„Chciałam odżyć po rozwodzie, więc sięgnęłam po wakacyjny flirt. Młodszy kochanek podał mi się jak na deserek tacy”

rozmarzona dziewczyna fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Miałam świadomość, że ta relacja nie przetrwa próby czasu – ledwie co doszłam do siebie po rozstaniu z mężem, a moja ścieżka zawodowa właśnie zaczęła nabierać rozpędu. Nie widziałam przestrzeni dla chłopaka, który był ode mnie sporo młodszy, nie miał porządnej edukacji ani stałej pracy. Mimo wszystko tak wspaniale się razem bawiliśmy!”
/ 27.07.2024 08:30
rozmarzona dziewczyna fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Byłam przekonana, że miłosne szaleństwo nie ma już nade mną władzy, ale najwyraźniej źle oceniłam własną osobowość. Zaledwie w ciągu kwadransa dosłownie oszalałam z miłości do Alka. Do tej pory uważałam się za osobę dość oschłą uczuciowo, bez specjalnych pragnień czy wybujałej wyobraźni. Jednak ten wakacyjny flirt z rozmarzonymi blond włosami pozwolił mi poznać moją drugą stronę.

On pojawił się znikąd, gdy wieczorną porą delektowałam się urokami opustoszałego wybrzeża. Sylwetka mocno opalonego, atrakcyjnego mężczyzny wyraźnie odcinała się na tle spokojnego morza i krzyczących mew. Jedną dłoń trzymał ukrytą za sobą.

– Przepraszam, czy nie zgubiła pani czegoś? – odezwał się nieznajomy, a ja odruchowo zajrzałam do swojej torby.

Jednak nic nie brakowało, więc zaprzeczyłam ruchem głowy.

– Zauważyłem, że podczas poszukiwania muszelek, coś pani wypadło z kieszeni – nie odpuszczał. – Czyżby to nie należało do pani?

W jego dłoni, którą wyciągnął w moją stronę, dostrzegłam moje dodatkowe okulary przeciwsłoneczne.

– Faktycznie, masz rację, nawet nie zwróciłam na to uwagi – odparłam z uśmiechem. – Jestem ci bardzo wdzięczna… Chyba pora się zbierać.

– Z przyjemnością pani potowarzyszę – zaoferował. – Może skusi się pani na filiżankę kawy? W ramach znaleźnego za okulary.

Do końca lipca tworzyliśmy zgrany duet

Miałam świadomość, że ta relacja nie przetrwa próby czasu – ledwie co doszłam do siebie po rozstaniu z mężem, a moja ścieżka zawodowa właśnie zaczęła nabierać rozpędu. W moim na nowo ułożonym świecie nie widziałam przestrzeni dla chłopaka, który był ode mnie sporo młodszy, nie miał porządnej edukacji, stałej pracy ani żadnych perspektyw na przyszłość. Ale na razie nie chciałam zawracać sobie tym głowy – przecież tak wspaniale się razem bawiliśmy!

Mimo wszystko, dzień przed końcem urlopu, postanowiłam zrobić to, co należało – zerwać i wyrzucić go z pamięci. Nie zdradziłam Alkowi, gdzie mieszkam i wyjechałam bez słowa. Już w drodze powrotnej poczułam wyrzuty sumienia. Alek był studentem paru kierunków (choć żadnego nie ukończył). Być może właśnie dlatego potrafił prowadzić fascynujące dyskusje, zawsze uważnie słuchać, a do tego kochać się jak nikt inny.

Przez całą drogę rozmyślałam o tym, że między nami jest coś więcej niż zwykła fizyczność, mamy ze sobą taką nić porozumienia, jakiej od dłuższego czasu nie udało mi się nawiązać z żadnym innym mężczyzną. A ja tak po prostu to odrzuciłam, kompletnie nieodpowiedzialnie. Ale z drugiej strony jestem pewna, że w ostatecznym rozrachunku wyszłabym na tym kiepsko.

Zdecydowałam, że dla swojego dobra muszę się trzymać i zapomnieć o wakacyjnym romansie. Pracy mi nie brakowało, bo jako prokurator rejonowy miałam co robić. Z chęcią zajmowałam się zawiłymi przypadkami, które wypełniały mi większość czasu. A kiedy mimo to głowa uciekała mi tam, gdzie nie powinna, zakładałam słuchawki i przyswajałam obce języki z podcastów.

