Gdy spotkałam Aleksa, sądziłam, że moje życie zacznie się od nowa. Jakieś pół roku później, patrząc na pozytywny wynik testu ciążowego, a potem analizując to przez kilka godzin, zrozumiałam, że to wcale nie jest początek, tylko zakończenie czegoś, co uważałam za prawdziwą miłość i szczęście.
Zostawił mnie samą
Aleks stwierdził, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, a na dodatek powiedział mi, że gdy pojawi się dziecko, będzie domagał się badań ojcostwa. Odszedł, zostawiając mnie totalnie zdruzgotaną. Kiedy poinformowałam rodzinę o swojej ciąży, ich reakcja nie należała do najprzyjemniejszych.
Tata zrobił się cały czerwony na twarzy i stwierdził, że nie sądził, iż coś takiego może mnie spotkać. Brat tylko wymamrotał pod nosem, że on akurat nie jest zaskoczony takim obrotem spraw. Jedynie mamusia objęła mnie serdecznie i zapewniła, że damy sobie radę z tą sytuacją. Zanim jednak zdążyłam się wzruszyć tym gestem wsparcia, dorzuciła z pretensją w głosie:
– No i widzisz, Irek nigdy by cię tak nie potraktował w podobnych okolicznościach!
Po usłyszeniu tych słów zaniosłam się głośnym płaczem. Mama trafiła w sedno – Irek nigdy nie zostawiłby mnie samej, gdybym zaszła w ciążę. Marzył o ojcostwie i darzył mnie ogromnym uczuciem.
Ja również go bardzo lubiłam. Jedyny kłopot polegał na tym, że bez względu na to, jak bardzo moja mama i jego rodzicielka nas swatały i wychwalały pod niebiosa jego zalety, zwyczajnie nie chciałam się z nim wiązać.
– Jesteś dla mnie jak brat – mówiłam mu za każdym razem, kiedy pomagał mi przy pracach remontowych albo wspólnie porządkowaliśmy piwnicę. – Nie mam pojęcia, co bym poczęła, gdyby nie ty.
Był tylko przyjacielem
Nigdy nie miał do mnie pretensji o to, że traktuję go wyłącznie jak kumpla. Ostatecznie kiedyś on również postrzegał mnie bardziej jako siostrę. Nasze familie od zawsze się przyjaźniły, więc jako dzieciaki spędzaliśmy ze sobą kupę czasu. Wspólnie konstruowaliśmy statek kosmiczny pod stołem, udawaliśmy Indian polujących na bizony, wcielaliśmy się w role gwiazd estrady, stróżów prawa czy medyków.
Nieraz żartobliwie mówiłam, że to moja najlepsza kumpela, bo potrafił całymi godzinami wysłuchiwać moich tajemnic. Byłam totalnie zaskoczona, gdy wyznał mi, że jego przyjacielskie uczucia do mnie przerodziły się w miłość.
– Nic nie mogę poradzić na to, że się w tobie zakochałem – oznajmił, a ja kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Oboje byliśmy już po dwudziestce, on był singlem, a ja potajemnie wzdychałam do faceta z roboty. Zresztą niedługo potem ten gość mnie pocałował i głupio sądziłam, że to początek czegoś wyjątkowego.
Ale już po tygodniu dowiedziałam się od jakiejś „życzliwej duszy”, że on jest po słowie. Ryczałam jak bóbr, miałam do siebie pretensje, że jestem taka łatwowierna i przyrzekałam sobie, że już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi. Nie miałam ochoty zwierzać się z tego Irkowi, ale on to ze mnie wyciągnął.
Podzieliłam się z nim historią
– Za długo się znamy – pokręcił głową, kiedy w kółko powtarzałam, że jest w porządku. – No mów wreszcie, co jest grane? Przecież widzę, że masz ochotę się wypłakać.
Uważnie mnie wysłuchał i objął ramieniem, zapewniając, że faceci różnią się między sobą. Cieszyłam się z pocieszenia i okazanego wsparcia. Gdy odsunęłam się po tym silnym przytuleniu, moje oczy spotkały się z jego spojrzeniem. Miałam przeczucie, że dzieje się coś niedobrego, ale zanim zdążyłam to pojąć, on już zdążył pocałować mnie prosto w usta.
