„Uciekłam od namolnego szefa na egzotyczne wakacje w Egipcie. Ten drań nawet tam mnie znalazł i obrzydził cały wyjazd”

Kobieta w restauracji fot. iStock by Getty Images, Vladimir Vladimirov
„Podczas śniadania w hotelowej restauracji usłyszałam za sobą znajomy głos... – Pani Dario! Co za niespodzianka! >>No nie...<<, pomyślałam spanikowana. To był on, pan Ernest, mój szef. Jakim cudem mógł być w tym samym miejscu, w tym samym czasie?”.
/ 08.08.2024 11:15
Kobieta w restauracji fot. iStock by Getty Images, Vladimir Vladimirov

To miały być wakacje, które sprawią, że chociaż na chwilę zapomnę o swojej pracy i nieprzyjemnych sytuacjach, z którymi się w niej mierzyłam. A tutaj, na drugim końcu świata, dopadło mnie wszystko, przed czym uciekałam… Czy może być gorzej?

Szef sobie mnie upatrzył

Moja praca nie była ostatnio zbyt przyjemna. Mimo że lubiłam zarówno swój zespół, jak i swoje obowiązki, ciężko było mi poczuć się w biurze komfortowo – a to wszystko za sprawą naszego nowego szefa, który w dość mało subtelny sposób mnie adorował.

Oczywiście, nie miałam najmniejszej ochoty na jego umizgi, ale nie do końca wiedziałam, jak postawić granicę. Bo a nuż coś źle odebrałam i zabrzmię na zarozumiałą? Albo może go wkurzę i odbije się to na jego stosunku do mnie? Wiedziałam, że, czysto racjonalnie, tak czy inaczej powinnam jasno zakomunikować, że nie życzę sobie pewnych tekstów. Ale... Rozsądek swoje, a obawy i lęki swoje.

– Och, pani Dario! Znowu promienieje pani pięknem na całe biuro. Z taką kobietą jak pani to na koniec świata bym wyjechał – komplementował.

Niby nie było to nic zdrożnego, niby nie przekraczało granic, ale jednak wprawiało mnie w zakłopotanie. Mało komfortowa sytuacja. Nie wspominając już o dziwnych spojrzeniach, które rzucali mi koledzy i koleżanki z biura.

– Czego on od ciebie chce? – pytała podejrzliwie moja koleżanka Ewa.

– Nie mam pojęcia! Szczerze mówiąc, bardzo mi nie pasują te teksty, ale głupio mi coś powiedzieć... – przyznałam.

Niestety, sytuacja tylko się pogarszała, a szef pozwalał sobie na coraz częstsze i coraz bardziej sugestywne teksty. Zwłaszcza gdy zostawaliśmy sami.

– Ach, pani Dario, co za sukienka! Można by panią schrupać – zachwycał się.

– Eee... Dziękuję – odpowiadałam zdawkowo, po czym jak najszybciej wychodziłam z pomieszczenia.

Innym razem było jeszcze bardziej niezręcznie.

– Pani Dario! Pani to ewidentnie chce mnie uwieść tymi strojami! – przydybał mnie po spotkaniu.

Naprawdę nie chciałam. Ba, zaczęłam bardzo pilnować tego, co na siebie zakładam do pracy, żeby nie nosić zbyt odkrytych czy zbyt dopasowanych ubrań. Ale to nie przeszkadzało panu Ernestowi, który w każdej mojej stylizacji widział coś kuszącego.

Nie miałam gdzie tego zgłosić

Firma, w której pracowałam, była mała, nie mieliśmy korporacyjnych działów takich jak HR czy coś w tym stylu, więc nie miałam komu tego zgłosić. Moim jedynym i bezpośrednim przełożonym był sam pan Ernest. Tak naprawdę miałam więc do wyboru zaprzepaścić całą swoją karierę w tej firmie i zwyczajnie odejść, zanim dobiję do upragnionego awansu, albo znosić to wszystko w milczeniu. Póki co, wybrałam to drugie. „Zbyt długo pracowałam na miejsce, w którym teraz jestem, żeby teraz się poddawać”, myślałam. I tak trwałam w tym bagnie, chociaż było mi w nim coraz trudniej.

