„Wakacje w Łebie to była tragedia. Teściowa czuła się jak na all inclusive, a ja biegałam wokół niej jak służąca”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Zamiast postawić granicę i powiedzieć mu, że nie potrzebuje aż takiej opieki, zaczęła się w tym rozsmakowywać. Wydaje mi się, że po prostu zrobiło jej się wygodnie. Tomasz był jej przyjaciółką, asystentką, a czasem i pokojówką”.
/ 08.08.2024 20:00
kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Od początku wiedziałam, że wakacje z teściową nie są dobrym pomysłem, ale nie miałam wyboru. Nie mogłam odmówić mężowi, chociaż kosztowało mnie to spokój i relaks na upragnionym od trzech lat urlopie.

Teściowa miała ciężki rok

Wszystko zaczęło się rok wcześniej, gdy zupełnie nagle dowiedzieliśmy się o ciężkiej chorobie Romana – mojego teścia. Zdiagnozowano go późno, bo schorzenie bardzo długo nie dawało żadnych znaków. A gdy już zaczął źle się czuć, okazało się, że nie da się nic zrobić. Już dwa miesiące później opłakiwaliśmy go na pogrzebie. 

– Bardzo boję się o mamę – wyznał mi przez łzy mąż wieczorem, po ceremonii. – Byli ze sobą tacy związani, to wszystko stało się tak nagle… Czuję, że powinienem się nią zająć przez jakiś czas. Pomóc jej odnaleźć się w tym nowym życiu bez niego.

– Oczywiście, rozumiem – uścisnęłam go. – Cokolwiek postanowisz, jestem z tobą. 

– Chyba chciałbym, żeby mama na jakiś czas z nami zamieszkała, jeśli nie masz nic przeciwko…

Nie miałam. Jak mogłam mieć? Zwłaszcza że naprawdę lubiłam Teresę. Może nie traktowałam jej jak drugiej matki czy przyjaciółki, ale darzyłam ją sympatią i miałam do niej dużo szacunku. Jasne, zdarzało się, że mnie irytowała, gdy spędzałam z nią za dużo czasu, ale to przecież dzieje się w każdej, nawet najbardziej bliskiej relacji. Pewnie, potrafiła być trochę zbyt apodyktyczna i zdarzało jej się wyrażać pochopne osądy, ale każdy miał jakieś wady – ja na pewno. Generalnie więc zawsze dogadywałyśmy się dobrze.

– Nie boisz się? Że przyjdzie na chwilę i zostanie na zawsze? – zapytała mnie przyjaciółka. 

– Daj spokój! To niezależna babka. Poza tym, nie powinnam teraz myśleć o sobie. Pomyśl, jak ona musi się czuć. Ja bym się kompletnie załamała, gdybym straciła Tomasza w dwa miesiące. I to po tylu latach razem! – usprawiedliwiałam swoją decyzję. 

– No tak, masz rację… – przyznała w końcu Arleta.

Na początku było w porządku

Teściowa wprowadziła się na trzy miesiące. Z początku była zbyt przybita, żeby jakkolwiek obarczać nas swoją obecnością. Głównie siedziała w fotelu, gotowała albo czytała książki. Niewiele się odzywała, a my na nią nie naciskaliśmy. Czułam jednak, że jest jej raźniej ze świadomością, że nie jest zupełnie sama w czterech ścianach, w których jeszcze niedawno mieszkała z teściem.

Po tych pierwszych miesiącach powoli zaczęła dochodzić do siebie

– Mama zaczyna coś przebąkiwać o tym, że chciałaby wrócić do siebie… Ale nie wiem, czy to dobry pomysł – martwił się mąż.

– No cóż, jeśli będzie chciała to przecież jej nie zatrzymasz. Jest dorosła. 

– Wiem, ale… Może powinienem trochę się postarać, żeby ją przekonać? Przecież widzę, że nie czuje się jeszcze dobrze.

– Możesz spróbować, ale w końcu będzie musiała się nauczyć żyć sama – odpowiedziałam cicho, kładąc mu rękę na ramieniu.

Zamyślił się na chwilę. 

– Może i tak. Poza tym nawet jeśli wróci do domu i tak będę ją ciągle odwiedzał, żeby nie była sama zbyt długo – zadeklarował się od razu.

Byłam dumna, że tak bardzo się o nią troszczy, że jest taki odpowiedzialny i że nie zachowuje się w tej sytuacji jak typowy facet. Otwarcie mówił o uczuciach, nie zamykał się, nie frustrował, nie wylewał na mnie swoich tłumionych emocji. Tak, Tomasz zachowywał się niesamowicie i każdego dnia tylko udowadniał mi, że podjęłam najlepszą możliwą decyzję wychodząc za niego. 

Teściowa faktycznie wróciła do swojego mieszkania jakiś miesiąc później i radziła sobie naprawdę nieźle, ale mąż i tak traktował ją jak kruche jajo. 

Był aż nadopiekuńczy

Codziennie do niej dzwonił, odwiedzał ją co najmniej dwa razy w tygodniu, pilnował czy ma pełną lodówkę, czy pamięta o wizytach u lekarzy. Na początku mi to imponowało, ale potem zaczęłam uważać, że popada w przesadę. Przecież Teresa była w zupełności sprawna, obrotna, samodzielna. Dlaczego traktował ją jak dziecko?

Ale ona, zamiast postawić granicę i powiedzieć mu, że nie potrzebuje aż takiej opieki, zaczęła się w tym rozsmakowywać. Wydaje mi się, że po prostu zrobiło jej się wygodnie. Tomasz był jej przyjaciółką, asystentką, a czasem i pokojówką. 

