„Ledwo ziemia przykryła trumnę niedoszłej teściowej, a narzeczona rzuciła się na spadek. Nie znałem jej od tej strony”

przebiegła kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Na samej uroczystości pogrzebowej wszystko przebiegło spokojnie, ale potem sprawy przybrały kiepski obrót – wydawało się, że mama była jedynym hamulcem, powstrzymującym córki przed otwartą wojną. Z dnia na dzień patrzyłem na swoją wybrankę coraz bardziej zdumiony”.
/ 22.01.2025 22:00
przebiegła kobieta fot. Getty Images, Westend61

Byłem z Klaudią kilka lat i myślałem, że doskonale ją znam. Niestety przyszła chwila, która zrujnowała całe wyobrażenie o jej osobie. Nie poznawałem jej i nie wiedziałem, czy chcę z nią spędzić resztę życia.

Obwiniała siebie za jej śmierć

Na całej trasie do Śląska Klaudia nie ruszała się z tylnej kanapy. Podczas postoju na posiłek odmówiła wyjścia z auta.

– Nie dam rady nic zjeść, Konrad – powiedziała ze łzami w głosie. – Tak strasznie żałuję, że przekonałam mamę do tego zabiegu... Bez niego mogłaby być jeszcze z nami.

Bzdury jakieś – wykryć nowotwór dwa lata wcześniej? Chociaż to prawda, że każdy potrafi znaleźć powód do wyrzutów sumienia. Na wszelki wypadek wziąłem opakowanie pierogów, gdyby Klaudia zmieniła plany. No i litr wody też kupiłem – w końcu trzeba uzupełnić płyny po tych wszystkich łzach! Przyjechaliśmy godzinę przed rozpoczęciem ceremonii. Pod miejscem spotkania stała już jej siostra, Blanka.

– No nie mogliście szybciej? – rzuciła z pretensją. – Jak zwykle muszę wszystkim sama się zajmować, prawda?

Byłem świadomy, że te dwie się nie lubią, ale na litość boską – śmierć mamy to chyba dobry moment, żeby zakopać topór wojenny, no nie?

– Naprawdę mi przykro – objąłem narzeczoną brata, czując się przy tym równie komfortowo, jak przy dotykaniu jadowitej żmii. – Ruszyliśmy w drogę od razu, gdy tylko było to możliwe. Rozumiesz, obowiązki, zwierzak do ogarnięcia... Trochę nam to zajęło.

Oddaliła się po tym, jak usłyszała głos swojej córki.

Co za bezwzględna jędza – szepnęła przez łzy Klaudia. – Dla niej nie ma nic świętego.

Jędza? Zaskoczyło mnie to słowo, ale w sumie... W jakim innym momencie, jak nie podczas żałoby, można wybaczyć komuś takie zachowanie?

Rzuciły się jak hieny

Uroczystość pogrzebowa przebiegła spokojnie, ale potem atmosfera zrobiła się napięta – tak jakby mama była dotychczas jedyną osobą, która nie pozwalała córkom na wzajemne ataki. Z rosnącym niepokojem obserwowałem zachowanie mojej przyszłej żony, zastanawiając się, czy rzeczywiście tak bardzo się na niej zawiodłem.

Do tej pory miałem ją za osobę pełną empatii, a tymczasem tuż po pochówku matki rzuciła się do podziału majątku. Według mnie nie było sensu się o to spierać – w spadku znajdowało się tylko niewielkie mieszkanie z dwoma pokojami i pewna suma na rachunku bankowym. W końcu jakie wielkie oszczędności mogła zgromadzić zwykła emerytka?

– Nasza matka przesadzała z oszczędzaniem przez całe swoje życie – powiedziała Klaudia, tłumacząc mi to jak małemu dziecku. – Nosiła te same ubrania rok za rokiem, uganiała się za każdą zniżką, a wakacje zawsze spędzała u znajomej na ogródku działkowym. Blanka mogła korzystać z jej rachunku bankowego, żeby płacić wszystkie rachunki, i coś mi się wydaje, że zdołała zabrać wszystko tuż przed końcem.

