Spodziewałem się, że nie będzie to luksusowy kurort. Jednak gdy wszedłem do środka tego sanatorium, ogarnęło mnie dziwne uczucie tęsknoty za minionym czasem. Przez ostatnie dwa lata wyczekiwałem tej chwili – szansy na wytchnienie od ciągłego marudzenia mojej małżonki. Bardzo ją kocham, ale jej nieustanne przyczepianie się do wszystkiego zirytowałyby nawet najbardziej opanowanego człowieka. Planowałem, że będzie to czas poświęcony tylko sobie.
Ta kobieta zwróciła moją uwagę
Kiedy zasiadłem do pierwszego posiłku w stołówce, od razu przykuła moją uwagę Basia – pełna życia blondynka z mojej grupy wiekowej. Jej sposób zachowania i spontaniczny śmiech miały w sobie coś magnetycznego. Nie mogłem się powstrzymać i dołączyłem do stolika, przy którym siedziała razem z innymi gośćmi sanatorium.
– A ty to pewnie świeżak, co? – zagadnęła wesoło.
– Zgadza się, nigdy wcześniej tu nie byłem — przyznałem.
– Spokojnie, ja ci wszystko pokażę. Oprowadzę cię po całym ośrodku — zaoferowała z szerokim uśmiechem, mrugając znacząco.
Jej propozycja brzmiała intrygująco i nieco niepokojąco zarazem. Czułem, że to zaproszenie zwiastuje wyjątkowe przeżycia, inne niż wszystkie dotychczasowe. Poczułem delikatne mrowienie na plecach.
Intrygowała mnie coraz bardziej
Wkrótce wybraliśmy się na przechadzkę po parkowych ścieżkach przy sanatorium.
– Słuchaj, czy wiesz, że każde tutejsze drzewo ma własną duszę? – odezwała się Basia, gdy mijaliśmy ogromnego, stulatka dęba.
– Jakoś nie przemawia do mnie ta teoria – odpowiedziałem, starając się nie pokazać rozbawienia. – To tylko zwykłe rośliny.
– No proszę, trafił się niedowiarek – parsknęła śmiechem. – Będę musiała udowodnić ci, że magiczne rzeczy naprawdę się zdarzają!
Kiedy byłem z Basią, wszystko wokoło nabierało nowych kolorów i melodii. Coś mi mówiło, że powinienem trzymać się z daleka od tej magicznej krainy, ale nie mogłem się powstrzymać przed myślą o tym, co wydarzy się jutro.
– Może powiesz mi więcej o tym, jaki jesteś – odezwała się, gdy razem wygrzewaliśmy się w słońcu przebijającym przez korony drzew.
Słuchała mnie uważnie
Zacząłem jej wtedy mówić o swojej żonie, o miejscu, które kiedyś nazywałem domem, a które teraz zdawało się być gdzieś daleko stąd, no i o robocie, która tuż przed emeryturą zjadała mi każdą wolną chwilę. Basia siedziała obok, wpatrując się we mnie z zainteresowaniem.
– Patrzę na ciebie i widzę osobę, która jest taka... zrównoważona — stwierdziła. – To naprawdę fajne, ale nigdy nie miałeś ochoty zrobić czegoś szalonego?
To pytanie sprawiło, że się zamyśliłem. Rzeczywiście, moje dni płynęły jednym, spokojnym rytmem, podczas gdy ona sprawiała wrażenie nieodkrytej przygody.
– Możliwe — odparłem niepewnie. – W każdym z nas drzemie coś dzikiego, trzeba to tylko umieć w sobie znaleźć.
Chociaż w głębi duszy wiedziałem jedno — to moja żona była tą prawdziwą przygodą życia. Może nie tak porywającą na pierwszy rzut oka, ale jednak.
