Wysoki status społeczny i nieprzyzwoicie duża suma na koncie nie czynią człowieka lepszym od innych. Moi teściowie mają jednak inne zdanie na ten temat. Niewykształcony zięć, który pracuje na magazynie, był im solą w oku. Nawet nie starali się ukryć, że mają mnie za nieudacznika, ale w końcu musieli zmienić o mnie zdanie.
Wyszedłem na ludzi
Przyznaję, gdy byłem nastolatkiem, nie myślałem o swojej przyszłości. Nie miałem dobrych warunków, by cokolwiek planować. Moja mama zmarła, gdy miałem cztery lata. Wychowywał mnie ojciec, który bardziej niż mną interesował się tym, co stało w barku. Rzadko bywał trzeźwy i gdyby nie babcia, pewnie skończyłbym marnie. Bo przecież wiele dzieciaków, które dorastają w takich warunkach, prędzej czy później powiela los rodziców. Ja na szczęście miałem więcej oleju w głowie.
Nauka nie sprawiała mi większych trudności i spokojnie mogłem dostać się do technikum. Ja jednak wybrałem zawodówkę. Dlaczego? To proste. Chciałem usamodzielnić się tak szybko, jak tylko było to możliwe. Nie zastanawiałem się, co będę robił. Po prostu, chciałem zakończyć szkołę i iść do pracy. Jakiejkolwiek. Bylebym mógł się utrzymać z wypłaty i wynieść się z domu.
Nie miałem powodu do wstydu
Po szkole udało mi się zatrudnić na magazynie. Zaczynałem od najniższego szczebla, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem sumienny i nigdy na nic nie narzekałem. Szef docenił moje starania i wysłał mnie na kurs obsługi wózków widłowych. Dzięki temu mogłem wskoczyć na wyższe stanowisko, a to wiązało się z lepszymi zarobkami i trochę lżejszą harówką.
Może i bycie magazynierem nie przynosi chwały, ale na pewno nie hańbi. Przecież ktoś musi wykonywać tę robotę. Świat nie składa się tylko z lekarzy, urzędników i prawników. Czego niby miałbym się wstydzić? Że pracuję? Wstydziłbym się, gdybym kradł. Ale ja zawsze żyłem uczciwie i to się nie zmieni. Tak jak to, że nigdy nie zajrzę do kieliszka. Ojciec pokazał mi, jak kończy się folgowanie w tym temacie, a ja wolę uczyć się na cudzych niż na swoich błędach.
Zakochałem się
Anitę poznałem na jednym z portali randkowych. Gdy szedłem na pierwsze spotkanie, zżerały mnie nerwy. Ona studiowała filologię angielską, ja byłem magazynierem po zawodówce. Byłem przygotowany, że mnie spławi, ale nie zrobiła tego. Przeciwnie, spodobałem się jej i sama zaproponowała kolejną randkę.
Byliśmy już parą od trzech lat, gdy przekazała mi dobre wieści.
– Pamiętasz te moje wczorajsze sensacje żołądkowe?
– Z łazienki dochodziły dźwięki jak z piekielnych trzewi. Tego nie da się ot tak wyrzucić z pamięci – zażartowałem.
– Myślałam, że zawiniła skórka z pomidora.
– Proszę cię, tylko nie mów, że to coś poważniejszego – przestraszyłem się.
– Bez obaw. To tylko poranne mdłości.
– Uf, ulżyło mi – odetchnąłem, ale po chwili dotarło do mnie, co chce mi powiedzieć. – Zaraz, zaraz, czy ty jesteś...
– W ciąży – dokończyła za mnie.
– To pewne?
– Mam mdłości i spóźnia mi się okres, a do tej pory miesiączkowałam regularnie. Zrobiłam więc test i dał wynik pozytywny.
– Wspaniała wiadomość! – ucieszyłem się i wziąłem ją w ramiona.
Byłem taki szczęśliwy
Jeszcze tego samego dnia umówiliśmy wizytę u ginekologa. Badanie potwierdziło wynik testu ciążowego.
