Moja teściowa to dosyć nietypowa osoba. Z jednej strony wyrozumiała, tolerancyjna i życzliwa, a z drugiej uważa się za najmądrzejszą. Razem z dziewczynami głowiłyśmy się, skąd u niej takie zachowanie. Czasami myślałyśmy, że zwyczajnie zadziera nosa. A wszystko dlatego, że wychowała samodzielnie pięciu cudownych synów. Zawsze podkreślała, że to tacy faceci, przez których żadna kobieta nigdy nie będzie płakać.
Wychowała pięciu synów
Muszę przyznać, że coś w tym stwierdzeniu jest na rzeczy. Jako małżonka Marka, trzeciego w kolejności syna teściowej, nie mogłam narzekać na swojego. Odnoszę wrażenie, że pozostałe synowe także nie miały powodów do utyskiwań, choć mama naszych mężów zawsze traktowała nas lekko z góry.
Zawsze uważała, że wie wszystko najlepiej i nie pozwalała sobie niczego powiedzieć, a tym bardziej nie słuchała porad. Było jasne jak słońce, że nigdy nie będziemy w stanie jej dorównać. Jakoś udało nam się z tym pogodzić… W gruncie rzeczy miała tyle pozytywnych cech, że mogłyśmy przymknąć na to oko
Ale od kiedy wydarzyła się ta sprawa z lunetą, to teściowa zrobiła się jakby bardziej potulna, a przynajmniej w stosunku do mnie. Bo zupełnie niechcący widziałam, jak zaliczyła małą wpadkę, i to tak spektakularną, że było się czego wstydzić.
Dziwnie się zachowywała
Pewnego dnia, jakoś po południu zadzwoniła, że ugotowała wielki garnek bigosu, ulubionej potrawy swoich synów. Powszechnie wiadomo, że ani ja, ani inne synowe nie mamy szans dorównać jej umiejętnościom kulinarnym.
Ponieważ Marek, miał tego dnia pracować do późna, po pracy podjechałam do niej z dużym plastikowym pudełkiem. Kiedy otworzyła drzwi, nawet nie raczyła się ze mną przywitać, tylko od razu pognała do pokoju swojego najmłodszego syna Janka, który jako jedyny jeszcze z nią mieszkał.
– Może skoczysz do kuchni i przygotujesz nam coś do picia? Kawę, herbatę, jak wolisz – usłyszałam, jak woła z drugiego pokoju. – Ja w tym czasie muszę tu czegoś dopilnować…
– Dopilnować? Ale czego? – zdziwiłam się i weszłam do pokoju szwagra, żeby zobaczyć, co się dzieje.
Teściowa okupowała jego biurko, wpatrując się intensywnie w ekran laptopa i mrucząc coś pod nosem. Zerknęłam zza jej ramienia i od razu zauważyłam, że to strona sklepu aukcyjnego.
Byłam ciekawa
– Coś kupujesz? – spytałam. – Wiadomo, od czasu do czasu da się upolować niezłe okazje, w całkiem przystępnych cenach…
– Daj spokój, nie jestem aż tak głupia – ucięła niecierpliwie. – Kiedy muszę coś kupić, to po prostu idę do sklepu. Jak coś chcę kupić, to muszę to obejrzeć, pomacać, a nie na chybił trafił przez Internet. Co to za bzdury… – wzruszyła ramionami z pogardą. – Ale Janek poprosił mnie, żebym przypilnowała mu ten celownik, pokazał mi, jak podbić cenę, bo on może nie dać rady zdążyć z zajęć…
Najmłodszy z jej synów był oddany fotografii. Miał w sobie prawdziwą artystyczną duszę. Zdjęcia robił starym aparatem, ale były wspaniałe! Ten aparat miał swój własny, skórzany futerał i trzeba było kupować do niego specjalne klisze. Jak już narobił zdjęć, to zanosił je do wywołania.
Trochę go podziwialiśmy za to jego zamiłowanie, ale jednocześnie czasem się z niego podśmiewaliśmy. No bo po co się tak męczyć, skoro są teraz takie fajne, nowoczesne aparaty i to bardzo wygodne w użyciu. Ale tylko machał ręką i mówił, że tamtymi to zdjęć z prawdziwą duszą, się nie zrobi. I wiecie co? Miał rację… Jak się oglądało te jego piękne, artystyczne fotografie, to trudno było się z nim nie zgodzić.
Chciałam pomóc
Obserwowałam, jak mama raz po raz zagląda na podstronę z wizjerem kątowym. Chciała mieć pewność, że nikt nie przebił jej oferty. Przy każdej okazji wystukiwała w okienko wyszukiwarki słowa kluczowe opisujące ten konkretny przedmiot. Następnie przeglądała dostępne ogłoszenia.
Zastanawiałam się, dlaczego aż tak utrudnia sobie zadanie?
– Czemu mama nie może zapisać sobie tego linka? – zaciekawiłam się. – To proste, trzeba go tylko dodać do zapamiętanych i potem szybciej się znajdzie tę stronę, chętnie pokażę jak…
Przez moment widziałam, że się waha, ale ostatecznie zdecydowanie zaprzeczyła ruchem głowy.
