„To miał być tylko niezobowiązujący seks, na dodatek z żonatym facetem. Nie spodziewałam się, że tak się zmieni”

Byłam idiotką, ale na szczęście zmądrzałam, zanim wpakowałam się w to bagniste, piękne szczęście po uszy. To nie ja sięgałam po niego jak po batonika. To on sięgał po mnie. Tyle że się przeliczył, sądząc, iż może mieć więcej. Na jego warunkach i na jego zasadach
15.03.2023 08:33

Jonasza poznałam krótko po zerwaniu moich zaręczyn. Byłam obrażona na wszystkich mężczyzn i czułam się zraniona. Mój ex nagle odkrył, że ma duże wątpliwości i musi odkrywać siebie. Ok, niech to robi, ale beze mnie.

Miałam dość facetów, ale coś nie pozwoliło mi odtrącić Jonasza. Poznałam go w klubie na wieczorze panieńskim koleżanki. Krótka rozmowa przy papierosie, nawet nie wiem, kiedy jechaliśmy taksówką do mnie.

Romans z żonatym mężczyzną

Jonasz był przystojny, wyglądał świeżo i elegancko, a do tego był doskonałym kochankiem. Nigdy nie ukrywał przede mną, że ma żonę i rodzinę. Nie miał zamiaru się rozwodzić, a ja tego zupełnie nie chciałam. Podobał się mi nasz układ: dzieliliśmy upojne chwile w sypialni od czasu do czasu. Żadnych spotkań w święta, wspólnych wyjazdów. Mi to pasowało, brałam z tej relacji to, czego najbardziej chciałam. Nie liczyłam na puste obietnice, a Jonasz mi ich nie dawał.

Chciałam wykorzystać go tak, jak mój eks wykorzystał mnie. Nie krzywdziliśmy nikogo, bo nikt o niczym nie wiedział. Nigdy nie pokazywaliśmy się publicznie: żadnych wyjść do restauracji, na imprezy, wyjazdów. Gdyby nasz romans wyszedł na jaw, Jonasz straciłby nie tylko rodzinę, ale też firmę, którą współdzielił z braćmi swojej żony.

Najbardziej podobało mi się, że między nami nie było żadnych kłamstw ani oszustw, które zawsze pojawiały się w poprzednich związkach. Nie graliśmy sobie na emocjach. Nasz układ był jasny i czysty. Do czasu…

Nagle Jonasz zapragnął dziecka

Pewnego dnia Jonasz zwariował. Leżeliśmy w łóżku, a on gładził mój płaski brzuch i przebąknął, że chciałby, by zamieszkał tam jego syn lub córka. Twierdził, że takie geny nie mogą się marnować. Nasze dziecko byłoby piękne i mądre. Byłam w szoku, mam tylko 26 lat, jeszcze nie obudził się we mnie instynkt macierzyński, mój zegar biologiczny nie tyka, mam czas! Poza tym, co on sobie wyobraża? Że świadomie zostanę samotną matką?

Nie była to jednorazowa rozmowa, mój kochanek coraz częściej poruszał ten temat. Twierdził, że jeśli dzieci podrosną, rozwiedzie się z żoną, będziemy żyć razem. Gdzie? W mojej kawalerce? Będziemy zbierać pieniądze na jego alimenty? To było wykluczone.

Poczułam, że sprawy zaszły za daleko, gdy wyrzucił moje pigułki antykoncepcyjne i nie chciał używać prezerwatyw. Pewnego dnia Jonasz naciskał na seks bez zabezpieczenia, gdy miałam dni płodne!

– Przestań! Puść mnie! – krzyczałam.
Byłam gotowa zaalarmować sąsiadów. Wrzeszczeć: „pali się!”, by na pewno zareagowali. Ale coś mnie tknęło.
– Chcesz robić juniora po pijaku? – wycedziłam, siłując się z nim. – To się może na nim odbić
– dyszałam mu do ucha. – I nie będzie taki idealny, jak mógłby być.
Zastygł, a po chwili odsunął się z przepraszającym uśmiechem na przystojnej, choć zaczerwienionej od żądzy i wysiłku twarzy.
– Kocham cię, Ala. To dlatego mnie poniosło. Kocham cię najbardziej na świecie… – wymruczał z ustami tuż przy moim uchu. – Musimy mieć to dziecko… Gdybym mógł, zapłodniłbym wszystkie piękne kobiety, wiesz…

Tego dnia w nocy leżałam koło niego i… przestraszyłam się. Bałam się, że jeśli nie zerwę natychmiast kontaktu, on w końcu dopnie swego.

Wystawiłam go za drzwi jeszcze tego samego dnia. Zagroziłam, że jeśli będzie się odzywał, o wszystkim powiem jego żonie.

Nie żałuję. Wszyscy mężczyźni są tacy sami. Zostałabym z tym dzieckiem sama. Ciekawe ile idiotek było przede mną i ciekawe, ile będzie jeszcze po mnie?

Redakcja poleca

REKLAMA