– Nie zdarzyło się nic, o czym powinnaś mi wspomnieć? – Piotrek dyszał ciężko i udawał, że zaciska pętlę wokół szyi.
– Do czego zmierzasz? Najwidoczniej nic godnego uwagi się nie wydarzyło, skoro o niczym nie wspominam.
– Bo wiesz, dotarły do mnie słuchy, że podobno ktoś nowy zagościł w twoim życiu.
– Wymyślasz – popatrzyłam na niego.
Musiałam kłamać
– Okej, pewnie mam jakieś urojenia. A nie spotykasz się przypadkiem z panem Grzegorzem? Ogarnął mnie strach. Skąd on to wie? Postanowiłam, że będę walczyć.
– Z jakim panem? – zrobiłam zdziwioną minę.
– Nie udawaj, że nie wiesz, o kogo chodzi. Mówię o doktorze Grzegorzu. Mylisz się, sądząc, że jestem ślepy i głuchy. Doskonale zdaję sobie sprawę z sytuacji, podobnie jak cała okolica. Lada moment nasze dzieci zaczną dopytywać, czy mamusia ma innego faceta, bo plotki w szkole już krążą…
– Chyba ci rozum odebrało. Owszem, znam tego lekarza, ale nic nas nie łączy. To tylko niewinna znajomość, nic poza tym.
Zmyślałam jak oszalała, plątałam się w zeznaniach, bo zaskoczyła mnie ta sytuacja. Najwyraźniej jakiś wścibski typ nas wypatrzył i powiedział Piotrowi. Ale ile on tak naprawdę wie? Czy jego pytania to podstępna pułapka, aby wydobyć ze mnie prawdę? W naszej mieścinie każdy każdego zna. Pewnie ktoś nas wyśledził i zaraz poleciał do męża, żeby mu wszystko wypaplać.
Co za zrządzenie losu
– Piotrek, wyluzuj. Wpadliśmy na siebie parę razy w czytelni i tyle. Facet ma ciekawą osobowość i niezłą wiedzę. Pogadaliśmy trochę przy okazji o literaturze, nic poza tym. Koniec kropka.
Część z tych informacji była prawdziwa. Im mniej fałszu w nieprawdzie, tym łatwiej ją ogarnąć i nie wpaść we własne sidła.
Spotkanie z Grzegorzem miało miejsce właśnie w bibliotece, do której często zaglądam. Uwielbiam spędzać czas wśród książek i robię to od wielu lat. Tamtego dnia stałam akurat przy regale z nowymi tytułami, kiedy dotarł do mnie czyjś głos. Facet o coś dopytywał Anię, naszą panią bibliotekarkę. Nie mam pojęcia, czego dotyczyła ta rozmowa, bo to nie miało znaczenia. W momencie, gdy usłyszałam ten głos, poczułam dziwne uczucie w środku, jakby prąd przeszedł przez całe moje ciało. Nie wiem, czy to normalne, ale zakochałam się od pierwszego… dźwięku jego głosu.
Kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam wzrok wbity prosto we mnie. Mimo że wciąż coś mówił do Anki, gapił się w moją stronę. Obydwoje mieliśmy świadomość, że stało się coś wyjątkowego. Potem często do tej chwili wracaliśmy podczas naszych pogaduszek. Grzesiek czuł się jak rażony gromem z jasnego nieba.
To było jak z kiepskiego love story
Chwilę później wypożyczyłam książki i opuściłam budynek. Grzesiek popędził w moim kierunku i złapał mnie za ramię.
– Nie sądzę, żebyśmy mogli w ten sposób pójść w swoją stronę i zaryzykować, że już nigdy na siebie nie trafimy.
Z pokorą przytaknęłam i pozwoliłam mu odprowadzić się do auta. Zmrok już nastał, więc ryzyko, że ktokolwiek nas dostrzeże, było znikome. Rozmawialiśmy gorączkowo – o nas samych, naszych bliskich, naszych pragnieniach. A także o cudzie, który właśnie się wydarzył. Odnaleźliśmy się, by móc wzajemnie się sobie podarować.
Grzegorz stwierdził:
– Taka chwila jak ta, to istny cud, niekiedy jedyny, jaki przytrafia się w życiu.
Doszło również do pocałunku. Nic wielkiego, a jednak istotnego, jak parafka na kontrakcie. Zgadaliśmy się, że kolejnego dnia zobaczymy się w porze obiadu. Noc przetrwałam w gorączce, fantazjując, bojąc się, przyzywając poczucie winy i wynajdując wszelakie wymówki dla rzeczy, która po prostu musiała się wydarzyć.
Nasza relacja wkroczyła na nowy poziom
Widzieliśmy się raptem kilka razy, ale prawie za każdym razem kończyło się to w sypialni. Zbliżenia z Grzesiem kompletnie różniły się od tego, co znałam z Piotrkiem, podobnie jak nasza komunikacja.
Mój mąż to raczej prosty facet, który nie kombinuje za dużo – liczą się dla niego pieniądze, browary z kolegami i ogólnie przyziemne sprawy. Przy Grześku czułam, że Piotrek to jeszcze smarkacz. Chociaż oboje z mężem mamy już ponad czterdzieści lat na karku. Wiem, że to może zabrzmieć staroświecko, ale do momentu, gdy poznałam Grzesia, Piotrek był jedynym facetem w moim życiu.
