„Na wakacjach przystojny ratownik podbił moje serce. Dobrze ukrywał, że nie ja jedna zatonęłam w jego oczach”

Para ludzi nad morzem fot. iStock by Getty Images, Primorac91
„Z czasem zaczęłam zauważać, że Marcin staje się coraz bardziej niedostępny. Coraz częściej mówił, że jest zajęty, że ma dużo pracy. Nasze rozmowy były krótsze, mniej spontaniczne. Zaczęłam czuć niepokój, ale tłumaczyłam to sobie zmęczeniem”.
/ 03.07.2024 19:00
Para ludzi nad morzem fot. iStock by Getty Images, Primorac91

Każdego dnia budzę się około szóstej rano, w pośpiechu wypijam kawę i ruszam do biura. Dzień mija mi na rozwiązywaniu problemów, negocjacjach i długich godzinach przed komputerem. Wieczorami wracam do pustego mieszkania, gdzie czeka na mnie jedynie cisza. Czasem zastanawiam się, czy to jest to, o czym marzyłam, gdy jako młoda dziewczyna przyjeżdżałam do Warszawy pełna nadziei i planów.

Nie zrozumcie mnie źle – lubię swoją pracę. Jest wymagająca, ale daje mi satysfakcję. Mam świetny zespół i doceniam, że mogę się rozwijać. Ale jednocześnie czuję, że brakuje mi równowagi, że praca staje się całym moim życiem. Brakuje mi bliskości, prawdziwej miłości i stabilności. Od dłuższego czasu nie miałam nikogo, z kim mogłabym dzielić swoje radości i smutki.

Musiałam naładować baterie

Jednym z niewielu momentów, kiedy mogę odetchnąć, są wakacje. W tym roku postanowiłam wyjechać nad morze. Miałam dość miasta, hałasu i pośpiechu. Marzyłam o chwili wytchnienia, o spacerach po plaży, o zapachu soli w powietrzu. Chciałam poczuć się wolna, choćby przez te kilka dni.

Wybrałam małą miejscowość z dala od turystycznych tłumów. Znalazłam uroczy pensjonat tuż przy plaży, prowadzony przez starsze małżeństwo. Było tam wszystko, czego potrzebowałam – spokój, piękne widoki i serdeczni ludzie. Od razu poczułam, że to będzie miejsce, gdzie naprawdę odpocznę.

W pierwszym dniu mojego pobytu postanowiłam spędzić cały dzień na plaży. Było ciepło, ale nie upalnie, idealna pogoda na relaks. Rozłożyłam koc, wzięłam książkę i po prostu leżałam, słuchając szumu fal. To był moment, kiedy zrozumiałam, jak bardzo tęskniłam za takimi chwilami. Za momentami, kiedy mogę po prostu być, bez żadnych obowiązków i stresu.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ten wyjazd zmieni moje życie.

Wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy

Siedząc na plaży, podziwiałam spokojne, bezkresne morze. Fale delikatnie uderzały o brzeg, a mewy krążyły nad wodą, szukając ryb. To była idealna chwila na relaks. Otworzyłam książkę, którą przyniosłam ze sobą, i zaczęłam czytać. Nagle coś przyciągnęło moją uwagę – w oddali zauważyłam mężczyznę w czerwonym stroju ratownika, który biegł w moją stronę. Był wysoki, przystojny, z szerokimi ramionami i jasnymi włosami, które lśniły w słońcu.

– Wszystko w porządku? – zapytał, kiedy podszedł bliżej. Jego głos był spokojny i ciepły.

– Tak, dziękuję – odpowiedziałam, nieco zaskoczona. – Po prostu odpoczywam.

– Świetnie. Tylko chciałem upewnić się, że wszystko jest okej – uśmiechnął się do mnie i ruszył dalej wzdłuż plaży.

Patrzyłam za nim przez chwilę, zastanawiając się, kim jest. Wyglądał na kogoś, kto zna się na rzeczy – profesjonalny, ale jednocześnie serdeczny. Wróciłam do czytania, ale co jakiś czas spoglądałam w jego stronę. Wydawało mi się, że od czasu do czasu również na mnie zerkał.

Kilka dni później znowu go spotkałam. Tym razem siedziałam w małej kawiarni niedaleko plaży, popijając kawę i obserwując ludzi. Nagle zauważyłam go, jak wchodził do środka. Nasze spojrzenia się spotkały, a on uśmiechnął się szeroko i podszedł do mojego stolika.

– Widzę, że lubisz spędzać czas na plaży. Jestem Marcin, pracuję tutaj jako ratownik.

– Cześć, jestem Ewa – uśmiechnęłam się do niego. – Tak, uwielbiam plażę. To moje miejsce na ucieczkę od codzienności.