– Faktycznie miałam dostęp do konta – odezwała się jej siostra – ale mama wycofała to upoważnienie jakieś cztery tygodnie zanim poszła na operację. Nawet mi o tym nie wspomniała, przez co wyszłam na kompletną kretynkę, kiedy próbowałam zapłacić rachunek za energię.

W banku pracownica wyjaśniła siostrom, gdy dostały już dostęp do informacji, że rzeczywiście ktoś wycofał pełnomocnictwo. Okazało się też, że nie tak dawno temu na rachunku znajdowało się jeszcze ponad 30 tysięcy, które starsza kobieta stopniowo wypłacała.

– No nie wierzę! – tym razem Klaudia i Blanka mówiły jednym głosem. – Kto przy zdrowych zmysłach daje tyle pieniędzy starszej osobie do ręki?! Na bank ktoś wyłudził to od mamy metodą na wnuczka... Albo wcisnął jej jakiś cudowny koc... A może super odkurzacz... – rzucały kolejnymi przypuszczeniami.

– Spokojnie, raczej nie o to chodzi – starałem się je powstrzymać przed najgorszymi scenariuszami. – Gdyby tak było, wybrałaby wszystkie pieniądze od razu...

– Ależ z ciebie prostoduszny człowiek, Kondziu – powiedziała Blanka, patrząc na mnie z wyższością.

Przynajmniej staram się coś zrobić w przeciwieństwie do twojego wspaniałego doktorka, który zawsze gdzieś przepada w krytycznych momentach.

– On ma doktorat – warknęła jej siostra. – Przestań udawać idiotkę, Klaudia. Doktor to nie tylko zawód medyczny, ale też stopień naukowy. I nie mam potrzeby chodzić z nim wszędzie jak jakaś nieporadna osoba, która od dwóch lat bezskutecznie próbuje zdobyć uprawnienia do prowadzenia auta!

Pałały do siebie tylko nienawiścią

Jako jedynak dopiero teraz zrozumiałem, że to właściwie super sprawa. W dzieciństwie zdarzało mi się marudzić rodzicom o rodzeństwo, ale najwyraźniej wiedzieli, co dobre dla rodziny.

– Między mną i Blanką – powiedziała moja narzeczona – istnieje duża różnica wieku. Ona ciągle myśli, że może mi rozkazywać. Przez prawie dekadę była sama z rodzicami, a kiedy to się skończyło, wymyśliła sobie, że będąc młodszą byłam rozpieszczona i potrzebowałam kogoś, kto będzie trzymał mnie w ryzach.

Miałem dość słuchania o szczegółach i obietnicach, że wkrótce też będziemy mieli dwójkę dzieci. Zależało mi tylko na tym, żeby zakończyć wszystkie formalności spadkowe, przestać ciągle przemierzać połowę kraju i odzyskać swoją narzeczoną w lepszym stanie. Do załatwienia został jeszcze jeden temat – lokum, które siostry zgodnie zdecydowały sprzedać i rozdzielić pieniądze. Problem w tym, że znowu musiałem jechać na Śląsk, bo trzeba było najpierw wynieść wszystkie rzeczy.

– A może zatrudnicie kogoś do tego – rzuciłem pomysł, gotowy pokryć koszty takiej usługi.

Wzrok Klaudii wyrażał oburzenie.

– A nie przyszło ci do głowy, że mama mogła schować te trzydzieści kawałków między kołdrami czy w serwisie obiadowym? Jest powód, dla którego zleciłam wymianę zamków.

– Chodzi o to, żeby Blanka nie dorwała się pierwsza do forsy? – wydusiłem z niedowierzaniem.

– No proszę, wreszcie kojarzysz fakty – puknęła się w czoło. – Powoli dociera do ciebie, w jakim toksycznym domu się wychowałam. Od dziecka wpajano mi jedną zasadę: jak chcesz przetrwać, musisz dbać tylko o siebie.

Po co się w to wpakowałem?