– Rany, jak on na ciebie leci – komentowały koleżanki, a ja paliłam buraka.

– Wierz mi, nie mam wcale na to ochoty... Ale co mam zrobić? Komu mam to zgłosić? Nie za bardzo mam tu możliwości... – narzekałam.

– Faktycznie, kultura folwarczna ma się dobrze w tym przybytku... Serio, nie wiem, co ci doradzić. Wyjedź chociaż na długi urlop, żeby trochę od tego odpocząć. Może potem będzie ci odrobinę łatwiej? – zaproponowała Olga.

„Może ma rację?”, myślałam. Długi urlop był mi potrzebny bardziej niż kiedykolwiek. Postanowiłam więc zafundować sobie wyjazd, który miał być lekarstwem na moje zszargane nerwy. Miał też dać mi okazję na przemyślenie swoich priorytetów. „Może dojdę do jakichś nowych wniosków? Może z dystansu wszystko będzie wyglądać inaczej?”. Z urlopem nie miałam problemu.

– Pani Dario, oczywiście, proszę wypoczywać! Naturalnie! Tak się składa, że i ja wyjeżdżam na urlop za tydzień – oznajmił zadowolony szef. – Planuję go już od miesięcy!

„Świetnie, byle z dala ode mnie”, myślałam. Tego samego dnia znalazłam wycieczkę last minute do Egiptu i szybko się spakowałam, nie mogąc się doczekać chwili, gdy po prostu odetchnę od tego wszystkiego.

Egipt był przepiękny, ale...

Piękne widoki, słoneczna pogoda i lazurowa woda sprawiły, że powoli zaczynałam zapominać o problemach w pracy. Myślałam, że uda mi się w końcu naprawdę zrelaksować. Ale wtedy, zupełnie niespodziewanie, podczas śniadania w hotelowej restauracji usłyszałam za sobą znajomy głos...

Pani Dario! Co za niespodzianka!

„No nie...”, pomyślałam spanikowana. Serce podeszło mi do gardła. To był on, pan Ernest, mój szef. Jakim cudem mógł być w tym samym miejscu, w tym samym czasie? Ze wszystkich krajów, a w dodatku ze wszystkich hoteli na świecie, wybrał akurat ten? A może mnie śledził...? Może w jakiś sposób podejrzał mój komputer? Do głowy zaczynały mi przychodzić coraz bardziej irracjonalne myśli.

– Panie Erneście... Co za zaskoczenie – wydusiłam z siebie, próbując ukryć przerażenie.

– Cóż za zbieg okoliczności, że się tu spotykamy! – uśmiechnął się szeroko. – Może zjemy razem kolację? Musimy to uczcić.

Nie chciałam, ale nie umiałam odmówić. Cała moja bezradność, przez którą tak cierpiałam w pracy, nagle powróciła. Spędziłam cały dzień w napięciu, myśląc o tym, jak uniknąć wieczornego spotkania, którego nie miałam odwagi odwołać. Pojawiłam się w restauracji, gdzie czekał już pan Ernest, wyraźnie zadowolony z naszej „randki”.

Kolacja była pełna niezręczności. Pan Ernest komplementował mój wygląd bez przerwy, a ja czułam się coraz bardziej osaczona. Wszystko to sprawiało, że zamiast odpoczywać, byłam w ciągłym stresie. Nagle szef przeszedł do rzeczy.

– Pani Dario, muszę powiedzieć, że od dawna panią podziwiam. A tutaj, w tej egzotycznej scenerii, uświadomiłem sobie, jak bardzo mi się pani podoba...

Byłam przerażona. Co miałam zrobić? Jak wybrnąć z tej sytuacji?

– Panie Erneście, bardzo to miłe, ale naprawdę... To nie jest miejsce ani czas na takie rozmowy – próbowałam delikatnie, choć stanowczo.

– Ależ oczywiście, że to odpowiednie miejsce! – Ernest nie dawał za wygraną. – Czy nie czuje pani tej magii?

