„W dniu moich urodzin znalazłem się na dnie. Jeden niespodziewany telefon zmienił wszystko i dodał mi wiatru w żagle”

Mężczyzna z telefonem fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik
„Dzięki tej rozmowie spędziłem naprawdę fajny wieczór. Naszła mnie myśl, żeby wziąć się w garść i coś pozmieniać w swoim życiu. Koniec z tym ciągłym marudzeniem i narzekaniem na wszystko dookoła. Czas wziąć sprawy w swoje ręce do licha!”.
/ 17.06.2024 19:00
Mężczyzna z telefonem fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik

W dzień swoich poprzednich urodzin zorganizowałem kameralne przyjęcie, na które zaprosiłem wyłącznie siebie oraz flaszkę czystej. Odpuściłem sobie włączanie telewizji, bo nie miałem nastroju na kolejny seans filmu „Szklana pułapka”. No ile razy można to oglądać? Na koniec zrezygnowałem również ze słuchania radia, w którym didżeje zapodawali oklepane kawałki o miłości i pojednaniu. Wpędzało mnie to w kiepski nastrój, zamiast podnosić na duchu, więc odstawiłem to wszystko na rzecz wysłuchanej po raz setny płyty Patti Smith, a szampana zamieniłem na zmrożoną wódkę.

Niestety nie udało mi się uciec od przygnębiającej atmosfery – duch przemian wisiał mi nad głową niczym gęsta, dusząca mgła. Wracałem pamięcią do minionych lat i powoli pogrążałem się w melancholii, usiłując odnaleźć na osi swojego żywota punkt, w którym skierowałem się ku temu, co mam teraz. A posiadałem naprawdę niewiele.

Po prawdzie chyba miała rację

Mówiąc szczerze, poza rosnącym zadłużeniem i brakiem perspektyw, nie miałem zupełnie niczego. Nawet widok flaszki napawał mnie przygnębieniem, bo wiedziałem, że niebawem zostanie opróżniona. Niespodziewanie zadzwonił telefon, więc tym razem zdecydowałem się go odebrać, choćby tylko po to, żeby mieć z kim zamienić parę słów. Ostatnio jakoś tak się składało, że ciągle ktoś mylił mój numer z jakimś ośrodkiem odnowy, czy czymś takim. Miałem już serdecznie dosyć tłumaczenia, że nazywam się po prostu Krystian, nie używam żadnego tytułu przed nazwiskiem i nie, nie prowadzę żadnych zapisów na kursy czy szkolenia.

– Halo, czy dodzwoniłam się do Akademii Kosmicznej Mądrości? – usłyszałem sympatyczny, kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.

– A o co dokładnie chodzi?

– Dzwonię, żeby odwołać mój udział w nadchodzących, wiosennych warsztatach kosmicznych. Lepiej, żeby ktoś inny zajął moje miejsce. Moje życie to jedno wielkie bagno – kobieta po drugiej stronie słuchawki przeszła nagle do sedna sprawy.

Zaintrygowało mnie to, w jaki sposób dochodziła do takich samych konkluzji jak ja, ale wiedziałem, że muszę postępować rozważnie. Nalałem sobie szklaneczkę czystej i podchwyciłem temat.

Ludzie mają różne opinie w tej kwestii – stwierdziłem, przybliżając ku sobie szklankę. – Choć rzeczywiście, trend jest raczej zniżkowy.

Po drugiej stronie słuchawki zapanowała głucha cisza.

– Tendencja zniżkowa to chyba nic dobrego, zgadza się? – moja rozmówczyni postanowiła nie kończyć jeszcze naszej konwersacji, co przyjąłem z niemałą ulgą, bo naprawdę czułem, że potrzebuję tej rozmowy.

– Niestety, raczej kiepsko – westchnąłem. – Fajnie by było, gdyby życie było bardziej na luzie i przynosiło więcej frajdy.

