Był to trudny okres dla naszych bliskich. Na początku firma, w której zatrudniony był mój małżonek, ogłosiła upadłość. Mój Piotruś to świetny stolarz. Sporo osób zachęcało go, by rozkręcił własną działalność, ale przerażała go sama myśl o wzięciu na siebie takiej odpowiedzialności, papierologii, radzeniu sobie na własną rękę. Ja również go do tego nie namawiałam. Ale zarejestrował się jako bezrobotny i zaczął szukać nowego zajęcia.
Wszystkie oszczędności stopniały
W tamtym okresie dowiedzieliśmy się, że Magda, nasza najstarsza pociecha, spodziewa się dziecka i musimy błyskawicznie zorganizować ślub. Niezależnie od tego, czy to im odpowiadało, czy nie.
Proboszcz nie zgodziłby się ochrzcić bobasa z nieprawego łoża, a gadanie ludzi nie dałoby nam spokoju. Więc zorganizowaliśmy przyjęcie weselne. Raptem osiem tygodni potem nasz pierworodny, Robert, zaserwował nam wieść, że on również zostanie ojcem. I następne wesele, które pochłonęło pozostałe fundusze z odprawy Piotrka.
Całe szczęście, że ja zarabiałam, bo w domu została tylko Karolinka, nasza najmłodsza córka, uczennica liceum. Tyle że moja pensja pokrywała jedynie podstawowe wydatki, a domowy budżet ledwo się dopinał.
Piotrek na początku ochoczo przeglądał ogłoszenia, szukając pracy. Do tego dbał o mieszkanie – latał po sklepach, pichcił obiadki i sprzątał. Ja tylko wrzucałam ciuchy do pralki, a on ogarniał całą resztę.
Wreszcie mu się odechciało
Odkąd zaczął przebywać w towarzystwie kolegów, z którymi kiedyś nie chciał mieć nic wspólnego, mówiąc, że to darmozjady i obiboki, co tylko piją, jego życie zupełnie się zmieniło. Właścicielka lokalnej budki znana była z tego, że na alkohol zawsze pożyczyła, a w ramach spłacenia długów można było przynieść jej jakieś fanty. Nawet nie zauważyłam, kiedy Piotrek też zaczął tam „kwitnąć”. Pił coraz częściej, olał dom, aż wreszcie wszystko miał w poważaniu.
Rozmawiałam z nim, błagałam, straszyłam. Na moment odpuszczał, chwytał się jakichś tymczasowych robót, ale wkrótce wracał do starych nawyków. Nawet narodziny wnucząt nie wpłynęły na zmianę jego zachowania. Co prawda kochał je, jednak nie na tyle mocno, żeby otrzeźwieć i móc się nimi opiekować.
Nasze kłopoty z pieniędzmi rosły jak śnieżna kula, bo ciążył na nas kredyt zaciągnięty na postawienie domu. Piotrek martwił się, ale tylko do czasu pierwszego piwa. Potem roztaczał świetlane wizje, jak to znajdzie fantastyczną pracę i wszyscy będziemy zadowoleni.
Miałam tego po dziurki w nosie
Kiedy zaproponowano mi pracę za granicą jako opiekunka seniorów, od razu się zgodziłam. Poprosiłam starszą dwójkę dzieciaków, żeby zaopiekowali się najmłodszą Karoliną, wzięłam roczny bezpłatny urlop, spakowałam manatki i byłam gotowa ruszyć w drogę.
Piotrek wpadł w szał.
– Chcesz się ze mną rozstać, co? Znaleźć kogoś lepszego? Skoro nie przynoszę kasy do domu, to najłatwiej dać mi kopa, no nie?!
Ocknął się, śpiący książę z bajki… Próbowałam mu wyjaśnić, że trzeba planować naprzód, że nie mam czasu na romansowanie, ale nawet mnie nie słuchał. Kumple spod monopolowego naopowiadali mu jakichś bajek i jeszcze go nakręcili.
Parę dni przed moją podróżą Piotrek mruknął niewyraźnie:
– Jak wyjedziesz, to z nami koniec. Spakuję twoje graty i już tu nie wracaj.
