Tuż po moich siedemnastych urodzinach życie postawiło na mojej drodze Wiktora. Choć był ode mnie starszy o pięć lat, ta różnica wieku tylko zwiększała jego atrakcyjność w moim odczuciu. Podziwiałam go za umiejętność radzenia sobie w życiu i wewnętrzny spokój. Chłopcy w moim wieku nawet nie wiedzieli, jak sprawić, by dziewczyna czuła się wyjątkowa i doceniana. Za to Wiktor... on dokładnie wiedział, jak sprawić, by kobieta czuła się jak księżniczka.
Doskonale pamiętam moment, kiedy dostałam zaproszenie do jego domu na spotkanie z rodziną. Mieszanka ekscytacji i stresu kompletnie mną zawładnęła. Z całych sił starałam się wypaść jak najlepiej – ubrałam się w swoją ukochaną kreację i pilnowałam, żeby wyrażać się bardziej elegancko niż zazwyczaj.
To mi dało do myślenia
Jego rodzice wydawali się naprawdę sympatyczni. Matka przygotowała świetne ciasto domowej roboty, nalała nam gorącej herbaty i szczerze interesowała się moją rodziną oraz planami na przyszłość. Wszystko układało się idealnie do momentu, kiedy pojawiła się jego siostra. Była niemiła i wciąż pytała, czy Dowódca (tak określała Wiktora) już zaczął mi rozkazywać. Kiedy spytałam, skąd wzięło się to przezwisko, odpowiedziała bez ogródek. Powiedziała wprost, że jej brat lubi rządzić i zawsze uważa, że wie wszystko najlepiej.
Po uwadze od rodziców Wiktora na temat jej nieodpowiedniego zachowania, po prostu wyszła z pomieszczenia bez słowa. Jednak to, co powiedziała, nie dawało mi spokoju przez długi czas. W codziennych sytuacjach nigdy nie zauważyłam, żeby Wiktor tak się zachowywał. Szczerze mówiąc, wydawał mi się uprzejmym i inteligentnym człowiekiem – nawet mądrzejszym ode mnie. Nic więc dziwnego, że bardzo liczyłam się z jego zdaniem.
Byłam zakochana
Po rozmowie z mamą o tym wszystkim, usłyszałam od niej, żebym uważała na siebie. No ale kto by się przejmował takimi przestrogami będąc po uszy zakochanym? Kiedy dostałam od Wiktora propozycję małżeństwa, czułam się jakbym była w niebie! Nie mogłam się doczekać swoich osiemnastych urodzin – wtedy wreszcie moglibyśmy wziąć ślub.
Co jakiś czas mama pytała, jak się układa między nami. Teraz żałuję, że w ogóle wspominałam jej o tej nieprzyjemnej sytuacji przy stole, kiedy siostra Wiktora opowiadała te wszystkie rzeczy. Miałam poczucie, że od tamtej pory patrzy na mojego narzeczonego przez filtr tych wszystkich oskarżeń, które padły z ust jego siostry.
Zauważyłam różnice między nami
Zaraz po tym, jak skończyłam 18 lat, ruszyły przygotowania do ślubu. Trzeba było ogarnąć mnóstwo rzeczy – znaleźć odpowiednią salę weselną, ustalić listę gości, zdecydować kto będzie świadkami, pomyśleć o kwiatach i wybrać zaproszenia.
– Wyluzuj – powiedział Wiktor, próbując rozładować moje zdenerwowanie. – Wszystko będzie pod kontrolą.
Niedługo później dostrzegłam, że mocno się od siebie różnimy. To był pierwszy sygnał ostrzegawczy, ale byłam wtedy zbyt naiwna, żeby się tym przejąć. Co więcej, wydawało mi się, że spotkało mnie wielkie szczęście! Oddałam mu całkowitą kontrolę nad wszystkim i nie musiałam się niczym martwić, bo to on zajmował się podejmowaniem wszelkich decyzji.
Ten ślub nie zachwycał mnie tak jak powinien. Mąż wykreślił z listy zaproszonych kilka bliskich mi osób, wybrał naprawdę ciasną i niedrogą salę, a jakby tego było mało – zapomniał o torcie! Przecież wesele bez niego to kompletna porażka! Gdy próbowałam mu to wszystko wytłumaczyć, zareagował oburzeniem. Stwierdził, że go ranię, nie doceniając jego starań przy organizacji. Zarzucił mi także, że zrzuciłam na niego cały ciężar przygotowań, a teraz jeszcze mam pretensje!
Moje zdanie się nie liczyło
Stwierdziłam, że odpuszczę sobie całą tę szopkę. W końcu wesele to tylko duża impreza dla znajomych i rodziny. Liczyło się to, że będziemy już zawsze razem. Szybko jednak dostrzegłam różnice w naszych oczekiwaniach co do wspólnej przyszłości. Na miodowy miesiąc pojechaliśmy w góry, chociaż zawsze chciałam spędzić ten czas nad morzem.