– No racja – przytaknęła entuzjastycznie, ale szybko zmarkotniała – Szkoda tylko, że to tak nie działa. Nie da się ot tak, po prostu, rzucić zaklęcia i udawać, że wszystko jest cacy, kiedy wcale tak nie jest – dodała z rezygnacją w głosie.

Ochoczo przytaknąłem. Nareszcie ktoś, kto myśli podobnie jak ja.

– Potwierdzasz moje słowa? – zapytała zaskoczona. – Podczas zajęć wpajałeś nam raczej potrzebę odnalezienia w sobie kosmicznej harmonii. Odniosłam wrażenie, że zdecydowanie nie jesteś zwolennikiem wypatrywania wad i uchybień.

Wpadłem prosto w pułapkę

Westchnąłem i spojrzałem w sufit. Jak pociągnąć tę dziwną rozmowę? Przy okazji zauwazyłem, że najwyższy czas ogarnąć ten bajzel i odświeżyć ściany. Kto normalny mieszka w takim syfie?

– Halo, halo! Jesteś czy cię wcięło? – kobiecy głos wyrwał mnie z rozmyślań.

– Myślałem o tym, co wcześniej powiedziałaś – odparłem niespiesznie, gdyż moje rozmyślania również nie należały do najbardziej dynamicznych. – Przyznaję, że wprawiłaś mnie w osłupienie. W istocie, stan równowagi, harmonia wewnętrzna, poznanie samego siebie i inne tego typu kwestie. Owszem, są one niezwykle… Jakby to ująć…

– Kluczowe? – błyskawicznie podpowiedziała trafne określenie.

– Dokładnie tak – przytaknąłem entuzjastycznie. – Mają ogromne znaczenie, ale nie możemy zapominać, że nasze najbliższe środowisko nieustannie na nas oddziałuje i zwykle dzieje się to w sposób daleki od kosmicznego ładu, do którego dążymy. Bądźmy ze sobą całkiem szczerzy: to, co nas otacza, to niezły bajzel.

W kącie pokoju mój wzrok przykuł ogromny, słoneczny ślad wilgoci, którego wcześniej nie zauważyłem. Natomiast nad framugą okienną rozkwitała dwubarwna, czarno-niebieska kolonia grzybów. Zadziwiające, że wcześniej ich nie zauważyłem. Pogrążony w rozmyślaniach, zgłębiałem poziom rozwoju tego ekosystemu, podczas gdy moja rozmówczyni drążyła sens koncepcji, którą przed chwilą jej przedstawiłem.

Nie chciałem, żeby się rozłączała

– To znaczy, że nasze popaprane życie nie zawsze jest rezultatem naszych działań? – w końcu zadała pytanie.

– Bez dwóch zdań – przyznałem, odkładając szklankę. – Nawet malutkie zarodniki grzybów oddziałują na naszą psychikę, a co dopiero wkurzający szef, wnerwiający sąsiad, czy nieodpowiedni partner. A właściwie jak się nazywasz? Chyba nie usłyszałem.

Jestem Natalia – wyrecytowała swoje imię. – Ty jesteś Patryk, zgadza się?

Przez moment chciałem przytaknąć, bojąc się, że jak usłyszy prawdę to się rozłączy, ale doszedłem do wniosku, że po pierwsze – oszustwo szybko wychodzi na jaw, a po drugie – nie idzie w parze z tą cała kosmiczną harmonią.

Nie, mam na imię Krystian – potwierdziłem. – Jestem w zastępstwie za Patryka.

– Jakoś sobie ciebie nie przypominam ze szkoleń. Jesteś jego przyjacielem? – drążyła temat. – Chodzi mi o to, czy jesteście blisko?

– Jak blisko? Ja i Patryk? – zaplątałem się. – No to jest mój dobry znajomy…

– No wiesz, ludzie różnie gadają – stwierdziła Natalia. – Ale to chyba tylko takie gadanie. A wracając do naszej rozmowy, mam wrażenie, że ty do tego wszystkiego podchodzisz jakoś tak luźniej niż Patryk.