– Weź się do roboty, skończ z piciem, a nigdzie się stąd nie ruszę! – wrzasnęłam. – Sądzisz, że fajnie jest iść do obcych na poniewierkę? Zrób coś, żebym nie była do tego zmuszona!
Zabrakło mu kontrargumentów, więc nadymał się jak paw. Akurat w tym momencie los sprawił, że Magda pokłóciła się ze swoją teściową i pojawiła się w rodzinnym domu.
Obiecała wszystkiego dopilnować
– Mamo, ruszaj w drogę i o nic się nie martw. Ja się tu wszystkim zajmę: młodą, małą i tatą. Do tej jędzy już nie wrócę – zaznaczyła stanowczo. – Także nie masz się czego obawiać. Jedź spokojnie, a ja będę czuwać nad wszystkim.
– Słoneczko, a może jeszcze to przemyśl, co? – zaniepokoiłam się z kolei jej położeniem. Świeżo po ślubie, a tu takie numery. – Bo wiesz, jak nie wrócisz, to Marek może…
– Niech Marek postępuje według własnego uznania – mruknęła pod nosem. – Ale jeśli okaże się kretynem, to nie będziemy już razem. Nie zamierzam zabraniać mu się widywać z matką, ale jeżeli zależy mu na naszym związku, musi w końcu przeciąć tę pępowinę. Ta sytuacja nie może się przeciągać w nieskończoność…
No i zaczęła się smutna historia świeżo upieczonej żony, której teściowa wtrąca się we wszystko i gotuje te same dania co synowa, żeby zadowolić swojego synusia. Czyli teraz Marek ma podwójny obiadek do wybrania i zjedzenia.
– Wiesz co on wymyślił wczoraj? Poszedł na obiad do knajpy! A jak wrócił do domu to oświadczył, że w ogóle nie będzie nic jeść. Możesz to sobie wyobrazić?
Parsknęłam śmiechem.
– To wcale nie jest zabawne, mamo!
– Przestań się boczyć i spróbuj docenić, jak taktownie postępuje. Stara się nie zranić żadnej z was. Przecież wiesz, że was kocha…
– Niech sobie kocha! Ale mnie z daleka! – prychnęła rozjuszona. – Leć już. Ja tu ogarnę wszystko sama, przynajmniej zajmę czymś głowę.
Ruszyłam w drogę
Na miejscu poznałam sympatyczną seniorkę i jej pełną wigoru córkę, która rządziła całym domem. Szybko znalazłyśmy wspólny język. I to dosłownie, bo uczyłam się niemieckiego w czasach szkolnych, a ostatnio miałam okazję go podszkolić, pracując w urzędzie gminy. Dzięki temu miałam jedną przeszkodę z głowy.
Próbowałam regularnie kontaktować się z Magdą, ale nie miała dla mnie dobrych wieści. Piotrek wciąż nadużywał alkoholu i nie szukał zatrudnienia, a z banku regularnie przychodziły monity i ostrzeżenia, że przekażą nasz dług firmie windykacyjnej. Jedynym pozytywem było to, że Magda pogodziła się z Markiem, więc przynajmniej o to mogłam się mniej martwić.
Co parę tygodni, zjawiałam się w domu, żeby zapłacić rachunki i zrobić porządne zakupy. Nasza sytuacja materialna stopniowo się polepszała. Miałam nadzieję, że za dwa lata uda mi się na dobre wrócić do rodziny.
Gdy miałam urlop, spędzałam sporo czasu z dziećmi i wnukami, ciesząc się ich obecnością i ładując akumulatory. Piotrek odzywał się do mnie z konieczności, a w tych nielicznych momentach, kiedy był trzeźwy i myślał, że tego nie widzę, bacznie mi się przyglądał. Czyżby doszukiwał się oznak niewierności?
Nic takiego nie znajdzie
Romanse nie leżały w kręgu moich zainteresowań. Kochając go, straciłam tak naprawdę wszystko. Poza tym zajmowanie się panią Martą było naprawdę czasochłonne i męczące, dlatego kiedy tylko miałam chwilę dla siebie, to po prostu relaksowałam się lub kładłam spać.
Zdarzyło się parę razy, że Gabriela, córka Marty, organizowała dla mnie wycieczki, twierdząc, że wstyd byłoby nie zobaczyć choć trochę ich kraju. No bo przecież nie tylko pracą się żyje.
