Z Natalką, moją jedyną córką, zawsze miałam bardzo dobry kontakt. Z początku trochę się obawiałam, jak to będzie z całym tym jej wychowaniem. Jej ojciec porzucił mnie praktycznie miesiąc po tym, jak dowiedział się, że jestem w ciąży. Ulotnił się i tyle go widziałam. Zresztą, niczego od niego nie chciałam – obiecałam sobie, że sama zadbam o Natalkę i zrobię wszystko, by miała mnie za dobrą matkę.
Chłopcy zawsze się za nią oglądali
I tak chyba było. Mogła mi powiedzieć dosłownie wszystko. Kiedy jej rówieśniczki skarżyły się na rodziców, którzy w ogóle nie rozumieją jej potrzeb, Natalka wolała się zwierzać z problemów mnie, a nie swoim przyjaciółkom. Dziewczynkom najpierw nie mieściło się to w głowach, ale po pewnym czasie przywykły, że największe sekrety córki są zarezerwowane właśnie dla mnie.
– Wiem, że ty mi zawsze pomożesz – twierdziła z przekonaniem Natalka. – One nie na wszystkim się znają. Nie wszystko wiedzą.
Po pracy chętnie zabierałam ją do sklepów, na lody, chodziłyśmy też do kina, bo w sumie miałyśmy podobny gust, jeśli chodzi o filmy. Szybko więc pogodziłam się z myślą, że co prawda nie mam kompletnej rodziny, ale mam dziecko, z którym łączy mnie szczególna więź. I to mi wtedy wystarczało.
Nie dziwiło mnie ani trochę powodzenie Natalki. Córka nie była do mnie za bardzo podobna – wdała się w ojca. Z niego kiedyś było naprawdę niezłe ciacho, więc i ona odziedziczyła ciemnobrązowe kręcone włosy, duże, niebieskie oczy i trochę ciemniejszą, oliwkową cerę. Miała szczupłą sylwetkę, była o głowę wyższa ode mnie i zdecydowanie atrakcyjniejsza.
Na szczęście nie w głowie jej było randkowanie – przynajmniej nie w okresie szkolnym. Dopiero pod koniec liceum umówiła się po raz pierwszy z jakimś miłym chłopakiem, który jednak potem wyprowadził się do innego miasta i kontakt się urwał. Potem Natalka poszła na studia. Tam oczywiście też skupiała się na nauce, ale i przeżywała swoje pierwsze miłości.
Nie potrafiłam zatrzymać żadnego faceta
Mieszkałyśmy w dużym mieście, więc wybrała uczelnię na miejscu. Tym samym odpadło nam szukanie noclegu, bo pozostała w domu. Nie, żebym na to nalegała, ale Natalka sama z siebie nie chciała się nigdzie ruszać. Nie przeszkadzały mi jej kontakty towarzyskie – w końcu musiała powoli wchodzić w dorosłość, planować swoją przyszłość w taki sposób, by później mogła czuć się szczęśliwa.
Zaświtało mi też w głowie, że sama również mogłabym trochę uporządkować swoje życie, może poszukać miłości. Moja najbliższa przyjaciółka, Amelia, szczerze mnie w tej kwestii dopingowała, więc uznałam, że chyba rzeczywiście warto. No i zaczęłam randkować. Już po pół roku znalazłam sobie fajnego faceta, o którym myślałam całkiem poważnie. Miałam wrażenie, że on też ma wobec mnie jakieś sensowne plany. Niestety, z czasem okazało się, że trzyma się mnie tylko po to, by móc sobie popatrzeć na moją córkę.
Takie sytuacje stale się powtarzały. Zdążyłam się zaręczyć z dwójką facetów, a koniec końców zawsze wychodziło, że woleli wzdychać do Natalki. Moja córka oczywiście nie interesowała się ich śmiesznymi zalotami, opowiadała mi nawet o nich z ponurym rozbawieniem.
– Nie przejmuj się – powiedziała mi w którymś momencie. – Jak facet tak się zachowuje, to znaczy, że nie jest ciebie wart, mamo.
Uśmiechnęłam się wtedy i wzruszyłam ramionami. Wówczas jeszcze naprawdę mnie to nie martwiło, jednak z czasem, gdy sytuacja ciągle się powtarzała, zaczęłam podejrzewać, że coś ze mną nie tak. Aż w końcu poznałam Piotrka. Spotykaliśmy się ze sobą długo, a on znał Natalkę. Co prawda tylko z widzenia, ale nigdy nie rzucał pod jej adresem żadnych głupich tekstów. Z perspektywy czasu myślę, że po prostu nie miał ku temu dostatecznej okazji.
Czułam się upokorzona
Sprawa wyjaśniła się, gdy zaprosił nas obie na kolację. To miał być miły wieczór, trochę romantyczny, trochę w rodzinnym klimacie. Cieszyłam się jak głupia, bo wydawało mi się, że zbliżamy się do siebie, a Piotrek się stara – w końcu wybrał jedną z najbardziej luksusowych restauracji w mieście, wszystko przygotował i upewnił się, że obu nam pasuje miejsce i termin.
No i wszystko byłoby pięknie, gdyby podczas tej kolacji nie skupił się wyłącznie na Natalce.