– Racja, masz rację – zgodziłem się. – Faktycznie, jestem dość wyluzowany, chociaż czasami mam poczucie, że traktuję siebie i swoje życie zbyt pobłażliwie. Powinienem zdobyć się na głębszą analizę.

Rozsiadłem się wygodnie w fotelu, kiedy nagle mój wzrok przykuł spory kłąb z kurzu wystający spod niego. Kto by chciał grzebać w tym paskudztwie gołymi rękami? Ja na pewno nie, dlatego bez ceregieli wyciągnąłem go stopą. No proszę, a to ci niespodzianka! Wyłoniła się zaginiona skarpetka, której szukałem od wieków! Szkoda tylko, że trochę za późno, bo niedawno pozbyłem się wszystkich nieparzystych skarpet. No cóż, w takim razie i ta na nic mi się nie przyda, stwierdziłem, kopiąc ją z powrotem w ciemny zakamarek.

– Wyobraź sobie, że dopiero co zerwałam z gościem, który stwierdził, że za bardzo skupiam się na sobie – wyrzuciła z siebie nagle Natalia. – Strasznie dołuje mnie ta sytuacja, rozumiesz? To chyba dlatego odpuściłam sobie te zajęcia warsztatowe.

Chyba też nie miała do kogo otworzyć ust

– Ale co to znaczy – drążyłem temat – W łóżku skupiałaś się tylko na swojej satysfakcji?

Parsknęła śmiechem zupełnie bez skrępowania, a mnie kamień spadł z serca, że nie mam do czynienia z jakąś świętoszkowatą zwolenniczką kosmicznego ładu.

– Skąd – odparła. – Pod kołdrą układało się nie najgorzej. Problem zaczął się przy bieliźnie, a dokładniej przy jej prasowaniu. Nie cierpię tego zajęcia, a myśl, że miałabym komuś majtki prasować to już dla mnie totalna przesada była. Ale teraz zaczynam mieć wątpliwości. Może faktycznie powinnam była...

– Czekaj, czekaj – wtrąciłem. – Chcesz powiedzieć, że twój chłopak chodził w idealnie wyprasowanych gaciach?

– No dobra, może nie do końca idealnie – parsknęła śmiechem. – Ale owszem, zakładał wyłącznie wyprasowaną bieliznę. Innej nawet nie tknął.

Przecież to jakieś szaleństwo – skrzywiłem się z niesmakiem.

– Serio tak myślisz?

– Daj spokój! – machnąłem ręką. – To dlaczego sam ich, do licha, nie prasował?

Sądził, że to należy do obowiązków kobiety – tłumaczyła Natalia. – Od zawsze zajmowała się tym jego matka i oczekiwał, że przejmę ten obowiązek.

– To niech mu dalej prasuje – uznałem. – Słusznie postąpiłaś, że go pogoniłaś.

– Serio?!

– No pewnie! – potwierdziłem. – To nie tak wygląda kosmiczny ład. Niech spada z tymi swoimi gaciami.

W następnym tygodniu rozpocząłem remont

Tym razem obydwoje parsknęliśmy śmiechem.

– Masz ochotę na drinka, Natalio? – zagadnąłem, wlewając do szklanki trunek.

– Chodzi ci o alkohol? – upewniła się. – Raczej nie, dzięki.

Serio? Nigdy nie pijesz? – nie kryłem zdziwienia.

– Cóż, może od czasu do czasu lampkę wina na specjalne okazje – doprecyzowała. – Ale to by było na tyle.

Westchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie miała radykalnych poglądów.

– W takim razie dziś jest moment na lampkę wina – stwierdziłem. – Ja wiem z autopsji, że to daje tymczasowe ukojenie w awaryjnych sytuacjach. Bo niby z czego składa się cała wieczność, jak właśnie nie z chwil?

