„Pojechaliśmy na wakacje na Maltę, by podziwiać widoki, a skończyliśmy na bruku. Już chyba wolę Bałtyk”

dziewczyna z telefonem fot. Adobe Stock, BullRun
„Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Mdina, znana również jako "Ciche Miasto", powitała nas wąskimi uliczkami, kamiennymi domami i imponującymi bramami. Spacerując po jej starożytnych murach, czułam, jak przeszłość ożywa wokół nas”.
/ 23.07.2024 17:30
dziewczyna z telefonem fot. Adobe Stock, BullRun

Każdego dnia nasze życie toczyło się według utartych schematów. Praca, dom, czasem spotkania ze znajomymi, ale nic, co by wyrwało nas z monotonii codzienności. Dlatego gdy Igor zaproponował wakacje, zareagowałam entuzjastycznie. Zawsze miał w sobie tę spontaniczność, która przyciągała mnie jak magnes. Znaleźliśmy w Internecie ofertę tanich wakacji na Malcie - piękne zdjęcia, niska cena i obietnica niezapomnianych chwil. Czego więcej można chcieć?

Nie przypuszczaliśmy, że to, co miało być naszym rajem na ziemi, stanie się koszmarem na jawie.

Czuliśmy, że zaczyna się nasza przygoda

– Kochanie, spakowałaś już wszystkie rzeczy? – Igor rzucił mi z salonu, gdzie sprawdzał bilety lotnicze.

– Tak, tylko nie zapomnij zabrać ładowarki do aparatu – odpowiedziałam, kończąc pakowanie walizki.

Pełni ekscytacji wyruszyliśmy na lotnisko, myśląc, że czekają nas dni pełne słońca, morza i relaksu. Podróż minęła szybko, a gdy wylądowaliśmy na Malcie, czuliśmy, że przygoda właśnie się zaczyna.

– Zobacz, jak tu pięknie! – powiedział Igor, gdy wyszliśmy z lotniska, czując na twarzach ciepły, maltański wiatr. – Tak, to będzie nasz najlepszy wyjazd – odpowiedziałam z uśmiechem, choć w środku miałam nieco obaw. Było coś niepokojącego w tej zbyt idealnej ofercie, ale postanowiłam to zignorować.

Wsiedliśmy do taksówki, która miała nas zawieźć do naszego hotelu. Po drodze Igor nie mógł przestać mówić o wszystkich atrakcjach, które planowaliśmy zobaczyć: Valletta, Mdina, plaże w Golden Bay. Ja siedziałam cicho, podziwiając krajobrazy.

Kiedy dotarliśmy pod wskazany adres, spojrzałam na Igora zdezorientowana.

– To tutaj? – zapytałam, patrząc na ruiny budynku. – Chyba nie… – Igor wysiadł z taksówki i podszedł do najbliższego przechodnia. – Przepraszam, gdzie znajdę hotel „Blue Horizon”?

Mężczyzna spojrzał na nas z politowaniem.

– „Blue Horizon”? Nie ma tu żadnego takiego hotelu. Został zamknięty kilka lat temu – wzruszył ramionami i odszedł.

Igor zbladł, a ja poczułam, jak moje serce bije coraz szybciej.

– To jakiś żart, prawda? – powiedziałam, patrząc na niego z nadzieją, że zaraz wyciągnie z rękawa jakiś plan B.

– Chyba zostaliśmy oszukani... – jego głos był pełen niedowierzania.

Próbowałam się opanować, ale łzy napłynęły mi do oczu. Byliśmy na obcej wyspie, bez miejsca do spania, a nasze oszczędności przepadły.

– Co teraz zrobimy? – zapytałam z rozpaczą w głosie.

– Znajdziemy jakieś inne miejsce, na pewno coś się znajdzie – próbował mnie pocieszyć, choć sam nie wyglądał na przekonanego.

Spacerowaliśmy ulicami Malty, szukając jakiejś taniej kwatery, ale wszystko było albo pełne, albo zbyt drogie. Z każdym krokiem czułam, jak nasza sytuacja staje się coraz bardziej beznadziejna.

Nagle, gdy już mieliśmy się poddać, podeszła do nas kobieta w średnim wieku, o ciepłym uśmiechu.

– Przepraszam, czy potrzebujecie pomocy? – zapytała łagodnym głosem.

Igor odetchnął z ulgą.

– Tak, zostaliśmy oszukani, nasz hotel nie istnieje, a nie mamy gdzie się zatrzymać.

Kobieta uśmiechnęła się szerzej.

