„Byłam kochanką żonatego faceta, ale to miało być chwilowe. Mnie wciskał kit o rozwodzie, a jej zrobił dzieciaka”

załamana kobieta fot. iStock, martin-dm
„Nie planowałam związku z mężczyzną, który ma żonę, ale ktoś po rozwodzie to zupełnie inna bajka”.
/ 22.07.2024 11:15
załamana kobieta fot. iStock, martin-dm

Podczas naszej kolejnej randki, oznajmił mi wprost, że jest żonaty. Zdecydowałam się kontynuować tę znajomość, licząc na to, że zakończy swoje małżeństwo.

– O czym ty mówisz? – wykrzyknęłam z furią w głosie. – Jak to możliwe, że twoja żona spodziewa się dziecka? Mówiłeś, że nie współżyjecie ze sobą!

– No tak, zaraz ci wszystko opowiem. Przypominasz sobie, kiedy miały miejsce…

– Gardzę tobą! – wydarłam się i zerwałam się na równe nogi z ławki, na której siedzieliśmy.

Opuściłam park w pośpiechu i puściłam się pędem, ile sił w nogach. Moje serce tłukło się jak oszalałe, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Dobiegłam do najbliższego zakrętu, łapiąc z trudem oddech i przystanęłam, opierając się plecami o mur kamienicy. Potem osunęłam się po nim, lądując na chodniku.

Zabrakło mi powietrza

Przechodnie zerkali w moją stronę z zainteresowaniem. Jednak nie przejmowałam się tym, co mogą sobie o mnie myśleć. Cudowna rzeczywistość, którą tworzyłam przez ponad pół roku, nagle legła w gruzach.

Radosława spotkałam siedem miesięcy temu. Podczas naszego drugiego spotkania wyznał mi, że jest żonaty.

– Od paru lat stoję w miejscu w tej relacji. Matylda i ja nie mamy już nic wspólnego, ona też zdaje sobie z tego sprawę, to oczywiste – wyjaśniał. – Nawet ze sobą nie śpimy ani nie gadamy.

– Więc czemu wciąż jesteście parą? – spytałam. – Do tej pory brakowało mi motywacji, żeby coś z tym zrobić – zawahał się przez moment. – Ale wiem, że teraz się to zmieni… – dorzucił, wpatrując się we mnie intensywnie.

Nie planowałam związku z mężczyzną, który ma żonę, ale ktoś po rozwodzie to zupełnie inna bajka. Przynajmniej trzy moje znajome umawiały się z facetami, którzy mieli już za sobą małżeństwo. W dzisiejszych czasach nikogo to nie dziwi. Właściwie, jeśli chłop przekroczył trzydziestkę i jeszcze nie wziął ślubu, to ludzie patrzą na niego jak na dziwaka i podejrzewają, że coś jest z nim nie halo. No bo jak to, tyle już przeżył, a rodziny nie założył? Musi mieć jakieś ukryte wady.

Podjęłam decyzję, by nie robić afery z powodu małżeństwa Radosława. Dopóki jego żona nie wróciła do pełni sił po zabiegu, nie mógł jej zostawić.

– Jeśli sprawnie przeprowadzi rozwód, to niedługo zapomnę, że w ogóle miał małżonkę! – tak sobie wmawiałam.

Zabrakło mi determinacji, by czekać, aż stanie się wolnym mężczyzną, więc… nie zwlekałam. Wiesz, co mówią: ciągnie swój do swego. U jego boku moje życie stało się barwniejsze. Miałam komu zwierzać się ze szczęścia i trosk. Miałam się w czyich ramionach schronić. Nie widywaliśmy się za często, bo Radek był mocno zapracowany.

Wraz z upływem czasu coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że on jest tą osobą, u boku której pragnę iść przez życie. Odejście od małżonki wcale nie było takie proste, jak się początkowo wydawało.

Matylda ma wiele problemów ze zdrowiem

Stała przed nią trudna operacja na oczy, to już kolejna w krótkim czasie. Radosław nie był w stanie jej opuścić w takiej sytuacji. Fakt, iż nic już do niej nie czuł, nie oznaczał, że jest bezdusznym draniem. Przez to darzyłam go jeszcze większym uczuciem. Był niesamowicie wrażliwym facetem!