On planował, że zamieszkamy w przestronnym domu jego rodziców, mimo że od samego początku jasno mówiłam o własnym mieszkaniu. Wyobrażał sobie, że zostanę kurą domową, a ja przecież chciałam się dalej kształcić i później znaleźć dobrze płatną pracę.
Byłam zrozpaczona
Czasami czułam się tak przybita, że łzy same cisnęły mi się do oczu. Według niego mogłam mieć własne przemyślenia, ale koniec końców tylko jego opinia się liczyła. Twierdził przecież, że skoro to on jest głową naszego związku, to wszystkie decyzje należą do niego.
Kiedy zaczynaliśmy życie jako małżeństwo, ciągle mu ustępowałam, przez co chyba uznał, że może mi rozkazywać. Przejął kontrolę nad każdym aspektem naszego życia – sam ustalał menu posiłków, wybierał dokąd pójdziemy razem, decydował co oglądamy w telewizji i jak ma wyglądać sprzątanie w mieszkaniu. Miałam już tego kompletnie dosyć i myślałam o zabraniu swoich rzeczy i powrocie do domu rodziców, gdzie traktowano mnie z należytym szacunkiem. W końcu zrozumiałam, dlaczego Ala, jego siostra, próbowała mnie ostrzec przed ślubem. Teraz było dla mnie jasne, skąd wzięło się przezwisko Dowódca, którym go określała.
Spotkałam się ze szwagierką
Myśli o szwagierce nie dawały mi spokoju. Byłam pod wrażeniem tego, jak skutecznie potrafiła się przeciwstawiać rozkazom Dowódcy i żyć po swojemu. Czasami zastanawiałam się, czy może podczas tych wszystkich lat pod jednym dachem nie rozgryzła jego słabego punktu?
Podjęłam decyzję o spotkaniu się z nią. Istniała szansa, że pomoże mi znaleźć sposób na wyrwanie się z tej pokręconej sytuacji. Przeczuwałam, że jeśli nic nie ulegnie zmianie w naszych relacjach, moje małżeństwo wkrótce dobiegnie końca.
Zadzwoniłam do niej i zaproponowałam, żebyśmy się zobaczyły. W słuchawce rozległ się tylko drwiący śmiech – tak jakby od początku wiedziała, że właśnie to zrobię. Powiedziałam potem Wiktorowi nieprawdę, że idę na kawę z przyjaciółką. Dokładnie tak jak się spodziewała Ala, wcale mu się to nie spodobało.
Kiedy zaczął wypytywać szczegóły mojego wyjścia, po prostu zignorowałam pytania, zgodnie z wcześniejszą radą. Wolałam nie wspominać o Ali, bo wiedziałam, że znowu zacząłby ją obwiniać o zły wpływ na mnie – to było jego ulubione zajęcie. Dotarłam do umówionej restauracji, gdzie zastałam już czekającą na mnie szwagierkę.
Nie była zdziwiona
– I jak tam? Dowódca daje ci się we znaki? – zapytała z figlarnym uśmieszkiem, a ja poczułam wątpliwości, czy aby na pewno słusznie robię, omawiając problemy z moim mężem akurat z jego siostrą.
Nawet nie podejrzewał, co chodzi mi po głowie – na pewno by mu się to nie spodobało. Ale co miałam zrobić? Musiałam działać, żeby coś zmienić w naszym małżeństwie.
– Wiesz co? Miałaś rację, jeśli chodzi o to, jak bardzo on lubi rządzić. Kompletnie nie interesuje go to, co mam do powiedzenia.
– No tak, Wiktor zawsze wie najlepiej i nikogo innego nie słucha.
– On zawsze się tak zachowywał?
– Właśnie tak, odkąd pamiętam. Próbowałam cię ostrzec, zanim za niego wyszłaś, ale nie chciałaś słuchać.
– Myślałam, że przesadzasz w tych opowieściach. Dopiero teraz widzę, że mówiłaś prawdę. Choć to już nic nie zmieni. Słuchaj... Alu. Zauważyłam, że potrafisz go okiełznać – powiedziałam ostrożnie. Schlebianie jej było częścią mojego planu. Musiałam ją jakoś nakłonić do otwartej rozmowy.
– No tak – odparła z dumą, popijając mrożoną kawę. – Opracowałam kilka sposobów...
– Koniecznie musisz mi opowiedzieć!
Dała mi kilka rad
Ala wybuchnęła śmiechem i rozpoczęła szczegółowe tłumaczenie, jak powinnam kierować związkiem z jej bratem. Słowa sypały się z niej bez przerwy. Spodziewałam się takiego scenariusza, więc uważnie słuchałam każdej jej wskazówki. Pierwszą rzeczą, którą mi doradziła, było pozbycie się irracjonalnego strachu, że Wiktor odejdzie, gdy nie będę spełniać wszystkich jego zachcianek.