Opróżniłem następną szklaneczkę i z zapałem ciągnąłem dalej swój monolog.

– W tym postępowaniu jest tylko jedna wada – odetchnąłem głęboko. – Następnego dnia trzeba za to zapłacić cenę, ale co zrobić, nic nie ma za darmo. Prawo karmy i te rzeczy. Ty wiesz o tym doskonale.

– Chyba nie mówisz serio, prawda? – zapytała z powątpiewaniem.

– Ależ skąd, Natalio. Jestem śmiertelnie poważny, ale nie musisz iść w moje ślady. Każdy sam obiera swoją ścieżkę.

Po drugiej stronie zapanowało milczenie.

– Muszę to wszystko sobie poukładać w głowie – odparła po chwili. – Strasznie się pogubiłam, ale mimo wszystko jest mi lżej na duszy niż jakieś pół godziny temu. Dzięki, że mnie wysłuchałeś i poświęciłeś mi swój czas.

– To ja ci dziękuję – odpowiedziałem. – Jakbyś kiedyś miała ochotę pogadać, to nie patrz na godzinę, po prostu zadzwoń. W najgorszym wypadku nie będę odbierać przez gigantycznego kaca.

Parsknęła śmiechem, a nasza rozmowa dobiegła końca. Generalnie, za sprawą tej pogawędki, mój wieczór okazał się całkiem przyjemny – w jakiś sposób podniosła mnie na duchu i natchnęła, żeby wziąć się w garść. Dość już tego lamentowania nad własnym losem. To ja mam oddziaływać na świat wokół mnie, a nie odwrotnie, do licha.

Szczerze mówiąc, coś we mnie drgnęło, bo już następnego dnia wygrzebałem spod kanapy zakurzoną skarpetkę i cisnąłem ją do śmieci. Niby mały kroczek w stronę perfekcji, ale przecież nie od razu Kraków zbudowali. Po tygodniu rozpocząłem przemeblowanie, które było jedynie przygrywką do odnowienia zatęchłej dziury, w której mieszkałem. W trakcie tych działań ponownie odezwała się Natalia.

Czy to była randka? Trudno powiedzieć

– Jeszcze raz dziękuję ci za to, że mnie zmotywowałeś – oznajmiła. – Posłuchałam twojej rady, zrobiłam sobie wolne i poszłyśmy z kumpelą się zabawić… Chyba trochę przesadziłam, bo kolejny dzień nie był już taki fajny, ale już nie mam wyrzutów sumienia. Kazik nie zasługiwał na to, bym się nim przejmowała.

– O tak! Przecież zasługujesz na więcej!

– Pewnie, i zastanawiam się nad ponownym zgłoszeniem na te zajęcia. Da się jeszcze dołączyć?

– Nie ma szans! – odparłem zdecydowanie.

– Przykro mi, chętnie bym cię osobiście poznała.

– Taak – wymruczałem niczym zadowolony kot. – A po co nam te warsztaty? Daj znać tylko, gdzie i kiedy moglibyśmy się spotkać.

Dogadaliśmy się, że pójdziemy do zoo. Trudno powiedzieć, czy można to nazwać randką. Ta dziewczyna wpadła mi w oko i czuję, że mnie nakierowuje w stronę lepszego życia. Trudno przewidzieć, co z tego wyjdzie. Myślę, że po prostu zdam się na los i tyle w temacie.

Krystian, 36 lat

Czytaj także:
„Moja żona, zamiast miłości, czuła tylko pieniądz. Krok po kroku niszczyła mi życie, przekupiła nawet naszą córkę”
„Koleżanka swatała mnie z przystojnym dżentelmenem. Wyszedł z niego cham i prostak, ale na szczęście go przejrzałam”
„Miałam pod ręką przyjaciela, a uganiałam się za przystojnym mięśniakiem. Gdyby nie Paweł, nigdy nie przejrzałabym na oczy”

Redakcja poleca

REKLAMA