„W młodości byliśmy z bratem nierozłączni. Gdy dostaliśmy spadek, nasze żony skłóciły nas ze sobą na 20 lat”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Staraliśmy się nie wtrącać, kiedy nasze małżonki toczyły spory. Dopóki mogliśmy, usiłowaliśmy łagodzić te konflikty. Jednak gdy odeszli dziadkowie, babcia parę miesięcy po dziadku, rozpętała się prawdziwa wojna. Naturalnie poszło o kasę”.
/ 03.06.2024 21:15
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Mimo że Adam jest moim bratem, dzieli nas niewielka różnica wieku – raptem nieco ponad rok. Dawniej stanowiliśmy zgrany, wręcz nierozłączny duet. Wspólnie kopaliśmy piłkę na boisku, a kiedy złapaliśmy bakcyla na punkcie koszykówki i NBA, to też zaczęliśmy razem doskonalić rzuty do kosza.

Byliśmy bardzo zżyci

Gdy byliśmy w siódmej i ósmej klasie, przyszedł czas na nasze pierwsze zauroczenia. Jak na złość, obaj zadurzyliśmy się w tej samej dziewczynie. Aneta miała zjawiskowo długie włosy w kolorze kasztanowym i hipnotyzujące zielone oczy. Z jej powodu po raz pierwszy w życiu naprawdę się posprzeczaliśmy. Na całe szczęście sprawa rozwiązała się sama – Aneta związała się z Pawłem, który chodził do innej klasy. Obaj przeżywaliśmy zawód miłosny. To doświadczenie na nowo nas do siebie zbliżyło.

W liceum graliśmy ramię w ramię w szkolnej drużynie koszykarskiej. Sesje treningowe, eskapady i balangi – wszystko robiliśmy razem. I tak jakoś wyszło, że obaj straciliśmy głowę w tym samym momencie, aczkolwiek na całe szczęście dla innych lasek. Ja zakochałem się w Basi, a Adam stracił głowę dla Lidki.

Układaliśmy sobie życie

Basia po maturze przeniosła się do innej miejscowości, żeby tam studiować – i na tym nasze kontakty się urwały. Adam spotykał się z Lidką jeszcze przez dwa lata. W końcu rzucił ją i związał się z Elą, swoją przyszłą małżonką. Ślub wzięli tuż po skończeniu studiów. Jasne, że byłem drużbą. Podczas przyjęcia weselnego zapoznałem rodziców z Anią – swoją wybranką. Nasz ślub odbył się po półtora roku później.

Synowie moi i brata, Janek i Tomek, przyszli na ten świat niemal w tym samym czasie. Znów mogliśmy cieszyć się swoim towarzystwem przez długie godziny. Częste wypady w weekendy, wyjazdy na urlopy.
Babcia z dziadkiem mieli ogródek działkowy poza miastem. Gdy byliśmy mali, na tej działce stał tylko drewniany schowek z łopatami i grabiami. Przyjeżdżaliśmy tam na pikniki, pokopać piłkę. Kiedy dziadek przeszedł na emeryturę, wziął się za stawianie altanki.

Dziadkowie zrobili nam prezent

Prezent dla całej rodziny czekał, kiedy Janek i Tomek skończyli kolejny rok szkoły. Babcia i dziadek postanowili spożytkować fundusze, które otrzymali w spadku po dalekim krewnym. Na terenie swojej posesji postawili dwa domki rekreacyjne – jeden przeznaczyli dla mojej familii, a drugi dla rodziny mojego brata.

– Nareszcie mam tę działkę z głowy, od teraz należy do was – zakomunikował dziadek.

Zdecydowaliśmy się na wyprawę w tamto miejsce podczas długiego weekendu majowego. Jechali nasi rodzice, a także mój brat Adam wraz ze swoją rodziną i ja ze swoimi najbliższymi. Domki, w których mieszkaliśmy, wyglądały identycznie – każdy miał dwa pokoje, aneks kuchenny połączony z salonem oraz niewielką łazienkę. Różniły się jedynie kolorem elewacji: pierwszy pomalowany był na zielono, a drugi na niebiesko.