Nie mówiłam nic, bo miałam wrażenie, że nie mam prawa w to ingerować. Czułam się, jakbym odbierała wdowie prawo do żałoby. Tylko że zaczynałam się coraz bardziej martwić o Tomasza. Wziął na siebie całkowicie odpowiedzialność za samopoczucie mamy, ale zupełnie zapomniał o sobie. A przecież on też był w żałobie i stracił ojca.

Ciągle nad nią skakał

Chciałam uciec od tego wszystkiego chociaż na chwilę. Zaczęłam więc planować wakacje – i to wyjątkowo na kilka miesięcy do przodu. Ja też byłam zmęczona i też potrzebowałam solidnego wypoczynku. Ostatni urlop musieliśmy odwołać z powodu nagłej choroby teścia, a jeszcze poprzedni – przez chwilowe problemy finansowe. Tak naprawdę miały więc to być moje pierwsze wakacje od trzech lat i praktycznie odliczałam do nich dni. Aż mąż nie zmienił całego konceptu…

– Wiesz co, pomyślałem, że może zabralibyśmy mamę na wakacje – zaproponował. 

„Ech, to się nigdy nie skończy”, pomyślałam, ale natychmiast zrobiło mi się głupio, że naszła mnie taka refleksja. 

– No… Możemy, ale będzie chciała jechać aż do Tunezji razem z nami? – zapytałam z rezerwą. 

– O tym też myślałem i stwierdziłem, że może powinniśmy zamienić tę Tunezję na coś bliżej. Na przykład Łebę? Mama zawsze lubiła tam jeździć – powiedział. 

„Świetnie, czyli teraz to wakacje dla mamy, a nie dla nas”. W głębi duszy byłam naprawdę wściekła, ale nie odważyłam się sprzeciwić. I tak właśnie wpakowałam się w wakacje z teściową. A ona zaczęła mnie traktować jak przedłużenie mojego męża…

Wakacje były koszmarem

Już w momencie, gdy dojechaliśmy do hotelu nad morzem, wiedziałam, że nie będzie dobrze.

– Mamo, zostaw te bagaże, ja wszystko wezmę i rozpakuję. Połóż się – zaproponował mój mąż, a teściowa natychmiast go posłuchała. 

– Tomasz, bez przesady, przecież ona jest w pełni sprawna – szepnęłam do niego, ale tylko parsknął gniewnie.

– Daj spokój, miała ciężki rok, niech odpoczywa! – syknął. 

„A my to niby nie?”, pomyślałam wściekła, ale ugryzłam się w język. A potem było tylko gorzej. Gdy tylko Tomasza nie było wokół, bo szedł na hotelową siłownię bądź pobiegać, teściowa zachowywała się, jakby to na mnie przeszedł obowiązek spełniania każdej jej zachcianki. 

– Madziu, czy mogłabyś mi przynieść jakiś deser z bufetu na dole? Jak powiesz, że się źle czuję, to na pewno pozwolą ci wziąć jakieś ciastko na górę – rzuciła.

– A źle się mama czuje? – zapytałam z wahaniem.

– No… Jestem jeszcze trochę skołowana i robi mi się czasem słabo. To wszystko przez te emocje. To jest wszystko nadal takie świeże… – zaczęła się pokrętnie tłumaczyć.

Traktowała mnie jak służbę

„A to kłamczucha – pomyślałam. – Szuka po prostu pretekstu, żeby ciągle ktoś ją obsługiwał!”. Ponownie jednak nie umiałam odmówić. Poszłam więc po to ciastko, które oczywiście nie było ostatnią prośbą tego wyjazdu. Później ganiała mnie na stoiska nad morzem, bo samej jej się nie chciało, a „obiecała przyjaciółce, że przywiezie jej muszelki”.

Albo życzyła sobie, żebym zniosła jej ubrania do prania w recepcji, bo wydają jej się już odrobinę przepocone. Zachowywała się, jakby była kompletnie niesamodzielna i jakby naprawdę coś bardzo poważnego stało jej na drodze i uniemożliwiało robienie tego wszystkiego samej.

Po tygodniu byłam wykończona, sfrustrowana i potrzebowałam kolejnych wakacji – ale tym razem samotnych. Wkurzała mnie nie tylko teściowa, która zdawała się bezczelnie wykorzystywać dobroć moją, ale i mojego męża. Byłam też zła na Tomka, który zupełnie nie widział, że matka zwyczajnie robi go w konia i nadużywa jego opiekuńczości. 

„Co za matka się tak zachowuje? Przecież on też potrzebuje wsparcia! To jej syn! A ona myśli wyłącznie o sobie i pozwala, żeby on się zajeżdżał wyłącznie dla jej wygody”. Po raz pierwszy w życiu myślałam o teściowej tak negatywnie i po raz pierwszy nie czułam się winna. To się wkrótce musi się skończyć, bo w końcu i ja nie wytrzymam i wybuchnę. I najpewniej obrażę wtedy nie tylko teściową, ale i męża… A po co mi kolejny problem i kolejne awantury?

Magdalena, 33 lata

Czytaj także:
„Sądziłem, że gdy ja zarabiam na życie, żona baraszkuje z kochankiem. To, co wyprawiała, było o wiele gorsze”
„Chciałam odżyć po rozwodzie, więc sięgnęłam po wakacyjny flirt. Młodszy kochanek podał mi się jak na deserek tacy”
„Przy nim mogłam liczyć tylko na czerstwy chleb. Chciałam kawioru na salonach, a nie pasztetu w kawalerce”

Redakcja poleca

REKLAMA