„To, czego się dowiedziałam po śmierci męża, było jak otwarcie puszki Pandory. Bliscy wiedzieli, ale nie powiedzieli”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Halfpoint Images
„Słysząc te słowa, poczułam, jak pod moimi stopami rozstępuje się ziemia. Nie tylko Jerzy mnie oszukał – cały mój świat, ludzie, którym ufałam, kryli przede mną prawdę”.
/ 26.11.2024 08:33
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Halfpoint Images

Po śmierci męża długo nie mogłam dojść do siebie. Bardzo go kochałam, wierzyłam, że i on darzy mnie podobnym uczuciem. Ale wkrótce na jaw wyszły wszystkie tajemnice skrywane przez człowieka któremu ufałam najbardziej na świecie.

Miesiącami tkwiłam w żałobie

Odkąd skończyłam sześćdziesiąt pięć lat, życie jakby straciło barwy. Wszystko jest przygaszone, jak obraz za mgłą.

– Może to czas na nowe okulary? – zaśmiał się mój młodszy brat, Piotr. – Nie można tak wciąż narzekać, Anka!

Piotr ma rację, ale jego słowa brzmią banalnie. Jest młodszy o dziesięć lat i zawsze był bardziej beztroski. Ja, od kiedy straciłam męża, zmagam się z samotnością. Jerzy odszedł niespodziewanie na zawał, a życie w jednej chwili straciło swój porządek. Syn proponował, żebym się do niego przeprowadziła, ale wolałam zostać w naszym domu. Tutaj czułam się bezpieczniej, wśród wspomnień.

Pierwszy rok spędziłam w żałobie. Chodziłam ubrana wyłącznie w czerni, która stała się moją zbroją. Dziś, mimo że minęły już lata, nadal czuję się w niej schowana, mniej widoczna dla świata. W pierwszym roku po śmierci Jerzego codziennie chodziłam na cmentarz. Wydawało mi się, że obecność przy jego grobie jest jedynym sposobem, by utrzymać go w swoim życiu. Modliłam się, płakałam i opowiadałam mu o tym, co dzieje się każdego dnia.

Pewnego razu podczas spowiedzi ksiądz Adam, proboszcz naszej parafii, niemal na mnie nakrzyczał.

– Pani Aniu, niech pani w końcu przestanie rozdrapywać rany! – powiedział surowo. – Nie pozwala mu pani odejść. Zakłóca pani jego wieczny spokój tymi lamentami.

– Ale ja nie potrafię inaczej – próbowałam tłumaczyć swoje zachowanie.

– Musi pani żyć dalej – odpowiedział stanowczo. – Proszę sobie uświadomić, ile jest w tym wszystkim egoizmu.

Jego słowa były dla mnie ciosem, ale zmusiły mnie do głębokiej refleksji. Powoli zaczęłam odwiedzać cmentarz rzadziej, a więcej czasu spędzałam na spacerach w parku.

Ziarno niepewności zostało zasiane

Pewnego dnia mój brat Piotr powiedział coś, co mnie zdziwiło. 

– Może przestałabyś już żyć wspomnieniami? – zapytał, kiedy zajrzał do mnie na kawę. – A poza tym, czy na pewno Jerzy zasłużył na takie uwielbienie?

Nie odezwałam się do niego przez kilka dni. Jego słowa były dla mnie bolesne, ale nie mogłam przestać o nich myśleć. Jerzy nie był idealnym mężem. Pamiętałam jego trudny charakter, kłótnie z Piotrem i częste milczenie, kiedy nie chciał odpowiadać na moje pytania.

Kilka tygodni później poszłam do galerii handlowej kupić nowy czajnik. Wśród półek z elektroniką zauważyłam Roberta, naszego dawnego przyjaciela. Kiedyś z nim i jego żoną, Małgorzatą, często spędzaliśmy czas, ale kontakt nagle się urwał.

– Robert? To ty? – zawołałam, podchodząc bliżej.

Zatrzymał się, ale nie wyglądał na zadowolonego. Jego twarz zdradzała zmieszanie, jakby chciał mnie uniknąć.

– Anka... Tak, to ja – wymamrotał. – Ale spieszę się, wybacz.

– Chwileczkę! – zatrzymałam go stanowczo. – Przestałeś nas odwiedzać. Co się stało?

Robert wyglądał, jakby próbował znaleźć wymówkę, ale w końcu westchnął ciężko.

– Naprawdę nie wiesz? – zapytał.

– Nie mam pojęcia. Jerzy nigdy mi nic nie powiedział.

– Nie powiedział, bo nie chciał, żebyś wiedziała – odparł z gorzkim uśmiechem.

Jego słowa wzbudziły we mnie niepokój.

– Ale czego mi nie powiedział? O co chodzi?

Robert spojrzał na mnie i rzucił:

Jerzy miał romans z moją żoną.

Te słowa zwaliły mnie z nóg. Pamiętam, że zrobiło mi się ciemno przed oczami, a potem usiadłam na pobliskiej ławce, próbując złapać oddech.

Przez lata żyłam w kłamstwie

Po tym, co usłyszałam od Roberta, wszystko się we mnie rozpadło. Z galerią handlową kojarzę tylko chaos – szum ludzi, dudniące kroki, niewyraźne rozmowy. Sama nie wiem, jak trafiłam do domu, bo w głowie wciąż słyszałam jedno zdanie: „Jerzy miał romans z moją żoną”.

Jeszcze tego samego wieczoru dostałam silnego bólu w klatce piersiowej i znalazłam się w szpitalu. Lekarze mówili o stanie przedzawałowym, zaczęli zlecać badania. Wyniki były jasne – początki choroby wieńcowej. „Musi pani ograniczyć stres, bo serce tego nie wytrzyma” – powtarzali. Jak to zrobić, kiedy cały świat wydawał się walić na głowę?