– Mam na imię Antonia. Może znajdziecie u mnie schronienie? Ja i mój mąż mamy mały pensjonat, a teraz akurat mamy wolny pokój.

– Naprawdę? Byłoby wspaniale! – wykrzyknęłam, czując, jak nadzieja wraca do mojego serca.

Ruszyliśmy za nią, wdzięczni za jej pomoc. Miałam nadzieję, że to będzie początek czegoś dobrego.

Mieliśmy niebywałe szczęście

Antonia prowadziła nas wąskimi uliczkami, pełnymi uroku, które wyglądały jak z pocztówek. Mimo naszego zmęczenia, zaczynaliśmy doceniać piękno Malty.

– Jesteśmy na miejscu – powiedziała Antonia, otwierając bramę prowadzącą do małego, kamiennego pensjonatu. Był uroczy, z kolorowymi kwiatami na parapetach i drewnianymi okiennicami.

– To wygląda wspaniale – powiedziałam, czując ulgę.

– Dziękujemy, że nam pomogłaś – dodał Igor.

Antonia uśmiechnęła się ciepło.

– Nie ma za co. Po prostu miałam szczęście, że was spotkałam. Chodźcie, przedstawię was mojemu mężowi.

Weszliśmy do środka, gdzie przywitał nas przyjemny chłód. Wysoki mężczyzna o przyjaznym wyrazie twarzy, uśmiechnął się na nasz widok.

– Witam! Jestem Luca. Cieszę się, że możemy wam pomóc. – uścisnął rękę Igora, a potem moją.

– Bardzo nam miło. Naprawdę doceniamy waszą gościnność – odpowiedział Igor.

– Chodźcie, pokażemy wam pokój – zaprosiła nas Antonia, prowadząc po schodach na piętro. – Mam nadzieję, że będzie wam wygodnie.

Pokój był przytulny, z dużym łóżkiem i oknem wychodzącym na malowniczy ogród. Poczułam, jak opada ze mnie napięcie.

– Jest idealny – powiedziałam, siadając na łóżku.

– Cieszymy się, że wam się podoba. Odpocznijcie chwilę, a potem zapraszamy na kolację. Przygotujemy coś specjalnego – oznajmiła Antonia z uśmiechem.

Gdy Antonia i Luca zostawili nas samych, Igor usiadł obok mnie na łóżku.

– Myślę, że mamy ogromne szczęście, że ich spotkaliśmy.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością.

– Tak, ale nie możemy tak po prostu zignorować tego, co się stało. Powinniśmy zgłosić to oszustwo.

– Masz rację. Ale najpierw zjedzmy coś i odpocznijmy. Potem zajmiemy się resztą.

Poczuliśmy się jak w domu

Wieczorem zeszliśmy na kolację, gdzie gospodarze przygotowali prawdziwą ucztę. Na stole pojawiły się różnorodne maltańskie dania: pastizzi, ftira, ryby i sałatki. Smaki były niesamowite, a atmosfera ciepła i rodzinna.

– Jak się czujecie? – zapytała Antonia, nalewając nam wina.

– Lepiej, dzięki wam. To była długa podróż pełna niespodzianek – odpowiedział Igor z uśmiechem.

– Cieszymy się, że mogliśmy pomóc. Opowiedzcie nam więcej o sobie – ich oczy błyszczały z ciekawości.

Rozmowa toczyła się naturalnie. Opowiedzieliśmy o naszym życiu w Polsce, pracy i marzeniach o podróżach. Oni podzielili się historiami o swoim życiu na Malcie, o tradycjach i kulturze wyspy. Było to fascynujące i poczułam, jak zaczynamy się z nimi zaprzyjaźniać.

Gdy wieczór zbliżał się ku końcowi, Antonia powiedziała:

– Jutro możemy pokazać wam najpiękniejsze miejsca na wyspie. To będzie zupełnie inny sposób odkrywania Malty, niż przez oferty turystyczne.

Spojrzałam na Igora, a on skinął głową z uśmiechem.

– Byłoby wspaniale. Dziękujemy za wszystko.

Wróciliśmy do naszego pokoju, pełni nadziei i wdzięczności. Zasnęłam z myślą, że może te wakacje przyniosą nam coś więcej niż tylko piękne widoki.

Zobaczyliśmy wyspę z innej perspektywy

Poranek wstał jasny i słoneczny. Zeszliśmy na dół, gdzie czekało na nas śniadanie. Antonia przywitała nas z uśmiechem.

– Dzień dobry! Jak się spało? – zapytała, podając świeżo parzoną kawę.

