„W moim domu to żona nosiła spodnie. Ona zarabiała fortunę, a ja niańczyłem dzieci i prosiłem się o pieniądze na chleb”

Zmartwiony mężczyzna 50 fot. iStock by Getty Images, Tetyana Halanchak
„Nie opowiadałem rodzicom o tym, jak wygląda nasza sytuacja z pieniędzmi. Wolałem przemilczeć fakt, że za każdym razem musiałem zwracać się z prośbą do Joli o kasę na każdy drobiazg. Co prawda zawsze się zgadzała, ale to nie było normalne”.
/ 11.01.2025 14:30
Zmartwiony mężczyzna 50 fot. iStock by Getty Images, Tetyana Halanchak

Muszę się przyznać, że nie pasuję do klasycznego obrazu faceta, który zaliczył te trzy sztandarowe rzeczy – dom, drzewo i potomka męskiego. Z tej listy udało mi się tylko zostać ojcem chłopaka. To moja połówka była tą, która przynosiła do domu grubą kasę, podczas gdy ja zajmowałem się naszymi pociechami. I wiecie co? Wszystko szło świetnie... do czasu pewnych wydarzeń.

Marzyłem o byciu artystą

Matka często powtarzała, że bujam w obłokach. Może faktycznie coś w tym było? Moja starsza siostra całkowicie poświęciła się karierze, skończyła ekonomię na studiach zaocznych, poślubiła bogatego faceta z sąsiedniej miejscowości i nim się obejrzeliśmy, rozkręcili sieć sklepików, postawili wspaniałą chatę i dochowali się pary potomstwa.

– Ale przecież ta cała ekonomia to same nudy – tłumaczyłem mamie, gdy przyszło mi wybrać swoją życiową ścieżkę.

Mama i tata uważali, że najlepiej będzie, jak zdecyduję się na zawód dający szansę na szybkie stanięcie na własnych nogach i zapewnienie bytu przyszłej rodzinie.

– A wiesz, ile można zarobić jako hydraulik? I roboty ma od groma! Jak nam się ostatnio rura pod zlewem popsuła, to facet miał tak zajęty grafik, że dotarł dopiero po trzech dniach! – marudziła.

Słuchałem, jak mama wymienia kolejne zawody – wspominała o elektryku, prawniku, pracowniku banku i kilku innych specjalnościach. Gdybym naprawdę mógł wybrać cokolwiek, to moim największym marzeniem byłaby praca w cyrku albo szkolenie dzikich zwierząt. Zdawałem sobie jednak sprawę, że to nierealne plany, dlatego już dawno ukierunkowałem się na dziedziny związane ze sztuką. Myślałem o rysowaniu ilustracji do książek, projektowaniu reklam, a przede wszystkim o tworzeniu komiksów. Kto wie, może kiedyś wymyśliłbym bohaterów, których poznałby cały świat.

Ojciec mnie nie rozumiał

– Synu, co ty bredzisz? Nigdy się na to nie zgodzę! – wykrzyknął ojciec, gdy powiedziałem mu o swoich planach studiowania na ASP.

Mama trąciła go lekko łokciem, co trochę go ostudziło.

– Nie chodzi o to, że żałujemy ci kasy. Mamy odłożone pieniądze na porządne studia i początek twojej kariery, ale nie będziemy wspierać takich pomysłów. Nie zamierzamy zmarnować tych oszczędności, więc jak chcesz to robić, musisz dać sobie radę bez naszej pomocy.

Po paru dniach doszedłem do wniosku, że nie warto się kłócić i zgodziłem się z ich argumentami odnośnie studiów na architekturze. Chociaż początkowo nie byli do końca zadowoleni, w końcu pogodzili się z myślą, że zostanę architektem. Nie chcąc narażać się na wycofanie obiecanego wsparcia finansowego, zataiłem przed nimi fakt, że równolegle uczęszczam na zajęcia z rysunku.

