„Biorę ślub w tajemnicy przed dziećmi. Gdy odkryją, kto zostanie moim mężem, wpadną w szał”

kobieta przed ślubem fot. iStock, Francisco Javier Ortiz Marzo
„– Wiesz, moje uczucia do ciebie nigdy się nie zmieniły – wyznał Wojtek. – Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy byłem w Anglii. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale było mi wstyd. No bo co takiego mógłbym ci dać? Niepewne życie, na obcej ziemi?”.
/ 03.07.2024 14:30
kobieta przed ślubem fot. iStock, Francisco Javier Ortiz Marzo

Gdy razem z Wojtkiem stwierdziliśmy, że weźmiemy ślub, oboje byliśmy jeszcze smarkaczami. Nie powiem, że pewnie odwleklibyśmy tę decyzję o jakiś czas, ale wpadliśmy i rodzice nie dawali nam spokoju, żebyśmy w końcu poszli do ołtarza. Mieliśmy wątpliwości, no bo w sumie dopiero co się poznaliśmy, a i w naszym związku bywało różnie. Ale przestraszeni dzieckiem w drodze i całym tym zamieszaniem, grzecznie zrobiliśmy to, czego chcieli rodzice.

Małżeństwo nie trwało długo

Jak się okazało, nasze obawy nie były bezpodstawne. To wszystko nas przytłoczyło. Choć na początku dawaliśmy z siebie wszystko i przekonywaliśmy samych siebie, że w końcu dojdziemy do porozumienia i na pewno sobie poradzimy. Tym bardziej, że niedługo po tym, jak na świat przyszedł Maciek, znów zaszłam w ciążę.

Niestety, pojawienie się drugiego dziecka tylko przyspieszyło to, co i tak musiało się stać. Oczekiwania, jakie miałam wobec Wojtka, to przejęcie części obowiązków związanych z prowadzeniem domu i zaopiekowanie się dziećmi, żebym mogła trochę odpocząć. On natomiast wyobrażał sobie, że skoro ja zostaję w domu, a on chodzi do pracy, to kiedy wróci po roboczym dniu, będzie miał prawo do odpoczynku w spokojnej atmosferze.

Ostatnimi czasy nasze sprzeczki i wzajemne oskarżenia stały się chlebem powszednim. Głównym powodem był fakt, że żadne z nas nie potrafiło pogodzić się z tą całą sytuacją, którą uważaliśmy za niezbyt fartowny zbieg okoliczności. Byliśmy przecież tacy młodzi i chcieliśmy korzystać z uroków życia – imprezować ze znajomymi, robić sobie wycieczki za miasto. Zwyczajnie nie doroślismy jeszcze do tego, żeby być rodzicami.

Dzieciaki miały do niego pretensje

Nasze małżeństwo zakończyło się bez większych dramatów, a kilka miesięcy później mój były mąż wyjechał za granicę. W pierwszej kolejności dostał roczną umowę o pracę, a później zdecydował się zostać dłużej. Pieniądze na dzieci przesyłał mi bez opóźnień, a poza tym, gdy tylko miałam jakieś kłopoty z gotówką, zawsze mogłam na niego liczyć. Kontaktowaliśmy się przez telefon, a w późniejszym czasie przez internet.

Wojtek bywał w Polsce parę razy w ciągu roku i za każdym razem widywał się z naszymi pociechami. Dla nich to było jednak stanowczo za mało. Tata stał się dla nich kimś zupełnie obcym, w końcu częściej odwiedzały swoje ciocie i wujków niż jego samego. Na domiar złego on nie chciał, aby dzieci przyjeżdżały do niego do Anglii.

– Słuchaj, nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł – wyjaśniał mi, kiedy wspomniałam, że Maciuś i Karolinka bardzo chcieliby go odwiedzić. – Jestem zajęty robotą przez cały dzień. No i wiesz, prowadzę raczej kawalerskie życie, moje mieszkanie nie jest dostosowane do małych dzieci.

– Nikogo nie masz? – zaskoczył mnie jego komentarz.

– Czasami z kimś się spotykam, ale na nic stałego. Uwierz mi, gdybym miał wolne, to co innego. W obecnej sytuacji nie bardzo mam z kim ich zostawić na cały boży dzień – odparł szczerze.

Starałam się to objaśnić swoim dzieciom, ale one nie potrafiły tego pojąć.

Czas płynął jak z bicza strzelił

– Tata już nas nie kocha – podsumował pewnego razu Maciek, mający już wówczas 16 lat, bezradnie rozkładając ręce. – Sądzi, że wystarczy przesłać trochę szmalu i coś kupić, by nadal pełnić rolę tatusia.