– Gratuluję, będą państwo rodzicami. To czwarty tydzień.
– Chłopiec czy dziewczynka? – zapytałem podekscytowany, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co mówię.
– Za wcześnie, żeby to stwierdzić. Musimy poczekać jeszcze przynajmniej dwanaście tygodni.
Tego samego dnia poprosiłem Anitę o rękę. Teraz wypadałoby powiedzieć, że zrobiłem to, co prawdziwy mężczyzna musi zrobić w tej sytuacji, ale to nie tak. Oświadczyłem się nie dlatego, że wkrótce mieliśmy zostać rodzicami. Kochałem ją. Była moim aniołem i nawet gdyby nie zaszła w ciążę, i tak bym to zrobił.
Nie chcieli takiego zięcia
Przekazaliśmy dobre wieści jej rodzicom. Myśleliśmy, że będą cieszyć się razem z nami, ale gdy usłyszeli o ciąży, oboje zrobili miny, jakby nadepnęli na klocek LEGO.
– Ale rozumiem, że nie spieszycie się ze ślubem? – zapytała Halina, jej matka.
– Nie wiem, czy to pośpiech, ale zamierzamy się pobrać jeszcze przed narodzinami dziecka – opowiedziała Anita.
Jej rodzice spojrzeli na siebie, jakby chcieli telepatycznie wymienić się myślami. Widziałem, że wieści, które im przekazaliśmy, nie cieszą ich zbytnio.
– Może jednak jeszcze to przemyślicie? Przecież oboje jesteście jeszcze młodzi, więc nie musicie decydować już teraz. W końcu mieć dziecko z nieprawego łoża to żaden wstyd w dzisiejszych czasach – nalegała.
– Mamo, prędzej czy później i tak wzięlibyśmy ślub – powiedziała Anita.
– Ciąża tylko przyspieszyła tę decyzję – dodałem.
Dla teścia byłem nikim
Wydawało mi się, że Tadeusz, ojciec Anity, próbował rozładować nieco atmosferę.
– Jeżeli się kochają, to pozostaje nam tylko trzymać kciuki, żeby im się ułożyło – stwierdził.
– Dziękuję, tato. Chociaż ty nas rozumiesz – powiedziała Anita, czyniąc wyraźny przytyk do słów matki.
– Chodź, zięciu. Podwieziesz mnie do sklepu. Taka okazja wymaga szampana. Wy go nie spróbujecie, ale ja chętnie wzniosę toast odpowiednim trunkiem.
Szybko jednak przekonałem się, że kierowały nim inne pobudki. W samochodzie powiedział mi, co o mnie myśli. Stwierdził, że skoro praca na magazynie jest szczytem moich ambicji, to muszę być zwykłym nieudacznikiem. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie jestem odpowiednią partią dla jego córki.
Nawet nie próbowali przekonać się do mnie
Po ślubie nie zmieniło się nic. Przy każdej okazji przypominali mi, jak bardzo nie zasługuję na Anitę. Puszczałem to mimo uszu, ale tak naprawdę to tylko nadrabiałem miną. Było mi przykro słuchać ich przytyków. Nie czułem się też dobrze, gdy obgadywali mnie za moimi plecami.
Jeszcze przed narodzinami Hani odbyło się przyjęcie urodzinowe matki mojej żony. Nie miałem ochoty iść, ale zrobiłem to dla Anity. Szedłem do kuchni po papierowy ręcznik, gdy usłyszałem rozmowę Haliny i jej siostry. „Mówię ci, Zosiu, sama nie wiem, co mam jeszcze zrobić. Próbowałam jej wybić z głowy tego chłopaka, ale ona nie chce mnie słuchać. Nie wiem, jaki czar rzucił na nią ten nieudacznik. Przecież powinna mieć męża na poziomie. Lekarza albo prawnika. A taki robotnik, czy kim on tam jest. Jakie wartości przekaże temu dziecku? Aż chce mi się płakać”.