Nigdy wcześniej nie widziałem takiego oblicza Klaudii i szczerze? Chętnie bym się bez tej wiedzy obszedł. Ale hej, co ja tam mogę wiedzieć? Dorastałem w dostatku, jako rozpieszczony jedynak... Życie zawsze było dla mnie łaskawe... W końcu dałem sobie mentalnego kopniaka – Weź się w garść, Konrad. Teraz najważniejsze to wspierać swoją dziewczynę i ogarnąć sytuację, a później będzie można zostawić to wszystko za sobą i przestać o tym myśleć. Jedyne co mnie naprawdę gryzło, to że kolejny weekend pójdzie się paść...

– Jestem przekonana, że nie wszystko przepadło – powiedziała z optymizmem Klaudia. – Słuchaj, znając mamę, na pewno nie rozdała pieniędzy ot tak, przecież zawsze uważała na kasę. Bardziej prawdopodobne, że naczytała się w necie różnych teorii spiskowych i schowała oszczędności do skarpety, bo bała się, że jacyś masoni z całego świata ją okradną.

– Możliwe, że masz rację – przyznała Blanka. – To moja wina, że pokazałam jej internet. Mama była przekonana, że wszystko co zobaczy w sieci albo przeczyta w prasie, to święta prawda...

Razem z facetem Blanki, tym lekarzem, targaliśmy rzeczy na śmietnik, podczas gdy one sprzątały dom. W gruncie rzeczy spoko koleś z niego był. Widać było, że ma po dziurki w nosie tego całego zamieszania, bo sam zaproponował, że zawiezie ciuchy matki do punktów PCK.

– Kompletnie powariowały, nie? – mruknął przed odjazdem, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Trzymaj się, stary.

Tylko bezradnie wzruszyłem ramionami. Bo i co mogłem zrobić? Siostry, połączone misją odkrycia tego, co mama schowała, z każdą chwilą coraz bardziej traciły cierpliwość.

– To jakiś obłęd – narzekała Klaudia. – Nawet moje stare zęby tu trzymała! Wiedziałam, że zbiera różne rzeczy, ale żeby aż takie? Ohyda!

– Przydadzą się jak zostaniesz świętą – zażartowała Blanka. – Dobrze, że K. wzięli mieszkanie z meblami. Te graty są tak ciężkie, że padłybyśmy, próbując je stąd wyciągnąć.

Wyrzuciły wszystkie pamiątki

Po mieszkaniu rozejrzeli się ludzie mieszkający piętro wyżej. Uznali, że ich syn, który jest w UK, po powrocie sam wybierze potrzebne rzeczy. Los się do nas uśmiechnął, ponieważ mama Klaudii uwielbiała duże meble. W całym domu nie dało się znaleźć szafy, która miałaby mniej niż troje drzwi.

– Może to i dobrze, choć... Zastanawiam się, czy w którymś schowku nie ma ukrytej przegródki? – mruknęła Klaudia, próbując ściągnąć obraz ze ściany.

– Co jeśli K. junior odkryje nasze pieniądze? Masz, zanieś to do śmietnika – podała mi weselne zdjęcie rodziców oprawione w ramę. – Rozumiem przywiązanie do pamiątek, ale zawsze dziwiło mnie, że mama mogła patrzeć na taką tandetę w swojej sypialni. Ja bym chyba zwariowała, gdybym musiała oglądać coś takiego zaraz po przebudzeniu.

– Zobacz, ale monidło! – wgapiałem się w umalowane oblicza. – Takich już prawie nie spotykasz.

– No niby unikat, ale straszna tandeta – skrzywiła się Blanka. – Nawet nie przypomina mojej mamy!

Ale co to za różnica? Za to wyglądała zjawiskowo: psotny uśmieszek, iskierki w przymkniętych oczach... Ciemne kosmyki upięte wysoko. Wcielenie urody, świeżości i czystości – jak z obrazka młoda mężatka.

Postawiłem obraz przy śmietniku i przyjrzałem mu się w dziennym świetle. Wyglądał naprawdę super. Przez moment nawet miałem wrażenie, że ten facet na obrazie jest do mnie podobny.

– No tak, pewnie, Kondziu, bohater jak z filmu, z mięśniami jak góral – mruknąłem pod nosem, złapałem malowidło i wrzuciłem je do śmietnika.