Też kocham morze. Praca jako ratownik to nie tylko zawód, to pasja – odpowiedział z błyskiem w oku. – Często przychodzę tutaj po pracy, żeby się zrelaksować. Może masz ochotę na spacer?

Zgodziłam się bez wahania

– To niesamowite, że masz taką pasję do swojej pracy – powiedziałam, kiedy zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby podziwiać zachód słońca.

– Myślę, że każdy powinien znaleźć coś, co naprawdę kocha – odpowiedział, patrząc mi w oczy. – A ty? Czym się zajmujesz?

Opowiedziałam mu o swojej pracy w korporacji, o tym, jak bardzo jest wymagająca, ale też jak wiele mi daje satysfakcji. Rozmawialiśmy długo, aż zrobiło się ciemno.

 – To był naprawdę miły wieczór.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Może powtórzymy to jutro? – zaproponował, a ja poczułam, jak moje serce bije szybciej.

– Chętnie – odpowiedziałam z uśmiechem.

Kolejnego dnia znów spotkałam się z Marcinem. Tym razem zaproponował, że pokaże mi swoje ulubione miejsca w okolicy. Czułam, że ten dzień będzie wyjątkowy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie przeceniam tej znajomości, ale coś w środku mówiło mi, że warto zaryzykować.

Zatrzymaliśmy się na klifie, skąd rozciągał się przepiękny widok na morze. Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, a słońce ciepło oświetlało nasze twarze. Marcin wyjął z plecaka termos z kawą i dwa kubki.

To miejsce jest magiczne – powiedział, nalewając kawę. – Przyjeżdżam tu, kiedy potrzebuję chwili spokoju.

– Rzeczywiście, jest tu niesamowicie – zgodziłam się, biorąc łyk ciepłego napoju. – Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.

– Cieszę się, że możemy to dzielić – uśmiechnął się do mnie. – Słuchaj Ewa, mam wrażenie, że znamy się od lat. Czuję, że mogę być przy tobie sobą.

– Ja też tak czuję, Marcin. To dziwne, ale jednocześnie bardzo miłe – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.

Nasza rozmowa przeszła na bardziej osobiste tematy. Marcin opowiadał o swojej przeszłości, o marzeniach i obawach. Ja też otworzyłam się przed nim, opowiadając o swoich rozterkach i tęsknotach. Było coś niezwykle intymnego w tych chwilach, jakbyśmy tworzyli więź, której wcześniej nie znałam.

Czułam, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Marcin był czarujący, ciepły, pełen życia. Każda chwila spędzona z nim była jak z bajki.

Chłonęłam jego urok i słowa

Jednego wieczoru, po wyjątkowo romantycznej kolacji, Marcin zaprosił mnie na plażę. Usiadaliśmy na piasku, patrząc na gwiazdy. Fale cicho szeptały, a księżyc odbijał się w wodzie.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczął Marcin, a ja poczułam, że moje serce bije szybciej.

– Tak? – zapytałam, niepewna, co usłyszę.

– Wiesz, od kiedy cię poznałem, czuję, że moje życie nabrało nowego sensu. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Byłam w szoku. Marcin, przystojny ratownik, mówił mi, że chce być ze mną. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam, że to wszystko dzieje się tak szybko, ale jednocześnie wiedziałam, że nie chcę stracić tej szansy.

– Marcin, ja też czuję, że jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – odpowiedziałam, a moje serce wypełniło się radością

Nasze usta zbliżyły się do siebie, a pierwszy pocałunek był delikatny, pełen czułości. Było to jak spełnienie marzeń, które skrywałam głęboko w sercu.

Tego wieczoru zasnęłam z uśmiechem na twarzy, marząc o przyszłości, która wydawała się teraz tak pełna możliwości. Nie wiedziałam jeszcze, że to, co wydawało się być początkiem pięknej historii, przyniesie ze sobą także ból i rozczarowanie.

Oddalaliśmy się od siebie

Słodkie chwile przerwała rzeczywistość. Po powrocie do Warszawy, codzienność szybko mnie pochłonęła. Marcin wrócił do swojej pracy nad morzem, a ja do swoich obowiązków w korporacji. Mimo to codziennie rozmawialiśmy. Czułam, że mimo odległości, nasza więź staje się coraz silniejsza.

Jednak z czasem zaczęłam zauważać, że Marcin staje się coraz bardziej niedostępny. Coraz częściej mówił, że jest zajęty, że ma dużo pracy. Nasze rozmowy były krótsze, mniej spontaniczne. Zaczęłam czuć niepokój, ale tłumaczyłam to sobie zmęczeniem i stresem. Praca ratownika nie była łatwa, zwłaszcza w sezonie letnim, kiedy plaże były pełne turystów.

