Nigdy nie myślałam, że jeszcze spotkam Grzegorza. Zamknęłam przed laty tamten rozdział mojego życia i starałam się nie wracać do przeszłości. Tego dnia, kiedy wpadliśmy na siebie na ulicy, moje zaskoczenie nie miało granic i znowu wszystko wróciło. Ciekawe, co też przygnało go do tego odległego miasta…
Wiedziałam, że to wróży kłopoty
Jego szare oczy patrzyły bystro, ale były zimne jak kostki lodu. Wydatny podbródek i złośliwy uśmieszek na ustach, świadczyły o poczuciu władzy i sile charakteru. Nawet po latach nic się w tej kwestii nie zmieniło i poczułam dawno zapomnianą obawę.
Nie miałam żadnych wątpliwości, że nasze spotkanie nie wróży nic dobrego. Grzegorz miał w sobie coś takiego, co wyprowadzało z równowagi, a moja umiejętność przewidywania mówiła mi, że znowu pewnie zaczną się kłopoty.
Poczułam dziwny ucisk w gardle, a serce załomotało mi jak szalone.
– Co za spotkanie, Mira! – wykrzyknął niby radośnie. – Wieki całe cię nie widziałem! Ile to już lat minęło, kiedy wszelki ślad po tobie zaginął…
Wzruszyłam ramionami. Najchętniej to bym się odwróciła na pięcie i bez słowa powlokła do domu. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić, bo Grzegorz na pewno nie przepuściłby takiej okazji. Gapił się i czekał nie wiadomo na co.
– O, psiakość! – rzucił, widząc moją minę. – Zdaje się, że tylko ja ucieszyłem się z naszego spotkania.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam przecząco głową.
– Chyba żartujesz — powiedziałam cierpko. – Nie ma z czego się cieszyć.
Przez głowę przeleciało mi mnóstwo myśli i błyskawicznie wróciłam do minionego czasu, a przeszłość podsunęła mojej pamięci przykre obrazy… Szkoda, że czasu nie da się cofnąć.
Wychowałam się w domu dziecka, ponieważ moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałam pięć lat. Niestety, nikogo z dalszej rodziny nie miałam, więc wylądowałam w bidulu i przebywałam tam do osiemnastego roku życia.
Nikt mnie nie kochał ani nie wykazywał specjalnego zainteresowania moją osobą. Byłam jedną z wielu wychowanek państwowej instytucji.
Po opuszczeniu domu dziecka, spotkałam Grzegorza
Gdy rozpoczęłam samodzielne życie i zamieszkałam w wynajętym pokoju, zaraz poznałam Grzegorza. Byłam wówczas taka młoda i bardzo spragniona uczucia, więc całe swoje marzenia i swój los oddałam w ręce Grześka. Na początku wydawało się, że jest normalnym, porządnym facetem. Zaufałam mu bezgranicznie, a moja wiara mogła nawet góry przenosić.
Przez pierwsze miesiące, gdy zamieszkaliśmy razem, dbał o mnie, był opiekuńczy i miły. Nie miałam żadnego doświadczenia, dlatego byłam bardzo szczęśliwa, że Grzegorz pojawił się na mojej drodze. Stanowił dla mnie jedyny autorytet i wyrocznię we wszystkich życiowych sprawach.
Do głowy by mi wtedy nie przyszło, że – jak się potem okazało – potraktował mnie jak inwestycję na przyszłość…
Kupował mi eleganckie ciuchy i pokazywał, jak je nosić, żeby najlepiej wyglądać. Byłam bardzo nieśmiała i niepewna, ale starałam się, żeby zadowolić Grzegorza. Pozwoliłam mu zrobić z siebie bezwolną, szmacianą lalkę. Kochałam go i bardzo chciałam sprostać jego wymaganiom.
Nie zastanawiałam się wtedy, skąd miał na wszystko pieniądze. Gdy jednak czasem o coś pytałam, zbywał mnie lekceważącym wzruszeniem ramion. W każdym razie powodziło mu się nieźle, a moim zadaniem, póki co, było jedynie ładnie wyglądać…
– Spotykam się z różnymi ludźmi, Mira – mawiał przekonująco. – Dla mnie jest bardzo ważny wizerunek mojej kobiety. Masz być miła i atrakcyjnie się prezentować. To wszystko.
Niewiele z tego rozumiałam, ale nic nie mówiłam, ponieważ Grzegorz zapewniał mi dostatnie życie i wydawało mi się, że jestem mu winna jakiś szacunek. Robiłam, co kazał, i cieszyłam się, gdy mnie chwalił.
Przez nasz dom przewijali się różni faceci, z którymi prowadził interesy
Często przygotowywałam eleganckie przekąski lub kolacje. Imprezy suto zaprawiane alkoholem trwały wiele godzin, często do świtu. Uczestniczyłam w tych libacjach, bo oczywiście Grzegorz sobie tego życzył. Popijałam też drinki, jeden za drugim, w przeciwnym wypadku nie zniosłabym hałaśliwego i wulgarnego towarzystwa.