– Wspaniale, dziękujemy – odpowiedział Igor, siadając przy stole. – Co dzisiaj macie w planach?

Luca pojawił się zaraz za Antonią z koszem pełnym świeżych owoców.

– Dzisiaj chcemy pokazać wam naszą ukochaną wyspę z innej perspektywy. Gotowi na przygodę?

Spojrzeliśmy na siebie z entuzjazmem.

– Zdecydowanie! – odpowiedziałam, nie mogąc się doczekać, co przyniesie dzień.

Po śniadaniu wyruszyliśmy samochodem Luci. Przejeżdżaliśmy przez malownicze krajobrazy, zatrzymując się co chwilę, aby podziwiać widoki. Pierwszym przystankiem była mała wioska rybacka, gdzie Luca pokazał nam, jak tradycyjnie łowi się ryby.

– To tutaj zaczyna się prawdziwa Malta – powiedział Luca, wskazując na rybaków naprawiających swoje sieci. – Większość turystów nigdy tego nie zobaczy.

Potem zabrali nas do ukrytej zatoczki, gdzie mogliśmy popływać w krystalicznie czystej wodzie. Czułam, jak moje ciało i umysł się odprężają.

– To miejsce jest niesamowite – powiedział Igor, zanurzając się w wodzie. – Nigdy byśmy go nie znaleźli sami.

Antonia uśmiechnęła się, podając nam ręczniki.

– To nasz mały raj. Zawsze przychodzimy tu, gdy chcemy się zrelaksować.

Po kąpieli zjedliśmy lekki obiad na plaży – świeże owoce morza, chleb i lokalne sery. Rozmowa toczyła się naturalnie, a ja czułam, że zaczynamy być częścią czegoś większego niż tylko wakacyjnej przygody.

Popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu maltańskich wiosek, gdzie poznaliśmy miejscowych rzemieślników i ich prace. Nasi nowi znajomi byli doskonałymi przewodnikami, a ich miłość do wyspy była zaraźliwa.

Wieczorem wróciliśmy do pensjonatu. Antonia przygotowała pyszny posiłek, a my usiedliśmy na tarasie, podziwiając zachód słońca.

– To dopiero początek. Jutro mamy dla was kolejną niespodziankę - uśmiechnął się Luca.

Stara stolica była jak podróż w czasie

Następnego ranka obudził nas śpiew ptaków i delikatny szum wiatru. Zeszliśmy na dół, gdzie Antonia i Luca już na nas czekali.

– Gotowi na kolejną przygodę? – zapytała Antonia, podając nam śniadanie.

– Zdecydowanie! – odpowiedział Igor, uśmiechając się szeroko.

– Dzisiaj zabierzemy was na wycieczkę do Mdiny, starej stolicy Malty. To magiczne miejsce, pełne historii i tajemnic – wyjaśnił Luca, napełniając nasze kubki świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym.

Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Mdina, znana również jako "Ciche Miasto", powitała nas wąskimi uliczkami, kamiennymi domami i imponującymi bramami. Spacerując po jej starożytnych murach, czułam, jak przeszłość ożywa wokół nas.

– Mdina jest jak podróż w czasie – powiedział Luca, prowadząc nas przez labirynt uliczek. – Każdy kamień opowiada historię.

Antonia zatrzymała się przed małą kawiarnią.

– Chodźcie, musimy spróbować tradycyjnych maltańskich słodyczy – powiedziała, wchodząc do środka.

Usiedliśmy na tarasie z widokiem na całe miasto. Podano nam pastizzi – ciastka nadziewane serem i groszkiem, oraz kannoli – rurki z kremem ricotta. Smaki były nieziemskie, a ja czułam, że nigdy nie zapomnę tego momentu.

Podczas jedzenia Antonia zaczęła opowiadać o swoim życiu na Malcie.

– Urodziłam się tutaj i spędziłam całe życie na tej wyspie. Moja rodzina zawsze była związana z morzem i rybołówstwem – zaczęła. – Poznałam Lucę, gdy mieliśmy po dwadzieścia lat. Od razu wiedziałam, że to ten jedyny.

Luca uśmiechnął się, obejmując żonę ramieniem.

– Byliśmy młodzi i pełni marzeń. Zaczynaliśmy od małego pensjonatu, który odziedziczyłam po rodzicach. Pracowaliśmy ciężko, aby go rozwinąć i uczynić z niego miejsce, gdzie turyści czują się jak w domu.

