„Teściowa zaprosiła nas na Sylwestra. Miała taką niespodziankę, że jeszcze w styczniu zbieramy szczękę z podłogi”

zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, kues1
„Próbowałam się rozluźnić. Pomyślałam, że może jednak przesadzam i że nie każda wizyta u niej musi kończyć się awanturą. Ale kiedy przyniosła kopertę z dokumentami, czułam, że intuicja mnie jednak nie zawiodła”.
/ 03.01.2025 13:15
zaskoczona kobieta fot. Adobe Stock, kues1

Sylwester. Powinien być czasem radości, noworocznych postanowień i chwil spędzonych z bliskimi. Ale kiedy zaproszenie pochodzi od mojej teściowej, zawsze towarzyszy mi niepokój. Mój mąż, Mateusz, starał się udawać entuzjazm, choć w jego oczach widziałam podobny stres. Ostatecznie przystałam na ten pomysł, choćby po to, żeby znów nie usłyszeć, jak jestem zimna i nieczuła.

Mieliśmy inne wychowanie

Wychowany jako oczko w głowie swoich rodziców, do dziś nie potrafi sprzeciwić się matce. Ja natomiast jestem środkowa z pięciorga rodzeństwa i od dziecka musiałam walczyć o swoje. Moi rodzice jednak dali mi coś bezcennego – zaufanie i przestrzeń na budowanie niezależności.

To nie oznacza, że w naszym domu nie było miłości. Przeciwnie. Nigdy nie narzekałam na brak czułości czy uwagi ze strony rodziców. Byłam zadbana, ale nikt nie chuchał na mnie i nie dmuchał jak na drogocenną laleczkę. Biegałam po drzewach, nabijałam sobie siniaki i zdzierałam kolana. Może i czasem boleśnie musiałam się nauczyć na swoich błędach, ale przynajmniej wiedziałam, że zawsze mam prawo podjąć własną decyzję i ponieść jej konsekwencje. Dlatego trudno mi było zaakceptować, że ktoś próbuje ingerować w moje życie - a już zwłaszcza teściowa.

Teściowa wciąż chciała niańczyć

Po ślubie z Mateuszem szybko zauważyłam, że jego matka nie zamierza oddać pola. Codzienne telefony stały się normą.

„Co Mateusz jadł? Czy ma uprane koszulki? A jak się czuje?” – pytała, jakby wciąż miał dziesięć lat.

Gdy zaczęła przyjeżdżać bez zapowiedzi, przywozić jedzenie, które potem wyrzucaliśmy, bo nie mieliśmy na nie miejsca ani w lodówce, ani w żołądku, byłam wściekła.

Mamo, kto to wszystko zje?! – oburzałam się. – Przecież mamy ugotowany obiad na następne dwa dni.

– Ale co to, pewnie jakieś byle jakie... – mruknęła, zaglądając z niesmakiem do garnka. – Kto to słyszał, makaron jeść na obiad. Chłop potrzebuje porządnego posiłku: mięska, ziemniaczków, warzyw, a nie klusek z sosem.

Ledwo powstrzymywałam kąśliwe uwagi. Mateusz, oczywiście, nie mówił nic. Uprzejmie dziękował matce, że o nas pomyślała - chociaż kompletnie rujnowała nasze plany i, przede wszystkim, marnowała czas, pieniądze i jedzenie. Ale zmarnowane obiady były dopiero początkiem.

Grzebała nam w szafie

Gdy przy którejś wizycie zauważyłam, jak teściowa przeszukuje nasze szafy, moja cierpliwość się skończyła. Nawet nie była zawstydzona, gdy zastałam ją w naszej sypialni, przeglądającą ubrania Mateusza.

– Muszę sprawdzić, czy dobrze prasujesz jego koszule – powiedziała, nawet nie odwracając się w moją stronę.

Zacisnęłam zęby i powstrzymałam się od komentarza, ale gdy już wyszła, zrobiłam mężowi wielką awanturę. Kiedy więc teściowa zaprosiła nas na kolację sylwestrową, za żadne skarby nie chciałam tam iść.

Proszę cię, daj jej jeszcze jedną szansę – błagał mąż.

Na początku nie chciałam się ugiąć, ale w końcu mnie złamał. Poszłam.

Wieczór zaczął się niewinnie

Teściowa, jakby przeczuwała, że jestem na skraju cierpliwości, zaczęła wieczór wyjątkowo pokojowo. Na stole pojawiły się wykwintne dania, a teściowa była w wyśmienitym humorze.

– To będzie wyjątkowy Sylwester, a jeszcze lepszy Nowy Rok – zapowiedziała, nalewając szampana.

Próbowałam się rozluźnić. Pomyślałam, że może jednak przesadzam i że nie każda wizyta u niej musi kończyć się awanturą. Ale kiedy przyniosła kopertę z dokumentami, czułam, że intuicja mnie jednak nie zawiodła.

Chciałam, żebyście to zobaczyli jako pierwsi – powiedziała, uśmiechając się szeroko.

Mateusz otworzył kopertę, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

– Mamo, co to jest?

– To akt notarialny. Kupiłam działkę! Teraz możecie zacząć budować dom. Będziecie blisko mnie, a ja będę mogła wam we wszystkim pomagać. Wyobrażacie to sobie? Wasz dom, tuż obok naszego! – oczy aż jej błyszczały.

Byliśmy w szoku

Poczułam, jak mój żołądek zaciska się w supeł. Mateusz milczał. Jego twarz zdradzała mieszankę zaskoczenia, ale i... szczęścia? Wdzięczności? Nie wierzyłam własnym oczom.