Wycieczki okazały się przyjemne i interesujące, a do tego w czysto babskim składzie – tylko ja, Gabriela i jej córeczki. Więc szans na podryw też brak, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Pech chciał, że wciąż byłam zakochana w swoim mężu, mimo że aż tak bardzo się zmienił. Ale pamiętałam, jaki był dawniej…
Po roku pobytu za granicą podjęłam decyzję o pozostaniu tam na kolejny rok, mimo że koleżanki z pracy ostrzegały mnie, iż mogę nie zastać niczego po powrocie. Twierdziły, że nikt nie będzie tyle na mnie czekał. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie zmieniłam zdania.
Nasza sytuacja finansowa wyglądała całkiem nieźle – prawie udało mi się spłacić pożyczkę na dom, a nawet zaoszczędzić trochę grosza na czarną godzinę. Karolina chciała studiować architekturę, co wiązało się z dodatkowymi kosztami lekcji i samych studiów. Z tego względu postanowiłam zostać jeszcze przez rok, o co zresztą gorąco prosiła mnie Gabriela.
– Mama cię uwielbia – przekonywała mnie. – Jesteś dla niej jak druga córka, a kto wie, ile jeszcze będzie z nami. Nie chciałabym szukać nowej opiekunki.
Przystałam na jej prośbę
Pewnego wieczoru zadzwoniła Magda i zaczęła ponurym tonem:
– Mamo, nie chcę cię denerwować ani nic, ale tata od dwóch tygodni ani kropli alkoholu nie wziął do ust…
– I to ma być powód do obaw?
– No raczej, bo widuje się z jakąś panią. Przyuważyłam ich w kawiarence. Tak był zajęty rozmową, że mnie nie dostrzegł, a przeszłam koło nich ze trzy razy, tuż pod samym oknem.
Nie spodziewałam się, że to może tak zaboleć. Okazało się, że dla mnie nie potrafił przestać pić, ale dla tej drugiej już tak! Ciągle posądzał mnie o niewierność, a tu proszę, co on sam wyprawiał?
Kiedy w końcu dostałam kolejny urlop i wróciłam do domu, powitali mnie bliscy, ale po Piotrze ani śladu. Dopiero pod wieczór się pokazał. Ani grama alkoholu, świeżo ubrany, ogolony i jeszcze z kwiatami w ręku.
– Halinka, wybacz mi proszę – odezwał się. – Jeśli mi przebaczysz, spróbujmy wszystko od początku.
Nie tak prędko
Zanim przeszliśmy dalej, musiał mi wytłumaczyć całą sytuację i powiedzieć, kim była kobieta, z którą spotkał się w kawiarni. Wyszło na jaw, że to znajoma z grupowych zajęć terapeutycznych. Bo w końcu podjął decyzję o leczeniu, bał się, że jeśli nic z tym nie zrobi, to faktycznie się z nim rozstanę. A gdy już się przełamał i poszedł, to został i zaczął głębiej analizować swoje postępowanie. Te refleksje zaowocowały zerwaniem z nałogiem i odwagą, by otworzyć własną działalność.
Byłam jego podporą, zarówno pod względem duchowym, jak i materialnym, jednak trzymałam dystans – nie planowałam sprzeniewierzyć się przyrzeczeniu złożonemu Gabrieli ani brać za pewnik słów Piotra. Musiał udowodnić, że mówi prawdę i wykazać się determinacją.
Zdecydowałam się na powrót do kraju dopiero po tym, jak odeszła pani Marta, a obecnie wspólnie z mężem zarządzamy przedsiębiorstwem. Przeszliśmy prawdziwy test i wyszliśmy z niego cało. Być może właśnie dlatego nasza miłość jest teraz jeszcze silniejsza.
Halina, 55 lat
Czytaj także:
„Ciotka nawet nie kiwnęła palcem przy opiece nad dziadkiem. Ale gdy tylko odszedł, stanęła w progu z workiem na łupy”
„Miałam romans z facetem w wieku mojego ojca. Pochowałam nasze uczucie bo bałam się plotek”
„Mąż kłamał, że spłaca kredyt, żeby nie płacić za zakupy. Zdziwił się, gdy zobaczył w lodówce tylko światło i szron”