Wpadaliśmy tam co weekend, a niekiedy zostawaliśmy nawet na część wakacji. Dziewczyny, Ania i Elżbieta, powoli doprowadziły domki do porządku. Moi bliscy zajęli tę pomalowaną na zielono, a familia Adama ulokowała się w błękitnym domku. Nasi synowie i tak za każdym wybierali to jeden, to drugi budynek.

Zaczęły się pretensje

Ela wpadła na pomysł, żeby urządzić na działce babski wieczór dla koleżanek z roboty. Dla mnie to nie był kłopot, ale Anka zrobiła focha.

– Ej, ale my mieliśmy jechać na ten weekend, muszę odetchnąć świeżym powietrzem – powiedziała, chociaż wcześniej nic mi o tym nie mówiła.

Jakoś ją przekonałem, żebyśmy przełożyli wyjazd o tydzień. Zgodziła się, ale bez entuzjazmu. Gdy w końcu znaleźliśmy się na miejscu, zaczęła doszukiwać się problemów. Krążyła po naszej chatce, ciągle narzekając.

– Spójrz tylko, porysowana ściana. I brak szklanki. A gdzie podziało się krzesło? Wymieniamy zamki. Nie życzę sobie, aby oni dysponowali kluczem do naszego domku.

To był początek wojny

Na początku o działkę, bo wyszło na jaw, że Ela sądzi, iż zagarnęliśmy lepszy domek, ponieważ jest w nim więcej światła słonecznego, a także że marnujemy więcej energii elektrycznej i wody, a opłaty dzielimy po równo. Później już o dosłownie wszystko: kto ma lepić pierogi w święta, kto powinien zawieźć dziadka do przychodni.

Adam i ja staraliśmy się nie wtrącać, kiedy nasze małżonki toczyły spory, ale trudno było udawać obojętność. Dopóki mogliśmy, usiłowaliśmy łagodzić te konflikty. Jednak gdy odeszli dziadkowie, babcia parę miesięcy po dziadku, rozpętała się prawdziwa wojna. Naturalnie poszło o kasę.

Adam dostał w spadku kawałek ziemi, a dla mnie przeznaczyli mieszkanie. Niby wszystko okej, ale nasze małżonki miały odmienne zdania na ten temat. Moja bratowa stwierdziła, że w związku z takim obrotem spraw ja i moja żona mamy zakaz wstępu na tę działkę. I wzięła sobie za punkt honoru, żeby koniecznie pogadać u mamy na imieninach.

Nasze żony skakały sobie do oczu

– Mieszkanie nie należy do nas obojga, więc macie dwa wyjścia: albo je sprzedać, albo znaleźć lokatorów. Skoro tak, to z jakiej racji mielibyście użytkować działkę, która do nas należy?! – wrzeszczała.

– Jak to nie mamy prawa? Wstępu do własnego lokum?! Przecież znajdują się tam rzeczy, które do nas należą, meble i inny dobytek. A nie wspomniałam jeszcze o remoncie, który musiałam przeprowadzić po tym, jak urządziłaś tam imprezę ze swoimi koleżaneczkami! – wykrzykiwała Anka.

Jak to zwykle w rodzinie bywa, później nawet najmniejsza sprzeczka przeradzała się w przeszkodę nie do pokonania. Koniec ze spotkaniami. Po raz ostatni rozmawiałem z Adamem 20 lat temu, na pogrzebie taty. I to wyłącznie o tym, jak podzielić wydatki. Mamy już wtedy nie było wśród nas. Nie istniał już żaden powód, by w ogóle mieć ze sobą cokolwiek wspólnego.

Tęskniłem za bratem

Niestety, nie dotarłem na ostatnie pożegnanie Eli. Od tego samego członka rodziny dowiedziałem się również, że Tomek niedawno został ojcem. Anka odeszła ode mnie do swojego kumpla z pracy całe wieki temu. Nasz syn Janek wyjechał za granicę. Jego dzieci znałem jedynie z wideorozmów.