Musiałam działać szybko

Postanowiłam więc skłamać, że źle się czuję i muszę natychmiast wracać do pokoju. Na szczęście Ernest nie mógł tu protestować. Obiecałam, że zobaczymy się następnego dnia, choć w głowie miałam tylko jedno – uciekać jak najdalej od tego człowieka.

Po powrocie do pokoju od razu zaczęłam szukać możliwości wcześniejszego powrotu do kraju. Wiedziałam, że nie mogę zostać w hotelu, gdzie ciągle będę narażona na niechciane towarzystwo szefa. Na szczęście udało mi się zarezerwować lot na następny dzień.

Z rana wymeldowałam się z hotelu tak szybko, jak tylko mogłam, unikając jakiegokolwiek kontaktu z Ernestem. Lot do Polski minął spokojnie, ale cały czas myślałam o tym, co czeka mnie po powrocie do pracy.

Już wtedy, na lotnisku zdecydowałam, że muszę coś z tym zrobić. Przecież nie mogłam wiecznie uciekać. Było jasne, że muszę znaleźć sposób, aby wyraźnie postawić granice. Skontaktowałam się z Olgą i innymi zaufanymi koleżankami z pracy, planując wspólne działania. Rozważałam też rozmowę z prawnikiem specjalizującym się w prawach pracowniczych.

Powrót do pracy był trudny, ale czułam się przygotowana. Wiedziałam, że muszę zawalczyć o swoje granice, bo żaden awans nie jest wart takiego koszmaru. Postanowiłam również rozpocząć poszukiwania nowej pracy – tam, gdzie będę mogła pracować bez obaw o niechciane adoracje.

Oczywiście tuż po powrocie do biura szef natychmiast podjął temat mojego nagłego zniknięcia.

– Pani Dario, dlaczego pani uciekła z hotelu tak nagle? Czy coś się stało? – zapytał mnie od razu.

– Tak. Już od dłuższego czasu sprawia pan, że czuję się bardzo niekomfortowo. Te ciągłe aluzje, komentarze, propozycje spotkań... Nie życzę sobie tego. Szanuję pana jako szefa, ale chciałabym, żeby nasza relacja pozostała czysto profesjonalna – ogłosiłam poważnie, chociaż w klatce piersiowej łomotało mi ze stresu.

– Rozumiem... – mruknął zbity z tropu. – Cóż, bardzo panią przepraszam, może faktycznie przekroczyłem granicę... Ale zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, że może to być dla pani niekomfortowe. Ba, myślałem, że nadajemy na tych samych falach i że... Być może stosuje pani technikę „niedostępności”.

„Jakim cudem mógł tak myśleć?!”, pomyślałam sfrustrowana.

– Ale to w takim razie mój błąd w ocenie, pani Dario – dodał szybko. – Jeszcze raz panią przepraszam i zapewniam, że już więcej nie usłyszy pani ode mnie niczego, co przekraczałoby granicę relacji służbowej.

– Bardzo dziękuję za wyrozumiałość – odpowiedziałam z bladym uśmiechem i zabrałam się z powrotem do pracy.

Zupełnie nie spodziewałam się, że ta rozmowa może przebiec z tak pokojowy i korzystny dla mnie sposób. Spodziewałam się urażonej dumy, wypierania... A tu taka niespodzianka.

Cóż, pierwszą rundę wygrałam i mogę być z siebie dumna. A czy ta sytuacja nie odbije się na mojej dalszej karierze? Cóż, tego zapewne dowiem się wkrótce...

Daria, lat 31

Czytaj także:
„Na wakacjach przystojny ratownik podbił moje serce. Dobrze ukrywał, że nie ja jedna zatonęłam w jego oczach”
„Byliśmy zgodną parą, dopóki nie pojechaliśmy na urlop we dwoje. W połowie wakacji brałam nogi za pas”
„Rodzina ciągle spędzała u nas darmowe wakacje. Gdy wystawiłam im paragon na symboliczne 1000 zł, obrazili się”

Redakcja poleca

REKLAMA