Tego było za wiele. Mogli nie poważać mnie i mojej pracy, ale nikt nie mógł mi zarzucać, że będę złym przykładem dla swojej córki. Wróciłem do pokoju, w którym siedziała Anita. „Chyba będzie lepiej, jak już pójdziemy” – powiedziałem, a ona tylko spojrzała na mnie i kiwnęła głową.
Lubiłem tylko szwagra
Byłem gotowy ograniczyć swój kontakt z teściami do niezbędnego minimum, ale nie musiałem tego robić. Wkrótce po narodzinach Hani zrozumieli, że praca na magazynie to żaden wstyd. No, może nie tyle zrozumieli, co musieli zacząć udawać, że w końcu to rozumieją. Jak to możliwe? Wszystko za sprawą starszego brata Anity.
Paweł to wykształcony facet, który ma łeb na karku. Od lat pracował w banku i zarabiał naprawdę niezłe pieniądze. Rynek finansowy jest jednak bezwzględny, a korporacje nie znają litości.
– Cześć, szwagier – usłyszałem w słuchawce.
– Cześć. Co u ciebie?
– Właściwie to bywało lepiej. Mogę do was wpaść? Mam do ciebie małą prośbę.
– Jasne. Jesteśmy w domu, więc wpadaj.
– Będę za 15 minut.
– Przyjeżdżaj. Wstawiam wodę na kawę.
Zaskoczyła mnie jego decyzja
Paweł jest zupełnie inny niż jego rodzice. Nie wywyższa się i nigdy nie sprawił, że w jego towarzystwie poczułem się kimś gorszym. Mówiąc zupełnie szczerze, lubię tego faceta, dlatego zmartwiłem się, gdy usłyszałem, że ma problem.
– Masz ciut nietęgą minę – zauważyłem, gdy przyjechał.
– Tak. To przez kłopoty w pracy. Zwolnili już trzech analityków i z pewnych źródeł wiem, że w przyszłym miesiącu szykują się kolejne zwolnienia.
– Jesteś na liście? – zapytała Anita, ale on tylko wzruszył ramionami.
– Jestem czy nie jestem, nie zamierzam czekać na ich ruch. Sam złożyłem wypowiedzenie.
– I dobrze! – pocieszyła go. – Z twoim doświadczenie znajdziesz pracę w każdym banku.
– Pewnie tak, ale nie mam już do tego serca. Po tylu latach człowiek wypala się jak zapałka.
– Myślisz o zmianie branży? – zapytałem.
– Nie inaczej i pomyślałem o twojej firmie. Zapisałem się nawet na kurs na wózki widłowe, więc może podpytasz szefa, czy kogoś nie potrzebuje.
– Chcesz pracować na magazynie? – zdziwiłem się.
– A niby czemu nie? Mam już po dziurki w nosie analizowania cudzej sytuacji finansowej, zatwierdzania wniosków lub niszczenia czyiś marzeń. Chcę teraz popracować fizycznie. Wierz mi, to będzie dla mnie prawdziwe wytchnienie.
– Jeżeli jesteś zdecydowany, to jasne, zapytam.
I zapytałem. Szef miał wątpliwości, czy spec od komputerów sprawdzi się na magazynie, ale poręczyłem za niego i dostał tę pracę. Nie wiem, jak zareagowali na to jego rodzice, bo nie było mnie przy tej rozmowie, ale idę o zakład, że Halina była bliska zawału. Tak czy inaczej, musieli się z tym pogodzić, a ja na tym skorzystałem. Odkąd Paweł zatrudnił się jako wózkowy, przestali źle mówić o mojej pracy i już nie mają mnie za nieudacznika.
Julian, 30 lat
Czytaj także: „Niechcący odkryłem romans żony. Zamiast ją zostawić, postanowiłem obmyślić sposób, by pokochała mnie na nowo”
„Po 5 latach związku oświadczyłem się ukochanej. Myślałem, że słuch mi szwankuje, gdy odpowiedziała”
„Córka jest z innej planety. Nosi kuse ciuszki i nakłada tonę makijażu. Mój słodki cukierek, stał się wstrętną landryną”