Datę zabiegu wielokrotnie przesuwano. Gdy w końcu mieli to za sobą, Radosław był zmuszony opiekować się małżonką w trakcie rekonwalescencji – niestety kobieta nie miała nikogo bliskiego.

– Wybacz skarbie, że to tyle trwa. Obiecuję, że ci to wynagrodzę – zapewniał.

– No wiesz, nie możesz jej teraz zostawić samej, to oczywiste.

Ależ z ciebie wyrozumiała kobieta! No znajdź w sobie jakąś wadę, bo związek z taką perfekcją wpędza mnie w kompleksy! – wykrzyknął przytulając mnie mocno, a ja parsknęłam śmiechem.

Wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, że można odczuwać taką radość. Teraz jednak to uczucie prysło jak bańka mydlana. Siedząc na chodniku, z oczami pełnymi łez, wciąż słyszałam echo tych słów:

Matylda spodziewa się dziecka.

Niespodziewanie zadzwonił telefon

Na wyświetlaczu pojawił się numer należący do niego. Zignorowałam to połączenie. Wydzwaniał co jakiś czas, ale za każdym razem odrzucałam je. Wiedziałam, że nie dam rady z nim porozmawiać.

Jakież słowa mógł skierować w moją stronę, by ukoić moje cierpienie? 72 godziny minęły od tamtej chwili. Zmierzałam z biura do mieszkania. Przekraczając próg budynku, w którym mieszkałam, dostrzegłam na posadzce herbacianą różę – kwiat, który kocham najbardziej.

Nieopodal, na kolejnym stopniu, spoczywała następna, a tuż za nią jeszcze jedna. Ominęłam dźwig osobowy i wspinałam się powoli na czwarte piętro, zbierając po drodze pozostałe róże. Gdy wreszcie dotarłam na miejsce, dzierżyłam już w dłoniach okazały bukiet. Wówczas moim oczom ukazał się Radek.

Kucał tuż przy wejściu do mojego mieszkania

– Proszę, pozwól mi wszystko wyjaśnić! Jeśli kiedyś choć trochę ci na mnie zależało, wysłuchaj mnie!

– No dobra –  zgodziłam się.

Kiedy otworzyłam drzwi, westchnęłam i pozwoliłam mu wejść do środka. Usiedliśmy na sofie. Zrobiłam głęboki wdech. Skoro już go wpuściłam, musiałam pozwolić mu powiedzieć to, z czym do mnie przyszedł. Mimo że miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, a nawet go pobić.

– Matylda obchodziła trzydzieste urodziny – rozpoczął Radek. – Wpadła w okropnego doła, zaczęła szlochać. Opróżniliśmy butelkę wina, strasznie mi jej było szkoda. No i jakoś tak przez współczucie... Po prostu tak wyszło… Spojrzałam na niego przez łzy.

Jak będzie wyglądać nasza przyszłość? Jak to sobie wyobrażasz?! Wy stworzycie cudowną, szczęśliwą rodzinę, a ja zostanę sama z niczym?! – wykrzyknęłam zrozpaczona.

– Wybacz mi, skarbie. Zdaję sobie sprawę, że okropnie zawiodłem. Ale może sytuacja wcale nie wygląda aż tak beznadziejnie?

Popatrzyłam na niego totalnie zszokowana.

– W jakim sensie: wcale nie tak beznadziejnie?!

– To sprawi, że Matylda nie zostanie całkiem sama. Będzie miała przy sobie kogoś ważnego: maleństwo. Zaopiekuje się dzieckiem, dzięki czemu łatwiej pogodzi się z tym, że nasze małżeństwo się kończy. Jasne, że jej teraz nie opuszczę, skoro spodziewa się dziecka...

– O czym ty gadasz?! Postradałeś zmysły?! – nie docierało do mnie to, co mówił. – Mam to potraktować jako pocieszenie? Zdradziłeś mnie, przespałeś się z żoną, spłodziłeś z nią dzieciaka, a teraz próbujesz mi wcisnąć kit, że to dobrze? – krew się we mnie zagotowała.

