezwał się opanowany głos Marty.
– Marta? Cześć, to ja – odparłam.
– Czemu dzwonisz? Przecież miałaś być osobiście – zaskoczona, zapytała.
– No wiesz – nabrałam powietrza w płuca – mam ci coś do przekazania.
– Chwila moment, ktoś puka – przerwała nagle.
– Zaczekaj sekundkę. Chcę ci coś powiedzieć – krzyknęłam. – Słuchaj, to nie było specjalnie. Strasznie mi przykro i przepraszam cię z całego serca...
– O co chodzi? – zapytała zaskoczona.
– Niedługo się przekonasz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz – powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
Ola, 22 lata
Czytaj także:
„Harowałam na przyszłość córki, a ona bumelowała ze znajomymi. Dorosła w jednej chwili, kiedy zrobiła test ciążowy”
„Byłam zakałą rodziny, miałam gdzieś, gdy mój ojciec umarł. Na pogrzeb matki też bym nie poszła, gdyby nie spadek”
„Przyjaciółka zrobiła sobie wakacje od narzeczonego. Zmieniała facetów jak rękawiczki, a on potulnie czekał na nią w domu”