Próbowałam zająć myśli pracą

Coraz więcej światła zaczęło wypełniać kolejne dni. Byłam nieźle zapracowana, szykując akt oskarżenia przeciwko bandzie, która wpadła ostatnio na przekręcie. Chcieli opchnąć fanty nieświadomemu klientowi, a okazał się nim tajniak.

– Proszę, dokumenty tego człowieka, co brał udział w transakcji – powiedziała asystentka, przekazując mi dokumenty do teczki ze sprawą.

Gdy zajrzałam do środka, przeżyłam szok - na samej górze spoczywała policyjna fotografia Alka, zrobiona z trzech różnych ujęć! Od sekretarki dowiedziałam się, że do czasu rozprawy przebywa w areszcie śledczym. Oskarżono go o paserstwo, ale brakowało jednoznacznych dowodów na to, że należał do szajki przestępczej. Okazało się, że to jego pierwsze zatargi z wymiarem sprawiedliwości.

– No tak, przez tę swoją naiwność wplątał się w niezłe bagno! – olśniło mnie nagle. – Pewnie wpadł na jakiś świetny plan, ale zabrakło mu kasy na realizację…

Zdawałam sobie sprawę, że z powodów moralnych i zawodowych nie powinnam sama wnosić oskarżenia przeciwko Alkowi. Na szczęście jeden z moich kolegów po fachu miał u mnie przysługę do spłacenia, więc poprosiłam go o pomoc.

Z ochotą przystał na moją propozycję poprowadzenia tej sprawy, bo zapowiadała się ona na łatwą wygraną. Kiedy przekazywałam mu dokumenty, zaznaczałam, że rola Alka w całym tym zamieszaniu była marginalna. Wkręciłam kumplowi, że to synek mojej znajomej, porządny chłopak, tylko trochę naiwny. Zmyśliłam historyjkę, że dał się podpuścić recydywistom i przez jedną głupią decyzję zrujnował sobie przyszłość.

– Sabinko, jeżeli będzie z nami współpracował, to nie ma potrzeby go zamykać – stwierdził kolega, przeglądając papiery. – Najpewniej dostanie wyrok w zawiasach i pewnie już więcej o nim nie usłyszymy.

Dawni kumple za kratkami, a on na wolności

Wykorzystując swoje prerogatywy, pojawiłam się w zakładzie penitencjarnym, w którym Alek oczekiwał na początkową sesję sądową. Gdy tylko pojawiłam się w drzwiach pomieszczenia odwiedzin, dosłownie zaniemówił.

– Nie zadawaj żadnych pytań i nic mi nie wyjaśniaj, bo to nie jest odpowiednia chwila – rozpoczęłam oschle, powstrzymując go ruchem ręki. – Dam ci dobrą radę, przekaż oskarżycielowi wszystkie informacje, jakie posiadasz, i nie oglądaj się na swoich kumpli. Nawet jeżeli będą ci grozić, mów jak było, chyba że masz ochotę wylądować z nimi za kratami!

– Jeśli uda mi się z tego wykaraskać, umówisz się ze mną chociaż na jedną randkę? – wypalił niespodziewanie. – Proszę cię, Sabi, błagam…

– Nie ma mowy, koniec, kropka! – odpowiedziałam zdecydowanie i wybiegłam z pomieszczenia do widzeń, czując jak moja determinacja zaczyna się kruszyć.

Inni skazani odsiadywali wyroki, a on jako jedyny opuścił więzienie warunkowo i podobno wyniósł się w siną dal. Pewnego wieczoru, jak to zwykle bywało, ślęczałam nad górą dokumentów, gdy nagle ostry dźwięk domofonu przerwał ciszę. Zerknęłam na zegarek – dochodziła jedenasta trzydzieści.

– Cześć, tu Alek. Wpuść mnie do środka, błagam… – zachrypnięty głos dobiegł ze słuchawki. – Śledzą mnie!

Moment później pojawił się w progu mojego mieszkania, trupio blady, z opuchniętą buzią i zlany potem jak szczur.