Za każdym razem, gdy się kłócimy, poradziła mi, żebym nie odpuszczała i trzymała się swojego stanowiska. W ten sposób to on będzie musiał się postarać o to, żebym zmieniła zdanie. Dodatkowo wspomniała, że powinnam dbać o własny czas – nie mam obowiązku odbierać od niego każdego telefonu, jeśli jestem czymś zajęta. Nie powinnam też przerywać swoich spraw tylko po to, by mu w czymś pomóc.
Najważniejsze okazało się przejęcie kontroli nad własnym życiem – spotykanie się z przyjaciółmi bez pytania Wiktora o zgodę, podejmowanie samodzielnych decyzji o menu czy wyborze filmu do obejrzenia.
Te sytuacje wcale nie były ekstremalne, ale pokazały mi jak bardzo jestem ograniczona w związku z moim mężem. Większość kobiet nawet się nie zastanawia nad takimi sprawami – po prostu je robi. A dla mnie to były trudne kroki, przed którymi czułam strach.
Wzięłam głęboki wdech i wyraziłam swoją ogromną wdzięczność Ali. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że teraz muszę działać inaczej. Jeśli tego nie zrobię, zostanę na stałe podporządkowana Wiktorowi, zamiast być jego równą partnerką.
Wprowadziłam własne zasady
Podczas drogi do domu zatrzymałam się w sklepie na niewielkie zakupy. Kiedy dotarłam do mieszkania, od razu zajęłam się robieniem obiadu, nie tłumacząc się ani nie opowiadając o tym, gdzie i z kim spędziłam czas
– O co ci chodzi? – zapytał zdumiony.
– Szykuję coś do jedzenia – rzuciłam nonszalancko. – A ty w tym czasie mógłbyś się zająć sprzątaniem.
Wiktor patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale zignorowałam jego reakcję. „Nie muszę się z niczego tłumaczyć! To przecież nic niewłaściwego!" – powtarzałam sobie w myślach, by nie wpaść znowu w stare nawyki. Wiktor kręcił się po kuchni, co rusz dopytując o dzisiejszy obiad.
– Na obiad będą kotlety mielone i mizeria. A teraz przestań mi przeszkadzać! – rzuciłam ostro, licząc że wreszcie da mi spokój.
Stopniowo wprowadzałam nowe zasady. Zamiast konsultować wszystko z Wiktorem, po prostu mówiłam mu o swoich decyzjach. Przyznaję szczerze, że początki nie były łatwe. Często bałam się, że Wiktor wkurzy się i wykrzyczy coś w rodzaju: „Mam tego dosyć, wyjeżdżam!". W takich momentach przypominałam sobie jednak opinię Ali, że to tylko niepotrzebny strach. Dlatego zdecydowałam, że nie pozwolę tym obawom sobą rządzić.
To nie było takie trudne
Z biegiem czasu zrozumiałam, że nie mogę zatrzymać kogoś na siłę – gdyby naprawdę chciał odejść, to żadne moje działania by go nie powstrzymały. Pomyślałam sobie – przeżyję to. Kontynuowałam więc wprowadzone wcześniej zmiany, podczas gdy mój małżonek powoli akceptował fakt, że nie może już rządzić każdym aspektem mojego życia.
Stawiał opór, lecz szybko zorientowałam się, że kiedy wpadał w złość, musiałam stanowczo reagować. To wskazówki jego siostry pomogły nam uratować relację. Z czasem Wiktor zrozumiał, że należy mi się szacunek i zaczął liczyć się z moimi opiniami. Właśnie mija nam dziesięć lat po ślubie. Mamy teraz dwoje dzieci. Regularnie wpada do nas Ala, która stała się moją najbliższą powierniczką.
Na Gwiazdkę Ala podarowała Wiktorowi koszulkę, na której widniał napis "Dowódca jest tylko jeden!". Gdy ją zobaczył, najpierw zrobił wielkie oczy, a potem roześmiał się serdecznie. Z wyraźną satysfakcją założył prezent, żartobliwie dodając, że teraz brakuje mu już tylko czapki kapitańskiej dla swojej żony.
Malwina, 29 lat
Czytaj także: „Żona traktowała mnie jak śmiecia i tępaka. Zatkało ją, gdy wreszcie zrobiłem coś wbrew jej rozkazom”
„Nie chciałem dać dzieciom kasy na ferie zimowe. To miała być lekcja dla nich, a sam dostałem po łapach”
„Nikt nie chciał zmieniać dziadkowi pampersów, ale spadek chcieli wszyscy. Dał im nauczkę w testamencie”