Któregoś razu wpadłem na pomysł, żeby zrobić generalny porządek. Grzebiąc w szafach, odnalazłem zakurzony album ze zdjęciami. Wciągnął mnie tak, że pół nocy spędziłem na przeglądaniu wspomnień.
Ja i mój brat – nierozłączni na niemal każdej fotce. Czasem z mamą i ojcem, później z naszymi małżonkami i pociechami. Gdzieś w okolicach naszej braterskiej kłótni mama chyba straciła zapał do robienia zdjęć, bo tam właśnie urywa się historia w albumie. Mniej więcej wtedy, gdy zerwaliśmy ze sobą kontakt.

To było niepotrzebne

Starałem się przywołać z pamięci, co w zasadzie wydarzyło się między nami. Przecież to nasze małżonki rozpętały to piekło. A co najdziwniejsze, posprzeczały się o kasę, która należała do mnie i Adama – to był nasz spadek. Z jakiego powodu przestaliśmy ze sobą gadać? Nie potrafiłem sobie przypomnieć niczego, co byłoby na tyle nie do wybaczenia, żeby całkowicie urwać ze sobą kontakt.

No i zostaliśmy sami, we dwóch. Doszedłem do wniosku, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Chwyciłem za telefon.

– Hej, Adam, słuchaj… Wydaje mi się, że musimy w końcu pogadać… – rzuciłem do słuchawki.

– Wszystko gra? Coś z twoim zdrowiem? Mam nadzieję, że to nic poważnego.

– Nie, nic mi nie dolega. U ciebie też chyba wszystko w porządku, co? Wiesz, ostatnio miałem chwilę na rozmyślania. I tak sobie główkowałem, co było powodem, że urwał nam się kontakt. Ale tak na wszelki wypadek chcę cię przeprosić. Jeśli myślisz, że to przeze mnie, to sorry.

– Artur, ależ skąd, to nasze żony… Rany, ale mi ciebie brakowało. Sam nie wiem, czemu wcześniej nie odezwałem się do ciebie – słychać było, jak Adamowi drży głos.

Znów mam brata

Okazało się, że mój brat wciąż jest właścicielem działki po naszych dziadkach. Dogadaliśmy się, że spotkamy się tam w weekend.

Dotarłem na miejsce przed nim. Mój klucz do bramki sprzed trzech dekad nadal działał. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że miejsce to od dawna nie miało żadnych gości. Ogrodzenie gdzieniegdzie połamane, a elewacje budynków znacznie wyblakły. Pomiędzy świerkami rozrosły się chaszcze i chwasty. Jednak na pniu wciąż zwisał kosz do gry w koszykówkę, mimo że brakowało mu siatki. Poczułem łzy pod powiekami.

Ta działka to istny wehikuł czasu, no nie? – głos Adama wyrwał mnie z zamyślenia, a jego dłoń spoczęła na moim barku. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym się pojawił. – Wieki całe tu nie zaglądałem. Jakoś przestało mi na niej zależeć. Ale wiesz co? Moglibyśmy spróbować ogarnąć ją od nowa, we dwóch. Bo dla mnie ona nadal jest nasza, wspólna. Uznajmy po prostu, że obaj nawaliliśmy po równo…

Rozmawialiśmy, aż do świtu. Przypominaliśmy sobie dawne czasy i uzupełnialiśmy luki w naszych historiach. Był czas na śmiech i łzy.

Kolejnej niedzieli wybrałem się do Adama, żeby zjeść u niego obiad. Miałem okazję poznać jego synową oraz wnuczkę. Jasiek wraz z żoną dołączyli do naszego spotkania przez Skype’a.

– Kiedy tylko skończymy remont domków, spotkajmy się wszyscy na działce – zaproponował Adam. – Jasiek, lepiej ćwicz, bo ja i Tomek rzucamy wyzwanie tobie i twojemu tacie na pojedynek!

Artur, 56 lat

Czytaj także:
„Przez 7 lat małżeństwa mąż nie zorientował się, że nie słodzę herbaty. Miał gdzieś mnie i moje potrzeby”
„Mój syn jest po 30, a zachowuje się jak smarkacz. Niczego nie bierze na poważnie, nawet własnego dziecka w drodze”
„Wpuściłem apetyczną sekretarkę do łóżka, a potem do życia. Teraz to ona rządzi mną i całą moją firmą”

Redakcja poleca

REKLAMA