Długo broniłam się przed uświadomieniem sobie prawdy – moja mama po prostu mnie nie akceptuje. To biło z jej spojrzenia, gestów i sposobu mówienia. Robiłam wszystko co w mojej mocy, by zasłużyć choć na odrobinę ciepła z jej strony albo chociaż aprobatę – starałam się być taka, jaką chciała mnie widzieć.
Nie cierpiała mnie
W dzieciństwie bardzo się starałam, by mama mnie zaakceptowała. Miotałam się między dwoma przeciwnymi zachowaniami – raz starałam się być cicha i niezauważalna, innym razem robiłam awantury, żeby tylko skupić na sobie jej wzrok. Przypominało to ciągłe przeskakiwanie z jednej strony na drugą, jak na krańcach bujającego się wahadła.
U babci mogłam być w końcu sobą. Spędzałam tam mnóstwo czasu, bo mama wykorzystywała każdą okazję, żeby mnie tam podrzucić. Nie miało znaczenia czy byłam przeziębiona, zraniłam się, nadchodziła sobota i niedziela albo jakiś okres świąteczny – i tak trafiałam pod opiekę babci. Za każdym razem, gdy się tam pojawiałam, mama nie przepuszczała żadnej okazji, by mnie skrytykować.
Krytykowała mnie otwarcie, kompletnie ignorując fakt, że znajduję się na wyciągnięcie ręki i wszystko słyszę..
– Słuchaj, według mnie to dość dziwne dziecko, jakoś nie udaje nam się znaleźć wspólnej płaszczyzny – mówiła o mnie tak, jakbym była powietrzem, z wyraźnym zniechęceniem w głosie.
– Nasza Karolcia to przecież wesoła, energiczna dziewczynka, szkoda, że nie widzisz jej w ten sposób – odpowiedziała babcia ze smutkiem w głosie.
Babcia mnie broniła
Wiedziała, że żadne logiczne wytłumaczenia nie trafią do jej mamy. Cała ta sprawa bardzo ją dręczyła. Często rozmawiała o tym po cichu z dziadkiem, starając się, bym przypadkowo tego nie podsłuchała. Choć prowadzili rozmowy na temat mojej mamy, ja byłam pewna, że to o mnie mówią – o tym jak bardzo odstaje od innych i dlaczego mama nie potrafi mnie kochać.
Od dziecka dręczyło mnie to, że babcia trzymała wszystko w tajemnicy. Gdybym wiedziała, jak naprawdę wygląda sytuacja z mamą i jej obojętnością wobec mnie, nie męczyłabym się latami próbami zmieniania siebie. Nie szukałabym też sposobów, by być taką jak inne dzieci i zasłużyć na jej miłość.
Zazdrościłam innym
Pamiętam, jak patrzyłam na mamy moich znajomych ze szkoły. Ich twarze rozpromieniane były miłością, kiedy dotykały włosów swoich dzieci czy poprawiały im koszulki i sweterki. Co bym dała, żeby choć przez chwilę być na miejscu tych szczęśliwych dzieciaków!
Przypominałam bezdomnego psiaka, którego nikt nie chce przygarnąć. Większość dnia przesiadywałam zamknięta u siebie, bo ilekroć opuszczałam pokój, spotykałam się ze spojrzeniem matki. Jej oczy jakby pytały: "Jeszcze nie wyjechałaś?". Pod maską uprzejmości próbowała schować prawdziwe uczucia.
– Czegoś ci trzeba?
Tak mówiła do własnego dziecka. W tamtym czasie byłam jeszcze mała i pragnęłam szczerego uczucia, nie zaś wymuszonej grzeczności. Niedługo później dotarło do mnie, że nigdy tego nie otrzymam.
Nie miała w sobie empatii
Robiłam wszystko co w mojej mocy, by matka mnie zauważyła, jednak efekt był zupełnie przeciwny do tego, na którym mi zależało.
– Natychmiast przestań płakać! Nie wytrzymam już ani chwili tego jęczenia! – wykrzyczała, zasłaniając twarz rękami.
Zauważyłam, jak trzęsie się z płaczu, a jej szloch próbuje stłumić poduszka. Przestraszona, nie wiedziałam co zrobić, ale instynktownie objęłam ją swoimi dziecięcymi ramionami.
– Zostaw mnie – powiedziała głosem, który brzmiał spokojnie, ale czuć było w nim niechęć.