Była inna niż moja żona
Sposób, w jaki Basia tryskała energią podczas rozmów i wybuchała śmiechem, czasem wprawiał mnie w osłupienie, choć muszę przyznać, że dawno nie miałem tak dobrej zabawy. Jej szczerość i rewelacyjne poczucie humoru szły w parze, z tym że praktycznie ciągle była przy mnie.
Co rano czekała pod moim pokojem, gotowa do wspólnego marszu na śniadanie. Później nie odstępowała mnie ani na moment — wszędzie byliśmy razem. Z początku sprawiało mi to przyjemność, ale po jakimś czasie zacząłem czuć się tym zmęczony. Odechciało mi się romansowania.
Z czasem zauważyłem u niej podobieństwo do mojej żony. „Patrzę na Basię i widzę ten sam uśmiech co u Ani, podobną osobowość. Tylko że Ania jest spokojniejsza. Każdego kolejnego dnia czuję większe wyczerpanie. Nie mogę już znieść tego, jak wszystko musi kręcić się wokół niej”.
Rozum podpowiadał mi jedno, a uczucia drugie. Nie mogłem zaprzeczyć, że Basia mnie pociągała i miała mnóstwo kreatywnych pomysłów. Jednak im dłużej ją poznawałem, tym więcej widziałem w niej wad.
Basia zaczęła być męcząca
„Po co mi to wszystko? Ania to nie tylko kawał wspólnej historii — to podstawa mojego życia. A Basia? Przypomina mi nieznany świat. Niby ciekawa, ale nie da się tam normalnie żyć”.
Z każdym kolejnym dniem, coś się zmieniało między mną a Basią. Kiedyś podczas przechadzki obok rabat kwiatowych, zaczęła dopytywać, z którymi kuracjuszkami nawiązałem jakiś kontakt.
– Co tak długo gadałeś z tą czarnowłosą kobietą obok stołu pingpongowego? Wyglądałeś na bardzo zajętego – usłyszałem w jej tonie lekką zazdrość.
– Po prostu prowadziłem zwykłą, uprzejmą rozmowę – odpowiedziałem, zdziwiony tym nagłym pytaniem. – Nic szczególnego się nie wydarzyło.
– No tak, ale zauważyłam, że wpadła ci w oko – skomentowała Basia, a jej spojrzenie zdradzało niepokój.
Jej zaborczość była nie do wytrzymania
Obserwowałem, jak z upływem kolejnych dni Basia robiła się coraz bardziej zaborcza, a jej zazdrosne zachowanie stawało się trudne do przeoczenia.
– Słuchaj Basiu, mam wrażenie, że zbyt mocno się w to wkręcasz – powiedziałem delikatnie. – Przecież jesteśmy tu na chwilę, czy nie uważasz, że to trochę bez większego znaczenia?
Basia popatrzyła na mnie ze zdumieniem, jakby nagle uświadomiła sobie, że przekroczyła pewną granicę. Jednak, zamiast się wycofać, poszła krok dalej.
– A co jeśli zwyczajnie nie chcę się tobą z nikim dzielić? – rzuciła, wpatrując się we mnie intensywnie. – Co jeśli pragnę mieć cię na wyłączność?
Serce zacisnęło mi się ze strachu. Ta relacja stawała się dla mnie zbyt trudny do udźwignięcia, a uczucia, które na początku pomagały zapomnieć o monotonii życia, zmieniły się w męczący bagaż. Zacząłem się głowić nad tym, czy faktycznie szukam ekscytujących przeżyć, czy może tęsknię za spokojem i pewnością, jaką dawało mi małżeństwo.
Tęskniłem za żoną
Wyciągnięty na łóżku wspominałem wydarzenia mijającego dnia. Nie mogłem przestać myśleć o zazdrości, która coraz mocniej dawała się we znaki ze strony Basi. Jednocześnie tęskniłem za Anią — jej nieobecność odczuwałem teraz najmocniej w życiu.
„Basia... ma w sobie tyle siły, ale dopiero teraz dostrzegam, że to niszczycielska moc, zostawiająca za sobą same zniszczenia”.