Miałam już dość przebywania z nim w jednym pomieszczeniu. Miałam wrażenie, jakby zabierał mi tlen.

– Wynocha stąd! Nie zniosę twojego widoku ani chwili dłużej! – wykrzyknęłam.

Niechętnie podniósł się z miejsca i wyszedł na przedpokój.

– Daj mi jeszcze szansę – odezwał się, spoglądając na mnie wzrokiem pełnym bólu.

Pragnęłam wymazać go z pamięci, choćby na moment, pozbyć się tego głębokiego uczucia pustki. Sen nie przychodził tej nocy. Darzyłam Radka uczuciem, mimo że zachował się jak ostatni dupek. W głębi duszy ciągle miałam nadzieję, że nasza miłość przetrwa. Kompletnie nie widziałam jednak wyjścia z tej patowej sytuacji.

Gdybym wiedziała, że on będzie ojcem, to czy dałabym radę dzielić z nim życie? Wyobrażam sobie, jak ta dziecina powoli rozwija się w łonie innej kobiety. On na pewno chciałby brać udział w jej wychowaniu i darzyć ją ogromną miłością. Ale co w takiej sytuacji stałoby się ze mną?

Czułabym się zupełnie odcięta od tej części jego świata. Moja wyobraźnia zaczęła podsuwać mi coraz bardziej absurdalne wizje naszego potencjalnego związku w przyszłości.

Mój weekend miałby być wypełniony obecnością jego dziecka. Alternatywnie, Matylda zaproponowałaby, by spotkał się z dzieckiem u niej, żebym mogła tego uniknąć. Ewentualnie wszyscy troje moglibyśmy się gdzieś wybrać… Ale żadna z tych propozycji mi nie pasowała.

Czułam się totalnie zagubiona w całej tej sytuacji. Kto wie, ile jeszcze bym się zadręczała i zastanawiała nad wyjściem z tego impasu, gdyby nie wpadł mi do głowy banalny, kobiecy plan – wycieczka do salonu urody.

Doszłam do pewnego wniosku

Opłaciłam cały pakiet usług kosmetycznych. Relaksowałam się z nałożoną na buźkę maską z wodorostów, aż tu nagle dobiegł mnie entuzjastyczny głos jednej z pracownic salonu:

– Pani Matylda! Wiele miesięcy minęło, odkąd nas pani ostatnio odwiedziła!

Chłodne powietrze przedarło się przez koc, dając się we znaki moim plecom. Matylda to nieczęste imię, ale na bank w naszym mieście parę dziewczyn tak się nazywa. Maseczka na oczach uniemożliwiała mi ich otwarcie. I tak nie dałabym rady rozpoznać małżonki Radka - jedyne jej zdjęcie widziałam na wyświetlaczu telefonu.

– Początek ciąży był dla mnie taki trudny, że ledwo wychodziłam z domu - zwierzała się kobieta. – Te pierwsze tygodnie to po prostu koszmar. Ale teraz czuję się już lepiej, więc stwierdziłam, że czas wrócić do normalności i zacząć przypominać człowieka.

Serce łomotało mi w piersi

Znałam sposób, by dowiedzieć się, czy mnie okłamywał. Moja mama lubi mawiać: „Nic nie jest dziełem przypadku". Mimo że uważałam, iż życie wypełnione jest łańcuchem przypadkowych zdarzeń, jej słowa dudniły mi teraz w głowie. Zupełnie jakbym nieubłaganie oczekiwała na poznanie przyczyny, dla której los skrzyżował moje drogi z Matyldą.

Razem z tą kobietą weszłyśmy do fryzjera dokładnie w tej samej chwili. Ciekawe, co to oznacza? Miałam wrażenie, że los próbuje mi coś przekazać. Wiem, że to może zabrzmieć niedorzecznie, ale intuicja podpowiadała mi, że właśnie rozpoczyna się nowy rozdział w moim życiu.

– Czy jest pani już w stanie określić płeć dziecka? – odezwała się z zainteresowaniem kosmetyczka.