Otarła mokre policzki i kazała mi wrócić do pokoju. Nic z tego nie rozumiałam. Siedziałam na puszystym dywanie, nasłuchując każdego odgłosu. Dopadł mnie okropny strach, że zostanę sama, bo mama po prostu odejdzie. Nie mówiła tego głośno, ale gdzieś w środku wiedziałam, że właśnie tego pragnie.
–Tak bardzo chciałabym uciec z tego domu i znów poczuć się wolna. Po prostu mi się to należy. Gdyby nie te ciągłe zobowiązania, mogłabym robić tyle wspaniałych rzeczy i poznawać świat – zwierzyła się koleżance kilka lat później.
Byłam dla niej ciężarem
To o mnie była ta rozmowa. Mimo że nasze relacje się rozluźniły, nadal uważała, że musi się mną opiekować, co jej doskwierało. Znieruchomiałam w korytarzu, wstrzymując oddech, żeby mnie nie zauważyły. Podsłuchiwałam ich rozmowę. Czułam, że to, co za chwilę usłyszę, całkowicie odmieni moje życie.
Stale towarzyszyło mi przeczucie, że moja mama planuje mnie porzucić. Widać było, jak bardzo męczy ją moja obecność, a każdy rodzicielski obowiązek wykonywała z rosnącą niechęcią. Stanowiłam dla niej tylko kłopot. To przeze mnie musiała zrezygnować z szansy na zagraniczny grant naukowy i nie mogła rozpocząć nowego rozdziału w swoim życiu. Żaden mężczyzna nie był zainteresowany związkiem, który oznaczałby wychowywanie cudzego dziecka.
– Niedługo twoja mała stanie na nogi i będziesz miała trochę luzu –powiedziała koleżanka z troską w głosie.
– No wiem, już się nie mogę doczekać – mama odpowiedziała z udawanym śmiechem.
Starała się zawsze ukrywać swoje prawdziwe emocje. Kiedy usłyszałam tę wymianę zdań, zrozumiałam, że może kiedyś uwolnię się od jej obecności. Jak dorosnę, wynajmę mieszkanie i przestanę być dla niej problemem. Może wtedy przestanę się też zamartwiać tym, dlaczego mnie nie kocha.
Zdystansowałam się
Zaraz po zdaniu matury podjęłam decyzję o wyjeździe z miasta. Plan był taki, żeby rozpocząć studia gdzie indziej i już tam zostać na dobre. Dzięki temu uwolnię się od niej, nie będę musiała znosić jej uszczypliwych uwag ani oglądać jej twarzy, która zawsze wykrzywia się z niesmakiem na mój widok. Im byłam starsza, tym mniej zależało mi na jej aprobacie.
Skończyłam z potakiwaniem, gdy bez żadnych zahamowań oceniała mój wygląd i krytycznie odnosiła się do moich zdolności – kompletnie różnych od tych, których by sobie życzyła.
Wybrałam kierunek humanistyczny na uczelni, podczas gdy ona chciała, bym poszła na studia ścisłe. Za każdym razem gdy poruszałyśmy ten temat, wybuchała kłótnia. Każda z nas twardo obstała przy swoim stanowisku, nie dając szans na porozumienie. Na jej twarzy malowało się niezadowolenie, wściekłość i wzburzenie, a ja kipiałam chęcią odwetu.
Mama poznała jakiegoś faceta
Zrealizowałam swój zamiar i odcięłam się od mamy. Dostałam się tam, gdzie chciałam studiować, więc zamieszkałam w akademiku, który był jakieś 200 km od domu. Robiłam wszystko, żeby kontaktować się z nią jak najrzadziej. Okazało się, że mój wyjazd miał pozytywny wpływ na mamę – spotkała kogoś wyjątkowego.
Muszę przyznać, że Marek był naprawdę w porządku – ciągle zapraszał mnie, zupełnie nie wiedząc o tym, jak bardzo napięte są moje stosunki z matką. Często się zastanawiał, dlaczego nigdy nie chcę przyjeżdżać do nich na wakacje czy ferie. Dziwiło mnie, że nie zauważał kompletnego braku zaangażowania ze strony mamy, która tylko milczała i zrzucała na niego cały ciężar utrzymywania kontaktów rodzinnych. Jak można być tak ślepym i nie widzieć jej totalnej obojętności?