Nie dorobiłem się fortuny

Na studiach robiłem tylko tyle, żeby nie zostać wyrzuconym – cały mój zapał szedł na zajęcia poza uczelnią. Okazało się, że mam do tego smykałkę i niedługo potem zacząłem łapać pierwsze projekty. Ludzie byli zadowoleni z moich usług, bo podchodziłem do każdego rysunku z ogromną pasją i dbałością o szczegóły, jakby to były moje własne dzieła. Niestety, mimo to nie przekładało się to na wysokie zarobki.

– Słuchaj stary, musisz sobie uświadomić, że w tej branży nie ma miejsca na przesadny perfekcjonizm. To po prostu rzemiosło – tłumaczył mi kumpel, który bez przerwy produkował kolejne szkice i projekty, a zaraz po studiach złapał robotę w topowym biurze.

– Ależ ślicznie – mama zawsze reagowała z entuzjazmem na moje dzieła.

Ale gdy tylko słyszała, ile mi zapłacili, momentalnie zmieniała ton.

– No i z czego zamierzasz się utrzymać?

Te ciągłe pogadanki zaczynały mnie wykańczać. Ludzie kompletnie nie rozumieją, że za sukces w sztuce trzeba zapłacić pewną cenę. Przecież kiedyś wielcy artyści gnieździli się w lodowatych strychach i przymierali głodem, a dziś młodzież uczy się o nich na lekcjach. Co w tym złego, że też chcę trochę pocierpieć? Jasne, nie układało mi się z kobietami – wszystkie kręciły głową na widok spłukanego gościa z głową w chmurach, ale co tam. Wierzyłem, że w końcu pojawi się ta wyjątkowa osoba, która zaakceptuje mnie bez żadnych warunków.

Wreszcie poznałem tę jedyną

Dokładnie tak, jak przewidywałem. Na targach, gdzie pokazywałem swoje prace, natrafiłem na Jolkę. Stanęła przed moim stanowiskiem, patrząc na stado latających słoni, które narysowałem jako szkic do pewnej historii.

– Gdybym mogła znów być dzieckiem i czytać książkę z takimi obrazkami… – odezwała się pierwsza.

Sam już nie wiem – może faktycznie jej się te słonie spodobały, albo po prostu chciała ze mną poflirtować. Tak czy inaczej, przegadaliśmy bite kilka godzin. Przez to kompletnie nie zwróciłem uwagi na innych potencjalnych kupców i nie sprzedałem tego dnia ani jednego obrazu.

– Wiesz co? Gdybyś był moim mężem, nie musiałbyś się przejmować zarabianiem. Sama bym nas utrzymała, skoro masz taki talent – stwierdziła Jola, kiedy pomagała mi zamknąć stanowisko.

To mnie nagle olśniło, chociaż wcześniej nawet przez chwilę o tym nie myślałem...

A gdzie dokładnie pracujesz?

Kiedy później rozmawiałem z rodzicami o poznanej dziewczynie, nie potrafiłem sobie przypomnieć jej stanowiska po angielsku, więc wyjaśniłem krótko:

– Jola jest zatrudniona w zagranicznym banku i zajmuje się obsługą finansową wielkich firm.

Ten układ był idealny

Mimo że nadal nie rozumiem szczegółów jej zawodu, doskonale wiem, ile zarabia – a są to kwoty robiące wrażenie. Kiedy przeprowadziliśmy się do jej nowego mieszkania, wręczyła mi kartę do bankomatu. Chciała, żebym nie przejmował się tym, że moje zarobki są niższe i czuł się swobodnie...

Można powiedzieć, że pojawiła się w moim życiu jak anioł! I nie pomyślcie sobie, że byłem cwaniakiem, który chciał się po prostu urządzić za jej pieniądze. Łączyło nas prawdziwe uczucie i oboje byliśmy zadowoleni z takiego podziału ról. Jola odnosiła sukcesy w branży finansowej i zapewniała nam utrzymanie, a ja mogłem powoli rozwijać swoje umiejętności, zajmując się jednocześnie sprawami domowymi.