– Wcale mnie nie zaskakuje, że zdecydowałaś się z nim rozwieść – wtórowała mu Karolinka po następnej wizycie Wojtka w kraju, kiedy zabrał ich do kina i na strzelanie z wiatrówki. – Tata to duże dziecko.

Wolałam to przemilczeć. Nie ukrywam, że poczułam lekki smutek, gdy usłyszałam, jak to wszystko postrzegają. W gruncie rzeczy nie czułam urazy do Wojtka. Nasz rozwód nie był spowodowany wyłącznie przez niego. Ja również nie byłam wtedy gotowa na poważną relację. On przynajmniej wspierał dzieci od strony finansowej… Zdawałam sobie sprawę, że dzieciaki potrzebowały czegoś więcej, a on nie mógł im tego zapewnić. Z drugiej strony ciężko pracował, więc kiedy miałby znaleźć czas, aby się nimi zająć?

Jakiś czas temu, mój były małżonek nieoczekiwanie pojawił się z powrotem w kraju. Nasz syn był wtedy w wieku 17 lat, a córka właśnie skończyła 15. Spotkali się z nim kilka razy, gdy znowu zamieszkał w Polsce, jednak nie wykazywali jakiegoś większego entuzjazmu odnośnie kontaktu. Któregoś dnia dostałam telefon od Wojtka, który chciał się ze mną umówić.

– Postanowiłem, że nie wyjadę, mam tu swoje plany, w ojczyźnie – rzucił. – Skoro tak wyszło, to wpadłem na pomysł, że fajnie byłoby odnowić stare znajomości i się spotkać? Jak ci się widzi taka propozycja?

Prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Nasze rozstanie przebiegło bez kłótni, a kontakt nigdy się nie urwał. Szczerze mówiąc, byłam też zaciekawiona, jak mu się wiedzie. Ustaliliśmy, że spotkamy się w tej samej kafejce, gdzie dawniej chodziliśmy na schadzki. I jakoś tak sama nie wiem czemu, ale przyłożyłam się do przygotowań na to spotkanie wyjątkowo porządnie. A nawet wybrałam się przed nim do salonu fryzjerskiego...

Znowu czułam się jak kiedyś

Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz miałam okazję go zobaczyć. Kiedy przylatywał do Polski, co zdarzało się rzadko, dzieciaki były już na tyle odważne i samodzielne, że same go odwiedzały. Zastanawiało mnie, czy go rozpoznam po tak długiej przerwie. I czy on będzie wiedział, że to ja... Jednak gdy tylko przekroczyłam próg kawiarenki, od razu rzucił mi się w oczy.

Owszem, lata zrobiły swoje, w końcu już dawno przekroczył trzydziestkę. Ale jego dojrzałość dodała mu jeszcze więcej uroku. Nawet z tą lekką nadwagą i zakręconymi włosami wyglądał bardzo atrakcyjnie. Gdy tylko mnie dostrzegł, natychmiast poderwał się z krzesła i podbiegł się przywitać. W jednej chwili poczułam się znowu jak beztroska nastolatka, tak jak za dawnych lat.

– Słuchaj, Bożenko, muszę ci powiedzieć, że z wiekiem robisz się coraz ładniejsza! – rzucił zalotnie, składając pocałunek na mojej dłoni i dając mi w prezencie bukiet kwiatów. – Czas okazał się twoim sprzymierzeńcem, wydobywając i akcentując twoje piękno.

Niezręczna cisza skończyła się po chwili. Wtedy rozpoczęliśmy pogawędkę. Przede wszystkim o jego życiu przez ostatni okres i o tym, jak dawałam sobie radę.

– Jesteś z kimś? – zapytał niespodziewanie.

– Nie – zaprzeczyłam ruchem głowy, sfrustrowana swoją reakcją, ponieważ policzki mi poczerwieniały. – Umawiałam się z facetami, ale w jakiś sposób… Czułam, że to nie fair w stosunku do dzieci, nie zamierzałam angażować się w żaden trwały związek.

– Również jestem singlem – popatrzył mi w oczy i ciężko westchnął. – Wiadomo, pojawiały się jakieś przelotne, niewymagające romanse, ale nic konkretnego. Nie umiałem kochać nikogo poza…

Przerwał, a mnie nagle olśniło, że Wojtek wyraził słowami to, co ja w głębi serca także odczuwałam. Mimo że między nami nie wyszło, to jednak uczucie, które kiedyś nas złączyło, było szczere i autentyczne. Przesiedzieliśmy w tym lokalu do późnych godzin, aż kelnerzy zaczęli sprzątać stoły, dając nam do zrozumienia, że czas już na nas.