Po południu Antonia i Luca zaprosili nas do wspólnego gotowania tradycyjnej maltańskiej kolacji. Przez kilka godzin kroiliśmy, mieszaliśmy i śmialiśmy się, ucząc się przy tym lokalnych przepisów i sekretów kulinarnych. Wieczorem, gdy zjedliśmy naszą wspólnie przygotowaną kolację, poczułam, jak nasze więzi stają się coraz silniejsze. W ich towarzystwie czuliśmy się jak w rodzinie. Kiedy poszliśmy spać, poczułam spokój i szczęście. Wiedziałam, że te doświadczenia zostaną z nami na zawsze.

Rano obudziły nas promienie słońca wpadające przez okno. Był to nasz ostatni dzień na Malcie, a ja czułam mieszankę radości i smutku. Po śniadaniu zeszliśmy na taras, gdzie czekali na nas gospodarze.

– Dzień dobry! Jakie macie plany na dzisiaj? – zapytała Antonia z uśmiechem.

Igor uścisnął jej rękę.

– Chcemy spędzić ostatni dzień, zwiedzając jeszcze kilka miejsc i zrobić małe zakupy. Macie jakieś rekomendacje?

Luca skinął głową.

– Musicie odwiedzić Marsaxlokk. To malownicza wioska rybacka, gdzie można zobaczyć kolorowe łodzie luzzu i kupić lokalne rękodzieło.

Pożegnaliśmy się na kilka godzin z Antoniią i Lucą, obiecując wrócić na ostatnią wspólną kolację. Wyruszyliśmy do Marsaxlokk, gdzie spędziliśmy cudowny dzień, spacerując po targu, rozmawiając z miejscowymi i podziwiając piękne łodzie.

Po powrocie do pensjonatu czekała na nas niespodzianka. Antonia i Luca zorganizowali małe przyjęcie pożegnalne, zapraszając swoich przyjaciół i sąsiadów. Na stole pojawiły się najlepsze maltańskie potrawy, a atmosfera była pełna radości i śmiechu.

Podczas kolacji rozmawialiśmy o naszych przyszłych planach i o tym, jak bardzo doceniliśmy ich gościnność. Luca podniósł kieliszek wina i zaproponował toast.

– Za przyjaźń, która narodziła się w najmniej spodziewanym momencie. Niech nasze drogi jeszcze się skrzyżują – powiedział, a wszyscy zebrani podnieśli swoje kieliszki.

– Za Antoniię i Lucę, którzy pokazali nam prawdziwe piękno Malty i przypomnieli, co naprawdę jest ważne w życiu – dodał Igor, a ja poczułam, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu.

Po kolacji przyszedł czas na pożegnania. Antonia objęła mnie mocno.

– Pamiętajcie, że zawsze jesteście mile widziani w naszym domu. Malta zawsze będzie waszym drugim domem – powiedziała z ciepłym uśmiechem.

Luca uścisnął dłoń Igora.

– Dziękujemy za waszą obecność. To były niesamowite dni. Trzymajcie się i do zobaczenia.

Zaczęliśmy zupełnie nowe życie 

Kiedy wróciliśmy do naszego pokoju, usiedliśmy na łóżku, trzymając się za ręce. Wiedziałam, że ten wyjazd nauczył nas więcej, niż mogliśmy sobie wyobrazić.

Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę powrotną do Polski, pełni nowych doświadczeń i wspomnień. Kiedy samolot wzniósł się w powietrze, spojrzałam przez okno na malejącą Maltę, czując wdzięczność za to, co przeżyliśmy.

– Do zobaczenia, Malto – wyszeptałam, wiedząc, że ta podróż zostanie w naszych sercach na zawsze.

Wreszcie wymieniliśmy się przemyśleniami i doszliśmy do wniosku, że zapytamy naszych przyjaciół z Malty, czy potrzebują pracowników do swojego pensjonatu. W rozmowie z Antonią uzgodniliśmy, że pomożemy im w reklamie i marketingu, a w zamian przeniesiemy się do nich na stałe. Wszystko działo się jak w śnie na jawie. Jutro pakujemy walizki i zaczynami nowe życie.

Maja, 29 lat

Czytaj także:
„Włoski kochanek miał tyle samo uroku, co tajemnic. Prawie oplułam się tiramisu, gdy je poznałam”
„Całkowicie straciłam głowę dla młodego Greka. Z pożądaniem w oczach uśmiechał się do mnie w obcym języku miłości”
„Letni grill pachniał zdradą. Myślałem, że mi się wydaje, ale pikantne SMS-y żony z kochankiem, nie pozostawiały złudzeń”

Redakcja poleca

REKLAMA