Wraz z pojawieniem się najpierw Adasia, a następnie – po roku – Marcysi, Jola uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie mój powrót do domu i zajęcie się maluchami, podczas gdy ona wznowi swoją karierę zawodową.

Nie ma sensu szukać niani, skoro jesteś najlepszym opiekunem, jakiego nasze dzieci mogłyby mieć – powtarzała.

Wprawdzie wciąż brałem drobne projekty, ale zarabiane kwoty były tak niewielkie, że ledwo starczałyby na najprostsze drobiazgi. Nie mówiłem rodzicom całej prawdy o naszych finansach. Nie chciałem ich martwić tym, że muszę prosić żonę o kasę na podstawowe zakupy, włącznie z chlebem. Co prawda Jola zawsze się zgadzała, ale nasza sytuacja odbiegała od standardowego układu w związkach.

Wstydziłem się przed rodziną

Jednocześnie zależało mi, żeby nie zepsuć ich przekonania o moim życiowym powodzeniu. Gdy mama i tata oglądali nasze auto, byli u nas w mieszkaniu i przeglądali zdjęcia z wakacji, w pewnym momencie ojcu wyrwało się:

– Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że te twoje rysunki zaprowadzą cię tak wysoko.

Postanowiłem nic nie wyjaśniać. Za to znajomi z uczelni, z którymi spędzałem sobotnie wieczory, nie owijali w bawełnę. Jola uznała, że należy mi się odpoczynek i w takie dni organizowała opiekunkę do dziecka.

– Daj spokój, przecież nie wmówisz nam, że sam zarabiasz na rodzinę.

– Niedawno zaprojektowałem logo firmowe dla przedszkola, które właśnie powstało – odpowiedziałem. – Wykorzystałem motyw ze słonikami w locie, które kiedyś wpadły Joli w oko.

– Taa, pewnie zarobiłeś na piwko – rzucił z przekąsem Sebastian, a potem zapytał. – A nie boisz się, że jak dzieciaki dorosną, to twoja małżonka stwierdzi, że już jej nie jesteś potrzebny i cię zostawi?

– Znasz przecież Jolę. Gdy mowa o rodzinie, zachowuje się jak prawdziwa lwica i zrobi wszystko, żeby ją chronić – powiedziałem bez wahania.

Dzieci rosły, a czas mijał

Nasze pociechy zawsze były dla mnie najważniejsze. Zapisywałem je na język angielski, zachęcałem do aktywności fizycznej i co roku na ferie zabierałem na stok. Prawdę mówiąc, to ja byłem ich głównym opiekunem. We wszystkich trudnych momentach przychodziły właśnie do mnie, pierwsze dzieliły się ze mną radościami, zawsze opatrywałem ich skaleczenia. A gdy moja Marcysia dojrzewała, to ja zajmowałem się zakupem zwyczajnych podpasek.

W wirze codziennych obowiązków nawet nie spostrzegłem momentu, kiedy dzieci dorosły – najpierw starsze, później młodsze skończyło edukację i wyprowadziło się z rodzinnego domu. Postanowiliśmy pomóc im w pierwszych krokach, wynajmując dla nich mieszkanie do czasu, aż będą mogły same się utrzymać. W końcu nikt tak dobrze jak ja nie rozumie, ile kosztuje samodzielne życie – przez tyle lat robienia zakupów zdążyłem się o tym przekonać.

– No co, pewnie im cały czas pomagacie finansowo? – z przekąsem rzuciła siostra, gdy opowiadałem jej o dzieciach. – Co słychać u Joli? A ty, Tomek, co teraz porabiasz, skoro nie musisz już zajmować się dziećmi?