Poznaliśmy się z Piotrem, gdy zaczęliśmy naukę w liceum. Byliśmy parą, więc gdy mi się oświadczył, pomyślałam, że to moja przepustka do wyrwania się z rodzinnego gniazda, w którym atmosfera już wtedy była dość duszna. Wzięliśmy ślub, a rodzice z obu stron dorzucili się do porządnego lokum. Na świat przyszedł najpierw Jasiek, a potem jeszcze Justyna i Zośka. I tak to leciało – robota, dom, robota, dom, aż dni zaczęły się zlewać w jedno.
Myślałam, że tak będzie zawsze
Pogodziłam się z myślą, że taki stan rzeczy utrzyma się aż do mojego końca.
– Nie zgadzam się na to, żebyś się z nim widywała i dyskutowała o literaturze. Masz przecież mnie. Jeśli masz ochotę porozmawiać, jestem do twojej dyspozycji, wystarczy powiedzieć!
Nie chciałam zaogniać konfliktu, dlatego powstrzymałam się od pytania, kiedy ostatnio sięgnął po jakąkolwiek lekturę. Zapewne było to jeszcze w czasach szkolnych, gdy czytał obowiązkowe książki.
Zamiast drążyć ten temat, skupiłam się na próbach załagodzenia jego emocji.
– Piotrek, posłuchaj mnie uważnie. Nic się między nami nie wydarzyło, po prostu trochę pogadaliśmy, nic więcej.
– No raczej, to oczywiste. Wiem, że nie wskoczyłabyś do wyra z takim starym dziadem, który jest chyba nawet starszy od twojego ojca. W ogóle ile on ma lat? Na oko to już koło siedemdziesiątki – aż zabrakło mu tchu, a ja mogłam wreszcie spokojnie wypuścić powietrze z płuc.
– Zaraz, o co ci właściwie chodzi? Masz problem z tym, że mam kolegę?
– Owszem. Zależy mi na tym, żeby kumple się ze mnie nie nabijali, żeby inni tego nie widzieli. O to mi chodzi. Przecież masz swoje przyjaciółki. Ale na tego gościa nie wyrażam zgody i koniec.
„Spodziewałam się ulewy, a to tylko niewielka mżawka” – pomyślałam sobie i obiecałam Piotrkowi, że od razu zerwę kontakt z tym facetem.
Łatwiej coś obiecać, niż dotrzymać słowa
Przez kolejne dwa dni miałam wątpliwości i nie wiedziałam, jak się zachować. Z jednej strony myślałam o tym, żeby zostawić męża, mając nadzieję, że dla mnie Grzegorz porzuci swoją małżonkę. Z drugiej zastanawiałam się, co dalej… Liczyłam na to, że potem wszystko będzie dobrze.
Myślałam też o tym, żeby dalej potajemnie widywać się z Grzegorzem, ale bardziej uważać, by nikt nas nie nakrył. Rozważałam również zakończenie romansu i prowadzenie przykładnego życia u boku męża, trzymając w głębi serca wspomnienia szczęśliwych chwil.
W końcu postawiłam na tę ostatnią opcję. Przecież rodzina to podstawa i najważniejsza wartość w życiu. Piotrek ma swoje wady i zalety, ale jako tata daje z siebie wszystko. Jakoś dam radę to przetrwać.
Grzegorz kompletnie się tego nie spodziewał i był w szoku, gdy mu powiedziałam, że to koniec. Chciał jeszcze o mnie walczyć, zarzekał się nawet, że zostawi żonę. Popłynęły mi łzy, ale nie ugięłam się. Nie należę do osób, które robią gwałtowne zmiany w życiu i ryzykują wszystko. Tym bardziej że mam pociechy, na które miałaby to ogromny wpływ. Poprosiłam go, żeby uszanował moją decyzję, nie naciskał i pozwolił mi potajemnie chować go głęboko w swoim sercu, aż do samego końca.
Przykro mi było
Mimo że, jak ustaliliśmy, nie widywaliśmy się już, to miałam świadomość, że on tęskni i często o mnie rozmyśla. Wiedziałam o tym. Nie piszemy do siebie, nie dzwonimy. Ale w pewien subtelny, nieoczywisty sposób jesteśmy razem. Śledzę na Facebooku, jakie rzeczy on wrzuca, co mu się podoba, jakiej muzyki słucha i jakie książki czyta. A on z kolei – jestem tego pewna na sto procent – podgląda każdy mój ruch w socialach.
Często wrzucam na fejsa informacje, że czytam książkę jego ukochanego autora, że w tym momencie leci mi w uszach kawałek, o którym wcześniej nie miałam zielonego pojęcia, dopóki Grześ mi go nie puścił. Nikt poza nami nie odczyta tych znaków – to taki nasz sekretny kod. Tyle zostało z tego, co nas łączyło. Widzę też, na jaki koncert czy spektakl się Grzesiek wybiera… I mam świadomość, że nie mogę się tam pokazać.
Nie z powodu danego Piotrkowi słowa. Pragnę uniknąć spotkania z Grzegorzem, a zwłaszcza usłyszenia jego głosu. Obawiam się, że pomimo podjętej przeze mnie decyzji, mogłabym wtedy nie być w stanie mu się oprzeć. W takich momentach publikuję na swoim profilu na Facebooku smutną emotkę… Grzegorz na pewno ją dostrzega.
Joanna, 42 lata
Czytaj także:
„Kochanka męża zażądała od niego rozwodu kościelnego. Drań mnie upokorzył, by dostać ten papierek”
„Matka wydała mnie za mąż za najlepszą partię we wsi. Może i facet bogaty, ale głupi i kiepski w łóżku”
„Znalazłam w szufladzie męża paragon za koronkowe figi. Myślałam, że to prezent dla mnie, ale się myliłam”