Nie przepadałam za tymi spotkaniami, ale w miarę upływu czasu po prostu przywykłam. Nigdy też nie protestowałam, bo nie miałam prawa krytykować mojego faceta ani nawet niepochlebnie wyrażać się o jego kumplach, gdy na przykład poklepywali mnie albo wypowiadali niewybredne epitety pod moim adresem.
Pewnego dnia pojawił się u nas jakiś człowiek w średnim wieku, a Grzegorzowi bardzo zależało, żebym postarała się być dla niego wyjątkowo miła. Dolewali mi alkoholu, aż w końcu byłam nieźle wstawiona. Nagle Grzesiek gdzieś zniknął, a nieznajomy zaczął się do mnie dobierać. Całował mnie w sposób nachalny, potem zażądał, żebym dla niego wykonała seksowny taniec. Zupełnie otumaniona alkoholem, zrobiłam, czego sobie życzył.
Był zachwycony i obsypywał mnie komplementami, aż w końcu swoje występy zakończyłam z nim w łóżku, po czym zasnęłam kamiennym, pijackim snem. Następnego dnia obudził mnie Grzegorz, bardzo mnie chwaląc. Widziałam zadowolenie malujące się na jego twarzy.
– No, Mira – mówił z obleśnym uśmiechem. – facet był cholernie zadowolony! Widzisz, jak potrafisz się bawić!
– Nie jesteś zły? – byłam zszokowana.
– O to właśnie chodziło! – poklepał mnie po gołym pośladku. – Tak ma być!
– Nie sądziłam — powiedziałam powoli – że mam być po prostu dziwką!
– E, tam – zaprzeczył nieszczerze. – Zaraz dziwką! To tylko dobra zabawa!
Nie miałam siły z nim dyskutować, bo pękała mi głowa. Jednak Grzegorz dał mi coś do wypicia i od razu moje złe samopoczucie minęło, jak ręką odjął.
Po kilku dniach przyprowadził kolejnego klienta i tak to się zaczęło…
Sypiałam z wieloma facetami, ale zawsze pod wpływem alkoholu, nigdy na trzeźwo. Zresztą zupełnie trzeźwa bywałam rzadko, a wypijane procenty pozwalały mi się rozluźnić i wyzbyć zahamowań. Po jakimś czasie stałam się nawet niezła w tym fachu i klienci byli mną zachwyceni.
Moim koronnym popisem był taniec erotyczny, który wykonywałam na życzenie klienta. Wsiąkłam w ten proceder i niewiele zastanawiałam się nad własnym życiem i przyszłością. Pieniędzmi dysponował Grzegorz, ale kupował mi wszystko, czego potrzebowałam, oczywiście głównie sterty seksownej bielizny i koronkowych pończoch oraz biżuterię.
Mniej więcej po roku uzależniłam się od alkoholu i tak zwanych dopalaczy, których Grzegorz mi nie żałował. Nie wyobrażałam sobie wtedy życia bez tych używek, wieczne imprezy trwały i trwały, a klientów zainteresowanych moją osobą było coraz więcej.
Grzegorz zapewniał mnie o swojej miłości i często podkreślał, ile dla niego znaczę. To była bzdura, ale wiodłam wygodne życie. Innego nie znałam…
Któregoś dnia przyszedł do mnie jakiś człowiek, którego potraktowałam jak potencjalnego klienta. Wydał mi się dość dziwny i zupełnie inni niż pozostali.
– Szkoda cię, dziewczyno… – mruknął, gdy skończyłam mój numer z tańcem.
– Słucham?
Byłam bardzo zaskoczona, bo przyglądał mi się z uwagą, ale w jego wzroku nie było pożądania.
– Mówiłem, że szkoda cię do takiej… pracy – powtórzył, patrząc na mnie wyrazistymi oczami. – Za parę lat będziesz skończona. Powinnaś pomyśleć, co dalej…
– Co to akurat pana obchodzi? — odparłam cierpko. – To moje życie i żyję tak, jak jest mi wygodnie…
Wkurzył mnie, ale zarazem po raz pierwszy zakiełkowało we mnie jakieś nikłe przeświadczenie, że może miał trochę racji, może nie jest moim przeznaczeniem trwać w tym bagnie. Powoli zaczęłam się zastanawiać nad tym, co robię. Ogarniało mnie coraz większe przerażenie, stałam się niespokojna i nerwowa.
– Chciałabym coś zmienić w życiu – powiedziałam jakiś czas później do Grzegorza. – Męczy już mnie to wszystko
– Ty chyba żartujesz, Mira! – rzucił zimno i bezlitośnie. – Żyjesz wygodnie, a jedynym twoim zadaniem jest zadowolenie tych facetów. Taka robota, to sama przyjemność. A że z tym czy z tamtym trzeba się przespać, to chyba ci pasuje?