– Przecież wiesz! Robię to samo co zawsze – rysuję. Nareszcie mogę poświęcić na to dokładnie tyle czasu, ile trzeba, bez gonitwy za terminem i kończenia wszystkiego na łapu-capu w dwa czy trzy miesiące.

Żona nagle się zmieniła

Pewnego dnia siedziałem przy komputerze, dopracowując projekt okładki do książki z przepisami. Wciąż nie byłem w pełni zadowolony i wprowadzałem kolejne zmiany. W głowie już widziałem siebie odbierającego wszystkie możliwe wyróżnienia na festiwalach graficznych, gdy nagle usłyszałem głos małżonki:

– Tomek, może byś się w końcu wziął za jakąś poważną robotę? Niedługo zabraknie nam kasy.

– Ale jak to, skarbie? Przecież non stop siedzę nad robotą...

Po latach naszego wspólnego życia Jola niespodziewanie spojrzała na wszystko z zupełnie nowej strony. Dotychczas układało się tak, że zajmowałem się dziećmi w domu, podczas gdy ona pracowała na utrzymanie rodziny. Teraz sytuacja się zmieniła – Adaś i Marcysia stali się bardziej samodzielni, więc moja żona zapragnęła przewrócić nasze życie do góry nogami. Przedstawiła mi swój pomysł na rezygnację z dotychczasowej, dochodowej pracy. Chciała założyć własny sklep w internecie i sprzedawać w nim ręcznie robione przedmioty pochodzące z różnych stron świata.

– Musisz wiedzieć, że początki będą trudne i przez jakiś czas nie będę przynosić do domu pieniędzy. Taki interes potrzebuje czasu, by stanąć na nogi. Poza tym muszę mieć środki na wyjazdy, podczas których będę szukać produktów do sklepu.

Planowała wynająć nasz piękny dom, żeby opłacić swoje wojaże. Ja w tym czasie miałem zamieszkać w małym mieszkaniu należącym wcześniej do jej cioci. Niby wspaniałomyślnie zostawiła mi dostęp do wspólnego konta bankowego, ale przecież jej pensja z banku już tam nie będzie trafiać. Miałem wrażenie, że po prostu mnie porzuca.

Chciałem złożyć papiery rozwodowe, jednak Jola stanowczo oświadczyła:

– Zostańmy małżeństwem, będziemy płacić mniejsze podatki i dostaniemy lepsze warunki ubezpieczenia.

W końcu mam za swoje

I teraz mieszkam w kawalerce, z której mogę podziwiać widok na osiedlowe śmietniki. Ciągle tworzę rysunki, a żeby dorobić trochę grosza zajmuję się hydrauliką – okazało się bowiem, że mam to po tacie w genach. Z Jolką widuję się sporadycznie. Przez długi czas myślałem, że to ja byłem sprytny w naszym związku, ale rzeczywistość pokazała co innego – to ona wykorzystała naszą relację do zrealizowania swoich celów zawodowych i założenia rodziny.

W pewnej książce, którą miałem okazję zilustrować, znalazłem fragment mówiący o tym, jak ważne jest, by kobiety miały własne pieniądze. Szkoda tylko, że nikt nie wspomniał o tym samym w kontekście mężczyzn. Na szczęście udało mi się wychować moje dzieci na dobrych ludzi. Teraz wiedzie im się coraz lepiej, także finansowo – wpadają z zakupami dla taty, mówiąc że byli akurat w sklepie, a w niedziele zapraszają mnie na wspólne obiady.

Tomasz, 50 lat

Czytaj także:
„Mąż próbował mnie ustawiać do pionu, ale mu nie wyszło. Teraz jest na każde moje zawołanie, bo to ja rządzę w domu”
„Z córką zawsze miałam na pieńku, a syna rozpieszczałam bez opamiętania. Życie mnie za to pokarało”
„Dostałam w spadku dom po obcym facecie. Cieszyłam się tylko przez chwilę, bo odkryłam, w jakim kłamstwie żyłam”

Redakcja poleca

REKLAMA