Pewnego wieczoru, siedząc samotnie w domu, postanowiłam przejrzeć Facebooka. Było to jedno z tych zajęć, które pozwalało mi oderwać się od rzeczywistości. Przeglądając zdjęcia znajomych, natknęłam się na zdjęcie Marcina z jakąś kobietą. Było to zdjęcie z plaży, gdzie widać było... Marcina z żoną i małym dzieckiem. Potwierdzał to opis fotki. Serce zaczęło mi bić szybciej.

Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Zdjęcia przedstawiały szczęśliwą rodzinę, spędzającą czas razem. Czułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch

Jak on mógł? – myślałam na głos, patrząc na kolejne zdjęcia. – Jak mógł mi to zrobić?

W mojej głowie kłębiły się myśli. Przypomniałam sobie wszystkie nasze rozmowy, nasze wspólne chwile. Jak mogłam być tak naiwna? Nie przyszło mi nawet do głowy, by zapytać Marcina, czy jest wolny.

Nie mogłam tak po prostu zostawić tego bez odpowiedzi. Chciałam usłyszeć jego wersję, zrozumieć, dlaczego mnie oszukał.

– Marcin, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo, kiedy odebrał telefon.

– Co się stało? – zapytał z niepokojem w głosie.

Wiem o twojej żonie i dziecku – odpowiedziałam bez wahania. Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałam tylko jego ciężki oddech.

– Pozwól mi to wyjaśnić – zaczął, ale ja już nie chciałam słuchać.

– Jak mogłeś mi to zrobić? – wybuchłam. – Jak mogłeś mnie tak okłamać?

Marcin próbował się tłumaczyć, ale każde jego słowo tylko pogłębiało mój ból. Opowiedział mi o kryzysie w swoim małżeństwie, o tym, jak czuł się samotny i niekochany. Ale to nie zmieniało faktu, że mnie oszukał.

Rozłączyłam się, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Siedziałam na kanapie, trzymając telefon w ręku, i zastanawiałam się, co dalej. Czułam się zagubiona i zraniona. Nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym bólem.

Wszystko zniknęło jak morska bryza

Następnego dnia obudziłam się z ciężkim sercem. Noc była długa i bezsenna, pełna myśli o Marcinie. Czułam się zagubiona i zraniona. Nie tak miało być. Nie tego chciałam. Znów to samo. Kolejny facet mnie skrzywdził. Dlaczego to ja zawsze trafiam na takich ludzi? Tkwiłam w tej samotności po uszy, nawet nie miałam komu się wyżalić.

Widziałam jednak, że nie odpuszczę. Nie pozwolę dalej się ranić. Marcin zabawił się mną jak zwykłą zabaweczką. Byłam wściekła, smutna, zraniona i przygnębiona. To mieszanka wybuchowa.

Kolejne dni były pełne smutku i refleksji. Powoli zaczynałam odzyskiwać równowagę. Jednego wieczoru, siedząc z na kanapie, z kubkiem herbaty w ręku, postanowiłam napisać do Marcina ostatni list. Chciałam zamknąć ten rozdział mojego życia i ruszyć naprzód.

„Drogi Marcinie,

Nie wiem, jak zacząć ten list, ale muszę napisać to, co czuję. Zakochałam się w tobie, wierząc, że jesteś szczery i uczciwy. Twoje kłamstwa i oszustwa zniszczyły wszystko, co zbudowaliśmy razem. Czuję się zdradzona i zraniona.

Wiem, że twoje małżeństwo może być w kryzysie, ale to nie tłumaczy twojego postępowania wobec mnie. Zasługuję na prawdę i szacunek, a ty mi tego nie dałeś. Dlatego muszę zakończyć naszą znajomość. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie ci wybaczyć, ale wiem, że muszę iść dalej. Żegnaj”.

Po napisaniu listu poczułam pewną ulgę. Wysłałam go na maila Marcina. Wiedziałam, że teraz muszę skupić się na sobie i zacząć odbudowywać swoje życie. Zamknęłam laptopa i poczułam, że spada mi z serca ogromny ciężar. Wiedziałam, że to była jedyna słuszna decyzja. Czas zacząć nowy rozdział, bez Marcina.

Ewa, 28 lat

Czytaj także:
„Pojechałem z kochanką na Malediwy. Przypadkowe spotkanie na plaży zmieniło żar tropików w lodową pustynię”
„Mąż bawił się w Casanovę, więc dałam mu pole do popisu. Ciekawe, czy któraś poleci na bezdomnego z pustym portfelem”
„Zaszłam w ciążę już na pierwszym urlopie bez męża. Mam swoje za uszami, ale on też nie jest niewinny”

Redakcja poleca

REKLAMA