– Kumple z paki kazali swoim ziomalom mnie sprać za to, że za dużo gadam – tłumaczył się w pośpiechu. – Jednemu przywaliłem, a drugi zwiał. No i jak się tłukłem z tym pierwszym, to wparowała policja, bo jakiś typ dał cynk, że jest zadyma. Jestem na warunku, nie mogę dać się zamknąć, bo od razu posadzą mnie z powrotem za kratami i nie będą pytać, kto zaczął. Musiałem się zerwać za wszelką cenę, więc pchnąłem glinę, aż usiadł na tyłku na ulicy. Słyszałem, że mnie ścigają, a twoja chata była najbliżej… Bo ja od dawna wiem, gdzie mieszkasz, kręciłem się za tobą i sterczałem pod twoim oknem. Sorki.

Nagle dotarł do nas dźwięk syreny radiowozu.

– Wbiegł do tego budynku, na pewno! – krzyknął jakiś facet.

– Nie ma innej drogi ucieczki, na bank jest w środku! – dopowiadał inny mężczyzna.

Stróże prawa pukali do drzwi mieszkań jedno po drugim. Na klatce schodowej zaczęły pojawiać się głowy ciekawskich sąsiadek, które z niepokojem obserwowały rozwój wydarzeń. Bały się, że w tej spokojnej i porządnej kamienicy może się ukrywać niebezpieczny kryminalista, który dopuścił się napaści na funkcjonariusza.

Nagle usłyszałam pukanie policji

Kiedy rozległo się pukanie do moich drzwi, stanęłam przed trudnym wyborem, który miał zaważyć na moim dalszym życiu. Musiałam błyskawicznie podjąć decyzję, nie mając czasu do namysłu.

– Mieszkam sama – powiedziałam stanowczo, spoglądając wprost na stróża prawa. – Pracuję jako prokurator w okręgu, proszę, oto moje papiery. Bez wątpienia, gdy tylko cokolwiek podejrzanego wpadnie mi w oko, od razu dam wam znać – zapewniłam.

Czyżby to było wygórowane wynagrodzenie za przyjemności ciepłych, wakacyjnych wieczorów?

Zatrzasnęłam drzwi i bez sił opadłam na kanapę, czując jak nogi się pode mną uginają. Alek wyszedł z kuchni i czule mnie objął. Kolejnego dnia udałam się do prokuratury, gdzie złożyłam wypowiedzenie i zabrałam się za zamykanie nieukończonych spraw.

Następnie zadzwoniłam do kuzynki, która ma świetnie prosperujący biznes nad morzem. Już od jakiegoś czasu namawiała mnie, żebym objęła u niej kierownicze stanowisko, więc była zachwycona, że wreszcie zmądrzałam i przyjęłam jej ofertę. Zaproponowała mi też firmowe lokum, które mogę zajmować do czasu, aż nie wynajmę czegoś na stałe w Sopocie.

Po godzinach lubię włóczyć się po plaży, co za każdym razem wprawia mnie w doskonały nastrój. Od zawsze przepadałam za nadmorską aurą. Alek wpada do mnie co jakiś czas, ale nie dzielimy wspólnego lokum. Jego wciąż coś gna w świat, a ja stopniowo przyzwyczajam się do nowej miejscówki. Kto wie, być może w przyszłości… Tak naprawdę wciąż mi z nim dobrze.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy teraz mam więcej radości w życiu. Z jednej strony metamorfoza wyszła mi na dobre - jestem niezależna, moja sytuacja finansowa się poprawiła i wiem, że przyszłość niesie wiele możliwości. Z drugiej strony zdarza mi się mieć pretensje do Alka, że postawił mnie pod ścianą i właściwie nie miałam wyboru - musiałam porzucić to, co z trudem osiągnęłam przez lata pracy.

Zastanawiam się, czy uniesienia letnich wieczorów były tego warte i czy nie zapłaciłam zbyt wygórowanej ceny.

Sabina, 37 lat

Czytaj także:
„Pojechaliśmy na wakacje na Maltę, by podziwiać widoki, a skończyliśmy na bruku. Już chyba wolę Bałtyk”
„Kochałem się z ukochaną, ale głową byłem w łóżku innej. Ciało boskiej Marty przysłoniło mi świat”
„Przy moich znajomych czuję się, jakbym grała w telenoweli. Każdy ze sobą sypia, wymieniają się partnerami jak kartami”

Redakcja poleca

REKLAMA