– Nie. Chciałabym już z tym skończyć – powiedziałam cicho. – Mam dość!
– O żesz ty…! – podniósł głos. – Mowy nie ma! Masz w końcu jakieś zobowiązania w stosunku do mnie, co nie?
W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to przecież Grzegorz rządził moim życiem, a ja nigdy nie miałam nic do powiedzenia. Był to pewien przełom, bo poważnie zaczęłam myśleć, jak wyrwać się spod jego władzy. Nie miałam dokąd pójść i bałam się Grześka, ale już nie chciałam wieść takiego rozpustnego życia.
Żeby uśpić jego czujność, udawałam zadowoloną i jeszcze jakiś czas obsługiwałam klientów. Było mi trudno, bo ograniczyłam ilość spożywanego alkoholu, a prawie na trzeźwo było to nie do zniesienia.
Wreszcie któregoś wieczoru, kiedy wyszedł ostatni klient, a Grzegorz załatwiał swoje ciemne interesy poza domem, w pośpiechu spakowałam trochę osobistych rzeczy i z duszą na ramieniu opuściłam jego mieszkanie.
W szufladzie znalazłam też trochę pieniędzy, które mu zabrałam. Pomyślałam, że i tak nieźle się obłowił na moim ciele, więc nie miałam żadnych oporów ani wyrzutów sumienia.
Wsiadłam do pociągu, który niebawem ruszył, i wyjechałam na drugi koniec kraju
Dopiero w przedziale dotarło do mnie, co zrobiłam. Zaczęłam się bać, aż kropelki potu wystąpiły mi na czole. Pomyślałam jednak, że skoro zdecydowałam się uciec od tamtego życia, muszę być silna i zdecydowana.
Kiedy przyjechałam do dużego, ale obcego miasta zapytałam o najbliższy, niedrogi hotel. Zapłaciłam z góry za kilka dni, a gdy tylko znalazłam się w pokoju, wzięłam prysznic i z ulgą rzuciłam się na łóżko
Wiedziałam, że od tej pory mogę liczyć tylko na siebie, ale mimo wszystko poczułam się wolna! Pierwszy raz w życiu.
Następnego dnia wyruszyłam na poszukiwanie pracy i jakoś dopisało mi szczęście, bo znalazłam zatrudnienie w centrum handlowym. Wkrótce wynajęłam pokój przy starszej pani, która potrzebowała kogoś do pomocy przy robieniu zakupów i sprzątaniu w zamian za mieszkanie. Rozpoczęłam zupełnie nowe życie.
Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do czegoś innego, to oczywiste, ale los był dla mnie łaskawy i z czasem stawało się coraz łatwiej. W pani Anieli, u której zamieszkałam, znalazłam życzliwą, przyjazną duszę. Wiodłam naprawdę spokojne życie. W końcu wszystko to kwestia przeznaczenia, a moim widocznie nie było wylądowanie w rynsztoku…
Płynęły lata, a ja niezmiennie spędzałam czas na pracy i w towarzystwie pani Anieli. Nie chciałam niczego zmieniać. Imprez i facetów miałam po dziurki w nosie…
– Jesteś mi winna pieniądze, Mira – powiedział oschle Grzegorz. – Okradłaś mnie. Takich rzeczy się nie zapomina!
Szybko powróciłam do rzeczywistości.
Coś było chyba w moim spojrzeniu, bo Grzegorz cofnął się o krok. Aż zatrzęsłam się z oburzenia. Poczułam przypływ energii. Złapałam głęboki oddech.
– Idź do diabła! – syknęłam z wściekłością. – Jak śmiesz! Zarobiłeś kupę kasy, sprzedając moje ciało! To ty jesteś mi winien pieniądze i uważaj, żebym ci rachunku nie wystawiła!
– O, jaka harda się zrobiła! – odszczeknął się. – Coś podobnego!
– Spadaj lepiej, ty szczurze i nie zadzieraj ze mną! – wrzasnęłam wściekle.
Grześka dosłownie zamurowało. Stał jak słup z otwartą gębą. Nie miał już nade mną żadnej władzy, nie bałam się go. Wreszcie zdałam sobie z tego sprawę.
– Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie, śmieciu — rzuciłam na koniec. – Bo inaczej wtedy porozmawiamy. Ostrzegam.
Podniosłam do góry głowę i odeszłam z godnością, czując jego wzrok na sobie.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Za seks z szefem awansowałam już 2 razy
Zmarnowałem 10 lat, nie interesując się córką
Zdradziłam męża, gdy wyjechał za granicę
Musieliśmy stać się rodzicami naszej wnuczki
Mąż omal mnie nie zabił w szale zazdrości