– Zupełnie jak kiedyś – parsknął śmiechem Wojtek, kiedy podawał mi moją bluzę.

Odstawił mnie pod samą bramę, lecz nawet tam nie byliśmy w stanie się pożegnać. Miałam wrażenie, jakbym cofnęła się w czasie do czasów młodości!

– To co, spotkamy się za kilka godzin? – rzucił pytanie.

– Masz na myśli po przebudzeniu? – uściśliłam.

– Co powiesz na to, żebyś wpadła do mnie na obiad?

– A dzieci nie będą tym faktem zaskoczone? – odparł.

No dobra, moje małe potworki! Przecież miałam świadomość, jak go traktują. Może lepiej było ich uprzedzić?

– A może gdzieś razem wyskoczymy? – zapytał, zupełnie jakby czytał mi w głowie. – Musimy jeszcze tyle rzeczy sobie powiedzieć!

Pocałowaliśmy się na trzecim spotkaniu

Zupełnie jakbyśmy cofnęli się w czasie i znów byli nastolatkami, którzy zaczynają ze sobą chodzić! Tak sobie siedzieliśmy na ławeczce w parku, coraz bardziej się do siebie przysuwając i nagle się wydarzyło...

– Wiesz, moje uczucia do ciebie nigdy się nie zmieniły – wyznał Wojtek. – Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy byłem w Anglii. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale było mi wstyd. No bo co takiego mógłbym ci dać? Niepewne życie, na obcej ziemi? Poza tym, nie byłem pewien samego siebie… Nie chodzi mi o to, co czuję, tylko o wszystko inne. Nasz związek rozpadł się z mojej winy, to ja nie dorosłem do tej relacji

– Wiesz co, nie powiedziałabym, że to tylko twoja wina – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. – Ja też się do tego przyczyniłam. Oczekiwałam od ciebie zbyt wiele i nie doceniałam twoich starań. Chyba oboje nie byliśmy wtedy wystarczająco dojrzali, żeby zbudować coś trwałego.

– Powiedz, kochałaś mnie przez cały ten czas?

– No... Chyba tak – odparłam z wahaniem. – Wiesz, jakoś nie myślałam o tym za dużo. Miałam robotę, dom, dzieciaki na głowie. Faceci, którzy czasem wchodzili w moje życie, nie byli dla mnie ważni. Teraz dotarło do mnie, że cię kocham. Ale ciężko mi stwierdzić, czy to stare uczucie, czy nowa miłość…

Liczyło się to, że odnaleźliśmy szczęście. Dzieciaki naturalnie zaczęły coś podejrzewać, bo non stop gdzieś wychodziłam, zaczęłam bardziej o siebie dbać, używać kosmetyków i częściej się uśmiechać.

Mamo, czyżby nowy chłopak? – zagadnął Maciek, kiedy znowu weszłam do domu późną porą, z rozmarzonym wyrazem twarzy.

– Tak, to prawda… – przyznałam z wahaniem. – I to nie byle kto…

– Super, zasłużyłaś na to – Karolina mocno mnie przytuliła. – Tata cię porzucił i wyjechał, a potem też nie układało ci się w związkach.

Nie pisnęłam ani słówka... Poczułam lekki niepokój, ponieważ nagle uświadomiłam sobie, że prędzej czy później nasze dzieciaki będą musiały poznać prawdę o naszym związku. Zwłaszcza że całkiem niedawno Wojtuś poprosił mnie o rękę, a ja powiedziałam mu „tak”.

– Jak sądzisz, pogodzą się z tym wszystkim? – rzucił pytanie, kiedy opowiedziałam mu o swoich obawach.

– No właśnie nie mam pojęcia – odparłam z ciężkim oddechem. – Są na ciebie źli, nie znają cię.

– Schrzaniłem sprawę – stwierdził. – Ale przecież cię kocham. I ty mnie też. Może wreszcie to zrozumieją i zaakceptują?

Być może… Choć szczerze powiedziawszy, okropnie boję się, jak zareagują. I kompletnie nie wiem, w jaki sposób przekazać im wiadomość, że za jakieś osiem tygodni znów będę żoną ich ojca…

Bożena, 36 lat

Czytaj także:
„Otworzyłam uroczy hotel nad Bałtykiem, by spełnić marzenie życia. Goście szybko zamienili moje gniazdko w oborę”
„Już w noc poślubną zrozumiałam, że popełniłam błąd. Mąż oczekiwał, że w łóżku będę spełniać jego fantazje”
„Z włoskiej wycieczki zamiast pocztówek, przywiozłam kochanka. Nawinął mi makaron na uszy i zaciągnął przed ołtarz”

Redakcja poleca

REKLAMA