Nagle zrozumiałem całą sytuację — przyjazd do ośrodka leczniczego miał pomóc nie tylko w poprawie zdrowia fizycznego, lecz również w odnowie psychicznej. Niestety, będąc sam ze swoimi myślami, dostrzegłem, jak bardzo pomyliłem się, próbując wyrwać się z codziennej monotonii. To, co działo się między mną a Basią, przestało być przyjemnym urozmaiceniem — zamieniło się w problem.
„Trzeba położyć temu kres. Nie pozwolę, żeby chwilowe zafascynowanie zrujnowało moje małżeństwo” – rozważałem w duchu.
Postanowiłem wszystko wyjaśnić Basi. Trzeba jej było powiedzieć wprost, że nasza relacja nie ma przyszłości. W głębi duszy wiedziałem, że prawdziwa miłość czeka w domu — moja żona i nasze wspólne życie były dla mnie najważniejsze.
Nie chciałem skrzywdzić Basi
Kiedy skończyłem poranne ćwiczenia, zauważyłem ją przy oknie. Wpatrywała się w malowniczy krajobraz gór. Odkaszlnąłem cicho, próbując zebrać w sobie siłę do tej trudnej rozmowy.
– Basiu, jest coś, o czym musimy pogadać — powiedziałem, patrząc gdzieś w bok.
– No jasne. Widzę, że coś jest nie tak — odpowiedziała, kierując twarz w moją stronę.
Podniosłem wzrok i napotkałem jej spojrzenie, szukając odpowiednich słów, które nikogo nie skrzywdzą.
– Wiesz Basiu, ten wspólny czas znaczył dla mnie dużo — zacząłem. – Ale dotarło do mnie, że moje prawdziwe szczęście znajduje się tam, gdzie mieszkam.
Radość zniknęła z jej oblicza, ustępując miejsca niedowierzaniu i przygnębieniu.
– Czy to znaczy, że mnie nie chcesz? – wyszeptała z wahaniem w głosie.
– Dokładnie tak. Musisz wiedzieć, że to nie twoja wina – wyjaśniałem. – Z początku wydawało mi się, że potrzebuję czegoś nowego, ale zrozumiałem, że kocham żonę mimo jej wad.
Czułem się jak głupek
Zauważyłem, że Basia stara się nie okazywać emocji, jednak nie wytrzymała i zalała się łzami. Patrząc na jej rozpacz, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
– Wiesz, naprawdę jesteś mi bliska, ale czuję się przytłoczony. Ciągle mnie obserwujesz, reagujesz zazdrością na każdą moją rozmowę z kobietą. To nie jest normalna sytuacja. Jestem tu, żeby się zregenerować, a zamiast odpoczynku mam stres — wyrzuciłem to wszystko na jednym wdechu.
– Widzę, o co ci chodzi — odparła, choć słyszałem, jak jej głos się łamie. – Możesz być wolny.
Objąłem ją delikatnie. Czułem wyrzuty sumienia, choć w gruncie rzeczy nie zrobiliśmy nic złego. Kilka wspólnych przechadzek, jedzenie razem posiłków, gadanie i niewinne splecione dłonie — nic więcej.
Rozstaliśmy się w zgodzie, mimo że atmosfera była trochę napięta. Wierzyłem, że los uśmiechnie się do Basi, podobnie jak ja zamierzałem wrócić do swojego szczęścia.
Lucjan, 64 lata
Czytaj także: „Ledwo ziemia przykryła trumnę niedoszłej teściowej, a narzeczona rzuciła się na spadek. Nie znałem jej od tej strony”
„Mąż dotykał mnie tymi samymi dłońmi, co tabun innych kobiet. Nie przeszkadzało mi to, dopóki miałam jego kartę”
„Mam 40 lat i ciągle żyję jak cnotka. Co musi się stać, by ktoś skotłował moje łóżko i rozgrzał serce?”