– Irek! Co ty wyrabiasz?! – wrzasnęłam, wyswobadzając się z jego objęć.
– Sądziłem…
– Co sobie uroiłeś?! – nie kryłam oburzenia. – Przecież ci mówiłam, że nic do ciebie nie czuję! Jesteś dla mnie jak kumpel! A kumple nie wymieniają się buziakami! Zachowujesz się identycznie jak reszta kolesi!
Trudno powiedzieć, kto przeżywał to mocniej – on, który czuł się dotknięty do żywego, czy ja, kipiąca ze złości. Gniew we mnie wzbierał, bo dotarło do mnie, że właśnie przyszło mi pożegnać się z bliskim druhem. Jednocześnie ogarnął mnie smutek, gdyż miałam świadomość, że gdybym darzyła go fizyczną fascynacją, moglibyśmy stworzyć udany związek i cieszyć się sobą. Jednak uczuć nie da się wymusić, a ja nie potrafiłam zacząć postrzegać Irka jako potencjalnego partnera.
Straciliśmy ze sobą kontakt
Dzięki temu, że moja mama utrzymywała przyjaźń z jego mamą, z jej relacji dowiadywałam się, co u Irka. Podobno był w związku, który szybko się rozpadł. Ciocia Wanda wspominała, że marzy o wnukach, a Irkowi też zależało na założeniu rodziny, ale jakoś mu się to nie udawało.
W pewnym momencie poprosiłam moją mamę, aby przestała opowiadać mi o Irku, bo wspomnienia były zbyt bolesne. Tak samo jak świadomość, że go straciłam. To dlatego nie mogłam powstrzymać łez, gdy mama znów o nim napomknęła. Poczułam złość, bo wiedziałam, co myśli.
– Sądzisz, że powinnam się przemóc i z nim związać – zwróciłam jej uwagę. – Tylko że ja w to nie wierzę! Darzyłam go uczuciem czysto przyjacielskim. Nie było między nami tej iskry.
– Dawniej nikt nie przejmował się jakimiś iskrami – parsknęła mama. – Ludzie brali ślub, płodzili potomstwo i spędzali ze sobą resztę życia. Myślisz, że twoja babcia, kiedy jako dziewiętnastolatka wychodziła za mąż za inżyniera starszego o czternaście lat, była szaleńczo zakochana? On po prostu dobrze się zapowiadał. A później przeżyli razem pół wieku i byli zadowoleni z życia! A ja i twój tata? On szalał za mną, a mnie wystarczyło, że jest uczciwy i ma robotę.
Tęskniłam za nim
Moja ciąża przebiegała z komplikacjami. Właściwie od szóstego miesiąca byłam przykuta do łóżka. Miałam więc ogrom czasu, żeby przemyśleć sobie swoje dotychczasowe życie. Okropnie chciałam wtedy zadzwonić do Irka. Śniłam na jawie, że przyjedzie i pomoże mi w domu, bo ciągła obecność mamy zaczynała mnie irytować.
Marzyłam, żeby usiadł przy mnie, wysłuchał moich żali i pocieszył, że jakoś to będzie. Uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęsknię. Problem w tym, że nie mogłam się do niego odezwać. Zdawałam sobie sprawę, że to byłoby granie na jego uczuciach. Na bank by przyjechał i się mną zaopiekował, ale znów oczekiwałby czegoś więcej. A ja nie byłam w stanie mu tego ofiarować.
Poród niespodziewanie rozpoczął się tuż po północy, na czternaście dni przed wyznaczonym terminem. Do szpitala odwiózł mnie mój brat, a tatę poprosiłam, by zajął mamę czymś innym przynajmniej przez najbliższe dwa dni, gdyż wiedziałam, że będzie to dla niej bardzo stresujące, a ja chciałam mieć trochę spokoju. W rezultacie, gdy brat nad ranem pojechał do siebie, zostałyśmy we dwie z córeczką.
Nie chciałam tego widzieć
– Wybrała już pani imię? – zagadnęła pani Kasia, moja współlokatorka na sali.
– Liliana – odparłam. – A pani?
– Jonasz. Myśli pani, że to trochę dziwne?
Nim byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, usłyszałam skrzypienie zawiasów. Do pomieszczenia wkroczył mężczyzna odwiedzający moją sąsiadkę z łóżka obok. Gdy tylko dostrzegłam zarys jego postaci, obróciłam się przodem do ściany, naciągając na siebie koc tak, by stworzyć barierę między mną a tym nieznajomym, który przed chwilą przekroczył próg. Sądząc po tym, że zwrócił się do pani Kasi ściszonym głosem, musiał wywnioskować, iż pogrążona jestem we śnie.
– Jak się miewasz? Co u dziecka? Może czegoś potrzebujesz? – padły jego pytania.
Zazdrość ogarnęła moje serce, gdy patrzyłam na tę parę. On był z nią, dbał o swoją ukochaną, interesował się maleństwem. A ja? Zaufałam nie temu facetowi co trzeba i zostałam sama jak palec…
Koleś, który przyszedł do Jonasza i jego mamy, szeptał jej coś do ucha, a mój pęcherz dawał o sobie znać. W pewnym momencie stwierdziłam, że dłużej nie dam rady. Odwróciłam głowę i… ujrzałam Irka! Nie zauważył mnie, pochłonięty pogawędką z kobietą leżącą w łóżku. Akurat przyglądali się szkrabowi, który ssał swoje rączki w objęciach mamy.
Nie mogłam uwierzyć
Widziałam ich uśmiechnięte twarze, głowy blisko siebie, czułe spojrzenia i… dotarło do mnie, że to wszystko było tylko iluzją, że tak naprawdę darzyłam Irka miłością! Olśniło mnie, że był dla mnie po prostu facetem! I że to on powinien teraz siedzieć przy moim łóżku…
Akurat teraz moja mała zaczęła popłakiwać, bo się już nie spała. Irek automatycznie zerknął tam, gdzie stałam z córcią.
– Paulina? – był lekko zdezorientowany. – Hej, poczekaj chwilkę, zaraz ci pomogę!
Ależ to była straszna kompromitacja! Ledwo zdążyłam uświadomić sobie, jak wielki błąd popełniłam, odtrącając go, a on już podawał mi pomocne ramię, abym mogła wydostać się z tego szpitalnego posłania. Czułam się po prostu fatalnie, całe ciało przenikał ból, zdawałam sobie sprawę z tego, że wyglądam koszmarnie, a na dokładkę facet mojego życia odwiedzał właśnie swoją… no właśnie, małżonkę? Partnerkę? Narzeczoną?
– Akurat wpadłem z wizytą do Kasi, mojej kuzynki – rzucił, podtrzymując mnie. – Obiło mi się o uszy, że byłaś w ciąży. I… że, tego… w każdym bądź razie, składam gratulacje!
Coś się we mnie zmieniło
Moja rodzicielka pewnie przekazała tę informację cioci Wandzie, a ona jemu, że zostanę mamą bez partnera. W tym momencie zjawił się tutaj i okazywał mi współczucie.
– Poradzę sobie – oświadczyłam, mając wrażenie, że zaraz się rozpłaczę. – Daj mi chwilę… Muszę zająć się maluchem…
Wręczył mi popłakującą Lilkę, a gdy uniosłam głowę, moje oczy spotkały się z jego oczami. Poczułam, jak oblewa mnie gorąco, ponieważ wiedziałam, co oznacza to spojrzenie. On chyba zauważył, że coś się we mnie zmieniło, bo musnął moją rękę, a ja ją chwyciłam.
– Strasznie mi ciebie brakowało – wyszeptał.
– Mnie ciebie również – odparłam, a łzy już spływały po moich policzkach. – To maleństwo powinno być nasze…
– I będzie, jeśli tylko tak zdecydujemy – zapewnił, mocniej zaciskając dłoń na mojej.
Wtedy ja go pocałowałam. Był to nasz pierwszy pocałunek, ale na pewno nie ostatni!
Paulina, 24 lata
Czytaj także:
„Gdy mąz zabawiał się z kochanka, ja poznawałam umięśnione ciało sąsiada. Po obiedzie zaprosiłam go na deser”
„Byłam kochanką żonatego faceta, ale to miało być chwilowe. Mnie wciskał kit o rozwodzie, a jej zrobił dzieciaka”
„Marzyłam o życiu w willi z bogatym kochankiem, a nie na kredycie z mężem. Pazerność zaprowadziła mnie w ślepą uliczkę”