Mogą się pożegnać z tymi pieniędzmi

Ale po chwili wszedłem tam i wyciągnąłem je z powrotem. W końcu coś mi się należało za to latanie tam i z powrotem... Dlaczego nie miałbym wziąć obrazu, tłumaczyłem sobie, zawijając go w stare gazety i pakując do bagażnika.

– Oszalałeś? – dobiegł mnie z góry krzyk Klaudii.

– O co ci chodzi? – zrobiłem obojętną minę. – Przecież nie ucieknie... W każdej chwili mogę się tego pozbyć.

Zastukała palcem w skroń, pokazując co myśli o moim pomyśle:

– Patrzcie go, znawcę sztuki!

Kipiała ze złości, podobnie jak Blanka. Wyglądało na to, że możemy pożegnać się z pieniędzmi. W drodze powrotnej Klaudia zabrała ze sobą niewiele – parę fotografii sprzed lat, różne papiery, trochę lektur i góralską ciupagę z Zakopanego.

– To zabawne, bo wszyscy uważają, że to ja zbieram niepotrzebne rzeczy – powiedziałem zaskoczony.

– Po co tracić czas na gromadzenie zbędnych przedmiotów? – odpowiedziała z zagadkowym uśmiechem.

Delikatnie dotknąłem jej policzka. Wreszcie rozpoznaję w niej tę dawną Klaudię.

– Ta ciupaga ma dla mnie szczególną wartość – odsunęła się gwałtownie. – Poza tym nie generuje żadnych kosztów – rzuciła ironicznie.

Kto mógł przypuszczać, że była pamiątką po wielbicielu poznanym podczas górskiej wycieczki w Tatrach, a każde spojrzenie na nią przywoływało romantyczne wspomnienia? No i skąd mogłem przewidzieć, że jak tylko wrócimy do domu, ona od razu wystuka jego nazwisko na Facebooku i wyśle wiadomość? Nim zorientowałem się w sytuacji, tłumacząc sobie jej nietypowe zachowanie przeżywaną stratą, moje rzeczy były już spakowane.

– Wybacz, Konrad, ale Janek niedługo tu będzie – oznajmiła z entuzjazmem moja wybranka. – To wszystko było nieporozumieniem, nie gniewaj się. Po prostu nie pasujemy do siebie.

W zasadzie miała rację, ale głupio było to przyznać wprost, więc po prostu przytaknąłem i zacząłem pakować swoje rzeczy do samochodu. Akurat próbowałem się dodzwonić do przyjaciela z pytaniem o możliwość przenocowania u niego, nim znajdę coś na stałe, kiedy Klaudia nagle zeszła po schodach. Rzuciła do bagażnika portret swoich starych i mruknęła: „Może to będzie jakiś cenny obraz”Zapytałem czy aby na pewno nie chce zatrzymać tej pamiątki rodzinnej.

– O rany... – westchnęła z irytacją, wywracając oczami, po czym bez słowa odwróciła się i poszła w stronę swojego bloku.

Obraz nie okazał się żadnym arcydziełem, czego można było się spodziewać. Jednak miał swoją wartość, co odkryłem później, gdy rozpakowywałem go po przeprowadzce. Sposób, w jaki Klaudia wrzuciła portret do bagażnika, spowodował pęknięcie ramy i poluzowanie tylnej części. Wtedy właśnie w środku obrazu znalazłem ukrytą przegródkę, a w niej dokładnie trzydzieści dwa tysiące – tę samą kwotę, która wcześniej zniknęła z konta matki mojej byłej narzeczonej.

Przez moment rozważałem zwrot tych rzeczy, ale kiedy przypomniałem sobie perspektywę kolejnego spotkania z Klaudią, szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. W końcu sama zapakowała mi ten obraz do auta, a prezentów się przecież nie oddaje.

Konrad, 35 lat

Czytaj także:
„Poznałam sekret ojca wymieniając mu pampersy. Nie wierzyłam, że coś takiego można ukrywać tyle lat”
„Kilka lat zbierałam kasę na narty w Austrii. Jadłam tam tylko parówki, ale na stoku upolowałam niezłe ciacho”
„Zabrałam dzieci na ferie, ale to ja się najlepiej bawiłam. Razem z instruktorem szusowałam przede wszystkim w łóżku”

Redakcja poleca

REKLAMA