– Nie trzeba, dzięki wielkie, sama dam radę – oznajmiła z dumą. – Napiszę wiadomość do sprzedawcy, wtedy dostanę tego maila na pocztę i z niego będę klikać w link – dopowiedziała i zaczęła stukać na klawiaturze.
Musiało być tak, jak ona uważa
Miałam ochotę jej wyjaśnić, że cała ta operacja jest trochę naciągana i znacznie prościej byłoby dodać witrynę do zakładek lub po prostu zostawić ją otwartą, odświeżając od czasu do czasu w oknie przeglądarki. Ale dałam sobie spokój z tymi sugestiami, bo doskonale ją znałam i wiedziałam, że i tak wie lepiej. Postanowiłam więcej się nie odzywać.
Mama odłożyła długopis i podniosła się z miejsca.
– Zróbmy sobie przerwę i napijmy się herbaty w kuchni – zasugerowała. – Ten gość raczej nie odezwie się od razu, mamy chwilę dla siebie.
Mimo to wierciła się nieustannie nerwowo na krześle, a po paru minutach znów poleciała do pokoju syna.
– Odpisał! – zawołała radośnie, ale zaraz zamilkła.
Zaintrygowana wstałam z miejsca i ruszyłam jej śladem.
Zobaczyłam, co zrobiła
Ledwo przekroczyłam próg pokoju, a do moich uszu dotarły jej oburzone słowa. Mówiła coś na temat zuchwałości pewnego matoła. Wkroczyłam do środka lekko skołowana. Teściowa siedziała przed komputerem, wbijając wzrok w ekran. Sądziłam, że ogląda tę stronę z celownikiem, ale ona wertowała jakąś krótką wiadomość.
Niechcący zerknęłam na tę, która pojawiła się na jej ekranie. Jakiś gość odpisywał jej, że faktycznie, ten celownik jest nowy, ale wyprodukowany pół wieku temu, i że wcale nie był używany, jak było napisane w opisie, więc należy go traktować jak z rynku pierwotnego. Dotarło do mnie, że to musi być odpowiedź sprzedawcy na pytanie, które mu zadała, żeby sobie tę aukcję gdzieś tam przypisać.
Chciało mi się śmiać
– Widziałaś, co za tupet? – spojrzała na mnie oburzona. – Wyobrażasz sobie, że on ośmielił się mi tak odpisać, zupełnie jakby chciał ze mnie zakpić. Cóż za arogancki gość.
– A o co konkretnie mama go zapytała? – odezwałam się bardzo ostrożnie, bo wolałam uniknąć awantury.
– Ech… Czy to faktycznie nowy sprzęt i czy dołączona jest do niego jakaś gwarancja na ten celownik – wzruszyła ramionami. – No bo przecież nie mogłam wyjść na idiotkę i pytać o jakiś kolor, a chciałam jakoś zapamiętać tę stronę…
Ledwo udało mi się opanować śmiech, gdy dotarło do mnie, że ten gość wcale nie jest zarozumiały, a po prostu ma ciekawe poczucie humoru... Wystarczyło spojrzeć na fotkę tego celownika, żeby od razu zauważyć, że ma on spokojnie z pięćdziesiąt lat, bo dzisiaj nikt już takich nie produkuje. Nawet ja, kompletna ignorantka w tych kwestiach, od razu to wyłapałam. No, a już szczególnie moja teściowa, która zawsze wie lepiej, powinna była rozpoznać, że to przedmiot z czasów jej młodości i nie robić z siebie pośmiewiska.
– Tak jak obiecałam, pomogę mamie – powiedziałam z uśmiechem na twarzy, akurat, gdy Janek przekroczył próg domu.
To nasza tajemnica
– Dzięki Bogu, sam teraz dopilnuje tej licytacji – zerknęła na mnie kątem oka. – Ale posłuchaj Ada, nikomu chyba nie powiesz, że tak głupio zrobiłam? – zapytała ściszonym głosem. – Nie chcę się wstydzić.
– Może być mama spokojna – szybko pokręciłam głową. – Ale jak następnym razem wpadnę, to z przyjemnością pokażę mamie, jak się coś tam zapisuje – zasugerowałam. – No i parę innych rzeczy…
Nie usłyszałam już odpowiedzi, bo do pomieszczenia wparował Janek i od razu dorwał się do komputera. Udało mu się w końcu nabyć ten upragniony celownik, przez który jego mama tyle się nacierpiała i najadła wstydu. Dzięki niemu robi jeszcze bardziej niesamowite foty, a ja mogłam się cieszyć przynajmniej tym, że moja teściowa nie zadziera już przy mnie nosa aż tak bardzo… Zgodziła się nawet, żebym pokazała jej parę rzeczy na laptopie, czego nigdy wcześniej nie udało się dokonać żadnemu z jej synów.
Adrianna, 34 lata
Czytaj także: „Toksyczna teściowa niszczyła moją żonę. Przede mną zgrywała troskliwą mamusię, a własną córkę zaszczuła do granic”
„Sąsiadka podbiera mi cukier, choć opływa w dostatek. Narobiła dzieci i myśli, że wszystko jej się należy za darmo”
„Mama wykluczyła mnie z życia i z testamentu, bo ożeniłem się z rozwódką. Nigdy nie poznała swoich wnuczek”