– Owszem! To będzie synek! Mój ukochany wprost oszalał ze szczęścia. Od zawsze pragnął mieć syna. Teraz snuje plany, jak nauczy go jazdy na quadzie i jak razem będą szusować na snowboardzie – kobieta zaśmiała się radośnie. – Niech pani sobie wyobrazi, my latami próbowaliśmy począć dziecko. Obojgu nam niezwykle zależało na chłopcu. Ale z biegiem czasu, kiedy nie udawało się zajść w ciążę, płeć malucha zeszła na dalszy plan. Jednak w momencie, gdy Radek dostrzegł na badaniu USG, że to synek… Aż zabrakło mi tchu z wrażenia.

Miałam wrażenie, jakby maseczka na mojej buzi zmniejszała się z każdą chwilą. Oddychanie sprawiało mi trudność. Zerwałam się nagle. W głowie mi wirowało.

– Coś się stało? – podbiegła do mnie pracownica.

– Niezbyt dobrze się czuję…

– Takie maski czasami wywołują u klientek podobne reakcje. Już ją zmyję. I dam pani na czoło chłodny kompres.

Próbowałam się uspokoić

Powtarzałam sobie w myślach, że ta osoba, najprawdopodobniej małżonka Radosława – byłam tego pewna, zmyśla całą historię. No bo przecież nie przyzna się obcej osobie robiącej manicure, że jej ślubny darzy ją niechęcią, a dziecko było nieplanowane – usiłowałam wmówić to sobie.

Jednak w środku duszy miałam poczucie, że ten entuzjazm w jej głosie, ta ekscytacja, to poczucie spełnienia... Że za tym wszystkim kryje się spokojne życie zamężnej kobiety, która jest szczęśliwa, że zostanie mamą i ma pewność, że jej małżonek ją kocha... Kiedy podniosłam się z kanapy, przyjrzałam się uważnie osobie, która siedziała obok mnie.

Przypominała tę z fotografii. W rzeczywistości prezentowała się atrakcyjniej. W oczach miała blask, lekko zaokrąglony brzuch i promienny uśmiech na twarzy. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

– Wie pani co, chciałam panią o coś spytać – zagadnęłam. – Szukam naprawdę solidnego specjalisty od oczu. Może poleci mi pani jakiegoś? Pytam każdego, kogo spotkam na swojej drodze – posłałam jej uśmiech.

– Ajjj, przykro mi kochana, ale raczej nie będę w stanie ci pomóc! Ja to mam wzrok jak u jastrzębia! Nigdy nie musiałam chodzić do okulisty. Jedynie jako dzieciak w podstawówce, jak pielęgniarka kazała czytać te literki z tablicy! – parsknęła śmiechem.

– No cóż, nic nie poradzę – stwierdziłam. – Tak czy inaczej, bardzo pani dziękuję. Do zobaczenia.

Opuściłam salon w pośpiechu

Drżałam na całym ciele. Nigdy nie planował rozwieść się z małżonką! Zabieg na oczy był tylko pretekstem! Byłam dla niego zwykłą rozrywką! Co za łajdak! Nagle uświadomiłam sobie, że prócz smutku, odczuwam również swego rodzaju ulgę. Zupełnie jakbym odzyskała długo wyczekiwaną swobodę.

Skończyły się moje rozterki odnośnie tego, co dalej robić w tej patowej sytuacji. Już nie muszę analizować wszystkich za i przeciw. W tym momencie pozostało mi tylko wyrzucić go z pamięci. Zdaję sobie sprawę, że nie przyjdzie mi to z łatwością - jeszcze nigdy wcześniej nie byłam tak zakochana, jak w Radku. Przynajmniej nie mam już żadnych wątpliwości.

Po prostu nie widzę innej możliwości. Z jakiego niby powodu miałabym podważać jego słowa? Gdyby układało mu się z nią dobrze, to raczej nie uganiałby się za innymi...

Katarzyna, 32 lata

Czytaj także:
„Żona wyrzuciła mnie z domu, gdy przyznałem się do zdrady. Liczyłem na miękkie lądowanie u kochanki”
„Chciałam mieć dziecko, ale nie faceta. Chwila uniesienia z przypadkowym gościem mi wystarczyła”
„Mąż traktował mnie jak mebel i omijał łukiem. Moje skostniałe wnętrze rozpalił chłopak z aplikacji”

Redakcja poleca

REKLAMA