– Jesteś piękną, młodą kobietą – mówił jej w momencie, gdy ja nie wiedziałam już, gdzie oczy podziać. Dawno skończyłam próbować ściągnąć na siebie jego uwagę. – Cieszę się, że możemy spędzić ten czas razem.
– No, chyba przede wszystkim to spędzasz go z moją mamą – rzuciła Natalka, też lekko poirytowana sytuacją.
– A, lepiej pomyśl o sobie – mówił, jakby nic do niego nie docierało. – Nie chciałabyś starszego chłopaka? Mężczyzny? Takiego dojrzałego, nie jak twoi rówieśnicy? – zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się obleśnie. – Nam… nam się i tak nie układa. Nie, Patrycja?
Nie odpowiedziałam – wstałam i wyszłam. Natalka też nie została tam dłużej, praktycznie natychmiast podążyła za mną. Byłam jej za to wdzięczna, ale… to był kolejny związek, który rozpadł się ot tak, bo nie spełniłam czyichś oczekiwań. Bo nie byłam gorącą dwudziestką.
Uznałam, że to koniec
Dwa dni później umówiłam się na kawę z Amelią. Musiałam z kimś pogadać, a nie chciałam obarczać swoimi problemami Natalki, zwłaszcza że przygotowywała się do sesji na studiach. Poza tym, jak miałybyśmy o tym rozmawiać? Nie chciałam przecież, żeby czuła się czemuś winna.
Opowiedziałam wszystko przyjaciółce, a potem pozwoliłam sobie na łzy.
– Nie wiem już, co mam robić – rzuciłam zrezygnowana do Amelii. – Piotrek to kolejny facet, który okazał się totalnym idiotą. Kocham Natalkę, ale… nie mogę już tak dłużej, Melka.
Moja przyjaciółka pokręciła głową.
– Ale że po tym wszystkim uderzył do Natalii? Poważnie? – nie dowierzała. Kiedy przytaknęłam, dodała pocieszającym tonem: – Nie martw się. Na pewno znajdziesz jeszcze fajnego faceta, który poleci na ciebie, a nie na twoją córkę.
Nie wierzyłam w to, ale nic już nie powiedziałam. Nie chciałam, żeby pomyślała sobie, że zachowuję się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka. A tak się trochę czułam. Z kawiarni wyszłam sama, jako druga, bo Amelia musiała pędzić do pracy, a ja jeszcze dopijałam swoje cappuccino. Szłam kompletnie zamyślona, dlatego zupełnie nie zauważyłam osoby nadchodzącej z naprzeciwka.
– Bardzo pana przepraszam! – jęknęłam tuż po tym, jak odbiłam się od klatki piersiowej jakiegoś mężczyzny. Był przystojny i dość wysoki, ale… ja przecież nie powinnam w ogóle myśleć o takich rzeczach!
– Nie, to ja przepraszam – odparł i uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem. – Znowu szedłem z nosem w telefonie… Narzekam na siostrzeńca, że ciągle łazi z tym smartfonem, a sam robię to samo…
– Nie szkodzi – bąknęłam. Chciałam go wyminąć, ale zastąpił mi drogę.
– Marcel.
– Patrycja.
– Może… dasz się zaprosić na kawę? – spytał. – Tak w ramach przeprosin…
– Właśnie jedną wypiłam – nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu rozbawienia.
– Kurczę, to może… spacer, a potem jakiś obiad? – proponował dalej.
Nie jestem pewna, czy mieć nadzieję
Popatrzyłam na niego niezdecydowana.
– No nie wiem…
– Co ci szkodzi? – namawiał. – Jak okażę się potwornym nudziarzem, po prostu się rozejdziemy i wyrzucisz mój numer do kosza.
Zgodziłam się wtedy i na spacer, i na obiad. Marcel zrobił na mnie dobre wrażenie, ale… po wszystkich swoich doświadczeniach z facetami, byłam ostrożna. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, no i w końcu oficjalnie zostaliśmy parą. Nie powiem, żebym nie była z nim szczęśliwa. Tyle tylko, że on nie poznał jeszcze Natalki.
Kiedyś pokazałam mu jej zdjęcie. Nie wydawał się poruszony i pytał wyłącznie o nasze relacje i jak jest nastawiona do moich randek, jednak to nie uśpiło wcale mojej czujności. To, że nie zaślinił się na samą fotografię, jeszcze nic nie znaczy. Chcę, by się poznali w najbliższy weekend, u mnie w domu. Marcela… cóż, bardzo polubiłam, ale nie wiem, czy obiecywać sobie coś więcej. Może to on będzie tym, który nie postawi córki nad matką?
Patrycja, 40 lat
Czytaj także:
„Gdy zaszłam w ciąże, rodzice wyrzucili mnie na bruk. Wystarczyło, że stanęłam na nogi, a przypomnieli sobie o córce”
„Zaprzyjaźniona staruszka zapisała mi w spadku dom w górach. Nie spodziewałam się tego, co odnajdę w jego zakamarkach”
„Odkryłam, że mąż zdradza mnie z młodą siksą. Muszę podejść do zemsty na chłodno, bo ma coś, na czym mi zależy”