Leżąc na szpitalnym łóżku, próbowałam zrozumieć, co się stało z moim życiem. Dlaczego nikt mi nie powiedział? Dlaczego Jerzy zdradził, a ja nie miałam o niczym pojęcia? Czy naprawdę byłam tak naiwna?

Kilka dni później odwiedził mnie Piotr. Z trudem przełknęłam dumę i postanowiłam zapytać go wprost:

– Powiedz mi, wiedziałeś coś o Jerzym i Gośce?

Zamarł na chwilę, unikając mojego spojrzenia.

– Podejrzewałem, ale Jerzy mówił, że to sprawa między wami – odpowiedział w końcu.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – spytałam, czując, jak moje emocje wzbierają jak burza.

– Twierdził, że o wszystkim wiesz i że to... wasza umowa.

Słysząc te słowa, poczułam, jak pod moimi stopami rozstępuje się ziemia. Nie tylko Jerzy mnie oszukał – cały mój świat, ludzie, którym ufałam, kryli przede mną prawdę. Leżałam bez ruchu, patrząc na szpitalny sufit. Wiedziałam jedno – muszę dowiedzieć się więcej, nawet jeśli prawda mnie zaboli.

Starałam się to wszystko zrozumieć

Po wyjściu ze szpitala nie mogłam zaznać spokoju. Moja głowa była pełna pytań. Dlaczego Jerzy mnie zdradził? Co dokładnie się wydarzyło? Było mi trudno uwierzyć, że wszyscy wokół wiedzieli, a ja żyłam w błogiej nieświadomości. Nie mogłam przestać myśleć o Robercie. Przez kilka dni wahałam się, ale w końcu zadzwoniłam do niego.

– Spotkajmy się – powiedziałam krótko.

Przyszedł do mojego mieszkania, przynosząc wino jako przeprosiny. Na początku rozmowa była dosyć napięta, a Robert wydawał się równie zraniony jak ja.

– Anka, sam myślałem, że wiesz – powiedział w końcu. – Jerzy mówił każdemu, że to wasza sprawa, że dajesz mu wolną rękę.

Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, jak mogłam tego nie zauważyć.

– Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? – spytałam.

– Małgosia twierdziła, że to układ między wami – odparł. – Uważała, że nie powinna się wtrącać.

Dowiedziałam się, że Małgorzata wyjechała do Włoch jeszcze przed śmiercią Jerzego, zostawiając Roberta z poczuciem winy i żalu. Jerzy, mimo że próbował ukrywać romans, zostawił za sobą ślady, które doprowadziły mnie do tej chwili.

– Myślałem, że tolerowałaś to dla wygody – wyznał Robert. – Że ci to nie przeszkadzało .

– Nigdy bym tego nie zaakceptowała – odpowiedziałam cicho, patrząc w swoje dłonie.

Tamtego dnia poczułam się, jakby całe moje życie było budowane na kłamstwie. I nie wiedziałam, co z tym dalej zrobić.

Zbliżyliśmy się do siebie

Kilka tygodni później Robert znów mnie odwiedził. Tym razem obiecał naprawić zawias w szafce kuchennej, który od dawna sprawiał problemy.

– Zrobiłam racuchy – powiedziałam, stawiając talerz na stole.

Robert uśmiechnął się.

Jak za dawnych lat – rzucił z ciepłem w głosie.

Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy wspominać. Tym razem nie było między nami napięcia, a raczej ulga, że oboje znaleźliśmy w sobie kogoś, kto rozumie to, przez co przeszliśmy.

– Wiesz, Anka, myślałem, że nigdy więcej nikomu nie zaufam – wyznał. – Po tym, co się stało, czułem, że nic już nie ma sensu.

– Ja też tak myślałam – odpowiedziałam. – Ale może warto spróbować?

Przez chwilę milczeliśmy, patrząc na siebie.

– Chciałabym wziąć kota ze schroniska – powiedziałam niespodziewanie.

– Kota? Czemu nie? – zaśmiał się. – Wiesz, ja też zawsze chciałem mieć zwierzaka.

Tamtego dnia coś się zmieniło. W moim życiu zaczęła pojawiać się nowa nadzieja. Robert stał się kimś więcej niż tylko dawnym znajomym – kimś, kto przypominał mi, że mimo bólu można zbudować coś nowego. Kiedy zamknęłam za nim drzwi, poczułam spokój, którego nie czułam od lat. Ostatnie wydarzenia wiele mnie nauczyły.

Pamiętam, jak kilka tygodni temu myślałam, że moje życie skończyło się wraz z Jerzym. Teraz wiedziałam, że to tylko koniec jednego rozdziału, a przede mną czeka coś nowego. Z każdym dniem czułam się coraz silniejsza, gotowa, by otworzyć swoje serce na nowe doświadczenia. Miłość, choć nieoczekiwana, powoli wkraczała do mojego życia, przynosząc nadzieję, że nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa.

Anna, 65 lat

Czytaj także:
„Przyszli teściowie mieli mnie za brudasa, bo jestem mechanikiem. Nieokrzesany burak zhańbi ich sterylną córkę lekarkę”
„Pomogłam bezdomnemu w potrzebie i uratowałam mu życie. Nigdy bym nie pomyślała, w jaki sposób mi się za to odwdzięczy”
„Mam piękną córkę, na widok której ślini się każdy facet. Odbija mi kolejnych mężczyzn, bo ma znacznie lepsze nogi”

Redakcja poleca

REKLAMA