O dziwo, lubiła mojego męża
Czas mijał, a spotkania z mamą można było policzyć na palcach jednej ręki – widziałyśmy się tylko na moim ślubie i podczas pogrzebu Marka, który odszedł tak nagle.
– Mamo, co powiesz na to, żeby zostać z nami na jakiś czas? Nie powinnaś teraz być sama, dobrze by ci zrobiło trochę towarzystwa –zaproponował ciepłym głosem Rafał.
Pomysł zamieszkania razem z mamą jakoś mnie nie przekonywał, a ona też nie kwapiła się do takiego rozwiązania.
– Dziękuję ci za troskę, ale poradzę sobie bez pomocy. Wszystko będzie dobrze – delikatnie ścisnęła jego rękę i skierowała się do bramy cmentarnej, ignorując pozostałych obecnych.
Właśnie taką chciałabym ją pamiętać. Ciepłą i opiekuńczą.
– Nieźle sobie poradziłeś, zdobywając jej przychylność. To naprawdę coś – powiedziałam, nie kryjąc sarkazmu. – Kompletnie nie rozumiem, jakim cudem ci się udało. Ja nigdy nie zdołałam przebić się przez ten jej lodowaty pancerz.
– To tylko pozory. Jestem pewien, że twoja mama bardzo cię kocha. Przecież to naturalne, że rodzicielka kocha swoje dziecko – odparł łagodnie Rafał.
Rafał nie wiedział, jak to jest być niechcianym. Nie poznał smaku odrzucenia ani bólu, który ja musiałam znosić. On od pierwszego dnia był otoczony czułością najbliższych, którzy z radością czekali na jego przyjście na świat. Kiedy się urodził, nikogo nie pozbawił marzeń, nikomu też nie przekreślił planów na przyszłość.
Miałam swoje życie
Kiedy wyszłam za Rafała, zostawiłam za sobą poprzednie życie i skupiłam się na roli żony, a później także mamy małego Piotrusia. Mój mąż nie mógł zrozumieć, dlaczego praktycznie nie utrzymuję kontaktu z moją matką.
Unikałam konkretnych odpowiedzi, zbywając go ogólnikami. Choć nie dopytywał, czułam na sobie jego badawczy wzrok –wiedziałam, że próbuje rozgryźć mój sekret. Wszystko wyszło na jaw w dniu, w którym Rafał sprowadził moją matkę do naszego mieszkania.
Nie chciałam się nią zajmować
Doznała urazu biodra i musiała przejść operację, a potem długą rehabilitację. W tej sytuacji potrzebowała stałej opieki innych. I oczywiście, kto miał się zająć schorowaną matką?
Sprawowałam nad nią opiekę, starając się być miła i ukrywać swoje prawdziwe uczucia pod maską uprzejmości. Wewnątrz gotowałam się z wściekłości, że znowu muszę mieć z nią do czynienia. Leżała na łóżku, świdrując mnie wzrokiem i milcząc jak zaklęta, ale wiedziałam dokładnie, jakie ma o mnie zdanie. W jej mniemaniu byłam kompletnie bezużyteczna.
Na początku siedziała cicho, ale kiedy zobaczyła, że zięć jest wobec niej życzliwy, znów zaczęła się wtrącać. Z troski o moje dobro dawała mi znać, że daleko mi do perfekcji i powinnam nad sobą sporo popracować.
Kiedy zakończyła leczenie po operacji, szybko wyzdrowiała i przeniosła się z powrotem do swojego mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, żegnając się z nią, bo wiedziałam, że przez następne lata nie będę musiała mieszkać z nią razem.
Wiem, że to nie potrwa wiecznie, bo kiedyś znowu się tu zjawi. Kiedy przyjdzie czas, będzie potrzebowała kogoś do pomocy – a kto lepiej zaopiekuje się matką niż własne dziecko? Z czasem nawet Rafał pojął, dlaczego zerwaliśmy kontakt z mamą. W końcu zobaczył, jaka jest naprawdę.
Karolina, 31 lat
Czytaj także: „Dorosłe dzieci doją mnie z kasy i nie widzą w tym nic złego. Musiałam w końcu dać im nauczkę”
„Gdy oświadczyłam, że nie chcę mieć dziecka, mąż uznał, że mnie nie potrzebuje. Zmienianie pampersów to nie moja bajka”
„Ufałam przyjaciółce i zdradziłam jej mój największy sekret. A teraz przez nią wszyscy wytykają mnie palcami”