– Ale... mamo, to ogromny wydatek – próbował powiedzieć coś, co mogłoby ją odwieść od tego pomysłu.

– Nic się nie martw, skarbie. Wszystko już załatwiłam. Możecie od razu zacząć planować projekt domu. Wujek Janek wam zaprojektuje, a my z ojcem dorzucimy się do budowy, żebyście mogli zacząć jak najszybciej. Będę miała blisko ciebie i wnuki!

– Jakie znowu wnuki? – warknęłam.

Mateusz spojrzał na mnie karcąco. Jakbym to ja tutaj powiedziała coś nie na miejscu! Patrzyłam na męża wyczekująco, czekając na jakąkolwiek reakcję. Na coś, co pokaże, że potrafi postawić granice. Ale zamiast tego, zobaczyłam, jak przytakuje i mówi:

– To naprawdę wielki gest, mamo. Dziękujemy.

Wściekłam się

W tym momencie coś we mnie pękło.

– Serio? – wybuchłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. – Mateusz, naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? Że mieszkanie obok twojej mamy to coś, czego nam potrzeba?

Teściowa spojrzała na mnie chłodno.

– Alinko, przecież to dla waszego dobra. Nie musicie się martwić o koszty, a ja będę mogła wam pomóc przy dzieciach, kiedy się pojawią.

To było jak cios poniżej pasa. Ani ja, ani Mateusz nie byliśmy jeszcze gotowi na dzieci, a teściowa już planowała naszą przyszłość!

– Nie, mamo. Będziesz mogła mieć nas pod kontrolą, bo przecież o to ci chodzi – wyrzuciłam z siebie. – Mateusz, czy ty naprawdę tego nie widzisz? Jesteś dorosłym mężczyzną! Czy nie czas, żeby w końcu odciąć pępowinę?!

Mąż nie widział problemu

Zapadła niezręczna cisza. Teściowa wwiercała we mnie wrogi wzrok, a Mateusz wpatrywał się w podłogę, unikając mojego spojrzenia.

– Alina, nie musisz tak reagować – powiedział w końcu, cicho, niemal szeptem. – Mama tylko chce nam pomóc.

– Pomóc? – prychnęłam. – Mateusz, może od razu wprowadźmy się do twojej mamy, skoro nie potrafisz sam podjąć żadnej decyzji? Mama będzie ci dalej gotować, prasować i prać. W ogóle mogę was zostawić samych, bo po co ja tutaj?! Tylko psuję wam wspólną sielankę!

Teściowa westchnęła teatralnie, jakby chciała pokazać, jak bardzo ją ranię.

– Nigdy nie chciałam was skłócać – powiedziała z wyraźnym bólem w głosie. – Ale jeśli to dla ciebie taki problem, Alino, może Mateusz powinien zastanowić się nad waszą wspólną przyszłością. Ewidentnie nie chcesz być częścią tej rodziny.

Tego już za wiele

Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Nie chciałam robić jeszcze większej sceny. Nie dzisiaj. Cisza w drodze powrotnej do domu była gęsta i przytłaczająca. Mateusz pierwszy ją przerwał.

– Mogłaś być delikatniejsza. Mama naprawdę chciała dobrze.

– Delikatniejsza? – zapytałam, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Mateusz, ona traktuje nas jak dzieci. Nie zauważyłeś, że nie pytała nas nawet o zdanie? Po prostu podjęła decyzję za nas!

Milczał. Wiedziałam, że gdzieś w głębi serca zdawał sobie sprawę, że mam rację. Ale przyznanie tego byłoby dla niego jak zdrada matki.

– Jeśli chcesz tam mieszkać, proszę bardzo. Mogę spakować walizki jeszcze dziś. Ja sobie poradzę. Bez ciebie, bez twojej mamusi, sama. Nie wiem, czy ty możesz powiedzieć to samo o sobie – powiedziałam ostro. – Nie zamierzam spędzać życia pod okiem twojej mamy. Chciałam męża, a nie chłopca, który nie dorósł do założenia rodziny!

Czułam, że postawiłam sprawę na ostrzu noża, ale nie miałam wyboru. Powiedziałam mężowi kilka przykrych słów, bo nie wiedziałam jak inaczej mogę nim potrząsnąć.

Jego twarz stężała. Nie odpowiedział. Wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt. Mateusz tak naprawdę też nie był szczęśliwy z powodu tak bliskiej relacji z matką. Czuł się kontrolowany i ograniczany. Po prostu nie potrafił się jej sprzeciwić. A kiedy dodatkowo uderzała w płaczliwe tony, Mateusz był pokonany.

Dziś, kilka dni po Sylwestrze, wciąż nie rozmawiamy o tamtym wieczorze. Mateusz unika tematu, a ja zastanawiam się, czy nasze małżeństwo przetrwa tę próbę. Jedno wiem na pewno: jeśli Mateusz nie nauczy się stawiać granic, nigdy nie stworzymy prawdziwej rodziny.

Teściowa chciała nam podarować przyszłość. Ale jej gest pokazał mi, że czasami największym darem jest wolność – coś, czego ona nie potrafiła nam dać.

Alina, 31 lat

Czytaj także: „Myślałem, że sąsiad zmyśla opowiadając, co zrobił ksiądz podczas kolędy. To niemożliwie, by tak zachowywał się kapłan”
„W tym roku na serio podeszłam do noworocznych postanowień. Pozbyłam się starej kanapy i leżącego na niej męża”
„Chciałem się oświadczyć w sylwestra, ale zgubiłem pierścionek. Okazało się, że niedoszła narzeczona sama go schowała”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA